Dishonored: Definitive Edition - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2015/09/09 15:00
3
0

Świetna gra, kiepski remaster.

Dishonored: Definitive Edition - recenzja

Moda na odświeżanie gier z minionej generacji trwa w najlepsze, choć na palcach jednej ręki można policzyć tytuły, które faktycznie potrzebowały odrestaurowania. W zdecydowanej większości posiadacze konsol Xbox One i PlayStation 4 otrzymują nieznacznie udoskonalone hity, które zadebiutowały na swoich poprzedniczkach kilka lat temu. Sporadycznie jednak zdarza się, że słowo "remaster" znajdujące się w nazwie danej produkcji faktycznie oznacza daleko idące zmiany. Mowa oczywiście wyłącznie w sferze wizualnej i warstwie technologicznej, bowiem fabuła i ogólne założenia rozgrywki zawsze pozostają nienaruszone. A jak jest w przypadku pierwszoosobowej gry akcji Dishonored: Definitive Edition?

Dishonored: Definitive Edition to bardziej Dishonored: Game of the Year Edition aniżeli ostateczna wersja hitu Arkane Studios i Bethesda Softworks. W pakiecie znajdziemy podstawową wersję gry oraz wszystkie dodatki i aktualizacje wydane po premierze. Gracze mogą zatem poznać lub odświeżyć sobie historię Corvo Attano z Dishonored, jak również zapoznać się z losami Dauda w rozszerzeniach The Knife of Dunwall i The Brigmore Witches. Zestaw zawiera także pakiet Void Walkers Arsenal składający się z przedmiotów do wykorzystania podczas rozgrywki. Jednakże nazwa Definitive Edition sugeruje, że wydawca nie umieścił jedynie na płycie tego, co było dostępne na poprzedniej generacji, lecz zadbał także o istotne usprawnienia grafiki i o to, by gra działała płynniej niż w momencie jej pierwotnego debiutu.

Najważniejsza informacja jest taka, że Dishonored: Definitive Edition na PlayStation 4, czyli w wersji, którą mieliśmy okazję testować, pod względem jakości oprawy wizualnej niewiele różni się od edycji na PlayStation 3. Momentami gra wygląda jak na PC w ustawieniach ultra, lecz niekiedy zdarza się, że prezentuje się gorzej od wydania komputerowego. Niemniej twórcy postarali się, by gra obsługiwała rozdzielczość 1080p. W parze za tymi magicznymi liczbami często idą kolejne, ale niestety o animacji generowanej z płynnością 60 klatek na sekundę można zapomnieć. Choć autorzy dysponowali mocą nowoczesnej platformy sprzętowej firmy Sony, nie zdecydowali się na zaimplementowanie takiego rozwiązania, ograniczając się jedynie do 30 FPS. A i ta liczba nie jest stała - sporadycznie, kiedy zwabimy do jednej lokacji wielu strażników, może dość do sytuacji, w której animacja - kolokwialnie rzecz ujmując - zaczyna chrupać.

To nie koniec zastrzeżeń w kierunku Dishonored: Definitive Edition. Wydawać by się mogło, że przeniesienie gry na znacznie lepszą platformę (mowa o wydajnych podzespołach) zlikwiduje problem, który trapił ją w edycji na PlayStation 3. Chodzi o wyjątkowo długi czas potrzebny na wczytanie zapisanego stanu rozgrywki. Kiedy zdecydujemy się wykonać taką czynność lub po prostu zginiemy w trakcie zabawy i będziemy do tego zmuszeni, może okazać się, że gra załaduje daną lokację w nieco ponad trzydzieści sekund. W przypadku zabawy na wyższych poziomach trudności, kiedy nawet najmniejszy błąd może spowodować śmierć bohatera, jest to wyjątkowo irytujące.

Na szczęście jednak, Dishonored wciąż pozostaje dobrą grą. Choć od jej premiery minęły już około trzy lata, nadal zachwyca i przykuwa do ekranu. Głównym bohaterem jest świetnie wyszkolony zabójca, Corvo Attano, osobisty ochroniarz cesarzowej, który zostaje uznany za jej zabójcę (prawdziwy morderca zbiegł z miejsca zdarzenia, a gdy przybyli strażnicy, zastali jedynie naszego protagonistę z zakrwawionym mieczem). Napastnicy dopuścili się nie tylko morderstwa, ale i porwania - postanowili uprowadzić małą Emily, następczynię tronu. Corvo musi zrobić wszystko, by oczyścić się z zarzutów i odnaleźć dziewczynkę... Tak w telegraficznym skrócie przedstawia się zarys fabularny opisywanej produkcji, której akcja rozgrywa się w niezwykle klimatycznym mieście Dunwall.

GramTV przedstawia:

Dishonored nie może pochwalić się wybitnym scenariuszem, bowiem obfituje w kilka dość oczekiwanych zwrotów akcji i jest kolejną, typową opowiastką o zemście. Na uwagę zasługuje natomiast świat i konstrukcja poziomów. Mamy tutaj do czynienia z połączeniem tego, co znamy drugiej odsłony Half-Life'a (momentami gra bardzo mocno nawiązuje do dzieła Valve Software pod względem wyglądu lokacji i przeciwników; to nic dziwnego, bowiem jedną z osób pracujących nad Dishonored jest Viktor Antonov, projektant miasta z Half-Life 2), Assassin's Creed (omijanie przeciwników dzięki możliwości wspinania się po dachach budynków i eliminowanie ich z zaskoczenia) czy też Thief (Corvo Attano tak jak Garrett świetnie sobie radzi z pozyskiwaniem cennych przedmiotów bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń). Nie oznacza to jednak, że gra nie posiada własnej tożsamości i jedynie czerpie garściami z innych tytułów.

