Powrót Syndykatu - betatest Satellite Reign

Sławek Serafin
2015/03/16 17:14
6
0

Kultowy Syndicate już raz wrócił, jako przeciętna strzelanka. Teraz, dzięki Satellite Reign, wraca ponownie, mniej oficjalnie, ale bardziej prawdziwie.

Mówi się, że Satellite Reign to taki duchowy następca najprzekultowniejszego, bullfrogowego Syndicate. I jest to prawda, bo zespół 5 Lives czerpie z tego klasyka pełnymi garściami, co widać na każdym kroku. Ale nie można powiedzieć, że jest to coś w rodzaju remake'u czy innego odtworzenia tamtej produkcji, ba, wręcz przeciwnie nawet. Satellite Reign jest wierny duchowi, idei Syndicate, ale nie naśladuje ślepo stosowanych w nim rozwiązań, dziś już przestarzałych. Zamiast tego podsuwa własne, ciągle bazujące na klasyce, ale podane w nowoczesny, ciekawy sposób. I dlatego strasznie fajnie się w to gra... nawet jeśli mamy do czynienia z masą technicznych niedoskonałości i niedopracowań wynikających z faktu, że gra jest jeszcze w bardzo wczesnej fazie rozwoju.

Powrót Syndykatu - betatest Satellite Reign

Rdzeń Satellite Reign to mocno posmarowana erpegowym sosem taktyczna gra w czasie rzeczywistym, która na wierzchu rzeczywiście przypomina stare, dobre Syndicate, ale trochę głębiej kryje koncepcje z równie starego i równie dobrego... Commandos. Po pierwsze więc mamy tutaj klasyczną cyberpunkową metropolię, jakby żywcem przeniesioną z Łowcy androidów. Miasto pogrążone w mroku, rozświetlane blaskiem neonów i wielkich ekranów reklamowych, w które można się zresztą wgapiać całkiem długo, bo niektóre pokazują świetne, kilkunastosekundowe "zwiastuny" jakichś filmów czy innych produkcji rozrywkowych. Widać, że twórcy wiele czasu poświęcili szczegółom, w których kryje się cyberpunkowy diabeł, że wiele środków poszło na to, by gra prezentowała się zgodnie z klasyczną konwencją. I daje to niesamowite efekty, trzeba przyznać. Poza ostatnim Deus Exem nie kojarzę gry, która aż tak dobrze uchwyciłaby specyficzną atmosferę tego gatunku, jak Satellite Reign. Nawet bardzo przecież udany Shadowrun Returns pod tym względem wypada nieco słabiej. 5 Lives Studios udało się wydestylować kluczowe składniki cyberpunka. I to nie tylko wizualnie.

Nasi bohaterowie to grupa agentów, operatorów, działających we wspomnianej metropolii. Wykonują misje, ale nie zlecenia, bo z tego co się orientuję, nie pracują dla żadnej korporacji i działają na własny rachunek. Te działania to poza kilkoma przypadkami spotkań z informatorami i czarnorynkowymi handlarzami głównie włamania, kradzieże i ogólnie coś, co można uznać za szpiegostwo przemysłowe na rosnącą skalę. Czasem wkradamy się gdzieś nie po to, żeby zwinąć prototypy nowych zabawek tudzież schematy ich produkcji, lecz by ułatwić sobie późniejsze akcje poprzez zhakowanie sieci kamer przemysłowych w danej dzielnicy, na przykład. Ale w większości przypadków nasze misje to klasyczne skoki. Na sprzęt, kasę lub równie drogocenną informację.

Mimo względnie małego zróżnicowania tych zadań, są one bardzo fajnie zrealizowane. Po pierwsze twórcy obudowali je dla klimatu sporą ilością tekstu. Po drugie część z nich składa się z kilku oddzielnych członów, w dużej mierze samodzielnych i opatrzonych własnymi mniejszymi zadaniami pobocznymi, których realizacja może nam ułatwić osiągnięcie głównego celu. Po trzecie i najważniejsze wreszcie, mamy sporą dowolność co do tego, w jaki sposób te zadania wykonamy. Możemy je też podejmować w jakiej chcemy kolejności, bo metropolia podzielona jest na dzielnice, po których możemy się swobodnie przemieszczać i choć Satellite Reign nie ma tak naprawdę otwartego świata, to całkiem nieźle radzi sobie z kreowaniem jego wiarygodnej iluzji. Autorzy odrzucili liniowość i bardzo dobrze na tym wyszli.

