From Software to nie tylko Dark Souls - recenzja gry Metal Wolf Chaos XD

Adam "Harpen" Berlik
2019/08/14 08:15
0
0

Metal Wolf Chaos XD udowadnia, że 15 lat w branży gier, to naprawdę mnóstwo czasu. Tej grze potrzebny był remake, a nie remaster.

From Software to nie tylko Dark Souls - recenzja gry Metal Wolf Chaos XDDla wielu graczy From Software zaczęło na dobre istnieć po premierze Dark Souls, choć tak naprawdę o firmie zaczęło być głośno już po wydaniu Demon’s Souls w 2009 roku. Potem nastąpił wzrost popularności azjatyckiego studia, które przygotowało Dark Souls II, Dark Souls III, Bloodborne, Sekiro: Shadows Die Twice, po drodze udostępniając Deracine na PlayStation VR. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że ekipa dowodzona dziś przez Hidetakę Miyazakiego ma w zanadrzu także inne produkcje, w tym gry z mechami w roli głównej. Najpopularniejsza seria to oczywiście Armored Core, ale po stworzeniu kilku odsłon tego cyklu w portfolio From Software pojawiło się – jak się później okazało legendarne - Metal Wolf Chaos.

Metal Wolf Chaos i Demon’s Souls mają ewidentnie wspólny mianownik. Oba tytuły początkowo ukazały się tylko w Japonii, ale pierwsza część kultowych Soulsów bardzo szybko trafiła na zachodnie rynki w przeciwieństwie do odświeżonego wydania recenzowanej gry, która poza Krajem Kwitnącej Wiśni zadebiutowała z 15-letnim poślizgiem. Metal Wolf Chaos obrosło legendą nie tylko z wyżej wymienionego powodu. Gra wzbudziła ogromne zainteresowanie także ze względu na absurdalną fabułę oraz angielski dubbing. Poza tym była dostępna jedynie na pierwszym Xboksie, a jak wiadomo konsole Microsoftu nigdy nie sprzedawały się najlepiej w Azji. Dzisiaj możemy przekonać się, czy pomimo tej całej otoczki Metal Wolf Chaos jest w stanie obronić się chociażby wciągającą mechaniką rozgrywki, bo dzięki From Software i General Arcade gra została wydana przez Devolver Digital na PC oraz konsole Xbox One i PlayStation 4 jako remaster.

Jak już wspomniałem na początku, Metal Wolf Chaos potrzebował gruntownego odświeżenia, natomiast autorzy zdecydowali się wyłącznie na podbicie tekstur do wyższej rozdzielczości (nawet 4K, chociaż nie wyobrażam sobie zabawy na ekranie większym niż 24 cale) i dodanie obsługi wyświetlaczy panoramicznych (16:9), blokując płynność animacji na poziomie 30 klatek na sekundę. Nieznacznie poprawiono także sterowanie oraz zmodyfikowano system zapisów, pozostawiając resztę bez jakichkolwiek poprawek. W związku z tym od razu można zauważyć, że Metal Wolf Chaos wygląda po prostu brzydko. 2004 rok przyniósł nam przecież tak świetnie wyglądające tytuły, jak Half-Life 2, Doom 3, Far Cry, Metal Gear Solid 3: Snake Eater czy Splinter Cell: Pandora Tomorrow (kolejne można by wymieniać przez długi czas), więc śmiało można powiedzieć, że grafika w Metal Wolf Chaos była przestarzała już na starcie. Z drugiej jednak strony Dark Souls również nie pozostawia wiele do życzenia w kwestii jakości oprawy wizualnej (klimat to zupełnie inna kwestia), a wyszło mniej więcej w tym samym czasie, co Skyrim.

