Dziesięć dni z grą Fallout 3 – dzień pierwszy
Czy umyliście rano uszy? Czy dostroiliście już swojego Pip-boya 3000? Czy sygnał jest wystarczająco silny? Tak? Zatem jedziemy!
Witajcie bladym świtem, drogie dzieciaczki. Synkowie i córeczki pustkowi, tu mówi wasz ukochany wujek, będący zawsze na posterunku DJ Three Dog. Słońce już za kilka chwil wypełznie zza ruin, paląc niemiłosiernie wszystko i wszystkich, my zaś zaczynamy kolejną z naszych powalonych audycji! Stop, stop. Nie, nie... Nie powalonych, z pewnością nie powalonych. Powalających! Powalających na kolana i miażdżących mózgi i jestestwo tych, którzy nie potrafią ogarnąć ich myslą. Macie jeszcze jakiś zapas przedwojennej kawy? Takiej z metalowej puszki, nie zwietrzałej? Jeśli macie, to zamiast kolejki jakiegoś lokalnego mózgogrzomta, walnijcie sobie poranną kawusię ze święcącym jak księżyc w pełni mlekiem bramina. Tak jak mówiłem, od dziś zaczynamy mówić na poważnie o Dobrej Walce. Cholernie dobrej, cholernie walce. Nie ma to tamto, wasz niezawodny Three Dog wprowadzi was w arkana trudnej sztuki przetrwania. A na razie idę po swoją kawę, posłuchajcie więc cholernie dobrej muzyki!