Pyrkon 2015 - nasza relacja ze święta fantastyki

Łukasz M. Wiśniewski, Kamil Ostrowski, Jakub Zagalski, Łukasz Berliński
2015/04/27 20:00
5
0

Jako fani dość licznie odwiedziliśmy Pyrkon 2015. Jako dziennikarze teraz skrupulatnie spisaliśmy swoje wrażenia z tej gigantycznej imprezy dla geeków i nerdów wszelkiej maści.

Pyrkon 2015 - nasza relacja ze święta fantastyki

To naprawdę niepowtarzalne doznanie: wylądować na imprezie tworzonej przez fanów dla fanów, która rozmiarami przyćmiewa niejedne międzynarodowe targi. 30 000 geeków, nerdów i mniej ortodoksyjnych wielbicieli fantastyki w dowolnej formie. Wszyscy zgromadzeni na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Oto Pyrkon, impreza, która zaczynała jako kameralny konwent jakich wiele w Polsce. Ot, szkoła pełna fanów, punkty programu w klasach, noclegi też w klasach albo u znajomych. Fandom poznański, w tym przede wszystkim Klub fantastyki Druga Era, miał ambicję, by stworzyć znacznie większą, mniej hermetyczną imprezę.

Tak o tej ewolucji opowiada nam Piotr Derkacz, prezes Drugiej Ery: Pyrkon zaczynał tak jak każdy konwent w Polsce, czyli od niewielkiej imprezy robionej przez kilkunastu zapaleńców. Do 2008 roku rozwój imprezy i "rynku" konwentowego w Polsce był ewolucyjny. Pierwszym przełomowym rokiem był 2008 kiedy udało się po raz pierwszy podwoić frekwencję z 1400 na 2800, głównie dzięki pozyskaniu środków na kampanię reklamową z Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania. Już wtedy, zainspirowani przykładem Polconu z 2007 roku (który odbył się w centrum konferencyjnym) oraz entuzjastycznych reakcji naszych pyrkonowiczów, zaczęliśmy się rozglądać za miejscem, które nam umożliwi rozwój. Nie było to proste, bo szkoły typu "podstawówka" nie spełniały już naszych oczekiwań, a uczelnie wyższe w marcu były zajęte.

W 2009 roku rozpoczeliśmy rozmowy z Międzynarodowymi Targami Poznańskimi, które doprowadziły do przenosin Pyrkonu na MTP w 2011. Nie było to proste, bowiem pyrkonowy żywioł zderzył się ze światem "w krawacie". Obie strony musiały się nauczyć jak współpracować. My - tego jak organizować imprezę w profesjonalnej przestrzeni targowo-konferencyjnej, a targi - jak umożliwić realizację imprezy tworzonej przez organizację non-profit opierającą się na wolontariackiej pracy. Obecnie współpraca układa się bardzo dobrze, bowiem poznańskim targom udzieliła się pyrkonowa atmosfera i spontaniczność, a szeregowi pracownicy z otwartymi ramionami witają kolejne edycje Pyrkonu twierdząc, że pyrkonowy gość jest bardzo, kulturalny, uprzejmy i radosny (w tym roku można było zauważyć nawet przypadki przebranej obsługi targowej).

Przenosiny zrobiły imprezie bardzo dobrze, bowiem urosła ona z 3000 uczestników w roku 2011 do ... 30 000 w 2015.

Mimo, że skala jest zupełnie inna, Pyrkon wciąż zachował towarzyską atmosferę konwentową. Uczestnicy w większości mówią sobie po ksywce czy imieniu, za używanie formuły Pan/Pani można nawet dostać delikatną reprymendę. Chodzi o przyjazne nastawienie względem siebie, o to, że wszystkich uczestników łączy szeroko pojęta fantastyka. Co z tego, że część interesuje się tylko post-apo, anime albo LARPami. Geeków bardziej łączy sam fakt fascynacji rozmaitymi obliczami fantastyki, niż dzieli zamiłowanie do tej a nie innej jej odmiany.

