Scarface: Człowiek z blizną - rzut okiem

Chimaira
2006/12/07 18:30

Scarface – Świat jest twój, zwiędnięte uszy też...

Scarface – Świat jest twój, zwiędnięte uszy też...

„You know what capitalism is? Gettin' f***ed!”Aluś! To naprawdę ty?!

Moda na klony i produkcje wzorujące się na GTA trwa. Jakiś czas temu recenzowaliśmy True Crime, niedawno pojawiło się Just Causa... Teraz, ze stajni Radical Entertainment, wypuszczono Scarface. Każdy, kto widział doskonały film z Alem Pacino w roli głównej, zastrzyże teraz uszami. „Zaraz, jak to?” zakrzyknie. Przecież Tony Montana, polityczny więzień z Kuby, skończył w kałuży własnej krwi. Czyżbyśmy mieli właśnie powtórkę z Stubbsa? Niestety, autorzy nie mają aż tak zwichrowanej wyobraźni. Gra zaczyna się dokładnie w tym momencie, w którym kończy się film. Z jedną jednakże zasadniczą różnicą. Tony chwyta za swojego małego przyjaciela i, jak nie przymierzając, John Rambo, powstrzymuje atak na swoją rezydencję. Umyka tajnym przejściem, by lizać rany i powrócić za jakiś czas. Jego jedynym celem zostaje zemsta na człowieku, który doprowadził do jego upadku: Alejandro Sosa.

Aby jednak nie było zbyt łatwo, Tony jest teraz nikim. Tak jak na początku. Posiada jednakże znajomych. Ci, którzy myślą, że nie żyje, szybko przekonają się o swojej pomyłce. I pozostanie im tylko przyłączyć się do Tony'ego, albo zginąć.

„In this country, you gotta make the money first. Then when you get the money, you get the power. Then when you get the power, then you get the women.” Scarface – Świat jest twój, zwiędnięte uszy też...

	
„You know what capitalism is? Gettin' f***ed!”, Scarface: Człowiek z blizną - rzut okiem

Nasz, z braku lepszego słowa – bohater, zaczyna więc znów jako mała rybka w wielkim stawie. Aby postawić na nogi swoje imperium, będzie potrzebował kupy pieniędzy oraz odbudowania swojej reputacji. Poprzez stare kontakty zaczyna się mozolny powrót na szczyt. Tak zaczyna się gra. Warto jednak zatrzymać się na momencik i wspomnieć o dwóch rzeczach, które od razu rzucają się w oczy. Pierwszą jest tutorial, a raczej koszmar, który go przypomina. Przez kilka minut machamy myszką, a potem strzelamy do kilkunastu pokrzykujących przeciwników. Gra przy tym skacze jak oszalała, prędkość jest taka, że niemal czuć ten wiatr we włosach...

Drugą sprawą jest intro. Wykonano je bajecznie. Co prawda nie jest to jakiś szczyt grafiki (jak choćby w Rise of Legends), ale stylizowane na filmowy wstęp, pocięte kawałki z obrazu De Palmy. Są one doskonale wkomponowane w napisy z uroczo rozwiewającej się kokainy, przyprawione może nieco zbyt nową, ale miłą dla ucha muzyką. Film się kończy, lecz intro trwa. Cały wstęp zbudowany jest na krótkich potyczkach w posiadłości Montany oraz przerywnikach, tym razem już na silniku gry. I wreszcie nadchodzi ten moment, gdy Tony zostaje już całkowicie w rękach gracza. „This is paradise, I'm tellin' ya. This town like a great big pussy jus' waitin' to get f***ed.”

