Pachter o próbie kupna Take-Two przez EA

pepsi
2008/02/26 08:29

[Uaktualniono] Zdaniem analityka rynkowego Michaela Pachtera próba przejęcia firmy Take-Two przez Electronic Arts nie ma nic wspólnego ze zbliżającą się premierą gry GTA IV. Głównym celem "Elektroników" jest nabycie praw do dystrybucji tytułów sportowych T2, które rokrocznie przynoszą tej spółce spore zyski.

Ostatnio głośno zrobiło się o próbie przejęcia Take-Two przez Electronic Arts. Towarzyszy temu dużo kontrowersji. Doszło nawet do tego, że władze EA upubliczniły szczegóły oferty, którą kierownictwo T2 odrzuciło. "Elektronicy" proponowali 26 dolarów za jedną akcję firmy, która wkrótce wyda grę GTA IV. Pachter o próbie kupna Take-Two przez EA

"To odpowiednia oferta" - twierdzi Michael Pachter, analityk rynkowy z grupy Wedbush Morgan. "Nie sądzę, by ktoś dołączył do tej licytacji" - dodał. W tym samym tonie wypowiadał się wcześniej prezes EA, John Riccitiello. Podczas ostatniej konferencji zdradził on, że najbliżej sfinalizowania transakcji obie spółki były w kwietniu ubiegłego roku, jednak ostatecznie nie podpisano umowy.

Pachter wskazuje, że głównym powodem, dla którego EA próbuje pozyskać Take-Two nie jest wcale GTA IV. "Elektronikom" chodzi przede wszystkim o gry sportowe, które są bardzo cenione i przynoszą spore zyski. Zaznacza jednocześnie, że dla nikogo innego nie byłoby sensu walczyć o prawa do ich wydawania, gdyż tylko EA może to uczynić przy zachowaniu odpowiednio wysokich przychodów.

Największa, obok Activision Blizzard, firma wydawnicza, po przejęciu Take-Two mogłaby zwiększyć ceny swoich produkcji sportowych, gdyż na rynku nie miałyby one praktycznie żadnej konkurencji. To powinno zapewnić "Elektronikom" dodatkowe sto milionów dolarów przychodu rocznie.

"Aktualnie EA i Take-Two rywalizują na polu zawodowej i uczelnianej koszykówki oraz hokeja. Poprzez przejęcie tego wszystkiego, EA uzyskałoby monopol w kategorii gier sportowych. Jeśli firma będzie go miała, nie obetnie tak szybko cen. Obserwowaliśmy, że ceny tych produkcji spadały przed świętami Bożego Narodzenia przez kilka ostatnich lat. To się już nigdy nie powtórzy" - zauważył Pachter.

GramTV przedstawia:

Łatwo zatem zauważyć, że na przejęciu Take-Two przez EA najbardziej ucierpieliby... oczywiście konsumenci. "Elektronicy" pozbyliby się największej i praktycznie jedynej konkurencji na polu gier sportowych (nie licząc piłki nożnej - tu jest jeszcze Konami i seria Pro Evolution Soccer), a tym samym mogliby dowolnie windować ceny. Pachter słusznie zatem podsumowuje: "To oznacza bardzo wiele dla EA. Cała reszta to tylko dodatek. GTA to tylko dodatek...".

Cała sprawa ma dość długi rodowód, jednak dotychczas wszystko rozgrywało się za kurtyną. Dopiero odrzucenie oferty EA, opiewającej na sumę dwóch miliardów dolarów, spowodowało, że John Riccitiello upublicznił szczegóły propozycji, złożonej firmie Take-Two. "Nie ma żadnej gwarancji, że EA lub ktokolwiek inny w przyszłości zaproponuje taką stawkę, jaką my zaoferowaliśmy dzisiaj" - argumentował dyrektor wykonawczy Electronic Arts. Robert Zelnick, prezes T2, ripostował, że cena zaproponowana przez największego, obok Activision Blizzard, wydawcy branżowego jest nieadekwatna do rzeczywistej wartości jego firmy. Zwłaszcza mając na uwadze zbliżającą się premierę czwartej części bestsellerowej serii GTA. Wszystko utknęło w zatem w martwym punkcie, jednak Zelnick zapewnia, że chce kontynuować negocjacje, tyle, że po premierze GTA IV.