Ja osobiście skoncentrowany byłem przede wszystkim na literaturze - tegoroczny Pyrkon gościł miedzy innymi Joe Haldemana (znanego w Polsce głównie dzięki powieści Wieczna Wojna i jej adaptacji komiksowej) i mistrza krótkiej formy Teda Chianga. Dzięki wspomnianej otwartości towarzyskiej z obydwoma miałem okazję porozmawiać. Szkoda, że Dmitrij Głuchowski, ojciec uniwersum Metro 2033 zdarł sobie pierwszego dnia głos i z tego powodu był mniej dostępny, miałem zamiar pogratulować mu zmiany fryzury (gdy poznałem go w Warszawie pięć lat temu miał znacznie gorszą). Bo na Pyrkonie wszyscy jesteśmy sobie równi i możemy gadać na dowolne tematy.

Uczestniczyłem też w większości punktów programu związanych z dwoma pisarzami, nad których najnowszymi książkami gram.pl objął patronat medialny: Robertem J. Szmidtem i Robertem M. Wegnerem. Na wiele atrakcji, które zaznaczyłem sobie zawczasu na stronie festiwalu nie wystarczyło mi czasu. Nic w tym dziwnego - jednocześnie zawsze działo się coś w dwudziestu miejscach naraz. Trzy dni i na oko tysiąc punktów programu, na dodatek hale w których swoje stoiska mieli wydawcy książek, komiksów, gier (wideo i tych "bez prądu"), rzemieślnicy tworzący niesamowite przedmioty, graficy... Nikt nie jest w stanie zobaczyć nawet części atrakcji, które przygotowano na Pyrkon, nie opanowując sztuki bilokacji.

Nie ma drugiej takiej imprezy w Polsce, pewnie nawet w Europie, bo tam już dawno nastąpiła swoista fraktalizacja fandomu i miłośnicy danej odmiany fantastyki spotykają sie na osobnych konwentach. Tworzenie imprezy dla wszystkich jest znacznie większym wyzwaniem. Mimo to udało się. Na pytanie dlaczego Pyrkon odniósł sukces, złapany gdzieś w przelocie Piotr Derkacz, organizator kilkunastu Pyrkonów, odpowiada krótko: Powodów jest kilka (w kolejności przypadkowej). Po pierwsze centralna lokalizacja Poznania, po drugie "wstrzelenie się" w rosnącą popularność fantastyki jako najbardziej interesującego elementu popkultury, po trzecie fakt, że Poznaniu znajdują się największe targi w Polsce, a po czwarte, że jest w Poznaniu rzesza osób skupionych wokół Klubu Fantastyki Druga Era które chcą to robić i wiedzą jak. Nie bez znaczenia jest ciągłość "myśli organizacyjnej" i uczenie się na własnych błędach.

Co oznacza owa "rzesza ludzi" z Poznania (ale nie tylko)? Oto garść danych liczbowych, które dostałem od organizatorów:

  • około 90 organizatorów i współpracowników
  • kilkuset gżdaczy i członków patrolu
  • około 1000 osób zaangażowanych w tworzenie programu

Wszyscy oni pracowali przy festiwalu zgodnie z zasadą "od fanów dla fanów" czyli non-profit. No prawie wszyscy - kilka osób otrzymało skromne wynagrodzenie, bo przez pewien okres organizacja Pyrkonu zajmowała im cały czas. Dodajmy jeszcze około 120 specjalnie zaproszonych gości oraz prelegentów. No i dobre 300 osób z mediów, a w tej liczbie... my się nie mieścimy. Tak: my - gramowi redaktorzy - przybyliśmy tam jako fani i zapewne takich "dziennikarzy w cywilu" było znacznie więcej. W trzydziestotysięcznym tłumie i zalewie atrakcji nie mieliśmy nawet okazji się spotkać. Tak, dla każdego z nas Pyrkon był całkowicie odmiennym doznaniem. Dlatego oddaję już głos kolegom:

Jakub Zagalski

Nie pamiętam, dlaczego rok temu zdecydowałem się na udział w Pyrkonie. Ale po tamtej wizycie wiedziałem od razu, że za kilkanaście miesięcy wrócę do Poznania. I faktycznie, w piątkowy poranek wpakowałem rodzinę, ciuchy, wcześniej przygotowane kostiumy i prowiant do samochodu, by wyruszyć w ponad 330 kilometrową trasę do krainy koziołków i Świętomarcińskich rogali. A przy okazji miasta, w którym odbywa się największy konwent fantastyki w Polsce.

