Kto umarł ten nie żyje. Kinect nie wróci już w tej generacji

Kamil Ostrowski
2016/08/22 13:00
1
0

Jedno z najlepszych akcesoriów do konsol ostatnich lat zaliczyło spektakularny upadek wraz z nadejściem kolejnej generacji. Dlaczego?

Kto umarł ten nie żyje. Kinect nie wróci już w tej generacji

Wprowadzony do sprzedaży w listopadzie 2010 roku Kinect odniósł wielki sukces. Pierwsze dwa miesiące wystarczyły, żeby aż osiem milionów klientów skusiło się na kamerkę Microsoftu, co pozwoliło urządzeniu pobić rekord Guinessa i stać się najszybciej sprzedającym się urządzeniem komercyjnym w historii. Dla porównania Nintendo potrzebowało aż 52 tygodni, aby sprzedać 5 milionów 3DSów w Japonii. W okresie od premiery do lutego 2013 roku sprzedały się aż 24 miliony sztuk Kinecta, co jest wynikiem niesamowitym, bo dla porównania wszystkich Xboksów One do tej pory z rynku zniknęło około 22 miliony (mocno szacunkowe wyliczenia Vgchartz.com). Kamerka sprzedawana jako dodatek do Xboksa 360 przyniosła Microsoftowi ogromne pieniądze, wyrobiła sobie markę i sentyment wśród konsumentów. Znalazła nawet zastosowanie w wielu innych dziedzinach, m.in. w medycynie czy przy tworzeniu animacji przy pomocy techniki motion-capture.

Nic więc dziwnego, że gigant z Redmond nie wahał się ani chwili i stworzył wersję Kinecta dla swojego nowego sprzętu. Ba! Nawet więcej, bo początkowo kamerka była dodawana do każdej sprzedanej konsoli, a raczej była ujęta w zestawie, za który przychodziło nam sporo zapłacić. Microsoft był tak pewien sukcesu Kinecta, że pierwotnie nie dał swoim klientom wyboru i wszyscy musieli za dodatkowe akcesorium zapłacić – ceną była różnica pomiędzy kosztem zakupu nowego Xboksa i nowego PlayStation, czyli sto dolarów. Odważny ruch, ale jak się później okazało, bardzo głupi.

Jak to się stało, że nowy Kinect jest cieniem poprzedniego? Co spowodowało, że tak popularnej idei nie udało się zaszczepić graczom sięgającym po ósmą generację konsol? Powodów było kilka, przy czym wzajemnie się one potęgowały. Sytuacja dziś jest już praktycznie bez wyjścia, co zrozumiał zresztą sam Microsoft, porzucając na swój sposób to akcesorium, pozbawiając Xboksa One S dedykowanego portu dla kamerki – za przejściówkę przyjdzie nam natomiast zapłacić aż 40 dolarów, czyli na nasze pewnie około 200 złotych. Oficjalnie producent pewnie nie wycofa się ze wsparcia jeszcze przez jakiś czas, ale powiedzmy sobie szczerze – będzie już tylko gorzej. Na E3 po Kinect nie było wiele śladu, a na trwającym właśnie Gamescomie w ogóle się o nim nie mówi (inna sprawa, że Microsoft w ogóle nie organizuje konferencji w Kolonii). Co się stało?

Wejście od samego początku

Pierwszy Kinect zadebiutował w 2010 roku, a więc w momencie, gdy Microsoft miał bardzo silną pozycję w świecie konsol stacjonarnych. Xbox 360 był u szczytu swojej popularności, na rynku znajdowało się prawie pięćdziesiąt milionów tych urządzeń (próg ten gigant z Redmond przekroczył parę miesięcy po premierze kamerki). Dynamika sprzedaży była świetna, Sony dopiero w kolejnych latach miało zacząć nadrabiać straty. Przede wszystkim jednak istniała ogromna baza potencjalnych użytkowników, którzy mogli skusić się na zakup zarówno samego urządzenia jak i gier. Wciśnięcie Kinecta na siłę do wszystkich zestawów Xboksa One było dobrym pomysłem na szybkie zbudowanie nowej bazy użytkowników, aczkolwiek Microsoftowi zabrakło determinacji, aby tę operację przeprowadzić do końca. Inna sprawa, że wyższa cena ciążyła konsoli. Można było zrezygnować z części zysków, aczkolwiek najwidoczniej firmie się taki ruch nie kalkulował, tym bardziej, że nowa generacja konsol od początku była dosyć tania.