Jednym z pierwszych zadań jest odzyskanie swojej zrujnowanej rezydencji oraz odnowienie kontaktów w mieście. Tony będzie zawsze miał do wyboru misję główną oraz misje poboczne, stworzone tylko po to, by zarabiać dodatkowe zielone papierki, bądź kokainę. Sprzedaje ją potem na ulicach po wyższej cenie. Co ciekawe, pieniądze jakie zdobywa, trzeba „uprać” w banku. I tu pojawia się minigierka. Za każdym razem gdy Tony dogaduje się z kimś, należy przytrzymać przycisk i puścić go w odpowiednim momencie, tak by pasek wypełniający okrąg, znalazł się w najbardziej dogodnym miejscu. W zależności od tego, gdzie wyląduje koniec ładowania się paska, tak pójdzie cała transakcja. Jak widać, gierka niezbyt skomplikowana i poradziliby sobie z nią nawet niektórzy politycy.

Gdy już, po kilku pierwszych zabawach z yeyo, zdobędziemy magiczne dziesięć tysięcy, można odkupić rezydencję. Pojawia się też tu przemiły wtręt. Montana odkupuje swój dom od dwóch policjantów... z Miami, oczywiście. Kto widział ten znakomity serial, od razu uśmiechnie się pod nosem.

Potem zaś zaczyna się zwykły, szary dzień gangstera, który prawie każde słowo zaczyna od literki „f”. Cała zabawa zawiera się w tym, by przejmować terytorium, które niegdyś należało do Montany. Teraz walczą tam różne gangi. Tony zatem musi po pierwsze zacząć szmuglować tam kokainę. Po drugie zaś, wypełniać misje główne, które pozwolą mu wykupić kluczowe obiekty w danej dzielnicy, np. sklep z alkoholem czy kino samochodowe. Z początku gracz przyjmuje radośnie każdy nowy element gry, ale niestety, im dalej w las, tym mniej się zmienia. Schemat misji głównych pozostaje niemal taki sam. Przychodzimy do sklepu, składamy ofertę. Właściciel mówi, że on chętnie, tentego, ale najpierw trzeba coś dla niego załatwić. Załatwiamy, a teraz trzeba zapłacić. I tak w kółko.

Misje początkowo są dość ciekawe, lecz później zaczynają nieco nużyć. Zwłaszcza, że rozmieszczenie save pointów bywa dość... kontrowersyjne. Generalnie rzecz ujmując, podstawowym miejscem zapisu jest bank, w którym pierzemy brudne pieniądze. Poza tym, czasem, podczas podstawowych misji zdarza się autozapis. Ale częściej nie. I nie ma nic gorszego niż uganianie się za jakimś frajerem przez pół miasta tylko po to, by nie zaliczyć misji i zaczynać od początku. Nawet jeśli dokonamy zapisu, to i tak trzeba dojechać tu, zrobić tamto, a potem misja. I jeśli się nie uda, znowu to samo. Za pierwszym razem może to wywołać uśmiech politowania. Za drugim i trzecim, żyłkę na czole. A za dziesiątym - komputer wylatuje przez okno.

Na szczęście nie wszystkie misje są piekielnie trudne. Bywa tak, że początek jest wręcz okrutny, a potem leci wszystko z górki. Nie zmienia to faktu, że przechodzenie po raz n-ty tego samego, bo trafił nas zbłąkany pocisk, do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy. „Eh, f**k you, man! Who put this thing together? Me, that's who! Who do I trust? Me!”

Dość ważnym, a wręcz najważniejszym elementem gry jest reputacja. Tony nie jest jakimś bezimiennym dresiarzem. To jedna z niegdysiejszych grubych ryb w Miami i zamierza on do tego stanu powrócić. I tu pojawia się reputacja. Każda akcja nagradzana jest jej wartością punktową. Swego rodzaju walutą są w tym przypadku... jaja. Tak, jaja. I nie te kurze, ale raczej te, które, za przeproszeniem, dyndają między nogami. Kiedy Tony wypełni misję, rośnie mu poziom jaj. Kiedy strzeli komuś w głowę, jaja się zwiększają. Kiedy jedzie pod prąd, bądź o milimetry mija inne samochody – jaja przykrywają już pół Miami. Z jajami wiąże się też ciekawy tryb, zwany „rage”. Po osiągnięciu odpowiedniego poziomu, Tony staje się nieśmiertelny. Ekran gry zamienia się na FPP i przez kilkanaście sekund przypomina klasyczny celowniczek. Jest to szczególnie przydatne w misjach, gdzie wrogów jest na pęczki i trzeba się czasem nieźle nagimnastykować, by ukończyć dany etap.

