Ostatnio głośno zrobiło się o próbie przejęcia Take-Two przez Electronic Arts. Towarzyszy temu dużo kontrowersji. Doszło nawet do tego, że władze EA upubliczniły szczegóły oferty, którą kierownictwo T2 odrzuciło. "Elektronicy" proponowali 26 dolarów za jedną akcję firmy, która wkrótce wyda grę GTA IV.
"To odpowiednia oferta" - twierdzi Michael Pachter, analityk rynkowy z grupy Wedbush Morgan. "Nie sądzę, by ktoś dołączył do tej licytacji" - dodał. W tym samym tonie wypowiadał się wcześniej prezes EA, John Riccitiello. Podczas ostatniej konferencji zdradził on, że najbliżej sfinalizowania transakcji obie spółki były w kwietniu ubiegłego roku, jednak ostatecznie nie podpisano umowy.
Pachter wskazuje, że głównym powodem, dla którego EA próbuje pozyskać Take-Two nie jest wcale GTA IV. "Elektronikom" chodzi przede wszystkim o gry sportowe, które są bardzo cenione i przynoszą spore zyski. Zaznacza jednocześnie, że dla nikogo innego nie byłoby sensu walczyć o prawa do ich wydawania, gdyż tylko EA może to uczynić przy zachowaniu odpowiednio wysokich przychodów.
Największa, obok Activision Blizzard, firma wydawnicza, po przejęciu Take-Two mogłaby zwiększyć ceny swoich produkcji sportowych, gdyż na rynku nie miałyby one praktycznie żadnej konkurencji. To powinno zapewnić "Elektronikom" dodatkowe sto milionów dolarów przychodu rocznie.
"Aktualnie EA i Take-Two rywalizują na polu zawodowej i uczelnianej koszykówki oraz hokeja. Poprzez przejęcie tego wszystkiego, EA uzyskałoby monopol w kategorii gier sportowych. Jeśli firma będzie go miała, nie obetnie tak szybko cen. Obserwowaliśmy, że ceny tych produkcji spadały przed świętami Bożego Narodzenia przez kilka ostatnich lat. To się już nigdy nie powtórzy" - zauważył Pachter.
Łatwo zatem zauważyć, że na przejęciu Take-Two przez EA najbardziej ucierpieliby... oczywiście konsumenci. "Elektronicy" pozbyliby się największej i praktycznie jedynej konkurencji na polu gier sportowych (nie licząc piłki nożnej - tu jest jeszcze Konami i seria Pro Evolution Soccer), a tym samym mogliby dowolnie windować ceny. Pachter słusznie zatem podsumowuje: "To oznacza bardzo wiele dla EA. Cała reszta to tylko dodatek. GTA to tylko dodatek...".
Cała sprawa ma dość długi rodowód, jednak dotychczas wszystko rozgrywało się za kurtyną. Dopiero odrzucenie oferty EA, opiewającej na sumę dwóch miliardów dolarów, spowodowało, że John Riccitiello upublicznił szczegóły propozycji, złożonej firmie Take-Two. "Nie ma żadnej gwarancji, że EA lub ktokolwiek inny w przyszłości zaproponuje taką stawkę, jaką my zaoferowaliśmy dzisiaj" - argumentował dyrektor wykonawczy Electronic Arts. Robert Zelnick, prezes T2, ripostował, że cena zaproponowana przez największego, obok Activision Blizzard, wydawcy branżowego jest nieadekwatna do rzeczywistej wartości jego firmy. Zwłaszcza mając na uwadze zbliżającą się premierę czwartej części bestsellerowej serii GTA. Wszystko utknęło w zatem w martwym punkcie, jednak Zelnick zapewnia, że chce kontynuować negocjacje, tyle, że po premierze GTA IV.
[Aktualizacja] W sprawie przejęcia Take-Two kontaktowaliśmy się z przedstawicielami polskiego oddziału EA. Niestety, odmówili oni udzielenia oficjalnego komentarza.