Rozkmina na weekend: Londyn w grach

Michał Piwowarczyk
2015/01/10 08:41

Londyn, The Big Smoke, druga stolica Polski, Lądek Zdrój - stolica Wielkiej Brytanii od stuleci była jednym z najważniejszych miast świata, więc nie mogło zabraknąć jej i w grach.

Rozkmina na weekend: Londyn w grach

W naszej wirtualnej wycieczce pomijam takie tytuły jak ZombiU, Hellgate: London, wszystkie udane bądź nieudane interaktywne wersje przygód Sherlocka Holmesa. Odwiedźmy kilka utworów, wydanych lub oczekujących na swoją premierę, które mogą zainteresować interaktywnego turystę. Zobaczyć Dunwall i umrzeć

Bezsprzecznie najciekawszy Londyn w grach wideo został zaprezentowany w znakomitym Dishonored z 2012 roku. W utworze Arkane Studios nie występuje co prawda pod tą właśnie nazwą, ale twórcy sami przyznają, że Dunwall, stolica Imperium Wysp, wzorowane jest właśnie na Londynie (ze sporą domieszką Edynburga). Główny bohater Dishonored, Corvo Attano, jest osobistym. ochroniarzem Cesarzowej, wmanewrowanym w walkę o władzę po jej śmierci, szukającym odkupienia i zemsty na oprawcach.

Mimo tego, że w grze spotykamy koronowane głowy, lordów i admirałów, Arkane Studios nie jest ani trochę zainteresowane pokazywaniem piękniejszej strony Dunwall, z jego wieżami, dekorowanymi kamienicami i dzielnicami bogatych. Występują one w grze, ale pełne są zepsucia, korupcji i gorszących widoków. Dunwall skonstruowane jest w taki sposób, aby zaprezentować podział społeczeństwa na biednych i bogatych, żyjących tuż przy ściekach i chowających się za elektrycznymi murami uprzywilejowanych. W obrębie jednego poziomu, w jego niższych partiach, eksplorujemy opuszczone mieszkania, podniszczone piwnice, w których niegdyś, przed nadejściem potwornej plagi, najgorzej sytuowani mieszkańcy Dunwall z trudem wiązali koniec z końce. Po chwili możemy przenieść się wyżej na dachy i gzymsy miasta, skąd uzyskujemy dostęp do przepysznie urządzonych komnat i holów, w których bogaci odgrodzili się od umierającego miasta.

Największe wrażenie robią w Dishonored nie dzielnice miejskie, ale przemysłowe, powstałe w wyniku błyskawicznej rewolucji technologicznej. W świecie gry najważniejszym źródłem energii jest tran pozyskiwany z ogromnych wielorybów, ciętych na żywca tuż po schwytaniu na pokładzie potężnych okrętów wielorybniczych. Truchła przetwarzane są danej, aż fabryki wycisną z nich każdą krople drogocennego płynu.

Dishonored wprowadza nas w dzielnie przemysłowe delikatnie. W starej dzielnicy portowej znajduje się pub Hound Pits, w którym spotykają się notable związani z poprzednią władczynią imperium. Gracz może pozwiedzać położony tuż przy rzece Wrenhaven pub i jego okolice, szlifując umiejętności, ale to nie ze względu na tę możliwość jest on kluczową lokacją w grze. Z brzegu rzeki widzimy większość kluczowych budynków Dunwall, do których wcześniej czy później zawitamy z morderczymi zamiarami. Możemy wypatrzyć też jeden z potężnych statków wielorybniczych wracających z cennym ładunkiem zawieszonym nad pokładem. Jest to jedno z mistrzowskich posunięć projektantów Dishonored, zaprezentowanie nam miasta z tej właśnie perspektywy, z zaśmieconego brzegu rzeki, na którą wcześniej Corvo patrzył z wysokich murów imperatorskiego pałacu.

Później, z każdym kolejnym poziomem, odwiedzamy coraz więcej mrocznych zakątków Dunwall. Zwiedzamy więc zalaną dzielnicę, przed potopem perłę postępu i industrializacji, centrum finansowe i fabryczne miasta. W dodatku Knife of Dunwall infiltrujemy Rzeźnię Rothwilda, w której możemy z bliska przyjrzeć się, jak naprawdę wygląda praca stojąca za rewolucją technologiczną. Możemy z bliska zobaczyć, jak mogły w prawdziwym świecie wyglądać magazyny, doki i fabryki stawiane wzdłuż śmierdzącej Tamizy.

