Biedne istoty – recenzja filmu. Eksperyment w dojrzewanie

Radosław Krajewski
2024/01/19 21:00
0
0

To zdecydowanie jeden z najoryginalniejszych i najbardziej szalonych filmów tego oscarowego sezonu. Oceniamy Biedne istoty.

Potworzyca Frankensteina

Jeżeli ktoś Yórgosa Lánthimosa poznał dopiero za sprawą Faworyty, mógł być zaskoczony poprzednimi dziełami reżysera, który prowadził nie tyle formalne eksperymenty, co empiryczne rozważania dotyczące ludzkiej natury. Zarówno w Kle, Lobsterze, czy Zabiciu świętego jelenia otrzymaliśmy niemal akademickie dywagacje o tym, co czyni nas ludźmi i czy wbrew społecznym normom możemy wpłynąć na postrzeganie naszej rzeczywistości. W Biednych istotach grecki twórca wraca więc do swoich korzeni i jego najnowszemu filmowi najbliżej do wspominanego Kła, ale z fabularną irracjonalnością, wizualną ekwilibrystyką i sporą domieszką Barbie. Lánthimos tym razem otwiera przed nami fantastyczny świat, zapraszając do niego widzów, którym niestraszne są wszelkiego rodzaju eksperymenty. Wszystko dla dobra nauki, również tej zapisanej na filmowej taśmie.

Potworzyca Frankensteina, Biedne istoty – recenzja filmu. Eksperyment w dojrzewanie

Godwin Baxter (Willem Dafoe) to ceniony uczony, prowadzący zajęcia z chirurgii dla studentów. Od najmłodszych lat pobierał straszliwe w skutkach nauki od swojego ojca, wybitnego naukowca, w dorosłym życiu samemu eksperymentując na żywych organizmach. W swojej posiadłości wychowuje Bellę (Emma Stone) – mentalne dziecko zamknięte w ciele dorosłej kobiety. Do opieki i prowadzenia badań nad swoją podopieczną zatrudnia swojego studenta, Maxa McCandlessa (Ramy Youssef). Niedługo później chłopak poznaje prawdę o Belli. Ich spokojne życie nie trwa jednak długo i gdy pojawia się prawnik Duncan Wedderburn (Mark Ruffalo), który zabiera dziewczynę w podróż po Europie. Naiwna i wymagająca ciągłej uwagi Bella poznaje świat po swojemu, zarówno jego dobre, jak i złe strony, otrzymując przyśpieszony kurs z dojrzewania.

Z pozoru Biedne istoty wyglądają, jak feministyczna reinkarnacja Potwora Frankensteina, czy Pięknej i Bestii (gdzie piękna i bestia, to jedna i ta sama osoba), ale dla Yórgosa Lánthimosa to jedynie punkt wyjścia, w którym opakował najbardziej oryginalną, ale przy tym prawdziwie szaloną historię o dojrzewaniu. Takiego coming-of-age jeszcze nie było, co czyni z filmu kinematograficzny rarytas dla dorosłych widzów. Przynajmniej tak mogłoby wynikać z pięknego opakowania, gdyż po zajrzeniu do środka, to nadal prosta historia dziecka/nastolatki, która pod wpływem różnych zdarzeń i osób dorasta, stając się w pełni samoświadomą i niezależną jednostką. Problem w tym, że reżyser nie urozmaica tej opowieści, powielając wnioski, które już w połowie seansu stają się zbyt przejrzyste i tendencyjne, a mimo to twórca do samego końca gra w tę samą grę z widzami.

Biedne istoty zyskałyby na skróceniu metrażu, a ostatni segment jest rozczarowującym przypomnieniem tego, co było oczywiste już od samego początku. Szkoda, że historia jest tak monotematyczna, bo płynące z niej wnioski są jak najbardziej słuszne i ciekawe, ale zatracają się w licznych powtórzeniach i nadmiernej liczby scen seksu. Ciężko nie być zawiedziony, jak Biedne istoty są narracyjnie pozszywane, a kolejne życiowe lekcje Belli częściej nużą, niż wzbudzają entuzjazm. Są tu dobre podstawy, ale Lánthimos w żadnym momencie nie chce wznieść tej historii na wyższe rejestry, aby uczynić z Biednych istot dzieło wybitne. Zdecydowanie zabrakło tu reżyserskiej przebiegłości i zmysłu, aby uczynić tę historię ciekawszą i bardziej angażującą.

