Retrogram - Historia SSI - Poszli czołgiem, czyli Panzer General

Michał Myszasty Nowicki
2010/06/27 23:00
0
0

W dzisiejszym Retrogramie Myszasty opowie Wam historię gry Panzer General – tytułu, który na zawsze odmienił wojenne strategie turowe.

W dzisiejszym Retrogramie Myszasty opowie Wam historię gry Panzer General – tytułu, który na zawsze odmienił wojenne strategie turowe.

Wbrew pierwotnym intencjom Joela Billingsa, który zakładał przecież kilka lat wcześniej studio mające produkować gry strategiczne i wojenne, SSI dla wielu osób stało się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych symbolem wysokiej jakości, dopracowanych gier cRPG. Charakterystyczne, umieszczane na dolnej części każdej okładki logo firmy więcej osób kojarzyło w owym okresie ze słowami „gra fabularna” i Dungeons & Dragons. Nie oszukujmy się bowiem, to właśnie dzięki tym licencyjnym tytułom firma Joela wypłynęła na naprawdę szerokie wody i złapała wiatr w żagle. W ciągu kilka lat studio rozrosło się niemalże trzykrotnie, zaś obroty już po roku od wydania pierwszego Pool of Radiance przekroczyły wszelakie prognozy.

Retrogram - Historia SSI - Poszli czołgiem, czyli Panzer General

SSI, ze studia znanego przez lata głównie miłośnikom gier strategicznych, stało się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek w branży gier komputerowych. Była to pozycja, o której Joel mógł wcześniej jedynie marzyć. Niestety, jak sam wspomina po latach, SSI tak bardzo zaangażowało się wówczas w tworzenie gier z logo Dungeons & Dragons, że przez pewien okres czasu pozostałe tytuły traktowano nieco po macoszemu. Prawie zupełnie też zaniechano – ponoć istniało kilka takich projektów – prac nad tytułami w klimatach science fiction. Klimat fantasy na licencji TSR sprzedawał się tak dobrze, że większość sił i środków skierowano właśnie na ten front.

Z perspektywy czasu – choć Joel Billings niechętnie zgadza się z takimi opiniami – wydaje się, że właśnie to doprowadziło do upadku Strategic Simulations, Inc.. Studio, choć wciąż produkowało i wydawało wiele gier strategicznych, uzależniło się finansowo od sprzedaży produktów z logo Dungeons & Dragons. I wszystko toczyłoby się zapewne doskonale, gdyby nie... utrata licencji. Nie udało mi się niestety znaleźć potwierdzonych w stu procentach informacji, co doprowadziło do tej decyzji, wiele wskazuje jednak na to, że była to sytuacja analogiczna do znanej nam już historii Neverwinter Nights. W połowie lat dziewięćdziesiątych właścicielem TSR została firma Wizards of the Coast, która zerwała lub nie przedłużyła znakomitej większości umów licencyjnych dotyczących światów wykreowanych przez TSR.

W wyniku tego posunięcia, SSI zostało pozbawione swojej znoszącej złote jajka kury. Sytuacja była bardzo poważna, studiu nie groziło jeszcze na tym etapie bankructwo (wciąż miało prawo do chociażby wydawania wcześniej stworzonych tytułów), jednak stało się pewne, że bez pomocy z zewnątrz jego szanse na przetrwanie są niewielkie. O powadze sytuacji doskonale świadczą słowa samego Joela, który – mimo sprzedania w 1987 roku 20% udziałów firmy Electronic Arts – wciąż pozostawał właścicielem SSI: „Pod koniec 1994 roku SSI zostało sprzedane Mindscape. Było wiele powodów, które złożyły się na tę decyzję, jednak jednym z najważniejszych było to, że moja rodzina nie chciała ponosić dalej ryzyka związanego z byciem producentem i wydawcą w latach dziewięćdziesiątych.”

Choć trudno znaleźć obecnie wypowiedzi Joela z tamtego okresu, a on sam dość wymijająco mówi o całej sytuacji, nie można nie odnieść wrażenia, że dalsze istnienie SSI było wówczas bardzo zagrożone. Jeśli w ten sposób wycofywał się z biznesu sam założyciel, wciąż pozostający wielkim pasjonatem, musiało to oznaczać naprawdę poważne problemy. Sprzedanie firmy Mindscape mogło więc rzeczywiście być jednym sposobem na to, by kolejne gry z czerwonym logo studia mogły wciąż trafiać na sklepowe półki.

