A miało być tak pięknie - recenzja Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition

xguzikx
2022/04/19 09:00
0
0

Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition to wybitna, ważna z historycznego punktu widzenia kolekcja, a zarazem słabiutki remaster. I co z tym fantem zrobić?

A miało być tak pięknie - recenzja Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition

Chrono Cross to jedna z gier, w którą w epoce pierwszego PlayStation zapewne większość w Polsce grała na "piratach". 23 lata temu branżowe pisma rozpływały się w zachwytach nad tym jRPG od Square. A że w tamtych czasach gatunek (za sprawą Final Fantasy VII) cieszył się ogromną popularnością, to chętnych do sprawdzenia Chrono Cross nie brakowało. I tu pojawiał się problem – zachwalany wszem i wobec sequel Chrono Trigger nie doczekał się nigdy wydania w wersji PAL.

Gracze z Europy musieli czekać 23 lata na poznanie Serge'a, Kid i całej reszty, jeśli nie chcieli importować wersji NTSC (na PlayStation 3/PS Vita dało się już z łatwością kupić cyfrową wersję przez amerykański sklep) lub pozyskiwać "kopie zapasowe". Wydanie Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition na całym świecie jest więc samo w sobie godne pochwały, bo zamyka ważny rozdział w historii gatunku. Szczególnie ze względu na drugi człon kolekcji, czyli "grę" Radical Dreamers: Le Tresor Interdit.

Dlaczego "grę"? Ponieważ Radical Dreamers to coś pomiędzy tekstowym visual novel i interaktywnym słuchowiskiem. Krótki, ale bardzo ważny dla historii Chrono Sagi rozdział, który w pewnym sensie stanowi pomost pomiędzy Trigger i Cross.

W przeciwieństwie do Chrono Cross Radical Dreamers nie wyszło nigdy poza Japonię, więc przez lata trzeba się było posiłkować fanowskimi tłumaczeniami. Wszystko przez wizjonerski sposób dystrybucji oryginału, który pojawił się w 1996 r. i był dostępny wyłącznie dla posiadaczy Super Famicoma z przystawką Satellaview. Czyli modemem satelitarnym, który pozwalał poznać historię zaklętą w Radical Dreamers bez posiadania fizycznej kopii gry.

Tym sposobem Radical Dreamers w wersji zrozumiałej dla gaijinów przez lata krążyło po sieci w "nieoficjalnym" obiegu. Teraz możemy wreszcie poznać tę historię bez kombinowania (i zachowując czyste sumienie), gdyż swoisty interquel Chrono Sagi jest dostępny na wyciągnięcie ręki. Lub jak kto woli – na wybranie odpowiedniej zakładki w menu Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition.

GramTV przedstawia:

Powstaje jednak pytanie, czy ponad dwie dekady później oba tytuły zawarte w kolekcji są równie atrakcyjne i warte uwagi jak za czasów SNES/PSX? Krótka odpowiedź: oczywiście, że nie. Świat gier wideo nie stoi w miejscu i to, co było przełomowe x lat temu, dziś może być opatrzonym standardem. A wracanie do starych gier bywa zwykle bardzo bolesne, gdyż współcześni twórcy (przeważnie) starają się nie powtarzać archaicznych rozwiązań, które kiedyś były normą i mogły wynikać np. z ograniczeń sprzętowych.

Ocena Chrono Cross: The Radical Dreamers Edition zależy w dużej mierze od doświadczenia i wspomnień odbiorcy. Jako gracz zachwycony przed laty Chrono Cross na PSX wróciłem do tej gry na PS5 z ogromnym sentymentem. Ale szybko dostałem obuchem w łeb. Toporne bieganie po statycznych tłach, nieustanne walki w powolnym, mozolnym systemie turowym itp. od razu dały mi się we znaki. Na szczęście twórcy zdają sobie sprawę, że dziś takie rozwiązania odpychają, dlatego wprowadzili kilka niezbędnych modyfikacji.

Tak wyglądają opcje graficzne Classic, Full i Zoomed
Tak wyglądają opcje graficzne Classic, Full i Zoomed

Mamy więc możliwość przyspieszenia całej akcji za pomocą jednego przycisku. Można także wyłączyć przypadkowe walki lub skorzystać z opcji auto-battle, która jest zbawieniem dla graczy pragnących bezboleśnie podnieść poziom doświadczenia i statystyki drużyny. Lub przelecieć bez frustracji n-ty labirynt, w którym co i rusz wyskakuje na nas przeciwnik.

Remaster Chrono Cross zawiera ponadto kilka nowości wizualnych. Domyślnie akcję obserwujemy na ekranie w formacie 4:3, czyli na panoramicznych telewizorach wyświetlane są ciemne paski po bokach. Jest też opcja Zoomed, która przybliża widok, zwężając tym samym paski, ale ograniczając widoczność oryginalnego pola gry na krawędziach. Jeżeli ktoś oczekuje, że cały ekran panoramicznego telewizora będzie wypełniony grafiką (co to za wymysły w XXI wieku?!), to musi wybrać opcję Full. Co jest w praktyce najgorszym rozwiązaniem, bo w tym wariancie obraz jest po prostu rozciągany bez zmiany rozdzielczości i proporcji. Wygląda to groteskowo i trudno mi zrozumieć, dlaczego tak kultowa gra jak Chrono Cross nie doczekała się porządnego remastera z obrazem przystosowanym do współczesnych telewizorów.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!