W pamięć wryła mi się jednak misja rozgrywająca się w lokacji inspirowanej jedną z najbardziej rozpoznawalnych konstrukcji Londynu, Tower Bridge. Ten zwodzony most w wyobraźni twórców z Arkane Studios przybrał niesamowite rozmiary, został wydłużony i nadbudowany licznymi kamienicami, dachami i pomieszczeniami. Wcześniej, przed nadejściem plagi, Most Kaldwina był popularnym miejscem spotkań mieszkańców Dunwall, domem dla artystów i rzemieślników. W momencie, kiedy odwiedza go Attano, most jest zamknięty i silnie ufortyfikowany przez straż miejską.

Podobną wersję alternatywnego Londynu zaprezentowali twórcy ostatniego, nieszczęsnego Thiefa, którzy zapewne wyli ze złości po premierze Dishonored. Ich Miasto jest podobnie mroczne jak Dunwall, podobnie wstrząsane niepokojami społecznymi i podobnie. pod kwarantanną ze względu na plagę wyniszczającą populację. Miasto z Thiefa jest zdecydowanie mroczniejsze od Dunwall pod względem kolorystyki, więcej w nim kanałów i drewnianych, rozpadających się domostw i w zasadzie jest jednym z niewielu powodów, aby przejmować się restartem serii. Wyróżnia się w nim jedna lokacja, Wieża Zegarowa przypominająca Big Bena, w której Garrett ma swoją przytulną siedzibę.

Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że Miasto z serii Thief jest dużo starsze niż Dunwall z Dishonored. Pierwszy Thief został wszak wydany w 1998 roku i już w tamtych, zamierzchłych czasach metropolia, po której poruszał się Garrett robiła niesamowite wrażenie, porażała klimatem łączącym średniowiecze, magię i rewolucję przemysłową. Kłopot w tym, że to właśnie Dunwall i Dishonored wydają się być duchowymi spadkobiercami tego pierwszego, kultowego tytułu, a nie wskrzeszony, nijaki i słabo napisany zeszłoroczny Thief. Zdetonować metro i uciec

GramTV przedstawia:

Jeśli ktoś ma ochotę odwiedzić Londyn rzeczywisty i bliższy czasom nam współczesnym, to może dokonać powrotu do przeszłości i zagrać w Grand Theft Auto: London, 1969, jedyny tytuł z serii, który rozgrywa się w mieście prawdziwym, a nie jego alternatywnej wersji. Wracanie do pierwszych Grand Theft Auto może jednak nie być tak miłe, jak brzmi na papierze, więc gracze zainteresowani szerzeniem chaosu zechcą zapewne czynić to w dużo mocniej kontrolowanym środowisku Call of Duty: Modern Warfare 3.

Call of Duty nigdy nie pozwala na zwiedzanie pięknych, choć niewielkich lokacji, więc wysłuchując rozkazów kolejnego sterowanego przez SI dowódcy szybko przemieszczamy się przez magazyn na Canary Wharf opanowany przez terrorystów. Od infiltracji przez wojnę do pościgu w Call of Duty niedaleko, więc po chwili wymiana ognia z ultranacjonalistami intensyfikuje się, na koniec przenosząc się do tuneli londyńskiego metra. Wiadomo, że to musi skończyć się eksplozją albo chociaż niewielkąkatastrofą, więc w wyniku pościgu wagony metra koziołkują kilka razy niszcząc tunel. James Bond mógłby pozazdrościć licencji na zniszczenie kozakom z Call of Duty.

Tytuł zamykający trylogię o przygodach kapitana Price'a z właściwą serii subtelności żegna się z Londynem, detonując brudną bombę na ulicy tuż przy niczego niespodziewających się turystach z dzieckiem. Koniec pokazu, lecimy dalej. Co przyniesie przyszłość

Z zapowiedzianych na najbliższą przyszłość produkcji trzy od razu kojarzą się z Londynem.

Bloodborne na pierwszy rzut oka wydaje się toczyć w alternatywnej wersji Londynu wyjętej prosto z koszmaru sennego. Opanowane przez straszliwą plagę miasto Yharnam przywodzi na myśl klimaty wiktoriańskie z solidną dozą gotyku, ale Hidetaka Miyazaki z From Software w rozmowie opublikowanej na japońskiej stronie Dengeki przyznaje, że jeśli chodzi o świat przedstawiony, to twórcy wzorują się raczej na architekturze Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Czechach i Rumunii. Ile w tym amalgamacie będzie pierwiastka angielskiego, zobaczymy dopiero/już za dwie miesiące, po tym jak naczelny Mielcarek skończy Bloodborne w dwa dni cztery razy poświęcając sześćdziesiąt godzin.

