Co nowego w Pasie Oriona - recenzja Revenge of Antares, dodatku do Master of Orion

Łukasz Wiśniewski
2016/12/11 13:00
0
0

Dużo darmowej zawartości, kilka garści poprawek w mechanice i trzy rasy dostępne za dodatkową opłatą – gra Master of Orion właśnie mocno się zmieniła.

Nowa odsłona Master of Orion może kiedyś znajdzie swoje miejsce w encyklopediach gier, jako bardzo specyficzny przypadek. Po pierwsze okazało się, ze można wskrzesić markę nie dokonując na niej brutalnego gwałtu. Po drugie, można rozwijać grę w oparciu o odczucia graczy. Zbierane i poprzez normalne kanały, ale też poprzez sieć regionalnych przedstawicieli wydawcy. Czytających recenzje w lokalnych językach i - po przefiltrowaniu - przekazujących to wszystko centrali, która potem rzuca brykiet danych twórcom. Przypomnijmy, że entuzjastycznie podszedłem do samej podstawki, a teraz zabierzmy się za zawartość Revenge of Antares.

Co nowego w Pasie Oriona - recenzja Revenge of Antares, dodatku do Master of Orion

Revenge of Antares to jednocześnie wielka aktualizacja, darmowe rozszerzenie i płatne DLC dla Master of Orion. Do pierwszej kategorii należy zaliczyć pakiet poprawek, z których chyba najważniejszą jest przebudowa mechaniki szpiegostwa. Teraz zasady są dużo bardziej przejrzyste. Na misje dotyczące innego imperium nie musimy już wyznaczać konkretnej planety. Również w ramach kontrwywiadu – po prostu każdy kolejny agent zwiększa ogólne bezpieczeństwo w imperium. To też część większej zmiany. Bazowe bezpieczeństwo planet służy do wyliczenia średniego, dotyczącego całego imperium. Na tym poziomie odbywa się infiltracja, kradzieże technologii, ataki hakerskie i tym podobne. Jedynie działania wymierzone w stabilność planety lub jej infrastrukturę wymagają wysłania szpiega w konkretne miejsce. Warto zaznaczyć, ze są one naprawdę trudne do przeprowadzenia. Dla nas i dla SI.

Kolejną zmianą, ulepszeniem mechaniki, objęte zostało zanieczyszczenie planet. Po pierwsze system jest znacznie bardziej przejrzysty, po drugie dużo lepiej widać skutki. Po prostu spada żyzność planety, co jest rozwiązane przez obniżanie wydajności pól rolniczych. Walka ze śmiercią głodową oznacza przekserowanie coraz większej liczby populacji do uprawy coraz mniej żyznych pól, co de facto obniża wydolność przemysłu, czyli... zmniejsza dalsze zanieczyszczanie. Tylko bardzo nieuważny gracz może doprowadzić do wymarcia planety, ale też i przeciwdziałanie nie daje natychmiastowych efektów. Po zmianach wprowadzonych w Revenge of Antares da się mocno docisnąć wydajność przemysłu w krytycznej potrzebie, uważnie monitorując, kiedy stanie się to nieznośne dla ekosystemu. Jest to dużo rozsądniejsze, niż w oryginalnej mechanice Master of Orion.

Takie zrywy produkcyjne w Revenge of Antares bywają konieczne, ze względu na kluczowy nowy element: inwazje Anatran. Kolesie siedzą sobie w kieszonkowym wymiarze i już nie są jego więźniami. Na mapie cześć asteroid zastąpiono pozostałościami po tej wrednej cywilizacji. Trzeba je badać, by dopaść łobuzów. No ale ich badanie zwiększa szansę, że się nami zainteresują. Wtedy gdzieś znikąd staruje flota i mamy kilka chwil na obronę lub ucieczkę. Bo te floty są mało śmieszne, a na koniec atakują planetę bronią biologiczną. Na szczęście po akcji wracają do siebie. Istnieje kilka czynników, budzących zainteresowanie agresywnych obcych. Nawet bez badania ruin z czasem mogą zaatakować, zwłaszcza, gdy postrzegają nas jako najlepiej rozwijającą się cywilizację. Zbudowanie laboratoriów na trzech postantarańskich asteroidach otwiera drogę do budowy portalu i zniszczenia zagrożenia w zarodku. Ta ciężka bitwa to nowy warunek zwycięstwa. Oczywiście można grać w ogóle bez tego całego wątku, wystarczy odznaczyć go w ustawieniach mapy.

Revenge of Antares wprowadza też do Master of Orion instytucję przywódców. Są to komandorzy floty i gubernatorzy. Posiadają od jednej do trzech umiejętności i zdobywają z czasem doświadczenie (do piątego poziomu) pozwalające owe cechy rozwijać. Komandor musi być przypisany do okrętu, ale rozciąga swój wpływ na całą flotę. Gubernator rezyduje na planecie, ale ma wpływ na inne globy w systemie. Niektóre umiejętności działają zaś na poziomie całego imperium. Nie warto przyjmować każdego, który zapuka do naszych drzwi, bo ich utrzymanie kosztuje, a do tego zbiorczy limit to siedem postaci. Odrzucony przywódca poczeka kilka tur, czy nie zmienimy zdania, po czym odchodzi. Sympatycznym zabiegiem jest dodanie biografii dla każdej z tych postaci.