Struktura samej kampanii w Dishonored jest liniowa, bowiem niezależnie od tego, co zrobimy, zawsze dojdziemy do tego samego miejsca. Do celu prowadzi jednak kilka ścieżek, a oprócz głównej drogi, często można odblokować także poboczne, gdzie nie brakuje opcjonalnych postaci niezależnych i dodatkowych zadań. Wielokrotnie można zachwycać się konstrukcją poziomów - na każdej mapie znajdziemy rozwidleń, umożliwiających omijanie większych grup przeciwników czy też miejsc, pozwalających na zmierzenie się z kilkoma strażnikami jednocześnie. Można ukończyć całą grę bez zabijania kogokolwiek lub pokonując każdego napotkanego wroga. Trzeba jednak uważać, bo w określonych momentach dochodzi do nieprzewidzianych zdarzeń, w wyniku których nasze zachowanie ma nieznaczny wpływ na dalszy przebieg rozgrywki i zachowanie oponentów.

Siłą gry Dishonored jest także elastyczny system rozwoju postaci. Podczas rozgrywki korzystamy z miecza, kuszy, pistoletu, granatów, a także rozmaitych gadżetów i zdolności. Eksplorując świat gry pozyskujemy runy, które wydajemy na zakup specjalnych mocy, a także amulety, pozwalające na korzystanie z umiejętności pasywnych. Kluczową zdolnością jest mignięcie, które umożliwia teleportowanie się w określone miejsca (możemy nie tylko w ten sposób ominąć wrogów, ale np. dostać się na dach budynku), ale nie brakuje także wielu innych możliwości. Corvo Attano może spowolnić lub całkowicie zatrzymać czas, wezwać grupę szczurów, które zaczną gryźć przeciwników, a nawet przejmować tymczasowo kontrolę nad zwierzętami czy strażnikami. To tylko przykłady, bowiem w tym aspekcie gra oferuje znacznie więcej, zachęcając do wielokrotnego przejścia i testowania rozmaitych strategii.

Dishonored nie cierpi również na przypadłość, która trapi sporo współcześnie wydawanych gier akcji - ciężko ją ukończyć w jedno popołudnie. Moje przejście zajęło około piętnastu godzin, ale wykonałem niemal wszystkie zadania poboczne, eliminując głównie przeciwników w bezpośrednich starciach (czasem jednak wolałem pozostawać niezauważonym). Czas ten można odpowiednio wydłużyć lub skrócić. Jeśli zdecydujemy się zaliczać wyłącznie główne cele i zrezygnujemy z eksploracji, napisy końcowe zobaczymy dużo szybciej. W momencie, kiedy postanowimy ukończyć całość bez zabijania kogokolwiek, będziemy potrzebowali odpowiednio więcej czasu. Do tego wszystkiego należy również dołożyć wspomniane rozszerzenia, które zapewniają dodatkowe godziny zabawy.

Dishonored: Definitive Edition jest zatem edycją ostateczną tylko z nazwy. Dzięki niej wiemy, że twórcy nie zamierzają już jej rozbudowywać i zostawiają ją w takiej formie, jaka jest obecnie dostępna. Szkoda natomiast, że nie pokusili się o wyraźne poprawienie grafiki czy też zwiększenie płynności animacji. Dla kogo zatem jest ta produkcja? Grupę docelową stanowią ją osoby, które posiadają wyłącznie konsolę obecnej generacji, a jeszcze nie miały okazji zagrać w tę produkcję. Właściciele komputerów osobistych, jak już wspomniałem, posiadają Dishonored: Definitive Edition w formie Game of the Year Edition, a gracze, którzy dysponują wersją na PlayStation 3 lub Xboksa 360 wraz z DLC, nie mają powodu, by interesować się recenzowanym wydaniem.

5,5
Dishonored wciąż zasługuje na ocenę 8,5, którą wystawiliśmy w momencie premiery, ale postanowiliśmy odjąć od niej trzy oczka za kiepskie odświeżenie świetnego oryginału.
Plusy
  • to nadal świetna gra, która wciąga na wiele godzin i zachęca do wielokrotnego przejścia
  • wszystkie DLC w jednym pudełku
Minusy
  • za mało zmian w stosunku do oryginału, by mówić o edycji definitywnej
  • tylko 30 klatek na sekundę
  • długi czas ładowania
Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
13/09/2015 13:22

Chodzi tylko o to, że ta gra już teraz - na konsolach - mogłaby wyglądać znacznie lepiej, w końcu mocy na taki tytuł nie brakuje.Inna sprawa, że lepiej działać po najmniejszej linii oporu, a zarobić jak najwięcej. Co kto lubi.

Usunięty
Usunięty
12/09/2015 22:14

[m-Z]

Usunięty
Usunięty
11/09/2015 10:33

Przykro jest patrzeć jak autor tej recenzyjki błaga o remaster gry sprzed 3 lat. Jak wyraźnie jest napisane to definityfe edition nie remaster edionion. Edycja zawiera wszystko co do gry wyszło i ją zamyka; jest tzw . zwieńczeniem pracy twórców. Jeżeli któś chce remaster edition niech poczeka może z 7 lat najlepiej




Trwa Wczytywanie