Choć zmienił się rzeczywisty właściciel SSI, Joel Billings wciąż dowodził całą ekipą, nadal piastując stanowisko prezesa firmy. I właśnie w owym, zupełnie nowym dla firmy rozdziale historii, powstało kilka najbardziej klasycznych i do dziś kultowych serii oraz tytułów. SSI skupiło się znów na wszelakich grach wojennych, wliczając w to zarówno turowe strategie, jak i symulatory. I po raz kolejny ekipa Strategic Simulations, Inc. udowodniła, że dwa słowa tworzące nazwę firmy nie znalazły się tam przypadkowo.

W 1994 roku na półki trafił tytuł, który po raz kolejny sprawił, że we wszystkich branżowych magazynach zaczęto pisać o grach strategicznych i samym SSI. Panzer General był turową gra strategiczną, w której na podzielonych na heksy mapach kierowaliśmy podległymi nam jednostkami wojskowymi na kilku frontach drugiej wojny światowej. Teoretycznie nie było to nic nowego, jednak zarówno mechanika rozgrywki, jak i kilka ciekawych pomysłów (wedle Chucka Kroegela zainspirowanych japońską grą Daisenryaku) sprawiło, że była to produkcja ze wszech miar oryginalna i niebywale grywalna.

Większość dotychczasowych, klasycznych komputerowych strategii prezentowało zazwyczaj pojedyncze mapy, na których w imię wiernego odwzorowania realiów, gracz dysponował jedynie tymi jednostkami, które brały udział w historycznej batalii. Przepis na sukces Panzer General był zupełnie inny. Jest więcej niż pewne, że niebagatelną rolę odegrały tu bogate doświadczenia studia z grami cRPG. Twórcy, z Kroegelem na czele, doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że większość graczy przywiązuje się do swoich postaci, jednostek, posiadanego sprzętu. Postanowili wymieszać te elementy z realizmem wojennej strategii.

Efekt okazał się dokładnie tym, na co czekał rynek. Owszem, po premierze Panzer General został zaatakowany przez strategicznych purystów, którzy zarzucali grze odejście od realizmu i wierności historycznym faktom. Należeli oni jednak do zdecydowanej mniejszości, a większość branżowych magazynów i samych graczy oceniła grę niezwykle wysoko. Co więcej, Panzer General przyciągnął do monitorów nie tylko hardcore’owych miłośników strategii i drugiej wojny światowej, ale również zwyczajnych graczy, którzy zazwyczaj po tytuły tego typu w ogóle nie sięgali. Na czym wiec polegał ten fenomen?

GramTV przedstawia:

Otóż w przeciwieństwie do klasycznych tytułów, w Panzer General nie mieliśmy do czynienia z dokładnym odwzorowaniem jednej lub kilku konkretnych bitew. Wybierając tryb kampanii zaczynaliśmy walkę jako niemiecki generał na pierwszej mapie, dysponując pewnymi ograniczonymi siłami. Zakończenie i wygranie bitwy w odpowiednim czasie (im szybciej, tym lepiej) punktowane było odpowiednim statusem (Mniejsze lub Większe Zwycięstwo), co nie tylko przekładało się na ostateczny wynik punktowy, ale również... kolejność czy dostępność następnych misji. Gra pozwalała nam, dowodząc niemieckimi wojskami, na zmianę historii – przy najlepszym układzie otrzymywaliśmy nawet możliwość przeprowadzenia inwazji na Stany Zjednoczone i zajęcia Waszyngtonu!

Co więcej, jednostki, których używaliśmy w misjach przechodziły do kolejnych (jeśli oczywiście przetrwały), jednocześnie zdobywając doświadczenie i tym samym stając się bardziej efektywnymi w walce. Była to nowość w tego typu grach, ewidentnie wzorowana na grach cRPG. Podobnym elementem było wprowadzenie... „sklepu”, czyli możliwości nabycia przed kolejną misją nowych, często lepszych (wszak kampania obejmuje aż siedem lat wojny) jednostek i pojazdów za zdobyte punkty prestiżu. Puryści łapali się za głowy, twierdząc – poniekąd słusznie – że Panzer General nie ma nic wspólnego z realizmem i odwzorowaniem historycznych wydarzeń i faktów.

