Wiktor M. De Leon III to amerykański dziewięciolatek, który od pięciu lat jest profesjonalnym graczem. Obecnie ćwiczy na Xboksie 360 podłączonym do 60-calowego telewizora. Ma oficjalnego sponsora (właściciela popularnej amerykańskiej strony internetowej 1UP), regularne zarobki (20 tysięcy dolarów rocznie), kronikę z ponad pięcioma setkami zdjęć z podróży a filmowiec z kamerą od kilku miesięcy śledzi każdy jego krok, kręcąc film dokumentalny. Jak na tak młody wiek, całkiem nieźle.
A nawet lepiej. Ten chłopak, znany w wirtualnej rzeczywistości jako Lil’ Poison, został wpisany do księgi rekordów Guinnessa jako najmłodszy profesjonalny gracz na świecie. W wieku czterech lat grał ze swoim ojcem, który również bierze udział w licznych turniejach gier wideo, jak równy z równym. Niedługo trwało, zanim stał się od niego lepszy. Teraz zdarza się, że grają wspólnie - w tym roku razem z dwoma wujkami zapisali się jako drużyna do Nowojorskiego Turnieju Halo, zajęli czwarte miejsce.

Matthew S. Bromberg, dyrektor wykonawczy Major League Gaming – jednej z organizacji zajmujących się profesjonalnymi zawodami gier wideo, uważa Wiktora za fenomen. Jednak pomimo swoich wielkich zdolności nie może być on uważany za pełnoprawnego członka Ligi, gdyż jest zwyczajnie za młody. Aby móc dalej awansować w rankingu musi mieć co najmniej 15 lat.
Jego rodzice nie chcą ujawnić dokładnie, ile zarobił na wszystkich turniejach, ale stwierdzili, że jeszcze trochę i wystarczy na pokrycie kosztów przyszłej edukacji na prywatnej uczelni. Jego ojciec stwierdził również, że stosuje opcję kontroli rodzicielskiej, aby zablokować nadmierną przemoc i nieodpowiedni dla dziecka język w nieprzeznaczonych dla niego tytułach. O jego psychikę się nie obawia – twierdzi, że syn dobrze rozumie różnicę pomiędzy światem realnym a tym w grach wideo.
Poza tym, Wiktor to normalny chłopak. Uczy się w trzeciej klasie podstawówki, zdobywając oceny trochę powyżej średniej. Zapytany, co sądzi o poruszeniu, które wywołują jego osiągnięcia, odpowiada „Nie wiem. Nie myślę o tym”. Nie ma na to czasu, ma masę innych zajęć - codziennie jeździ na rowerze, lubi koszykówkę, ćwiczy jujitsu i gra na skrzypcach. Poza tym przyznał, że gry wideo naprawdę czasami potrafią znudzić, i wtedy ma się ochotę na coś zupełnie odmiennego. Warto brać z niego przykład, niech Wasze zainteresowania nie ograniczają się tylko do wirtualnej rozrywki! Co prawda jest szansa, że będziecie dzięki temu zarabiać rozsądne pieniądze, ale dla bezpiecznej przyszłości – tak na wszelki wypadek, gdyby Wam się nie udało - i tak warto pójść na prawo, umieć naprawiać samochody, być gwiazdą rocka czy coś podobnego.