Gdy nasz uroczy gangster osiągnie odpowiedni poziom reputacji, musi pojechać do swojej rezydencji, gdzie odblokowane zostaną kolejne samochody, motorówki oraz wiele innych nieprzydatnych, ale bajeranckich cudeniek do ustawienia pod ścianą. Oczywiście ciężko zarobione pieniądze trzeba na coś przeznaczyć. Poza niefunkcjonalnymi przedmiotami stanowiącymi wystrój rezydencji, mamy do dyspozycji i inne rzeczy. Różne rodzaje broni, poczynając od maczety, a na choćby AK-47 kończąc. Do tego naprawdę sporo samochodów wszelakiej maści i kształtu. Smutna prawda jest niestety taka, że większość pojazdów i tak będzie stać w garażu. Nie ma co ukrywać, że przydają się tylko te samochody, które sprawnie zrobią obrót o 180 stopni oraz są bardzo szybkie. W sumie, zostaje wtedy pięć, może sześć zabawek do jeżdżenia. Poza tym łodzie. W Scarface jest nader przyjemny i dość częsty motyw poruszania się motorówką. Kilka misji jest wręcz opartych na tym schemacie. A jak wiadomo, z jedną marną łódką niewiele zdziałamy – zatem raz na jakiś czas odblokowują się następne, które trzeba zaraz kupić.

Z czasem pojawiają się także nasi współpracownicy. W dowolnym momencie gry można wtedy przełączyć się na danego pomagiera i wykonywać minimisje. Podobne są one w założeniach do tzw. misji „vigilante” z GTA.

GramTV przedstawia:

„F**k Gaspar Gomez, and f**k the f**kin' Diaz brothers! F**k'em all! I bury those cock-a-roaches!”

Teraz nadchodzi czas na element tak oczekiwany przez nieletnich czytelników. Postawmy sprawę jasno. Pal sześć temat, narkotyki były w wielu grach, zwłaszcza klonach GTA. Pal sześć przemoc. Gry komputerowe (chyba tylko poza Pongiem) przejawiały tendencje do posługiwania się tą konwencją już od wielu, wielu lat. Ale trzeba stwierdzić jedno – tak wulgarnej gry jeszcze nie widzieliśmy. Ekipa CD Projektu zamierza polonizować Scarface bez cenzury. Nie ma co ukrywać, że takie zapewnienia będą witane z półuśmieszkami. I wszyscy gracze będą ciekawi jak też przetłumaczona zostanie choćby fraza: „This is Tony f**kin' Montana. Bring my f**kin' car right now, coňo! F**k!”

Czy będziemy mieli skecz Macieja Stuhra, tyle że w smutnej rzeczywistości? Nie ma co dywagować na razie, ponieważ polonizacja jeszcze nie ujrzała światła dziennego. Warto natomiast podkreślić raz i stanowczo – mamy najprawdopodobniej do czynienia z jedną z najwulgarniejszych gier w historii rozgrywki komputerowej. Teksty z choćby Postal 2 brzmią tu jak piosenki dla przedszkolaków. Tony jest człowiekiem wyrosłym w nizinach społecznych. Nie ukrywa on tego wcale a wcale. Praktycznie każdy dialog w grze, a jest ich trochę, naszpikowano słowami na „f”, „m”, czy „s”. Pół biedy, gdy są to wyrażenia slangowe (jak np. znane z filmu „chazzer”) czy słowa o rodowodzie raczej hiszpańskim (coňo, puta). Niestety, są one traktowane tylko jako aperitif przed prawdziwym posiłkiem. Czyli w skrócie, setkami słów zaczynających się na literkę „f”. Jeśli ktoś ma wrażliwe uszy – nie jest to zdecydowanie gra dla niego. To samo dotyczy młodych osobników, tak chętnych nauki języka angielskiego. Nie tędy droga niestety.