Jakub Zagalski, Pyrkon 2015 - nasza relacja ze święta fantastyki

Pisząc te słowa, nie dotarły do mnie jeszcze oficjalne informacje na temat liczby uczestników tegorocznej edycji, ale jestem w stanie uwierzyć, że rekord z 2014 roku (25 tysięcy osób) został pobity. Szczególnie po tym, gdy całkiem przypadkowo zajrzałem do sleep roomu. A raczej sleep hangaru, wypełnionego ściśle przylegającymi do siebie materacami, karimatami i innymi legowiskami. Nie wiem i w sumie nie chcę wiedzieć, jak się śpi w takich warunkach, ale pozdrawiam wszystkich, którzy tego doświadczyli.

Choć podejrzewam, że większość uczestników Pyrkonu wyznaje zasadę: "sen jest dla słabych", bo szkoda czasu na odpoczynek, gdy wokół tyle się dzieje. Wcale im się nie dziwię. Budynki i hale Międzynarodowych Targów Poznańskich kryły w sobie masę atrakcji, przyciągając rozmaitych miłośników szeroko rozumianej fantastyki. To, co dla niektórych jest największą wadą Pyrkonu, z mojego punktu widzenia stanowi ogromną zaletę poznańskiego konwentu. Mowa o zaspokajaniu potrzeb fanów bardzo różnych odłamów fantastyki i aktywności z tym związanych. Dlatego też w jednej hali mogli się świetnie bawić miłośnicy planszówek, gdzie indziej uskuteczniano LARP-y, dalej można się było natknąć na wioskę ekip postapo, tron z pewnego serialu HBO, rzędy komputerów z włączonym LoL-em, masę starych konsol, karcianek itd. A wszystko to w odcieniach steampunka, science-fiction, fantasy... chyba wiecie, o co mi chodzi?

GramTV przedstawia:

Krótko mówiąc, Pyrkon jest dla wszystkich. Nawet dla niedzielnych miłośników fantastyki, którzy wpadli do MTP na jedno popołudnie z dzieckiem przebranym za Spider-Mana. Głównie po to, by mogło wciąć udział w nietypowym balu przebierańców. Przyznam się, że w jakimś stopniu też byłem takim konwentowym Januszem, bo wziąłem dziecko na cosplay. Przed wyjazdem sprawdziłem sobie program imprezy i poszczególne panele, zakreśliłem co ciekawsze dla mnie wydarzenia i ze smutkiem uznałem, że w tym roku będzie słabo. Obracając się w klimatach gier wideo, Star Wars i w niewielkim stopniu mangi/komiksu, miałem na swojej rozpisce dosłownie kilka prelekcji, których chciałem wysłuchać. Ostatecznie wziąłem udział w zaledwie trzech spotkaniach, bo resztę czasu poświęciłem na zwiedzanie hal, oglądanie stoisk wystawców i fotografowanie cosplayerów. I wcale się nie nudziłem.

Pyrkon jest dla mnie świetną, masową imprezą, na której zawsze i wszędzie coś się dzieje. Nie będąc związanym z jakimś klubem czy konkretną społecznością fanów, poznański konwent jest dla mnie optymalny. Zwolenników kameralnych imprez nie będę przekonywał do Pyrkonu, ale ja już wiem, gdzie spędzę jeden z wiosennych weekendów w przyszłym roku.

Kamil Ostrowski

Pierwszy raz w życiu byłem na Pyrkonie. Nie wiedziałem za bardzo czego się spodziewać. Niby tematem się interesuję, a zresztą na miejscu miało się dziać też sporo związanego z grami wideo, ale czułem się jakbym jechał w nieznane.