[Aktualizacja] W sprawie przejęcia Take-Two kontaktowaliśmy się z przedstawicielami polskiego oddziału EA. Niestety, odmówili oni udzielenia oficjalnego komentarza.

Komentarze
38
Usunięty
Usunięty
28/02/2008 01:30
Dnia 28.02.2008 o 00:48, strajker napisał:

Nie dostajesz - masz nadzieję, że operacja giełdowa się uda - operacja zawsze obciążona z dużo większym ryzykiem niż utrzymywanie status quo.

lol, tak samo jak nie masz gwarancji, że za rok firma której akcje chcesz trzymać nadal będzie ci przynosić zyski :D

Dnia 28.02.2008 o 00:48, strajker napisał:

Mylisz się - ty utożsamiasz obrót giełdowy z struktura właścicielską [...]

coś chyba mnie nie zrozumiałeś. z twojej wypowiedzi:Założyłem tę firmę - jest moim "dzieckiem" [...]można było wywnioskować, że zdecydowanie większościowe pakiety akcji trzymane są przez pojedyncze osoby (będące twórcami danego biznesu), które przez sentymenty nie są skłonne do sprzedaży akcji. a to czysty absurd. i nie wiem po co mi tu wyjeżdżasz z tekstem "dla przedszkolaków" bo związku z tym nie on raczej żadnego :/ nie wiem skąd ci się to wzięło :/

Dnia 28.02.2008 o 00:48, strajker napisał:

Jakie kisić? Biznes to nie jest rękawiczka - dzisiaj ta a jutro ta... Masz jakieś dziwne wyobrażenia o prowadzeniu działanosci gospodarczej - ponadto zapewniam

jak na razie to ty chyba mieszasz giełdę z prowadzeniem działalności gospodarczej :/

Dnia 28.02.2008 o 00:48, strajker napisał:

cię że jak jesteś tak czuły na obrót to większy zyski osianiesz kupując obligacje państwoe USA czy nawet Polski miast kupujać akcje firm prowadzacych działanośc gospodarczą. Zresztą jest wiele innych mozliwości.

no to jak dla ciebie obligacje państwowe to większy zysk niż inwestycja na giełdzie to faktycznie chyba nie rozmawiamy o tym samym i myślę, że na tym możemy zakończyć naszą rozmowę :D

Usunięty
Usunięty
28/02/2008 00:48
Dnia 27.02.2008 o 23:37, penny napisał:

a to, że dostając te 300 jednostek, kupujesz za nie więcej akcji innej spółki i dalej dostajesz swoją dywidendę tyle że od innej spółki (jeśli oczywiście zakładamy, że w obu przypadkach ją dostajesz).

Nie dostajesz - masz nadzieję, że operacja giełdowa się uda - operacja zawsze obciążona z dużo większym ryzykiem niż utrzymywanie status quo.Często po roku czy trzech latach okazuje się, że wyzbywając się papierów dobrej małej firmy (a przede wszystkim kontroli nad nią) na rzecz papierów dużej firmy (gdzie jest dużo więcej beneficjantów takiej firmy) traci się relatywnie.

Dnia 27.02.2008 o 23:37, penny napisał:

to akurat jest zazwyczaj mniejszość akcjonariatu :D podajesz skrajny i marginalny przypadek.

Mylisz się - ty utożsamiasz obrót giełdowy z struktura właścicielską - giełda to sposób na pozyskiwanie dodatkowych środków przez niektóre podmioty oraz sposób na pobudzanie obrotu finansowego w danym miejscu przez "legalizację" spekulacji bo.... giełda to spekulacja - starasz się sprzedać drożej i kupić taniej z maksymalnym zyskiem. Bez dyplomacj to się zawsze nazywało spekulacja - z dyplomacją z namaszczeniem instytucji finansowych to się nazywa giełda.Większość ludzi biznesu nie pojmuje tak swojej działalności.Nie skacze się z kwiatka na kwiatka.

