Angry Birds Stella - recenzja

Katarzyna Dąbkowska
2014/10/12 18:30
2
0

Stella lata nieco niżej niż jej ptasi pobratymcy.

Po niespełna pięciu latach prób i błędów z szurniętymi ptaszyskami w roli głównej, Rovio postanowiło powrócić z marką Angry Birds do korzeni serii. Pomaga w tym pierzaste, różowe stworzenie o wdzięcznym imieniu Stella. Angry Birds Stella - recenzja

Drobne fińskie studio zapewne nie spodziewało się, że ich prosta gra logiczna może podbić serca właścicieli smartfonów i wkrótce stać się jedną z najbardziej rozpoznawanych marek na świecie. Przez ostatnie kilka lat na różnych platformach pojawiło się aż 16 gier sygnowanych Wściekłymi Ptaszyskami, serial animowany, komiksy, pluszowe misie, koszulki, klocki, głośniki, długopisy, materace, a nawet spławiki, nitki dentystyczne, nawilżające kremy do ciała czy woda toaletowa (bo kto by nie chciał pachnieć, jak spocona świnia czy wkurzony ptak). To tylko część ogromnego uniwersum, do jakiego postanowiono dodać całkowicie nową postać, jaką jest mały, różowy ptak o imieniu Stella.

Po dość udanych mutacjach Angry Birdsów, np. Angry Birds Go! czy Angry Birds Epic, a także kilku kombinacjach pomiędzy wielkimi tytułami, takimi jak Rio czy Gwiezdne Wojny, Rovio postanowiło w końcu powrócić do korzeni. Oczywiście dodało kilka modyfikacji do rozgrywki. Dlaczego zatem premiera gry nie odbiła się echem, jak poprzednie części serii? Czy graczy odrzuciła nieco kobieca oprawa, czy może Stella nie była tym, na co wszyscy czekali?

Jak każdy ptak w uniwersum Angry Birds, Stella również ma swoją historię. Głównym powodem wkurzenia różowej panienki nie była kradzież jajek, ale mapy, którą przywiozła z jednej ze swoich podróży. Łotrem, który dokonał niecnej grabieży jest Gale, przyjaciółka Stelli sprzed lat. Zdobyła koronę dającą moc panowania nad wszystkimi świńskimi ryjami na Golden Island, przybrała pseudonim Bad Princess i stała w szranki z dawną koleżanką i jej kamratami. Ci raczej nie palą się do walki, choć gdy szalejące w ich chałupach Świnie wyrządzają sporo szkód, z chęcią dołączają do ekipy. Sama Gale przez większość gry nie staje nam na drodze, a walki standardowo rozgrywają się między wściekłymi ptaszyskami a świniami.

Stella, podobnie do swoich ptasich pobratymców, ma specjalną zdolność. Możemy zatem wykorzystać jej furię i przekierować ją na wybrane przez nas miejsce. Pierzasta istota z całych sił wtedy uderza w to miejsca powodując większe lub mniejsze szkody, w zależności od tego, na jaką natrafi powierzchnię. Napotykani przyjaciele Stelli również nie mają sobie nic do zarzucenia i z podobną skutecznością wyrzynają kolejne partie świń, korzystając ze swoich mocy. I tak Poppy wprowadzona w stan wiertarki może zniszczyć wiele warstw ustawionych bezpośrednio pod jej kuprem. Luca, choć to drobne ptaszysko, potrafi zniszczyć kilka szklanych słupków jednocześnie swoim głosem, zakręcona Willow potrafi przeturlać się przez spore pokłady wroga. Z kolei Dahlia przemieszcza się dość szybko pomiędzy grubymi przeszkodami i atakuje z siłą wybuchu bomby. Razem wszystkie ptaszyska stanowią całkiem zgraną ekipę wojującą z pochowanymi po kątach świniami. Niektóre postacie można zakupić w formie zabawek do gry, które da się zeskanować i wrzucić później w wir rozgrywki. Zestaw Telepods do Angry Birds Stella nie jest tani. Cena pakietu pięciu figurek oscyluje w granicach 150 złotych.

Już od samego początku widać, że fińska ekipa nie pokusiła się o kolejne udziwnienia w rozgrywce i wróciła zamysłem do początków serii. Prócz wspomnianych zdolności ptasich bohaterów, w rozgrywce zmienia się niestety niewiele względem pierwszych części Angry Birdsów, gdzie czynniki środowiskowe nie miały w zasadzie żadnego wpływu na przebieg gry. Mamy tu zatem do czynienia z podstawową formą ptak-proca-świnia. Czynnikami, które wpływają na rozgrywkę są spryt, zdolność logicznego myślenia i szybkiego reagowania tego, kto siedzi po drugiej stronie ekranu. Niestety, Rovio postanowiło nieco obniżyć poziom trudności gry i skierować ją bardziej do młodszych graczy. Spodziewajcie się zatem kilku zgrabnych podpowiedzi, dużo mniej wymagających poziomów niż w oryginalnej odsłonie Angry Birds, magicznego młotka ładującego się w ramach postępu rozgrywki (lub za wirtualną kasę), którym załatwimy świńskie niedobitki, bądź dodatkowych ptaków do wykupienia, kiedy nie pójdzie nam przy którymś poziomie.

