Recenzja gry The Falconeer. Leecciiiiiimmmyyyy!

Adam "Harpen" Berlik
2020/11/10 09:00
2
1

Nie wiem, co zrobiło na mnie większe wrażenie w The Falconeer. Niesamowite widoki czy fakt, że za grę odpowiada praktycznie jedna osoba.

Wiem natomiast, co sprawiło, że przy dłuższych sesjach czułem znużenie. Jeśli szukacie naprawdę złożonych, unikatowych misji, które zapadną wam w pamięć, to trafiliście pod zły adres. The Falconeer jest w tym aspekcie bardzo przewidywalne. Wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że robię wciąż to samo zadanie. Raz za razem. O tym, że jest inaczej, uświadamiały mnie niezbyt odkrywcze i mało angażujące dialogi, a także cyfry rzymskie pojawiające się na ekranie z wytycznymi danego questa. Czy to oznacza, że odradzam granie w The Falconeer? Absolutnie nie.

Recenzja gry The Falconeer. Leecciiiiiimmmyyyy!

Sokolnikiem być!

Zacznijmy może od tego, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Kojarzycie może Crimson Skies? Tak? Świetnie, to już praktycznie jesteście w domu. The Falconeer ma z tą serią wiele wspólnego. Recenzowana produkcja jest bowiem zręcznościową strzelanką, której akcja toczy się jedynie w powietrzu. Nie zasiadamy tu jednak za sterami myśliwców czy jakichkolwiek innych maszyn bojowych, gdyż jesteśmy sokolnikami. Liczba mnoga jest jak najbardziej na miejscu, bo wcielamy się w kilka różnych postaci, które szybują na ptakach wojennych, by walczyć o przyszłość The Great Ursee. To właśnie w tym wyimaginowanym, składającym się z niezliczonych wysp świecie rywalizują ze sobą rozmaite frakcje.

The Falconeer nie jest jakoś szczególnie skomplikowane, bo możemy latać z normalną prędkością, hamować, a także nurkować, co pozwoli nam na załadowanie paska, który z kolei umożliwi szybsze poruszanie się i wykonywanie beczek (w ten sposób unikniemy wrogich pocisków). A jednak samouczek zaprojektowano tak, że początkowo czułem się… może nie przytłoczony, ale zagubiony. Nie ogarniałem, jak działają mechaniki.

GramTV przedstawia:

Szczególnie problematyczne w The Falconeer okazało się skupianie kamery na przeciwniku. Bo można ją po prostu zablokować, śledzić nieprzyjaciela, a także skorzystać z opcji zaznaczenia celu podrzędnego. Poza tym z czasem dołącza do nas skrzydłowy, czyli kompan SI. Chcąc wydać mu polecenie zaatakowania określonego intruza musimy najpierw zaznaczyć go, wydać rozkaz, a dopiero potem skupić kamerę na przeciwniku, z którym to my chcemy się rozprawić.

The Falconeer jest trochę jak instrukcje dodawane do artykułów gospodarstwa domowego, z których wynika, że nawet zrobienie kawy w nowo zakupionym ekspresie może nastręczyć trudności, a tak naprawdę jest banalnie proste. Kiedy jednak już przyzwyczaimy się do sterowania i poznamy wszystkie zasady gry, to będziemy się naprawdę dobrze bawić. To między innymi oczywiście za sprawą bardzo udanej mechaniki strzelania. Walka jest istotnym elementem The Falconeer i jako takiemu poświęcono jej najwięcej uwagi. Widać to na każdym kroku.

Nie oznacza to jednak, że w The Falconeer da się grać dłużej niż przez kilkadziesiąt minut. W jednej sesji to jest maksimum. Głównie dlatego, że zadania, jak już wspomniałem, nie są zbyt pomysłowe. Ot, lecimy do punktu A, by w punkcie B dowiedzieć się, że nic tu nie ma, więc udajemy się do C, gdzie coś niszczymy, a następnie wracamy do bazy. Czasem kogoś eskortujemy, innym razem pomagamy w uporaniu się z zagrożeniem, częściej jednak działamy po prostu w pojedynkę. Nic odkrywczego. Ale mimo wszystko chce się do tej gry wracać.

Komentarze
2
gamerBOY
Gramowicz
13/11/2020 09:42

Nowa generacja wg m$. To już druga popierdółka, którą tworzy jedna osoba. Serio? Grafa jak na Androida. 

Bambusek
Gramowicz
11/11/2020 01:29

Na dobrą sprawę każdy militarny space sim miał dokładnie te same wady. Łacznie z klasykami jak Wing Commander i Freespace. Przeleć przez punkty nawigacyjne, rozwal wrogów, wróć na lotniskowiec, powtórz. We wspomnianym Crimson Skies można było sobie trochę urozmaicić przelatujac przez specjalne miejsca na mapie misji, ale można było to całkowicie olać. Trudno było od jednego człowieka oczekiwać gry pokróju serii X.