Film i gry to dwie różne bajki, które najczęściej nie współgrają ze sobą - to powszechnie znane prawidło. Wciąż znajdują się jednak tacy, którzy na płaszczyźnie fuzji tych dwóch przemysłów szukają możliwości zarobienia pieniędzy. Najbardziej znanym rzemieślnikiem tej materii jest Uwe Boll, który tym razem w branży filmowej zadebiutował z obrazem zatytułowanym In the Name of the King.

W dalszej części wywiadu Rhys-Davies ponarzekał nieco na cały system obowiązujący w krainie powszechnej szczęśliwości, uśmiechu i blasku oraz złóż pieniędzy, zwanej Hollywood. Zwrócił uwagę na fakt, że wszystko opiera się na remake'ach i adaptacjach. Można by te żale z powodzeniem przenieść również na rynek gier, żyjąc oczywiście nadzieją, że jutro wniesie do tego przemysłu choć trochę innowacji.