„Can't you stop saying 'f**k' all the time?”

Graficznie Scarface nie prezentuje się zbyt okazale. Można by pokusić się nawet o stwierdzenie, że poziomem nie odbiega zbytnio od GTA: San Andreas. A nawet, że jest nieco bardziej kanciasty. Żeby było zabawniej, chodzi znacznie gorzej niż GTA. Da się go co prawda uruchomić na słabszym sprzęcie, w niskich ustawieniach graficznych, ale... Wtedy tytuł gry powinien brzmieć All those pixels. Z drugiej strony, udźwiękowienie jest wręcz doskonałe. Po pierwsze, jest dostępna oryginalna ścieżka dźwiękowa z filmu, w wykonaniu Gorgio Morodera. Są i utwory rodem z lat 80-tych, jest trochę rocka, a także wciskany chyba wszędzie rap. Niestety, w grze nie ma konkretnych stacji radiowych, jak miało to miejsce w choćby GTA. Można natomiast tworzyć swoistą listę utworów, a potem słuchać tylko tego, na co ma się ochotę.

Drugim i najważniejszym chyba elementem udźwiękowienia, jest głos podkładany pod głównego bohatera. Oczywiście nie było mowy o tym, by podjął się tego Al Pacino. Chyba jedyną wypowiadaną przez niego kwestią jest wycięty z filmu cytat „Say hello to my little friend” podczas wprowadzenia. Nie przeszkadza to jednak w niczym. Aktor, który podłożył głos pod Tony'ego, zrobił to po prostu genialnie. Nie będzie zbytnią przesadą stwierdzenie, że momentami przewyższa pierwowzór.

Scarface jest grą dobrą. Powinna zapewnić kilkanaście godzin w miarę miłej zabawy fanom takiego gatunku. Nie jest ona genialna, nie wprowadza innowacji, raczej przypomina odbitą od matrycy kopię GTA. I byłaby z pewnością grą kiepską, gdyby nie jeden czynnik: Tony Montana. Tak na dobrą sprawę tylko dzięki niemu oraz aktorowi, który podeń podkłada głos, gra zyskuje i to bardzo dużo. W ramach jesiennej rozrywki, można nabyć. Ale nie będzie ona z pewnością czymś, w co ludzie będą grali latami.

Tytuł: Scarface: The World is yours Gatunek: Akcja Wymagania sprzętowe: Sprawdź tutaj Plusy: + Tony Montana + udźwiękowienie + mimo wszystko, jakaś tam fabuła jest Minusy: - kiepska grafika na niższych detalach - lekkie przegięcie z wulgaryzmami - w zasadzie nihil novi sub sole w gatunku... Czas na opanowanie gry: mniej niż 1h Poziom trudności: zróżnicowany Producent: Radical Entertainment Wydawca: Vivendi Games Polski wydawca: CD Projekt Cena: 99,90 PLN Wersja: kinowa Strona WWW: Scarface: The World is yours

Komentarze
14
Usunięty
Usunięty
07/02/2007 21:09

tak sobie mi sie podoba ale w oczekiwanieu na GTA4 jest <ok> a wogole to tez wam laguje?? mam 512Ram Durona 2,8Gh radka 9250

Usunięty
Usunięty
07/02/2007 17:52

A masz takową

Usunięty
Usunięty
13/01/2007 14:36

Wgrałem gre pogralem 30 min i mi nagle wyszła. Pojawił się komunikat że mam zakupić orginalną wersje co zrobic ??




Trwa Wczytywanie