Tom Clancy's Rainbow Six Vegas - rzut okiem

Mastermind
2007/07/16 17:13

Zgrzeszyć w Mieście Grzechu

Włam do komputerów nie stanowi dla brygady Tęcza Sześć najmniejszego problemu

Zgrzeszyć w Mieście Grzechu

Zgrzeszyć w Mieście Grzechu, Tom Clancy's Rainbow Six Vegas - rzut okiem

Seria Rainbow Six sygnowana nazwiskiem autora bestsellerowych technothrillerów, Toma Clancy’ego, na trwałe wpisała się do annałów komputerowej rozrywki. Choć, jak z większością serii wydawanych od przeszło dekady, jest z nią pewien problem. O ile pierwsze odsłony były taktycznymi grami akcji, w których liczyło się mozolne i bardzo precyzyjne planowanie działań zespołu, o tyle... No właśnie. Stopniowo Rainbow Six ewoluował i poprzednia jego część (Lockdown) przez zagorzałych fanów została odebrana jako policzek. Zarzucono jej rozmienianie na drobne sukcesu uznanej marki i całkowite odejście od jej założeń. Faktycznie – czego, by o wspomnianym tytule nie mówić, zauważyć trzeba, że bliżej mu do typowych strzelanin, niż rasowej taktycznej gry akcji... Z tym większym niepokojem fani serii czekali na Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas. Oczywiście głównie ci, którzy nie postawili już na swej ulubionej dotąd serii przysłowiowego krzyżyka...

Odpowiedź na pytanie, czy gra spełni oczekiwania wielbicieli taktyki jest w zasadzie jednoznaczna. Nie spełni. Vegas nie odwraca losów serii, nie przywraca ich na dawne tory, no, krótko mówiąc nadal jest bardziej „action”, niż „tactical”. Tu pojawia się jednak drugie pytanie: czy Vegas to pozycja udana? Po zdecydowanie cienkim Lockdown trzeba stanowczo stwierdzić, że tak. Ale na szczęście, najnowsza część, nie tylko na tle dość mizernego poprzednika, prezentuje się dobrze. Walory i sporą ilość atrakcji, o których przeczytacie w dalszej części materiału, można zresztą zaobserwować już na poziomie fabuły, do omówienia, której właśnie przejdziemy.

Wskakujemy w buty Amerykanina Logana Kellera, by jako dowódca dwuosobowego oddziału zaprowadzić porządek w ogarniętym terrorem centrum światowego hazardu, Las Vegas. Oto bowiem ekstremiści, pod dowództwem niejakiej Ireny Morales, znaleźli się w posiadaniu bomby pulsowej i chcą jej użyć na terytorium USA. W miarę rozwoju sytuacji poznamy tło ściśle tajnej operacji i wpadniemy na trop ludzi, którzy stoją za spiskiem. Aby nie psuć zabawy potencjalnym graczom, powiemy tylko tyle, że fabuła jest jedną z mocniejszych stron tego tytułu i to wcale nie dlatego, że inne są słabe. W ciągu kolejnych misji (w sumie sześć obszernych rozdziałów, podzielonych na mniejsze sekwencje), trafimy do kilku kasyn, zwiedzimy centrum Miasta Grzechu, słynną zaporę Hoovera oraz meksykańską granicę. Zresztą w tym ostatnim miejscu rozpoczniemy naszą przygodę. Otwierające ją dynamiczne wprowadzenie jest dodatkowo samouczkiem, który pozwoli opanować podstawy dowodzenia oddziałem, wydawania rozkazów, korzystania z dostępnego sprzętu i wykorzystywania zasłon w celu prowadzenia ostrzału. Tango is down, repeat tango is down!

Oczywiście naszym głównym zadaniem będzie eliminowanie kolejnych grup terrorystycznych, które urządziły sobie na rozświetlonych neonami reklam ulicach Vegas prawdziwy poligon. Trafimy w różne miejsca: będziemy przedzierać się korytarzami i salami budynków, przegrupujemy się na podziemnym parkingu, na linach będziemy zjeżdżać w dół i wchodzić w górę szybami wind, odwiedzimy chińską restaurację, postrzelamy na nieczynnym torowisku, w fabrykach, kopalniach, wbijemy się przez ściany, okna i dachy – ech cud, miód, ultramaryna! Lokacje w Vegas są bardzo urozmaicone, co oczywiście zaliczamy grze na duży plus, bo dzięki temu kolejne minuty kompletnie pozbawione są syndromu dłużyzn. Poziomy zostały tak zaprojektowane, że choć nie sposób się na nich zagubić, to zadania można realizować na wiele sposobów, ot choćby wchodząc do pożądanych pomieszczeń od innych stron. To w połączeniu z naprawdę dynamiczną rozgrywką sprawia, że grając, łatwo zapomnieć, że mamy do czynienia z zabawą. Momentami wydaje się bowiem, że uczestniczymy w prawdziwych misjach antyterrorystycznego oddziału. Brawo!

