Pieniactwo Internetu w sprawie BF: Bad Company przyniosło rezultat

Zaitsev
2008/04/10 19:59

Internet to kapryśna i niewdzięczna bestia. Przekonało się o tym Electronic Arts po niedawnej nawałnicy związanej z "bojkotem" Battlefield: Bad Company. Na szczęście okazało się, że nie ma żadnych powodów do paniki. "To były tylko ćwiczenia".

Jakiś czas temu ruszyły beta testy kolejnej odsłony serii Battlefield, o podtytule Bad Company. Wszędobylscy gracze zauważyli przy tym, że 5 modeli broni do tej gry będzie można zakupić na Xbox Marketplace (oraz w domyśle także na PlayStation Network). Te 5 niewinnych giwer (które jak się okazuje nie są wcale rewelacyjne, ot po prostu mają złote tekstury) wywołało istną burzę w Internecie zwłaszcza, że wydawcą BF:BC jest nie kto inny, tylko Electronic Arts. Jeden z serwisów (oprócz bezczelnego wpędzenia mnie w maliny z newsem o instalacji GTA IV na PS3 :) - dop. Zaitsev) internetowych, Sarcastic Gamer, poczuł się w obowiązku przyjęcia roli Wolności wiodącej lud growy na barykady, rozpoczynając głośny bojkot tego Battlefield: Bad Company. Były bannery, hasła, a nawet filmiki wyśmiewające plany sprzedaży dodatkowych "pukawek". Pieniactwo Internetu w sprawie BF: Bad Company przyniosło rezultat

Pomijając już fakt, że można wybrać, które gry kupić, a które nie, to ta niezbyt sensowna akcja przyniosła rezultaty (choć i bez niej atmosfera wokój tej produkcji na forach dyskusyjnych była z tego powodu wystarczająco ciężka). Electronic Arts zrezygnowało z pobierania opłat za 5 dodatkowych broni i jak przyznał przedstawiciel studia DICE (dewelopera gry), Karl-Magnus Troedsson, ich umieszczenie na liście do ściągnięcia z XBLM było testem nastawienia odbiorców do takich praktyk: "Nie, nie będziemy pobierali opłat za żadne z broni w grze. Wszystkie mogą być zdobyte bez płacenia (...) Jednakże chcemy dać pewną dozę wyjątkowości tym osobom, które kupią tzw. "ztotą edycję". Dostaną one dodatkowy ekwipunek już w momencie uruchomienia BF:BC. Gracze, którzy nie kupią "złotej edycji", mogą uzyskać dostęp do złotego arsenału zdobywając najwyższą rangę - na 25 poziomie czeka na nich 5 złotych, błyszczących broni".

Trzeba przy tym wspomnieć, że podczas przeróżnych akcji promocyjnych Battlefield: Bad Company, "Elektronicy" mają zamiar sypać na lewo i prawo kodami na szybsze odblokowanie wspomnianych błyskotek...

GramTV przedstawia:

Komentarze
13
Usunięty
Usunięty
11/04/2008 12:35

Nie podoba mi się zagrywka EA, ale ten serwis też chyba trochę chciał wykorzystać sytuację i zdobyć sobie sympatyków...

Usunięty
Usunięty
11/04/2008 12:23
Dnia 11.04.2008 o 09:38, Zaitsev napisał:

Zauważ jednak na to, że produkcja gier jest coraz droższa. Coraz więcej ludzi potrzeba, aby wyprodukować dany tytuł, do tego wykupić licencję silnika graficznego, fizycznego, dodatkowe moduły itp itd. To wszystko kosztuje. Piractwo, przynajmniej na konsolach, dzięki odpornej na haki architekturze (PS3) czy systemowi online (XBL) powoli maleje (niepoparte żadnymi konkretnymi badaniami - obserwacje własne), więc i przychody firm są nieco większe, ale nie jestem do końca pewien, czy nadąża to za kosztami. Poza tym, studio może wypuścić nieco okrojoną wersję gry, tak żeby nawet ona sprawiała frajdę. Natomiast jeżeli naprawdę Ci się spodobała, dokupujesz sobie DLC. To całkiem sprytny sposób na piractwo, bo dany gracz będzie musiał mieć oryginał, aby zdobyć dodatkową zawartość, która znowu aż tyle nie kosztuje i zazwyczaj, podkreślam "zazwyczaj", to nie jest zły układ. Takie Bring Down the Sky - 1,5 godziny gry za 400 MSPoints, co oznacza (przy zakupie na zapas 4000 MSP) 12,5 zł... To nie jest znowu tak dużo, a jak można przeczytać w komentarzach nawet na gramie, wielu darzy sympatią studio BioWare, więc dodatkowe wsparcie dla tej firmy raczej wywoła u nich lepsze samopoczucie. Poza tym... nikt do zakupu DLC nie zmusza. Bronie nie powodowałyby dysbalansu rozgrywki (chcociaż nie wiadomo jak to planowało EA i DICE), więc organizacja całego "bojkotu" w moim odczuciu była zbędna - samo wzburzenie na forach przyniosłoby pewnie podobny efekt. Teraz SarcasticGamer domaga się od wszystkich przeprosin, bo oni "mieli rację" i walczyli niczym Dawid z Goliatem dla dobra wszystkich. Co za tandetne bzdury...