Dorosła Barbie

Nie zrozumcie mnie źle, Biedne istoty potrafią oczarować kolejnymi przygodami Belli, która dojrzewa na naszych oczach, popełniając po drodze mnóstwo błędów, ale potrafiąc wyciągać z nich lekcje. To ciekawe rozważania, czy umysł dziecka w dorosłym ciele dojrzewałby emocjonalnie i mentalnie szybciej, niż w standardowym ciele. Sporo tu naukowych dysput i intelektualnych eksperymentów, które jednak na ekranie popychane są ze zbyteczną ostrożnością. Za to jednak uwielbiam Lánthimosa, że nawet tak proste historie potrafi ubawić filozoficznymi podtekstami, które mogłyby wywołać niejedną kilkugodzinną dyskusję.

Dorosła Barbie, Biedne istoty – recenzja filmu. Eksperyment w dojrzewanie

GramTV przedstawia:

Co niezaprzeczalnie wyszło w Biednych istotach, to wizualna strona, która olśniewa od pierwszej do ostatniej minuty. Reżyser co prawda również powtarza niektóre swoje sztuczki, żonglując ich ograniczoną liczbą, co w drugiej połowie zaczyna trochę męczyć, ale jednocześnie stworzył niesamowicie wciągający, ekscytujący i intrygujący świat, którego poszczególne elementy zdają się być wyjęte wprost z Serii niefortunnych zdarzeń. Zarówno kostiumy, charakteryzacje, jak przede wszystkim scenografie czynią z Biednych istot film, który warto obejrzeć na jak największym ekranie. To światotwórstwo najwyższej próby i głównie za to tę produkcję zapamiętamy.

Podobnie jak za zjawiskową Emmę Stone, która stworzyła jedną z najlepszych kreacji, nie tylko w swojej karierze, ale w całej filmowej historii. Aktorka zdumiewa jako infantylna Bella, podobnie jak nieco starsza i bardziej doświadczona jej wersja, która powoli odkrywa nie tylko pokusy świata, ale również własne ciało. Na twarzy Stone widzimy wszystkie emocje głównej bohaterki, zarówno jako psotnego i niebezpiecznie psychopatycznego dziecka, jak i dorosłej kobiety, która nie daje się usidlić patriarchalnemu dyktatowi, potrafiąc samemu decydować o swoim losie. Ale również Willem Dafoe jako szalony, choć racjonalny naukowiec wypada świetnie, a wtóruje mu genialny Mark Ruffalo, który zasługuje na wszystkie nagrody.

Miałem zdecydowanie za duże oczekiwania wobec Biednych istot, więc ostatecznie z seansu wyszedłem rozczarowany, ale to nie zmienia tego, że Yórgos Lánthimos dostarczył kolejny dobry i spełniony film, który jednak cierpi na fabularne potknięcia. Na całe szczęście jest jeszcze świetna obsada z Emmą Stone na czele, która nie pozwala, aby o Biednych istota myśleć w negatywnych kategoriach. Wizualnie to jedna z najlepszych produkcji ostatnich lat, która urzeka przedstawionym światem, w którego jeszcze mocniej chciałoby się zagłębić. Monotematyczna historia jednak na to nie do końca pozwala, wprowadzając miejscami niewłaściwe praktyki, przez które cierpi rozwój tej opowieści. Mogło być lepiej.

7,0
Ludzie to jednak biedne istoty, niezależnie, czy mowa o dorosłych, czy o dzieciach.
Plusy
  • Emma Stone z najlepszą rolą w karierze
  • Willem Dafoe i Mark Ruffalo również są genialni
  • Wizualnie to najwyższa półka
  • Intrygujący wstęp
  • Stawia ciekawe filozoficzne pytania
  • Kolejny eksperyment Yórgosa Lánthimosa…
Minusy
  • …choć nie do końca udany na poziomie historii
  • Bywa monotematyczny i zbyt przejrzysty w swojej strukturze fabularnej i narracji
  • Zbyt ekscentryczni i antypatyczni bohaterowie, do których nie żywi się pozytywnych emocji
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!