Warto krótko wspomnieć również o rodzajach zadań, jakie przyjdzie nam wykonywać. Początkowo będziemy zmuszeni odszukać własnych podopiecznych, więc zabawimy się w solową infiltrację. Później przyjdą akcje związane z eliminowaniem adwersarzy w kominiarkach, odbijanie zakładników, odszukiwanie VIP-ów i ich eskortowanie do punktów ewakuacji, wysadzanie określonych struktur, bądź włamywanie się do systemów informatycznych. Zadania nie są z pewnością niczym odkrywczym, bo też i w tego typu grach wszystko zostało już wymyślone i wszystko w zasadzie widzieliśmy. Niemniej jednak miło, że zadbano o ich szerokie spektrum. Niezwykłą atmosferę w czasie wypełniania wspomnianych celów, budują jednak detale. Schodzący po linach w dół szybu komandosi prezentują się wręcz rewelacyjnie. Akcja w Vegas jest wartka, jak woda w Bzurze i z pewnością nie pozostawi nikogo obojętnym.

Nasi podopieczni wyposażeni zostali rzecz jasna w szereg użytecznych narzędzi, z których możemy korzystać. Broń podzielono na podstawowe grupy: pistolety – przydatne podczas schodzenia po linie; pistolety maszynowe – idealne do walki w krótkim zasięgu; lekkie karabiny maszynowe – doskonałe maszynki wsparcia, przydają się do stawiania zasłon ogniowych; karabiny szturmowe – bezkonkurencyjne w działaniach ofensywnych; karabiny snajperskie – do likwidowania przeciwników z dużych odległości oraz strzelby – dobre na krótki dystans dzięki potężnej sile rażenia. W sumie przetestujemy kilkadziesiąt zabawek, do których można dokupić stosowne usprawnienia (np. powiększony magazynek, celownik laserowy, ACOG albo kolimator). Zmiana ekwipunku następuje między misjami oraz w trakcie, jeśli tylko znajdziemy odpowiednie składy. Jednocześnie można mieć na podorędziu dwie pukawki oraz sprzęt dodatkowy. W skład tego ostatniego wchodzą: granaty odłamkowe, dymne, błyskowo-hukowe, zapalające, ładunki wybuchowe do rozwalania drzwi, C4 oraz gaz łzawiący. Nie ma również najmniejszych problemów z tym, by korzystać z termowizji, noktowizorów oraz kamer, które umieszcza się pod drzwiami. Jak zatem widać możliwości są w zasadzie kompleksowe i podczas wykonywania zadań można dowolnie dobierać sprzęt do swoich upodobań i oczekiwań.

Drużyna Alfa podejść do drzwi, hukowy i wyczyścić...

W sposób niezwykle prosty, a zarazem intuicyjny i kompleksowy zaprojektowano interfejs. Co za tym idzie, zapewniono łatwość w wydawaniu rozkazów. Nasi podopieczni mogą podążać za nami w dwóch trybach: szturmu i infiltracji. W tym pierwszym, wdają się w bezpośrednie starcia bez dodatkowych komend, w drugim skradają się i kryją, czekając na dalsze instrukcje. Od razu trzeba zaznaczyć, że rozkazy wypełniają bez szemrania i nie zdarzyło się w czasie testów, aby kiedykolwiek zgubili drogę czy spóźnili się ze wsparciem. Mówiąc wprost - sztuczna inteligencja członków drużyny sprawdza się znakomicie. Rewelacyjnie wydaje się również owe rozkazy. Nakazanie zdążania do wskazanego punktu sprowadza się do najechania nań kursorem i naciśnięcie spacji (bardzo sensownie i wygodnie, bo klawisz obsługuje się kciukiem). Sam kursor jest interaktywny i zmienia się w zależności od wskazywanego miejsca. Gdy będą nim np. drzwi, drużyna podejdzie do nich i ustawi się po obu stronach. Gdy będzie to mocowanie liny, zaczną ją przytwierdzać.

Kiedy wojacy znajdą się już na pozycjach, pojawi się menu kontekstowe. Przypisane do niego trzy klawisze odpowiadają za różne akcje (np. otworzyć i oczyścić, wywarzyć i oczyścić, gaz i oczyścić, szturm przez okno, ruch w górę itp.) Bardzo ciekawie rozwiązano sprawę widoku z kamery pod drzwiami. Gdy stoją za nimi przeciwnicy, możemy zaznaczyć dwóch, po to by nasi partnerzy wyeliminowali ich z marszu. Przy szturmach na kluczowe punkty rozwiązuje to problem strzelania do tych samych przeciwników. Trzeba koniecznie podkreślić, że cały system wydawania rozkazów jest niezwykle intuicyjny, choć można mu zarzucić niewielki zakres. Nie da się dla przykładu wydawać rozkazów oddzielnie dla każdego podwładnego, nie można też nakazać im dawać, np. ognia zaporowego w określonym miejscu.