Produkcja jest droższa, ale nie tak bardzo jak by się to mogło wydawać, produkcja FF VII (czyli dość starej gry) kosztowała ponad 45 mln $, a jak wiemy dolary stały wtedy znacznie wyżej niż teraz. Z kolei produkcja np. najdroższej polskiej gry - Wiedźmina to ok. 20 mln PLN (czyli jakieś 8-9 mln $, przy czym ich wartość jest obecnie około 35% niższa, więc realna różnica jest jeszcze większa), silnik też musieli kupić, co prawda nieźle go podrasowali ale kasę na niego wydali. Są oczywiście droższe gry niż Wiedźmin, ale nie zmienia to faktu, że postęp technologiczny aż tak bardzo nie wpływa na wzrost kosztów produkcji. Z jednej strony trzeba stworzyć bardziej szczegółowy świat itd., ale z drugiej strony obecne narzędzia developerskie są znacznie bardziej zaawansowane (modderskie zresztą także ;)), pewne części kodu są udostępniane za darmo (są nawet specjalne strony, na których jedni developerzy dzielą się swoją pracą z innymi, taka samopomoc developerów :P). Jeżeli chodzi o ceny za licencje silników graficznych, to także nie jest tak źle, np. UE2 za 300k $ (niby przestarzały w stosunku do UE3, a np. następny Brothers in Arms, Splinter Cell: Conviction, czy Exteel używają bądź dopiero będą go używać, zresztą zawsze można wszystko pozmieniać i poulepszać, tyle że to wymaga więcej pracy), Source podobno także drogi nie jest, chyba najdroższy jest właśnie UE3, ale to głównie ze względu na swoją popularność. Jednak wracając do kosztów, to mimo cen silników (chociaż można samemu zrobić swój własny, jak np. Infinity Ward w CoD4 - efekt bardzo dobry ;)) powoli rosnące koszty produkcji gier są niczym w porównaniu do gwałtownego wzrostu popularności gier, innymi słowy nawet jeżeli produkcja gry jest droższa, to i tak jest to z nawiązką rekompensowane przez znacznie większą ilość nabywców.Krótko mówiąc nieuzasadnione jest dodatkowe wyskubywanie kasy z graczy za nic. Czyli za np. dodatkowe 3-4 mapy (policzmy ile to wyjdzie w przypadku Halo 3, za 3 mapy 10$, Halo 3 sprzedało się w około 9mln egzemplarzy, załóżmy że 1/3 z tych graczy kupi te mapy 10*3mln=30mln$, 30 milionów za 3 mapy przy założeniu że jedynie 1/3 kupi, to ma być żart? Stworzenie mapy, to nie jest jakaś kartorżnicza praca, to kilka dni roboty, wiem coś o tym bo mój brat od wielu lat tworzy różne mapy do FPSów, w które gra i często są one wypełnione detalami, a cała praca zajmuje mu np. 3 tygodnie, przy czym robi to jedynie w czasie wolnym od zwykłej pracy i studiów, w odróżnieniu od ekipy Bungie. Zresztą inni maperzy także robią dość szybko świetne mapy, często są one grywalniejsze i ładniejsze od oficjalnych, nawet w UT3 jest już takich trochę), czy za kilka nowych broni lub nawet tekstur (to jest jeszcze gorsze niż skubanie za mapy). Takie coś od zawsze było wliczane jako wsparcie developerów, którzy zarobili wielokrotnie więcej po sprzedaży, to że nie olewają klienta po zakupie tworzy reputację firmy i przekłada się na wyniki kolejnych produkcji.Zresztą nie jestem pewien ile z tej kasy za te mapy, czy mini add-ony jak Bring Down the Sky idzie tak naprawdę do developerów, skoro MS potrafi wycisnąć licencją nawet do 70% z wartości gier na XBLA, to ciekawe ile wyciska za dodatki, które nie wymagały za wiele pracy. Microsoftowi (Sony i Nintendo zresztą też) jest bardzo nie na rękę każda darmowa rzecz na ich konsolę, dlatego też Sony chciało ograniczyć liczbę dem na PSN, na Wiiware trzeba płacić za konwersję flashowej gierki Defend Your Castle, a na XBL za dodatek do ME, który na PC potraktowano by jako patch.Na koniec napiszę dlaczego ten bojkot był potrzebny. Branża rozrywki elektronicznej (aka gier) rozwija się bardzo szybko, prześcignęła już dawno filmy i muzykę, a podobno nawet oba naraz. Nawet najwięksi sceptycy zaczynają dostrzegać potencjał tego rynku. Oczywiście naturalnym jest, że chcą na tym zarobić jak najwięcej przy jak najmniejszych nakładach (co w gruncie rzeczy przekłada się właśnie na sprzedaż byle czego lub nawet dosłownie niczego). Temu się nie można dziwić, ale nie znaczy że trzeba się temu poddawać, po drugiej stronie stoją klienci, czyli gracze, którzy powinni bronić swoich pieniędzy (oczywiście nie mówię o piractwie, bo to niszczy rynek, ale o płaceniu za nieadekwatne do ceny treści co z kolei degraduje rynek). Jak już pisałem jeżeli część się zgodzi (łamistrajki :P) na takie rozwiązania, to pozostała część może nie mieć wyjścia, teraz EA mówi że chodziło jedynie o złote skiny, bo to jest dla nich wyjście z twarzą, a pewnie planowali sprzedawać po prostu nowe bronie, które mogłyby dawać taktyczną przewagę (czyli nawet jeżeli nie byłyby po prostu silniejsze, to przez bycie innymi, zwiększałyby zakres możliwości kogoś, kto je kupił tym samym niszcząc balans rozgrywki), takie rozwiązanie to dla EA byłaby kura znosząca złote jaja, bo skiny jak skiny można olać, ale jeżeli broń daje przewagę, to zawsze znajdzie się jakiś noob co je kupi, ten noob wtedy pojedzie lepszego gracza, a ten wkurzony że słabszy gracz go pokonał, także zapłaci za taki DLC co oczywiście powoduje efekt domina. Internet daje nowe możliwości, gracze mogą się sprawnie organizować i bronić swoich interesów, to nie jest żadna anarchia czy jakaś rewolucja tylko kapitalizm w erze informacji, zawsze zorganizowana grupa pokona rozbitą masę stawiając ogól graczy na przegranej pozycji. Gracze muszą ograniczać zapędy pewnych firm, czemu służą takie właśnie akcje (o sarcastic gamerze nikt pamiętać nie będzie, a o bojkocie wielu, więc nie przesadzajmy z tym wypromowaniem, zresztą nawet jeżeli się wypromowali to przynajmniej rozpowszechnili akcję), bo jeżeli będą się zgadzać na wszystko co im się podsunie to za kilka lat sytuacja będzie wyglądała tak jak na tych filmikach, tylko wtedy mało komu będzie do śmiechu...

Gregario
Gramowicz
11/04/2008 10:58

nie ma to jak "świetne" pomysły na wyciągnięcie od graczy jeszcze większej kasy




Trwa Wczytywanie