Kamil Ostrowski, Pyrkon 2015 - nasza relacja ze święta fantastyki

To targi? Nie bardzo, bo wielki biznes tutaj obecny raczej rykoszetem. Większość miejsc w halach „sprzedażowych” zajmują niewielkie firmy sprzedające mangi, rękodzieło i różnego rodzaju koszulki, kubki i poduszki dla fanów anime, fantastyki, gier, popkultury i tak dalej. Stąd na Pyrkonie łatwiej jest kupić skórzaną kobiecą zbroję (taką w stylu wysokopoziomowych postaci z gier MMORPG), niż np. akcesoria komputerowe, chociaż te na siłę też dało radę kupić. Wyraźnie widać jednak, że to oddolna inicjatywa, która pozostaje „niezależna”.

Pamiętać trzeba o tym, że poznański konwent fantastyki to wydarzenie non-profit, organizowane przez stowarzyszenie Druga Era. To nie biznes, na którym się zarabia. Każda roboczogodzina poświęcona temu wydarzeniu to wolontariat.

Ma to swoje zalety i wady. Klimat jest przyjazny, niejako „swojski”, lekki i przyjemny. Z drugiej strony, często w szwach wyłazi amatorszczyzna. Nie zrozumcie mnie źle, jestem pod wrażeniem tego, jak amatorom udaje się ogarnąć wydarzenie na kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym takie sprawy jak noclegi w halach czy szkołach dla wielu uczestników pragnących trochę „pokoczować” na Pyrkonie. Niemniej, opóźnienia były rzeczą raczej standardową, a ja sam naciąłem się na zupełne nieprzygotowanie na stanowisku, na którym miał być rozgrywany pokazowy turniej Heroes of the Storm, efektem czego w ogóle nie mogłem komentować meczu między youtuberami. Kto zawinił? Nie wiadomo. Mi było najbardziej szkoda widowni, która przez godzinę czekała gapiąc się w przestrzeń, gdzie powinien być wyświetlany obraz.

Mimo uciążliwości, podobało mi się. Urzekły mnie rzesze freaków, powszechne przebieranki, wszędobylstwo okazji do spędzenia czasu i wypełniony po brzegi program. Poważnie się zastanawiam czy w przyszłym roku nie pojechać na dwa dni i sprawdzić jak wygląda nocowanie w hali numer pięć. Osiem nerdów na dziesięć. Polecam, Kamil Ostrowski.

Łukasz Berliński

Tegoroczny Pyrkon to dla mnie trzecia edycja, na której miałem okazję gościć. W odróżnieniu od moich redakcyjnych kolegów na teren konwentu mam 15 minut drogi tramwajem, choć już na samym początku okazało się, że droga mi się wydłuży, bowiem w sobotę czynne było tylko wejście północne. Niezapowiedziana rozgrzewka dookoła Międzynarodowych Targów Poznańskich dobrze mi zrobiła, bowiem okazało się, że w tym roku Pyrkon zajmował większą powierzchnię niż w latach ubiegłych. I ogólnie dało się odczuć, że wszystkiego jest tu więcej. Nie zdziwię się, jeśli organizatorzy lada moment pochwalą się pobiciem rekordu frekwencji.

Łukasz Berliński, Pyrkon 2015 - nasza relacja ze święta fantastyki

O ile w poprzednich latach skrupulatnie wertowałem program i wybierałem interesujące mnie prelekcje i wydarzenia, tak w tym postanowiłem sprawdzić, jak Pyrkon sprawdza się, kiedy przychodzi się na tzw. żywioł. Przez trzy dni dzięki temu konwentowi Poznań nabiera kolorów, w zasadzie w całym mieście, nie tylko na terenie targów, można było spotkać ludzi poprzebieranych za postacie z gier, filmów, książek czy komiksów. Nigdzie indziej nie spotkamy obok siebie małego Predatora, Czarodziejek z Księżyca i gościa przebranego za pizzę w mikrofali robiących sobie wspólne zdjęcie. Przychodząc na Pyrkon ubrany w dżinsy i koszulę w kratę chwilami czułem się, jakbym to ja robił za cosplay „normalsa”.

Tak jak wspominali moi przedmówcy, Pyrkon to święto fantastyki, na którym każdy znajdzie coś dla siebie. Mnie podoba się ta różnorodność i otwartość na wszelkie odłamy szeroko pojętej fantastyki. Tutaj znajdą coś dla siebie zarówno fani planszówek, LARPów, gier wideo, książek, komiksów czy buszowania wśród małych kramików, na których można było kupić dosłownie fantastyczne przedmioty.

