Ustawa, podpisana w zeszłym tygodniu przez gubernator stanu Luizjana, panią Kathleen Blanco, powstała przy sporym udziale... Jacka Thompsona, kontrowersyjnego prawnika, niezmordowanie walczącego ze złem elektronicznej rozrywki. Wraz z członkiem Izby Reprezentantów, Roy'em Burrelem, zaproponował on karanie tych, którzy dopuszczą się sprzedawania nieletnim gier dozwolonych tylko dla dorosłych, grzywną w wysokości 2 tysięcy dolarów lub 12 miesiącami w więzieniu.
Zgodnie z przewidywaniami analityków, na sytuację szybko zareagowała organizacja ESA, broniąca interesów zajmujących się elektroniczną rozrywką firm. Podobnie jak w poprzednich tego typu przypadkach, jej przedstawiciele uważają, że przepisy naruszają konstytucję Stanów Zjednoczonych. Do protestu przyłączyła się również inna organizacja, EMA. "Ustawodawcy Luizjany zdecydowali się wydać pieniądze podatników na sprawę, której nie są w stanie wygrać. Wbrew temu co uważają, wprowadzone przez nich prawo nie jest unikalne - bardzo podobne rozwiązania, zaproponowane niedawno w Michigan, zostały szybko unieważnione przez sąd federalny" - powiedział jej prezes.
Ale... skoro sprzedawcy już teraz żądają dowodów... i w żaden sposób to ekonomii stanu nie szkodzi... to w czym tak właściwie jest problem? Z jednej strony działania ludzi takich jak Jack Thompson niejednokrotnie zasługują na uśmiech politowania, z drugiej jednak oświadczenia przedstawicieli growej branży też potrafią być mocno dyskusyjne... Powoli przestaje być jasne po czyjej tak naprawdę stronie warto tu stać.