Metal Wolf Chaos XD to oczywiście dynamiczna strzelanka z perspektywy trzeciej osoby. Gracz wciela się w postać Michaela Wilsona, czyli 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych, który musi rozprawić się z mechaniczną armią wiceprezydenta, Richarda Hawka, by przywrócić dawny porządek na terenie USA. Motywem przewodnim opowieści jest więc zamach stanu, lecz bardzo szybko okazuje się, że w istocie mamy tutaj do czynienia ze stosunkowo absurdalną fabułą, która – pomimo dość ważnej tematyki – niejednokrotnie wzbudzi uśmiech na twarzy odbiorcy. Zwłaszcza podczas zapoznawania się z kolejnymi niuansami tej historii za pośrednictwem dialogów, bowiem aktorom, którzy użyczyli swoich głosów poszczególnym bohaterom, daleko do profesjonalistów. Oczywiście w remasterze można było nagrać wszystkie kwestie od nowa, lecz angielski dubbing to – pomimo fuszerki – jedna z cech charakterystycznych Metal Wolf Chaos.

GramTV przedstawia:

Mając na uwadze taki, a nie inny scenariusz Metal Wolf Chaos warto pamiętać, że gra zadebiutowała na rynku trzy lata po ataku na World Trade Center. Kto wie, być może właśnie dlatego przez długi czas gra byłą dostępna jedynie w Kraju Kwitnącej Wiśni? Zostawiając już jednak tło fabularne przejdźmy do esencji rozgrywki, czyli strzelania. To z pewnością najlepiej zrealizowany element całej produkcji, bo nawet dziś, po 15 latach, kierowanie potężnym mechem i likwidowanie wskazanych celów potrafi sprawić mnóstwo frajdy. Nawet pomimo faktu, że w Metal Wolf Chaos nie mamy tradycyjnego celownika, ale dwa wielkie prostokąty informujące nas o zasięgu aktualnie używanej broni. Takie rozwiązanie może niektórych irytować, ale po pewnym czasie idzie się do niego przyzwyczaić. A wtedy cóż – rozwałka na całego, bo tak naprawdę o to właśnie chodzi w Metal Wolf Chaos. Żeby uratować Amerykę, trzeba ją… zniszczyć.

Nie obędzie się więc bez rozbudowanego arsenału. W każdej ręce nasz bohater może trzymać aż cztery rodzaje broni, co daje łącznie szybki dostęp do ośmiu pukawek, wśród których znajdziemy karabiny szturmowe, strzelby, wyrzutnie rakiet i wiele, wiele innych. Początkowo nie dysponujemy wszystkimi giwerami, ale po każdej misji odblokowujemy nowe, coraz potężniejsze narzędzia zagłady. Trzeba jednak pamiętać, by odpowiednio zarządzać amunicją i najlepsze spluwy zostawić na najbardziej wymagających przeciwników (w tym bossów), podczas gdy pospolitych użyć głównie w trakcie rozprawiania się z szeregowymi wrogami.

Metal Wolf Chaos przypomina nam o tym, że ma na karku już kilkanaście lat także systemem zapisywania stanu rozgrywki. Zginęliście na ostatnim bossie w danej misji? Musicie lecieć cały etap od nowa, bo nie ma punktów kontrolnych. Sama gra nie jest na szczęście bardzo trudna, ale konieczność pokonywania wszystkich wrogów tylko po to, by dostać się do kluczowego przeciwnika może dziś irytować. Na szczęście po każdym ukończonym etapie dochodzi o automatycznego „sejwowania”, o ile zaznaczyliśmy taką opcję w menu (jeśli nie, to sami musimy pamiętać o zapisywaniu postępów przed wyłączeniem gry).

Tak naprawdę dzięki Metal Wolf Chaos XD w końcu mamy okazję na dobre zapoznać się z legendą. Warto to jednak zrobić, bo pomimo wszystkich wymienionych minusów gra posiada naprawdę angażującą i świetnie zrealizowaną mechanikę strzelania, która świetnie odstresowuje. Resztę, czyli absurdalną opowieść, kiepski dubbing czy też przestarzałą grafikę, warto potraktować jako ciekawostkę.

6,5
Strzela się świetnie, ale najlepiej z zamkniętymi oczami. Szkoda, że zamiast remake'u przygotowano tylko remaster
Plusy
  • świetna mechanika strzelania
  • wciągająca rozgrywka
  • sporo rodzajów broni
  • absurdalna fabuła
  • angielski dubbing
Minusy
  • mimo podbicia jakości tekstur gra nadal wygląda brzydko
  • tylko 30 klatek na sekundę
  • system zapisu może odstraszyć współczesnych graczy
  • angielski dubbing
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!