Dnia 27.02.2008 o 23:37, penny napisał:

wszystko zależy od tego kto i jak inwestuje. są inwestorzy, którzy wolą kisić akcje a są tacy, którzy wolą nimi obracać.

Jakie kisić? Biznes to nie jest rękawiczka - dzisiaj ta a jutro ta...Masz jakieś dziwne wyobrażenia o prowadzeniu działanosci gospodarczej - ponadto zapewniam cię że jak jesteś tak czuły na obrót to większy zyski osianiesz kupując obligacje państwoe USA czy nawet Polski miast kupujać akcje firm prowadzacych działanośc gospodarczą. Zresztą jest wiele innych mozliwości.Ale powtarzam to nie ma nic wspólnego z działanoscią gospodarczą.

Dnia 27.02.2008 o 23:37, penny napisał:

fundusze inwestycyjne, których klienci oczekują szybkich i dobrych wyników. a skoro temat giełdy nie jest ci obcy, to

Dzięki Bogu fundusze inwestycyjne trzymają sie z dala od przemysłu growego (czyli gier na PC, konsole etc.) - tego by jeszcze by brakowało że to barachło tam się wtrąciło ze swoimi zagrywkami.

Usunięty
Usunięty
27/02/2008 23:37
Dnia 27.02.2008 o 21:52, strajker napisał:

1.Sprzedawnia firmy (akcji) przynoszącej rocznie dajmy na to dochód (plus, minus) 100 jednostek pieniężnych kiedy sprzedając otrzyma się za nią. (jednorazowe) np. 300 jednostek pieniężnych? - Co z tego że jednorazowo mam większy dochód/zysk (300 jednostek wobec rocznych 100 jednostek) skoro już nie będzie od tego momentu miał w następnych latach po (plus minus) 100 jednostek dochodu rocznie?

a to, że dostając te 300 jednostek, kupujesz za nie więcej akcji innej spółki i dalej dostajesz swoją dywidendę tyle że od innej spółki (jeśli oczywiście zakładamy, że w obu przypadkach ją dostajesz).

Dnia 27.02.2008 o 21:52, strajker napisał:

2.Dlaczego uważasz że wszyscy są spekulantami i wszyscy bezboleśnie sprzedają posiadane [...]

patrz wyżej

Dnia 27.02.2008 o 21:52, strajker napisał:

Ja np. będąc rzeczywistym udziałowcem pewnej spółki nie mam zamiaru zbywać jej akcje by kupić akcje innej: 1)To co moje to moje.

to twój punkt widzenia.

Dnia 27.02.2008 o 21:52, strajker napisał:

2)Założyłem tę firmę - jest moim "dzieckiem" - poświeciłem jej sporo własnego życia na dobre i złe.

to akurat jest zazwyczaj mniejszość akcjonariatu :D podajesz skrajny i marginalny przypadek.

Dnia 27.02.2008 o 21:52, strajker napisał:

3)Dziś mocno stoi na rynku - nie mam zamiaru zbywać jej akcje by zakładać nową firmę czy kupić akcje innej firmy - i moje postępowanie nie jest wyjątkiem w szeroko pojętym biznesie.

wszystko zależy od tego kto i jak inwestuje. są inwestorzy, którzy wolą kisić akcje a są tacy, którzy wolą nimi obracać. a taka sytuacja jest właśnie dla nich idealna - łatwo mogą pozbyć się akcji po wyższej cenie (jeśli mowa o wykupie) a zyskane fundusze inwestować dalej. jeśli mowa o wymianie, to dostają nowe akcje o większej wartości i też są zadowoleni. Przykładem takich akcjonariuszy będą zapewne różnego rodzaju fundusze inwestycyjne, których klienci oczekują szybkich i dobrych wyników. a skoro temat giełdy nie jest ci obcy, to pewnie wiesz, że fundusze nie kupują po 10 czy 100 akcji tylko po kilka-kilkanaście procent. mają więc coś do powiedzenia gdy przychodzi do podejmowania decyzji ;)




Trwa Wczytywanie