GramTV przedstawia:

Ale wracając do tego, w jaki sposób realizujemy same misje... Pod tym względem gra przypomina wspomniane wcześniej Commandos, nie mniej kultowe niż sam Syndicate. Nasi agenci to nie odziani w płaszcze operatorzy z tego ostatniego, którzy sieją zniszczenie na swojej drodze, lecz wyspecjalizowana grupa najemników, która wcale nie musi uciekać się do przemocy. To znaczy, jeśli chcemy, to jak najbardziej może, czemu nie - każdy cel możemy osiągnąć metodą siłową, jeśli tylko mamy na to ochotę. Ale nie musimy. Tylko jeden z naszych agentów to podręcznikowy żołnierz. Pozostali, choć też noszą gnaty i umieją się nimi posługiwać, to specjaliści w innych dziedzinach. Mamy tu technika, którego zadaniem jest leczyć i wspierać pozostałych za pomocą dopalaczy. Mamy też oczywiście hakera, jakże by inaczej, który nie tylko łamie kody, ale też kontroluje różnego rodzaju roboty i świetnie radzi sobie z zaawansowaną bronią energetyczną. I mamy też cyberninję, infiltratora, który dzięki swojemu strojowi maskującemu i katanie może wykańczać przeciwników po cichu... lub też o wiele głośniej, ale z bezpiecznej odległości za pomocą karabinu snajperskiego. Każdy zawodnik z tej wesołej gromadki może oczywiście awansować na kolejne poziomy, odblokowując nowe umiejętności lub poprawiając swoje statystyki. Możemy ich także obwieszać dodatkowym sprzętem, nie tylko bronią, ale też innymi fajnymi cybergadżetami. No i są też wszczepy, sztuczne części ciała i tym podobne cyberpunkowe modyfikacje mięsa.

Każdą misję można zaliczyć po cichu. Skradanie się, unikanie wzroku strażników i patroli, hakowanie kamer, odłączanie zasilania - mamy spory wybór co do metod działania, jeśli chcemy wejść i wyjść niezauważenie. Możemy dzielić naszą grupę, możemy wysyłać poszczególnych agentów pojedynczo tu i tam, nie musimy ich trzymać razem w celu zmaksymalizowania siły ognia i wzajemnego osłaniania się. Możemy, ale nie musimy, jak już wspomniałem, bo zabicie wszystkich przeciwników zawsze jest sensowną opcją, także dlatego, że choć za samo wykonywanie zadań nasi agenci dostają sporo punktów doświadczenia, to za zabijanie wrogów dostają ich jeszcze więcej. Trzeba tylko uważać, żeby się nie wpakować w jakąś sytuację, która nas przerośnie - niektóre obiekty są naprawdę dobrze chronione, a każdy alarm powoduje dalsze wzmocnienie tej ochrony i bywa, że wpadniemy jak śliwka w kompot, a nasi operatorzy zostaną po prostu zgnieceni przewagą liczebną.

Po części dlatego, że na tym etapie wczesnej wersji Satellite Reign nie wszystko jeszcze działa jak należy jeśli chodzi o walkę, głównie od strony interfejsu. Przemieszczanie i ukrywanie naszych agentów za osłonami oraz wydawanie im innych rozkazów i korzystanie ze specjalnych umiejętności oraz dodatkowego sprzętu może być momentami uciążliwe, gdy akcja toczy się w czasie rzeczywistym, a owi agenci nie zawsze robią to co chcemy i tak jak chcemy, bo ich zaprogramowane działania nie są jeszcze doszlifowane. Ale widać też, że to właśnie tylko kwestia niedopracowania, że podstawy są solidne jak wykute w czarnym lodzie i prędzej czy później 5 Lives dopną wszystko na ostatni magnetyczny zatrzask. Już teraz gra się bardzo dobrze, mimo wspomnianych problemów, czy też innych niedociągnięć, takich jak efekty specjalne pożerające zasoby systemowe i sprawiające, że Satellite Reign ostro klatkuje nawet na mocnym sprzęcie.

Bardzo dobrze się gra, bo twórcom naprawdę udało się nie tylko uchwycić ducha Syndicate i wykreować fantastyczny cyberpunkowy klimat, ale też zmontować naprawdę solidne jak skała założenia mechaniki rozgrywki. Nie wszystko jeszcze działa jak powinno, wielu opcji brakuje, część zadań jest "pusta", ale naprawdę widać, że zapełnienie tego wszystkiego, dopracowanie szczegółów i wykonanie wszystkich działań, dzięki którym Satellite Reign z gry bardzo fajnej przepoczwarzy się w grę znakomitą, jest tylko kwestią czasu. Nie wiadomo tylko jakiego czasu. W tym momencie mamy do czynienia z zaawansowaną alfą tudzież wczesną betą, która nieźle prezentuje duży potencjał gry. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile zajmie doprowadzenie tego wszystkiego do stanu finalnego. Ale jestem pewien, że każdy szanujący się fan nie tylko cyberpunka, nie tylko Syndicate, ale ogólnie gier taktycznych pomieszanych z RPGami powinien niecierpliwie oczekiwać na premierę pełnej wersji Satellite Reign. Bo to będzie naprawdę coś.

Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
17/03/2015 10:10

Piękne dni z syndicate w pamięci pozostaną;)

Usunięty
Usunięty
17/03/2015 10:10

Piękne dni z syndicate w pamięci pozostaną;)

Usunięty
Usunięty
16/03/2015 22:41

Grałem lata temu na Amidze. Jeżeli Satelite Reign choć zbliży się do oryginału - będzie bardzo dobrze.




Trwa Wczytywanie