Nie do końca wiadomo, jak będzie wyglądał Londyn w The Order 1886, a jako miejscówka ma odgrywać w tej grze na wyłączność na PlayStation 4 kluczową rolę. W tej alternatywnej wizji historii ludzkość zmaga się z rasą pół ludzi, pół zwierząt, co wymusza szybszą i o wiele bardziej zaawansowaną rewolucję technologiczną niż ta, która miała miejsce w XIX wieku. Co zapewne oznaczać będzie, że w Londynie z The Order 1886 ujrzymy technologie z wieku ubiegłego i wynalazki, które nie miały prawa działać w tamtych czasach. Jedna z prezentacji gry rozgrywała się na przykład na pokładzie sterowca. The Order wygląda jak na razie niesamowicie, ale koniec końców ma to być strzelanka z perspektywy trzeciej osoby, więc twórcy z pewnością nie zostawią graczom zbyt dużej wolności w eksplorowaniu Londynu, przenosząc akcję z jednego miejsca do drugiego bez zatrzymywania się na zwiedzanie.

Najlepszą więc szansą na turystykę po wirtualnym Londynie wydaje się Assassin's Creed: Victory. Ubisoft jak dotąd nie pokazał żadnych oficjalnych materiałów z gry, jedynie potwierdzając po wycieku to, co wszyscy i tak wiedzieli - że ich wielokulturowy zespół twórców wyznający różne wierzenia i religie pracuje nad nową częścią. Unity było powrotem do źródeł serii, czyli skakania po dachach metropolii, a Victory pociągnie ten temat o krok dalej, prezentując Londyn epoki wiktoriańskiej. Stolica Wielkiej Brytanii była najbardziej zaludnionym miastem świata od roku 1831 do 1925, w 1851 roku dając schronienie prawie 2 500 000 ludzi. Dla porównania, Paryż czasów Rewolucji Francuskiej zaludniało ponad 600 000 osób. Silnik Anvil będzie miał co generować, oby z lepszymi efektami niż w roku ubiegłym.

Nawet jeśli opowiedziana historia w Victory któryś raz z kolei sprowadzać się będzie do bełkotu, nawet jeśli przewidywalnie spotkamy Darwina, Dickensa, Kubę Rozpruwacza , Sir Arthura Conana Doyle'a i królową Wiktorię, to przynajmniej gracze będą mieli okazję poniszczyć dachówki , wspiąć się na szczyt Big Bena i dostąpić wątpliwego zaszczytu zanurkowania w Tamizie. XIX wiek był świadkiem dziesiątek ciekawych wydarzeń w sercu imperium brytyjskiego, więc twórcy mają na czym bazować swoją spiskową historię. Błagam tylko, niech wynalazcy maszyny analitycznej, Ada Lovelace i Charles Babbage, nie robią dla asasynów zabójczych zabawek.

Osobiście liczę na Wielki Smród roku 1858, kiedy to ubogi system kanalizacji nie wytrzymał strumienia nieczystości. Lato tego roku nie należało do najprzyjemniejszych, ale na całe szczęście producenci sprzętu do gier nie produkują masowo symulatorów zapachów.

Komentarze
12
GerBeer
Gramowicz
16/01/2015 12:40

> Dlaczego pominięto Hellgate: London?Miałem napisać to samo :D

Fang
Gramowicz
11/01/2015 15:50

"Zobaczyć Dunwall i umrzeć""Co przyniesie przyszłość"Te zdania mają być tak urwane (brak kropek)?"że ich wielokulturowy zespół twórców wyznający różne wierzenia i religie pracuje nad nową częścią"Też mnie to bawi jak odpalam każdą grę z tej serii :DNiezły artykuł czekam na przyjrzenie się innym miastom ;)

Usunięty
Usunięty
11/01/2015 15:24

Właśnie po AC: U straszliwie czekam na Londyn w wykonaniu Ubisoftu. Najlepsze jest to, że śnił mi się AC właśnie XIX-wiecznym Londynie, trochę jakby pomieszany z "From Hell" (film o Jack''u Ripperze), a dwa dni później czytam, że faktycznie coś takiego będzie miało miejsce.Zapraszam też na [m] , gdzie pośród szlamu wylewanego na AC: U postanowiłem trochę mu pomóc.




Trwa Wczytywanie