Recenzja gry Hellbound - bardzo ubogi krewny Doom Eternal

Adam "Harpen" Berlik
2020/10/28 09:00
0
1

Saibot Studios, czyli twórcom Hellbound, można zarzucić naprawdę sporo. Ale mechanikę strzelania zrealizowali pierwszorzędnie.

Naturalnie to, o czym napisałem powyżej sprawia, że Hellbound (prawie) cały czas daje mnóstwo frajdy. Prawie, bo nie ma nic bardziej irytującego niż zabijający nas przeciwnik, którego nie mieliśmy szans zobaczyć. Zdarza się czasem, że wrogowie spawnują się tuż za postacią głównego bohatera. Jeśli dysponujemy jedynie kilkoma punktami zdrowia, to nietrudno przewidzieć finał takiej „konfrontacji”, prawda?

Recenzja gry Hellbound - bardzo ubogi krewny Doom Eternal

Zacznijmy jednak od początku

Skąd ten Doom Eternal w tytule i dlaczego w ogóle zdecydowałem się wziąć na tapet Hellbound? Wychowałem się na klasycznych strzelankach FPP. Wolfenstein 3D, potem Quake, pierwszy Doom… Choć mając tyle lat, ile wtedy miałem, nie powinienem grać w żaden z wyżej wymienionych tytułów, ale cóż, to naprawdę były inne czasy. Poza tym grafika w grach była znacznie bardziej umowna. Wystarczy spojrzeć, jak wygląda debiutancka odsłona cyklu Doom, a Doom z 2016 roku czy wymieniony przed chwilą Doom Eternal, który ukazał się kilka miesięcy temu.

Hellbound robi wszystko, by nawiązać do kultowych FPS-ów. Mamy tu więc niezwykle dynamiczne starcia z przeciwnikami (oczywiście z perspektywy pierwszej osoby), charakterystyczny sposób poruszania się naszego herosa, możliwość zbierania apteczek i pancerza, a także konieczność lokalizowania kluczy, dzięki którym odblokujemy dostęp do kolejnych pomieszczeń. Nie zabrakło także ciężkiej muzyki towarzyszącej nam przez całą przygodę. Szkoda tylko, że trwa ona bardzo krótko.

Mało, mniej, Hellbound

Musicie wiedzieć, że Hellbound jest miniaturką. To gra z niewykorzystanym potencjałem. Do finałowego (i zarazem jedynego!) bossa, którego pokonanie na normalnym poziomie trudności nie stanowi większego problemu, dochodzi się po około trzech godzinach rozgrywki. Wcześniej eksplorujemy co prawda różnorodne lokacje (np. cmentarz, las i ruiny miasta), ale spotykamy w nich ciągle tych samych przeciwników.

GramTV przedstawia:

Kilka modeli wrogów obecnych w Hellbound w połączeniu z niezbyt bogatym arsenałem (karabin maszynowy, strzelba, rail gun, a nawet maczuga do walki wręcz) sprawia, że… w sumie dobrze, że gra kończy się tak szybko. Chociaż patrząc nam wspomniany już system strzelania naprawdę mam ochotę na więcej i liczę, że pomimo stosunkowo niskich ocen Hellbound kiedyś doczeka się kontynuacji. Gra ma także unikatowy klimat, nawet pomimo kiepskiej grafiki.

Mało, mniej, Hellbound, Recenzja gry Hellbound - bardzo ubogi krewny Doom Eternal

Kiedyś gry były trudniejsze

Uwaga! Ta gra została stworzona tak, jakby powstała w latach dziewięćdziesiątych. Dla niektórych graczy może być zbyt trudna – taki komunikat otrzymujemy na początku swojej przygody z Hellbound. Nie zawsze mamy jednak do czynienia z uczciwym poziomem trudności. Wyzwaniem jest utrzymanie się przy życiu na zamkniętej arenie wypełnionej przeciwnikami. Trzeba więc bardzo szybko ogarniać, co się dzieje, eliminując wrogów w mgnieniu oka, a także wykorzystując rozmaite obiekty otoczenia na swoją korzyść. Czasem warto prowadzić ostrzał z góry, innym razem z kolei, gdy nie dysponujemy zbyt dużą liczbą punktów zdrowia lepiej rozejrzeć się za apteczkami i pobiec w ich kierunku, chwilowo olewając przeciwników.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!