Wejście od samego początku
, Kto umarł ten nie żyje. Kinect nie wróci już w tej generacji

Microsoft ma problemy z Xboksem One w ogóle

GramTV przedstawia:

Drugim powodem dla którego Kinect dla Xboksa One nigdy się nie rozkręcił, jest… sam Xbox One, którego sprzedaż przecież nie zachwyca. Sytuacja Microsoftu jest analogiczna do sytuacji Sony z czasów walki PlayStation 3 i Xboksa 360. Wtedy Japończycy również wypuścili swój kontroler ruchowy – PlayStation Move – który nie przyjął się szczególnie dobrze. Sęk w tym, że włodarze z Sony zostali niejako zmuszeni do tego ruchu z powodu mody na kontrolery ruchowe – górę złota przynosiło wtedy jeszcze Nintendo Wii, a branża puchła od proroctw dotyczących rozwoju rynku casualowego. Nie można było tego ignorować.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku ósmej generacji konsol. Już wspominałem o tym, że Sony sprzedaje prawie dwa razy tyle urządzeń co Microsoft. W związku z tym zieloni przede wszystkim skupiają się na zasypaniu tej ogromnej dziury. W takim wypadku inwestowanie w mało dochodowe gałęzie marki Xbox tylko dla „zachowania ciągłości” marki Kinect wydaje się być mało sensowne. Jak mawia staropolskie porzekadło „trzeba wyprać gacie, zanim zacznie się pastować buty”.

Zaangażowanie na innych frontach

Żeby wspomnianą dziurę zasypać Microsoft eksperymentuje i ryzykuje, bo to jedyny sposób. Sęk w tym, że firma poszła w zupełnie innym kierunku, raczej wykorzystując już istniejące trendy, niż starając się forsować własne. Dużo na ten temat dyskutowaliśmy niecały rok temu z Mateuszem Mucharzewskim i generalnie rzecz biorąc strategia może się sprawdzić. Niestety, plan ten nie uwzględnia Kinecta.

Wykorzystanie potencjału drzemiącego w deweloperach niezależnych, zbudowanie pomostu pomiędzy Windowsem, a Xboksem, większe otwarcie konsolowego ekosystemu i ułatwienie pracy deweloperom. To niełatwe zadanie. Nic dziwnego, że Microsoftowi nie w głowie teraz promowanie kontrolerów ruchowych.

Brak gier, brak perspektyw dla kamerki


Brak gier, brak perspektyw dla kamerki
, Kto umarł ten nie żyje. Kinect nie wróci już w tej generacji

Wszystkie powyższe powody przekładają się na największą bolączkę Kinecta, która pogrąży go na całe lata, a być może już na zawsze. Kamerka nie doczekała się na Xboksa One żadnej porządnej gry (wyjątkiem jest wydane niedawno Fru) i niewiele wiadomo na temat tego, aby jakiekolwiek były w planach. Microsoft nie produkuje tytułów na wyłączność, bo skupia się na innych frontach. Deweloperzy zewnętrzni nie inwestują, bo z powodu bardzo małej bazy użytkowników nie ma szans, aby odzyskać wsadzone w proces tworzenia pieniądze. Co gorsza, widząc słabnące zaangażowanie Microsoftu twórcy nie biorą nawet pod uwagę, aby do Kinecta wrócić. Lata od premiery Xboksa One mijają, a gier nie przybywa. Co więcej, nie upłynie wiele wody w Wiśle, a już będziemy odliczać dni do premiery nowych konsol, w tym Xboksa Scorpio. Czy w nadchodzącej generacji „osiem i pół” będzie miejsce dla kontrolerów ruchowych? Mam smętne wrażenie, że jeżeli komuś będzie zależało na tym, żeby się tak stało, to nie będzie to Microsoft. Trochę szkoda tej technologii, bo logowanie za pomocą rozpoznawania twarzy, to naprawdę fajny bajer. Dobrze, że na otarcie łez mamy chociaż nadchodzące gogle wirtualnej rzeczywistości.

Komentarze
1
Kash28
Gramowicz
26/08/2016 14:13

Nie dziwota. Xone w bundlu z kamerka był kpina za ogromne pieniadze. Dostawaliśmy sprzęt na dzień dobry wolniejszy o 1/3 od Ps4. Do tej pory mało co chodzi natywnie w pełnym FullHd bez badziewia skalowanego dynamicznie czy też cały czas. Wiele osób rzuci się na mnie zaraz ale prawda jest taka że jak się gra na małym ekranie to mało co widać. Mam na czym porównać i każdy kto ucieka z jakiś 2x cali na coś co najmniej 4x stwierdza że teraz dopiero to wyglada i bardzo dużo tracił. FullHd nie nadaje się już dla ekranów 55cali nie mówiac o 900p. Niestety ale przy 55 calach widać raz mniejsza raz większa pikselozę. Dodatkowo to Xone był/jest jednostka obliczeniowa dla Kinecta gdzie przecież 15% zasobów była zarezerwowana. Gdy uwolnili te zasoby i dodali kolejne jajko dla devsów Xone wypada już lepiej jednak mimo to nie jest rewelacyjny.Ps. Dla polonistów mam problem z klawiatura i a z haczykiem nie działa :)