Pokój - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2016/02/27 19:00
0
0

Rzadko zdarza mi się po filmie zbierać szczękę z podłogi, więc jeżeli w ciągu dwóch godzin kopara opadła mi nie raz, a parę razy, to coś znaczy.

Pokój - recenzja filmu

Przyznam szczerze, że o Pokoju dowiedziałem się właściwie dopiero kiedy dostał nominację do tegorocznego Oskara. Bez większego zapału przeczytałem trochę o filmie i dalej bez większych oczekiwań rozpocząłem seans. Początek był spokojny, wręcz nudny, ale już po kilkudziesięciu minutach poczułem, że szklą mi się oczy, a później jeszcze wiele razy poczułem ucisk w gardle. Dawno czułem się tak emocjonalnie sponiewierany przez film.

Zarys historii przedstawia się następująco: młoda kobieta imieniem Joy została parę lat wcześniej porwana i od tego czasu jest trzymana w szopie jako-tako dostosowanej do życia. Mieszka tam wraz ze swoim synkiem, który urodził się w tych okolicznościach. Pięcioletnie dziecko żyje w przekonaniu, że pokój w którym się znajdują jest całym światem, a postać zwana "Stary Nickiem" (to porywacz oczywiście), posługuje się magią, aby przynosić im jedzenie, ubrania i inne niezbędne przedmioty. Joy czeka aż chłopiec podrośnie na tyle, aby mógł pomóc jej w ucieczce.

Więcej zobaczycie w zwiastunie, który znajduje się na dole tekstu, aczkolwiek gorąco odradzam odpalanie go przed wizytą w kinie. Zbyt wiele jest w nim spoilerów, które mogą nieco stępić ostrze, jakim co i rusz będzie kłuł Was obraz wyreżyserowany przez Lenny'ego Abrahamsona. Historia jest jednym z najmocniejszych punktów filmu, a trailer zdradza bardzo dużo. Emocji w Pokoju jest co niemiara. Jest napięcie, trochę strachu, trochę obłędu, nadzieja, miłość, niepokój, rozczarowanie, więcej miłości, wzruszenie, więcej rozczarowania, więcej nadziei. Istny kalejdoskop. Już dawno nie czułem przy okazji oglądania filmu, tego uczucia, którego znaczenie poznaliśmy na lekcjach języka polskiego poświęconych greckim dramatom. Chodzi oczywiście o katharsis. Poprzez sugestywne, aczkolwiek subtelne zabiegi scenarzystom udaje się przemycić ważne przesłanie w sposób niezwykle delikatny, ale mocny. Chylę czoła przed twórcami, którym udało się uniknąć pretensjonalności, chociaż podjęli się tematu od takiej strony, która aż prosi się o pseudointelektualny bełkot i przesadę (patrz - Zjawa - recenzja filmu).

Świetny scenariusz w połączeniu z mistrzowską reżyserią, znakomitymi zdjęciami i bardzo dobrym technicznym wykonaniem sprawia, że Pokój to jeden z najbardziej intensywnych i emocjonalnie wyczerpujących obrazów jakie widziałem w ciągu ostatniego roku, a może nawet paru lat. Nie dziwię się w ogóle, że został nominowany do Oskara za najlepszy film, nie zdziwię się nawet, jeżeli go zdobędzie. Nie da się pozostać obojętnym na to, co się dzieje na ekranie. Wiele elementów składa się na oczyszczającą moc tego filmu. Po seansie czułem się jak po biczowaniu duszy, poetycko rzecz ujmując.

GramTV przedstawia:

Co również mocno poruszyło mnie w Pokoju, to wyważenie i rodzaj delikatności w podejściu do trudnego tematu. Bardzo dużo miejsca poświęcone jest Jackowi, chłopczykowi z pokoju, granemu przez Jacoba Tremblaya (jakim cudem dziewięciolatek potrafi tak dobrze grać, tego mój mózg nie ogarnia). Jego perspektywa, jego odczucia, jego pewien rodzaj spokoju i elastyczność w dostosowywaniu się do nowej sytuacji jest zadziwiająca i chyba najbardziej wzruszająca. Bardzo ciekawą postacią jest zresztą sama Joy, grana przez Brie Larson. Młoda aktorka gra wyśmienicie i bez problemu radzi sobie z kompleksową postacią, w dodatku postawioną w szczególnych okolicznościach - scenarzyści postawili przed nią nie lada wyzwanie, ale udało jej się sprostać i za to słusznie nominowano ją Nagrody Akademii. Znów - nie zdziwię się, jeżeli statuetka przypadnie jej w udziale.

Dużo dobrego można powiedzieć też o innych aktorach, chociaż rzecz jasna film skupia się raczej na duecie syn-matka. Niemniej warto wspomnieć o sympatycznych Joan Allen i Tomie McCamusie, a także Amandzie Burgel i Casie Anvarze. Dosyć drętwy był William H. Macy, ale na szczęście szybko zniknął z ekranu. Co do aktora grającego samego Starego Nicka, to zdziwiłem się, że reżyser zdecydował się w ogóle pokazać jego twarzy- dodałoby to trochę tajemniczości jego postaci. Podejrzewam jednak, że twórcy nie chcieli aby Pokój skręcił w stronę thrillera - dreszczy i strachu w filmie jest niewiele, więc w sumie może i lepiej, że odarto porywacza z aury zła, którą tak łatwo byłoby roztoczyć?

Pokój jest świetny, to nie ulega wątpliwości. Temat ewidentnie thrillerowy potraktowano w nowy, bardzo ciekawy sposób, robiąc to w sposób elegancki i delikatny. Scenariusz i reżyseria są świetne, podobnie jak aktorstwo. Technicznie film jest równie dobry. Gdybym miał cokolwiek Pokojowi zarzucić, to tylko fakt, że pięciolatka gra ośmioletni wtedy aktor, co niestety widać. Wspominam o tym jednak wyłącznie z wrodzonego czepialstwa. Nie sądźcie nawet przez chwilę, że waham się przed zarekomendowaniem wizyty w kinie. Na ten film po prostu trzeba iść, trzeba się zachwycić i trzeba trzymać za niego kciuki na rozdaniu Oskarów. Jeżeli pozostaniecie odporni na wpływ tego znakomitego dzieła, to może znaczyć tylko jedno - jesteście androidami, którym wszczepiono cudze wspomnienia, ale które nie posiadają zdolności odczuwania jakichkolwiek emocji. To jedyne logiczne wyjaśnienie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!