Vegas to prawdziwa uczta dla oczu. Przed większością misji możemy podziwiać miasto z lotu ptaka, wpatrując się do upojenia w rozświetlone neony, szyldy kasyn, budynki i ulice (te ostatnie mogłyby być bardziej ruchliwe, bo zazwyczaj stoi na nich tylko kilka samochodów). Gdy postawimy już stopy na ziemi, wcale nie jest gorzej. Lampy, błyski, sypiące się iskry z uszkodzonych przez wybuchy instalacji elektrycznych, a wszystko to dodatkowo okraszone zasadną dawką światłocieni o wszystkich barwach tęczy. Niebrzydkie są również postacie, choć detali mogłyby mieć odrobinę więcej. Twarze są nieco nienaturalne, ale już ubrania czy wiszący na plecach żołnierzy sprzęt, wyglądają niesamowicie. Bardzo ładnie przygotowano również animację postaci. Widać to zwłaszcza w momentach, kiedy kluczą, przechodzą przez przeszkody, kryją się za zasłonami, wychylają zza winkli lub prowadzą ogień (nawet z jednej ręki!) zza murów. Również zachowanie wrogów, poza małymi wyjątkami, wydaje się być niezwykle przemyślane. Kryją się, starają się zajść naszą drużynę ze wszystkich możliwych stron i z niezwykłą wprawą wykorzystują zasłony. Wszystko to sprawia, że poszczególne etapy wcale nie są bułką z masłem i aby odnieść sukces, trzeba działać zdecydowanie, i z chirurgiczną precyzją.

Rzecz jasna znakomitej oprawie graficznej nie ma się co dziwić, bo gra pracuje w końcu w oparciu o doskonały Unreal Engine 3. Kto choć raz widział w akcji konsolowe Gears of War, wie, jakie cuda ten silniczek potrafi. Wprawdzie w Vegas na pececie, pazurki ma jakby przystrzyżone, ale i tak potrafi nieźle poranić konkurencję. Widać to chociażby po projektach lokacji. Nie tylko ulice, ale również wnętrza, w których przebywa się częściej i dłużej, zostały odwzorowane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Wiele elementów jest interaktywnych i skutecznie ulega niszczeniu w czasie dynamicznej wymiany ognia. W drzazgi sypią się drewniane konstrukcje (np. szczebelki schodów), szkło spada kaskadami małych kryształków, a różne beczki toczą się, upadają i niekiedy wybuchają. Oczywiście, nie jest aż tak dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić. Otóż nie wszystko da się zdemolować. Stojące na ulicy samochody wybuchają i efektownie gubią elementy karoserii, ale już butelki, lampy czy panele komputerowe w pomieszczeniach, niekoniecznie. Warto może jeszcze słowo poświęcić wymaganiom. Choć testy na C2D, GF 8800 i 4GB ramu na pokładzie przy ustawieniu najwyższych detali wypadły bezproblemowo, to jednak w sieci można znaleźć utyskiwania na zbyt wysokie zapotrzebowanie na moc. Przed zakupem lepiej zatem sprawdzić czy maszyna, na której zagracie, da bawić się komfortowo, bo zmniejszanie detali mija się z celem. W przypadku tej gry zbyt dużo można po prostu stracić. Wojsko klnie jak szewc

Wprawdzie członkowie brygad antyterrorystycznych uchodzą za prawdziwych twardzieli, ale żeby aż tak? Vegas to jedna z tych, nielicznych w sumie, gier, w których autorzy (a także polski dystrybutor) postanowili nie zawracać sobie głowy literacką polszczyzną. Mówiąc obrazowo: słowa na k..., a także pie... czy spie... pojawiają się równie często jak przeciwnicy. Klną dosłownie wszyscy. Nasi podopieczni, terroryści, a niekiedy zakładnicy, którzy najwyraźniej mają już dość napięcia, jakie towarzyszy porwaniom. W Vegas bywają momenty, w których ścieżka dialogowa składa się z wysoce kwiecistych fraz, a cały dyskurs formułowany jest w prostych żołnierskich słowach. Niektórzy gracze z pewnością uznają to za wadę i typowe przegięcie, innym przeszkadzać to nie będzie. Bo też i trzeba przyznać, że niezależnie od opinii, jaką ma się w kwestii wulgaryzmów w grach (czy filmach), nie jest niczym odkrywczym, że to kolejny element, który dynamizuje fabułę i w pewnym stopniu uwiarygodnia akcję.

