Twórca horrorów o grze F.E.A.R.

Domek
2005/10/11 20:16
7
0

W serwisie Gamespot ukazała się rozmowa z Johnem Carpenterem, który - oprócz tego, że jest znanym twórcą filmów akcji i horrorów - został niedawno przedstawicielem firmy Vivendi Universal Games w sprawach związanych z grą F.E.A.R. Opowiedział oczywiście co nieco o niej samej i o straszeniu ogólnie.

Twórca horrorów o grze F.E.A.R.

Carpenter jest amerykańskim reżyserem, odpowiedzialnym m.in. za Halloween, Coś i Ucieczkę z Nowego Jorku. Jednak jego zainteresowania nie kończą się na biznesie filmowym - od jakiegoś czasu to z nim właśnie należy rozmawiać o sprawach związanych z najnowszą produkcją Monolith, oczekiwanym shooterem F.E.A.R. No i uczynić to postanowili redaktorzy Gamespota, a poniżej znajdziecie co bardziej interesujące rzeczy, jakie udało im się z Carpentera wyciągnąć.

Na początku wywiadu, który znaleźć można na łamach serwisu, poruszona została kwestia zaangażowania Carpentera w projekt studia Monolith. Tłumaczy on, że całość przebiegła dość naturalnie - został zaproszony, aby obejrzeć jak idą prace nad grą. Dostał też możliwość zagrania w dzieło Monolith. No i go trafiło - oczywiście zachwycił się i (jak twierdzi) sam zaproponował firmie, że zostanie jej przedstawicielem. Mimo wszystko pachnie podstępem ze strony twórców gry.

A co takiego szczególnie przyciągnęło uwagę reżysera? Sam przyznaje, że już na początku bardzo duże wrażenie zrobiła na nim grafika. Zresztą to na tę część gier Carpenter zwraca uwagę na początku - z racji swojego zawodu, jak sam tłumaczy. Patrzy czy całość wygląda realistycznie, czy nie ma w niej żadnej sztuczności, nienaturalności. Po kontakcie z F.E.A.R. niemal od razu pomyślał, że zrobiono pod tym względem duży krok naprzód. Tytuł ten jest też najbardziej filmowy z tych, które miał okazję w swym życiu oglądać. Nie mówiąc już o tym, że po prostu doskonale się w niego gra.

Dalej rozmowa zeszła na trochę ogólniejszy temat. Redaktor chciał się dowiedzieć, czy istnieją według Carpentera jakieś uniwersalne techniki, których używa się, by przestraszyć odbiorcę - niezależnie od tego, czy chodzi o film czy o grę. Reżyser tłumaczy, że nie należy zapominać o tym, iż gry to jednak całkiem inne medium. Ale odpowiedzi na pytanie nie unika - stwierdza, że oczywiście można znaleźć w metodach straszenia pewne cechy wspólne. Przede wszystkim ważne jest, by odbiorca uwierzył w to co ogląda, zapomniał że to fikcja i zaangażował się emocjonalnie. I grze zespołu Monolith udaje się ponoć doskonale wywołać taki efekt. W pewnym momencie uczestnik zabawy zapomina nawet, że korzysta z myszy i klawiatury i cały "wchodzi" w przedstawiane wydarzenia.

Zresztą - jak mówi John nieco później - twórcom gier jest mimo wszystko łatwiej wciągnąć odbiorcę w przedstawiane wydarzenia. Bo ich założeniem od początku jest stawianie go w ich centrum. Nie trzeba się tak bardzo zastanawiać kim jest odbiorca - wiadomo, że jest graczem, umieszczonym w świecie gry. Jeżeli teraz przygotuje się odpowiednią grafikę, dźwięk i angażującą rozgrywkę, to w pewnym momencie gracz poczuje się rzeczywiście uczestnikiem wydarzeń z ekranu monitora. Mimo tej oczywistej różnicy, jak zauważa John później, wielu ludzi - szczególnie nieco starszych - nie zdaje sobie sprawy z różnic pomiędzy grami a filmami.

A czy po tak epokowym dziele, jakim - jak sam twierdzi Carpenter - jest F.E.A.R., da się jeszcze w gatunku komputerowych horrorów coś zrobić? Na to podchwytliwe pytanie reżyser odpowiada, że oczywiście zawsze jest miejsce na lepsze rozwiązania. Wystarczy dobry pomysł i chęć zrealizowania go. Jeżeli ktoś wymyśli coś lepszego, a technologia pozwoli mu wprowadzić to w życie, to czemu nie?

F.E.A.R. nie jest pierwszą grą, w którą angażuje się Carpenter. Wcześniej pracował m.in. wraz z Vivendi nad przeniesieniem na ekran komputerowy filmu Coś (The Thing). A skąd u niego to zainteresowanie elektroniczną rozrywką? Tłumaczy, że w jej świat wciągnął go syn, już jako malec angażując ojca we wspólne granie. Pierwszym tytułem z jakim miał do czynienia John była platformówka Sonic the Hedgehog, która wciągnęła go bez reszty. Chociaż - jak sam przyznaje - początkowo miał niemałe problemy ze zrozumieniem i opanowaniem sterowania.

Na koniec wywiadu poruszona zostaje kwestia upodabniania gier do filmów. Według Johna nie ma w tym nic złego, więcej - proces ten jest całkowicie naturalny. W każdej formie sztuki dochodziło do zapożyczeń. Filmy zapożyczyły co nieco z malarstwa - wielu filmowców powie, że uczyli się od malarzy np. operowania światłem i cieniem. Wszystkie formy sztuki operujące obrazem jako głównym środkiem przekazu są w gruncie rzeczy podobne.

Zaangażowanie Johna Carpentera w projekt F.E.A.R. jeszcze bardziej wzmacnia jego pozycję jako komputerowego horroru w pełnym tego słowa znaczeniu. Pozostaje się tylko cieszyć - takich produkcji nie mamy wszak na rynku zbyt wiele. A pełen tekst opisanego wywiadu znaleźć można pod tym adresem.

GramTV przedstawia:

Źródło:
Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
20/10/2007 15:56

nie znam tej gry

Usunięty
Usunięty
12/10/2005 18:36

Cóż...Kkolejny przykład przenikania się świata filmu i świata elektronicznej roz(g)rywki ;PPP

Usunięty
Usunięty
12/10/2005 15:28

I ja dodam coś od siebie. Uśmiechnięty facet na zdjęciu to James Woods (tak jak powiedział Bugi),wychudzony biedak po lewej to vampirek z którym walczył, a zdjęcie pochodzi z planu fimu Vampires (na polski: Łowcy Wampirów) który z resztą nie należy do najlepszych filmów Carpentera... Wolałbym jednak by jego wkład w tą grę ograniczł się jedynie do roli przedstawiciela...




Trwa Wczytywanie