GramTV przedstawia:

Na koniec ostatni element, który dostajemy za darmo: pomniejsze cywilizacje. Tak, wraz z Revenge of Antares powraca do Master of Orion coś, za czym gracze tęsknili i płakali na forach. Liczba tych ras, które „cannot into space” jest ściśle związana z rozmiarem galaktyki. Można ich podbijać, ale lepiej ich wykorzystywać do zwycięstwa dyplomatycznego. Ustanawiając kolonię w ich systemie tworzymy protektorat, a oprócz głosów za nami, taka cywilizacja dostarcza nam coś specjalnego. Punkty do rozwoju, kasę... zależnie od jej specyfiki. Ten bonus można zwiększać inwestując stopniowo coraz większe sumy w rozwój naszych protegowanych. Jeśli idzie o głosowanie na przywódcę galaktyki, to zmiany są nieco poważniejsze: nie tylko protektoraty chętnie na nas głosują, zaprzyjaźnione cywilizacje również robią to chętniej, niż przed rozszerzeniem.

Czas na płatną zawartość Revenge of Antares. Są to trzy rasy, wszystkie doskonale znane weteranom serii: Elerianie, Gnolam i Trilarianie. Każda z nich jest ciekawym urozmaicenie rozgrywki, do tego razem z nimi pula cywilizacji wzrasta do czternastu, co ma znaczenie zwłaszcza, gdy ustawiamy sobie losowych przeciwników. Po prostu liczba możliwych kombinacji w Master of Orion znacznie wzrasta. A z nią miara nieokreśloności. Choć można ją zarazem zmniejszyć, wybierając Elerian (a właściwie Elerianki, bo to matriarchat), bo wtedy zaczynamy z wiedzą o całej mapie i gdzie kto żyje. Aby uzyskać kontakt dyplomatyczny dalej trzeba się spotkać, ale cały rozwój i ekspansję można zaplanować już w pierwszej turze. Dziewczyny oprócz tego świetnie znają się na broni energetycznej, a jako telepatki trudniejsze są do szpiegowania oraz natychmiastowo asymilują populację podbitych planet. Czyli są mocne, być może nieuczciwie mocne, ale... to, że znają lokalizację wszystkich ruin antarańskich ewidentnie zwiększa ich szanse na bycie pierwszym celem inwazji.

Granie Eleriankami predysponuje je do specyficznych projektów okrętów i niejako wyznacza część ścieżki technologicznej. 25% lepsze atak i obrona energetyczna oznacza, że warto inwestować w tę stronę, nawet ignorując rakiety, torpedy i insze takie. Można wręcz tworzyć floty oparte o miotacze, czyli niezbyt zaawansowaną broń, ale ignorującą tarcze i nie tracącą celności na dużym zasięgu. To współgra z nowym elementem mechaniki, wprowadzonym do Master of Orion przez Revenge of Antares , czyli rolami okrętów we flocie. Miotacze montowane jako ciężka artyleria, rola snajpera, czyli bez zbytniego zbliżania się, plus może dyslokator, gdy wróg zbliży się na swój skuteczny zasięg – voila! Trzeba tylko pamiętać, że słabo wypadają one w automatycznym rozliczeniu, bo są niedoszacowane. Pozostałe dwie nowe cywilizacje nie mają tak kluczowych dla walki cech. No, może przy Trilarianach, których okręty poruszają się o 25% szybciej również w boju, warto wymyślić sobie floty, które to wykorzystają.

Trilarianie ogólnie wypadają bladziej od Elerianek, bo godna uwagi jest owa prędkość poruszania się – to szybsza eksploracja i szybsze podciąganie wsparcia. Jako rasa wodna mogą zamieniać planety typu tundra w oceaniczne. Nie mają na szczęście za to żadnych problemów z bardziej suchymi globami. Bardzo ciekawy jest zestaw cech Gnolam. Kasa i jeszcze raz kasa. O połowę więcej kredytek z populacji, bonusy z umów... to rasa predysponowana do zwycięstwa ekonomicznego w Master of Orion. Na dodatek ma kupieckie szczęście, czyli rzadziej jest celem negatywnych wydarzeń i również ciężej muszą zapracować na zainteresowanie Antaran. Ceną za to jest pochodzenie z planety o niskim przyciąganiu, co bardzo poważnie utrudnia ekspansję, przynajmniej do momentu wynalezienia sztucznej grawitacji. Osobiście bardzo mnie cieszy, że na fali poprawności politycznej nie zrezygnowano w Revenge of Antares z kanonicznego wizerunku Gnolam, który dawno temu dał początek toposowi „Żydów kosmosu”.

Czy te nowe rasy są warte wydania równowartości dziewięciu Euro? Na to pytanie każdy powinien sobie odpowiedzieć sam, ale skoro aż tyle dostaliśmy za darmo, to można się czuć zobligowanym, by zasilić portfele twórców. Na pewno wraz z Revenge of Antares gra Master of Orion zyskała na jakości. W końcowej ocenie uwzględniam właśnie ten fakt, poprawiając po prostu i tak całkiem porządna cenzurkę.

8,8
Dodatek za darmo ulepsza podstawową grę, płatna zawartość jest opcjonalna, więc ocena ciut wzrosła
Plusy
  • dużo darmowej zawartości
  • poprawki w mechanice rozgrywki
  • zawartość płatna jako opcja
Minusy
  • to aż dziwne, ale nie ma się do czego przyczepić
Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!