Inne dźwięki są już zdecydowanie mniej kontrowersyjne. Przede wszystkim w Vegas jest bardzo dobra ścieżka, która nadzwyczaj dobrze została wkomponowana w zachodzące na ekranie wydarzenia. Kiedy komandosi skradają się z włączonymi noktowizorami ciemnymi korytarzami kasyna, jakby z oddali pobrzmiewa tajemniczy i lekko nerwowy ambient. Gdy wpadną w zasadzkę, muzyka staje się bardziej dynamiczna i wyzwala dodatkowe pokłady adrenaliny. Słuchając podkładu trochę żal, że do zestawu nie jest dołączana osobna płytka audio albo chociaż utwory w plikach mp3.

Nie gorzej jest zresztą z efektami, nazwijmy to, środowiskowymi. W halach kasyn delikatnie szumią i grają automaty, dając znać, że w opuszczonych pomieszczeniach tliło się do niedawna życie. Mało tego – trafiony serią z karabinu jednoręki bandyta efektownie pluje monetami, wydając dźwięki jako żywo przypominające te z rzeczywistości. W doskonały sposób przebiega też komunikacja między partnerami z teamu. Informują się na wzajem o swym położeniu, o zmianie magazynków albo o tym, że zauważyli przeciwników. Kiedy nie mogą wykonać jakiegoś rozkazu, na przykład na skutek zmasowanej ofensywy terrorystów, dowiadujemy się o tym z jasnych komunikatów.

GramTV przedstawia:

Kawał dobrego kodu!

Jak widać, cała recenzja utrzymana jest w tonie pełnym zachwytów. I... tak już do końca pozostanie! Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas, to po prostu kawał dobrego kodu. Owszem, można zarzucić grze, że element taktyczny został mocno uszczuplony. Ok, ale przecież w gruncie rzeczy ewolucja świadczy o rozwoju. Czy chcielibyście dostawać ciągle tę samą grę? Fakt - problemem może być również to, że poziom trudności po pierwszych paru misjach gwałtownie idzie w górę. Ale to przecież gra o brygadzie antyterrorystycznej, która w rzeczywistości ma robotę ekstremalnie trudną. No dobrze – konsolowy system save’ów może w niektórych momentach zirytować i z pewnością wprowadzenie zapisu gry w dowolnym momencie nie przyniosłoby jej ujmy na honorze, ale cóż – tak to już jest z konsolowym rodowodem...

Parę innych zarzutów zapewne każdy postawiłby na własną rękę, ale stanowią one jedynie mniej istotne tło. Suma sumarum, dostaliśmy tytuł niezwykle udany, pod wieloma względami doskonały (akcja, akcja, akcja!) i megagrywalny. Widać, że twórcy wyciągnęli wnioski z poprzedniej porażki i postanowili jeszcze raz stanąć do walki. Ta gra ma klimat i choć nie jest to z pewnością klimat starej Tęczy Sześć, to raczej nie ma na co narzekać.

Tytuł: Tom Clancy's Rainbow Six Vegas Gatunek: FPS Wymagania sprzętowe: CPU 3,5GHz, 1 GB RAM, karta graficzna 256 MB Zalety: + Dynamiczna akcja + Fantastyczny interfejs + Świetna grafika + Rewelacyjna muzyka i udźwiękowienie + Wysoki poziom grywalności Wady: - Uproszczone elementy taktyczne - Duży poziom wulgarności (jak dla kogo...) Czas na opanowanie: 20 minut Poziom trudności: średni Producent: Ubisoft Studios Wydawca: Ubisoft Polski wydawca: Cenega Poland Cena: 49.90 Wersja: polska Strona www: http://rainbowsixgame.uk.ubi.com/

Komentarze
22
Usunięty
Usunięty
16/03/2008 22:48

Jak już to po ośmiu ;p...a co to gry to jest świetna :D przeszedłem 2 razy ;]

Usunięty
Usunięty
16/03/2008 22:38

Dnia 16.03.2008 o 21:25, Reaper65 napisał:

Pójdzie Ci choć nie na maksymalnych ustawieniach.Ja mam C2D, GF8800GT i 2GB RAMu a jednak w pewnych lokacjach gra mi się tnie.

Tia...nie ma to jak odkopać coś starego oferując pomocną dłoń :P Pójść poszło ,ale komfortowym graniem tego nie nazwę.

Usunięty
Usunięty
16/03/2008 21:27

Przyda mu się ta informacja po paru miesiącach.




Trwa Wczytywanie