GramTV przedstawia:

Celem jest rozwalenie wszystkich świń i sporządzenie totalnego armagedonu na planszy za pomocą jak najmniejszej liczby wściekłych ptaków wystrzelonych z procy. Im więcej rozwalimy, tym więcej punktów nam przypadnie, a za każde oszczędzone na placu boju ptaszysko gra zaserwuje dodatkowe 10 tysięcy punktów. Do zdobycia są trzy gwiazdki, które gwarantują bonusy, jak zdjęcia pierzastych bohaterów czy dodatkowe monety, a także mają wpływ na liczbę ptaków dostępnych do wystrzelenia na planszy. Każdy zestaw leveli wyrobiony przez nas z maksymalnym wynikiem również jest nagradzany złotymi monetami. Te z pewnością przydadzą się, kiedy gra postawi nas przed mikropłatnościami - albo sypniesz wirtualną kasą i możesz przejść do następnej serii poziomów, albo ugniesz się i robisz sobie godzinną przerwę od Angry Birdsów. Monety przydadzą się również wtedy, kiedy zabraknie nam ptasich bohaterów, a nie wszystkie świnie z planszy zostaną wyeliminowane.

Na brawa zasługuje natomiast oprawa audiowizualna Angry Birds Stella. Muzykę Rovio ustawiło jak zwykle na wysokim poziomie, choć jak w innych grach z tej serii, po pewnym czasie ma się jej dość. Szata graficzna gry za to wygląda świetnie, każdy element jest dopracowany do cna, a pastelowe ptaszki cieszą oczy. Niestety, grafika o takich detalach odbiła się na wymaganiach sprzętowych, więc na starszych sprzętach Stella nie będzie latała już tak płynnie, jak jej czerwoni lub czarni pobratymcy.

Angry Birds Stella na samym Google Play została pobrana ponad pięć milionów razy. Nic dziwnego, gra nadal pokazuje wysoki poziom, jaki stawia Rovio swoim ptasim produkcjom. Gra się miło, graficznie Stella bardzo cieszy oko, a poziomów jest na tyle dużo, aby wystarczyło dla zawodników niedoświadczonych, jak i tych wprawionych w boju przeciwko świńskiej armii. Przypominam też, że grę można od początku do końca przejść całkowicie za darmo, choć trzeba nieco uzbroić się w cierpliwość, kiedy Angry Birds Stella zablokuje nas na kilka dobrych godzin, zasłaniając kolejne poziomy na ekranie dość irytującą chmurą kurzu.

Jest jednak kilka mankamentów, które stawiają Stellę nieco niżej niż początkowe ptasie odsłony. Po pierwsze - do gry nie wprowadzono żadnych innowacji. Widać, że Rovio podczas prac nad Stellą trzymało się myśli, że jak coś działa dobrze, nie warto wpychać tam czegokolwiek, co by sknociło idealnie prosperująca machinę pieniędzy, jednak po czterech latach gracz spodziewa się czegoś więcej niż jeszcze jeden prosty ptak wystrzelony z procy. Po drugie - precyzja. Fińska firma pokusiła się o wprowadzenie postaci, które potrzebują troszkę bardziej precyzyjnego celowania (jak w przypadku Stelli czy Poppy), by kompletnie zniszczyć świńskie konstrukcje. Podczas gry na iPadzie nie stanowi to problemu, lecz przy próbie przerzucenia się na mniejsze sprzęty, wielkie palce zaczynają trochę przeszkadzać. Po trzecie i najważniejsze, Rovio tym razem postanowiło nieco uprościć rozgrywkę, wprowadzając sporo dodatkowych bonusów w postaci wspomnianego wcześniej młotka, dokupowanych za wirtualne pieniądze ptakach, nie wspominając o wielkości plansz, które również zostały nieco okrojone w porównaniu do poprzednich części z serii. Rovio ewidentnie celuje teraz w małolatów, jednak wydaje mi się, że nie docenia inteligencji młodego pokolenia, które nie z takimi łamigłówkami dawało już sobie radę. Ci zaś, którzy faktycznie po kilku poziomach oryginalnego Angry Birds rzucili telefonem w kąt, będą Stellą zachwyceni i spędzą z nią kilka przyjemniejszych chwil.

Angry Birds Stella nie stanowi wielkiego "wow!" w serii, nie jest też aż tak ekscytująca jak poprzednie części. Nie znajdziecie tam również wielkich nowości, które popchną ptaki na inny tor, ale jeśli wcześniej lubiliście spędzać czas ze Wściekłymi Ptakami, Stella powinna przypaść Wam do gustu. Grę w szczególności polecałabym młodszemu pokoleniu, które z pewnością pokocha kolorową oprawę i ciekawe łamigłówki. Czy starsi pokochają Stellę, jak inne kolorowe ptaki? Tego nie wiem, ale Rovio z pewnością zarobi na całym przedsięwzięciu kilka dobrych milionów.

7,2
Stare ptaki w nowej, uproszczonej odsłonie.
Plusy
  • oprawa audiowizualna
  • ciekawe łamigłówki
  • świetna gra dla najmłodszych
Minusy
  • mało innowacji
  • sporo ułatwień w rozgrywce
  • na urządzeniach z mniejszym ekranem ciężko o precyzję
Komentarze
2
Usunięty
Usunięty
13/10/2014 07:40

A ja odbiłem się od niej po kilkunastu minutach. Formuła jest już tak wyeksploatowana, że dłużej jej znieść nie mogę. W Epic pograłem dłużej, bo jakieś 8h, ale motyw ptaków też nudzi niezależnie od formy.

Usunięty
Usunięty
13/10/2014 00:09

Dobra gra na odstresowanie i pogranie sobie w drodze do szkoły autobusem lub do pracy albo na uczelnie.