SSI zacierało jednak ręce, gdyż wreszcie udało się studiu otworzyć dość hermetyczny rynek gier wojennych dla przeciętnych graczy, dla których liczyła się przede wszystkim dobra zabawa. A jednego Panzer General odmówić nie można – była to jedna z najbardziej grywalnych produkcji tamtych lat. Co więcej, ta gra w takim samym stopniu jak wtedy potrafi bawić i dziś. Przez ponad 15 lat nie utraciła nic ze swojego uroku i grywalności, wciągając z taką samą siła, jak w dniu premiery. Przy okazji wyznaczyła pewne obowiązujące w gatunku standardy graficzne, co sprawiło, że nawet współcześnie produkowane przez małe studia, klasyczne wojenne „turówki” są zazwyczaj podanymi nam w nieco większej rozdzielczości wariacjami na temat Panzer General.

Duży sukces, jakim okazał się być Panzer General nie tylko utrzymał SSI na powierzchni, ale również zapoczątkował cała serię gier, opartych na tej koncepcji. Już rok później pojawiła się kolejna gra z serii, Allied General, co ciekawe, w Niemczech wydana jako Panzer General II. Tym razem dostawaliśmy w swoje ręce dwie kampanie, w których wcielaliśmy się kolejno w generała zachodnich aliantów i Związku Sowieckiego. Rozgrywka, grafika i interfejs były niemalże identyczne, a sama rozgrywka była po prostu... odwróceniem sytuacji na kolejnych mapach znanych z Panzer General.

Kolejna gra powtórzyła sukces pierwowzoru (choć trafiały się głosy krytykujące zbyt ewidentne eksploatowanie tych samych map), studio postanowiło więc dalej wykorzystywać dochodową koncepcję. Tradycyjnie wezwano posiłki i już w 1996 roku w sklepach znalazła się gra stworzona na silniku Panzer General, której akcja rozgrywała się... w kosmosie. Za Star General, w którym podbijaliśmy kolejne światy i walczyliśmy na powierzchni różnych planet odpowiadało studio Catware. Zmienił się nieco interfejs poddany lekkiej kosmetyce, doszła też mapa strategiczna, na której podejmowaliśmy decyzje odnośnie kolejnych działań. Same bitwy jednak przebiegały na zasadach bardzo zbliżonych do pierwowzoru. Gra nie trzymała jednak równie wysokiego poziomu, co oryginalne produkcje SSI i nie odniosła niestety zbyt wielkiego sukcesu.

Kolejnym hitem okazał się za to Fantasy General stworzony przez samo SSI. Jak nietrudno się domyślić, była to gra, w której żołnierzy, czołgi, czy samoloty zastąpiły jednostki stylizowane na średniowieczne fantasy i baśniowe potwory. Kolejne misje wybieraliśmy na mapie krainy, a następnie przechodziliśmy do klasycznego już, turowego systemu walki. Mimo relatywnie niewielu zmian w stosunku do pierwowzoru gra sprzedawała się nawet lepiej, niż Panzer General, w niczym nie ustępując temu pierwszemu tytułowi pod względem grywalności.

Ostatnią grą z serii 5-Star General, jak ochrzczono cykl i silnik, był Pacific General, który przenosił nas na kolejny teatr działań z okresu drugiej wojny światowej. Tym razem do swej dyspozycji otrzymywaliśmy przede wszystkim olbrzymie floty, a w trybie kampanii mogliśmy dowodzić zarówno wojskami amerykańskimi, jak i japońskimi. Gra zbierała zasłużone, wysokie noty, choć oczywiście nie były to już zachwyty nad oryginalnością, których doświadczyła pierwsza gra z cyklu. Ważnym elementem, wpływającym na żywtoność tej pozycji był również dołączony do gry generator losowych misji.

Sam Panzer General został doceniony zresztą nie tylko w chwili premiery, ale również po latach i jest jedną z gier, które niemalże zawsze pojawiają się we wszelakich zestawieniach Top 100 gier wszech czasów. SSI udało się wykreować kolejną, niezwykle grywalną i popularną markę, która na zawsze wpisała się w historię gier komputerowych. Nie był to wszakże koniec...

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!