I nawet bez wcześniejszego organizowania sobie czasu nie sposób było się nudzić. Przechadzając się pomiędzy halami można było natrafić na walkę rycerzy, gdzieś obok ktoś chciał mnie porwać do starodawnego tańca (co to, to nie…), w oddali widać było ogromną kolejkę chętnych do zrobienia sobie zdjęcia na Żelaznym Tronie, w innej hali z kolei sznur ludzi czekał cierpliwie by otrzymać autograf od Dmitrija Głuchowskiego, twórcy popularnego u nas uniwersum Metro. A to zaledwie obrazek chwili, całości atrakcji raczej nikt nie był w stanie ogarnąć.

Pyrkon to miejsce, w którym jest tyle pozytywnych dziwactw w jednym miejscu, że przestaje dziwić cokolwiek. Może poza entuzjazmem z jakim organizatorzy oprowadzali po konwencie pewnych polityków… Tu przyjeżdżają ludzie z najdalszych zakątków Polski tylko po to, by się poznać „w realu” i przez te trzy dni pokazać innym swoją pasję. To dla nich przede wszystkim jest Pyrkon, a oni są dla pozostałych gości, tworząc klimat tego miejsca. Tego bowiem Pyrkonowi na pewno nie można odmówić.

Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
28/04/2015 08:52

Nie porwała mnie ta impreza, nie potrafiłem sobie znaleźć miejsca i w ostateczności zamiast robić coś konkretnego to tylko chodziłem. Polecam, choć nie wiem, czy pojadę tak jeszcze raz, na pewno nie w 2 osoby.Na plus, że było płatnie, nie było dzieciarni jak na IEM, choć to zupełnie różne imprezy.Jak ktoś jest fanem karcianek lub planszówek to na 100% będzie się dobrze bawił tam.

Usunięty
Usunięty
27/04/2015 23:23

Zdecydowanie warto się na Pyrkon wybrać. Jasne to nie klimat kameralnego konwentu w ruinach średniowiecznego zamku, gdzie odbywa się jeden larp, a woje gotują strawę itd.(takie wydarzenia bardzo lubię). Pyrkon mimo wszystko zachował ten klimat niekomercyjnego święta wszystkich miłośników szeroko rozumianej fantastyki. Organizacja jak na amatorstwo była moim zdaniem genialna. Spałem w słynnej hali numer pięć i to samo w sobie było niezłą atrakcją. Najdłużej w kolejce pod prysznic(a stałem łącznie 3 razy) stałem 20min. Serio, pierwszego dnia wszedłem od razu, drugiego wspomniane 20min, a trzeciego jakieś 10-15. Jasne karimata była ustawiona jedna przy drugiej, rozmowy i oklaski o 4 rano stały na porządku dziennym, ale jak się odpowiednio znieczuliło w pawilonie gastronomicznym to nie było problemów ze spaniem. Zresztą jak można spać na Pyrkonie? Nie rozumiesz zasad jakiejś planszówki, a czytasz instrukcje trzeci raz? Na 90% ktoś podejdzie widząc twój trud, dosiądzie się i ejszcze zaprosi znajomych. Właśnie cały sobotni wieczór i niedzielną noc spędziłem na sali z planszówkami, karciankami itd. Przyszliśmy ze znajomymi na chwilę około 20, a wyszliśmy o piątej nad ranem bo dosiadła się bardzo fajna ekipa, która zjadła pewnie zęby na niejednej grze, a mimo to miała ochotę(totalnymi nowicjuszami, którzy czasem pograją w jakieś resistance) wytłumaczyć nam zasady co bardziej skomplikowanych i wspólnie bawić.

Usunięty
Usunięty
27/04/2015 23:03

Kolejny świetny Pyrkon, na którym nie byłem. Wybieram się tak już od 2011 roku, i jak na razie dobrze mi idzie...nie byłem tylko na pięciu w tym czasie. Może w przyszłym roku się uda.




Trwa Wczytywanie