Dungeon of the Endless - recenzja

Sławek Serafin
2014/11/05 11:11
3
0

Najsmaczniejszy tegoroczny rogalik

Gdybym miał wymienić ten jeden charakterystyczny element gier rogue-like, który sprawia, że są takie atrakcyjne, to powiedziałbym, że jest to ta wspólna dla nich wszystkich bezkompromisowa brutalność. Rogaliki bywają różne, ale w zasadzie wszystkie cechują się nie tylko wysokim poziomem trudności, ale też nieodwracalnością naszych decyzji i poczynań. Nie da się w nich cofnąć czasu i naprawić błędów, można tylko zginąć i zacząć jeszcze raz, bez różnicy na jakim etapie rozgrywki się było. Bardzo archaiczne rozwiązanie, sprawiające że rozgrywka ma zupełnie inny klimat, że inaczej buduje się napięcie, że rodzi się masa frustracji... I mnóstwo satysfakcji z rozgryzania schematów, z opracowywania skutecznej taktyki, z odniesienia upragnionego sukcesu. Za to właśnie lubię rogaliki. I choć Dungeon of the Endless nie jest typowym przedstawicielem tego gatunku, to akurat jego bezkompromisową brutalność uchwyciło wprost perfekcyjnie.

Dungeon of the Endless - recenzja

Dungeon of the Endless jest hybrydą gatunkową przypominającą najbardziej chyba słynne, ukochane przez fanów indie FTL. Owszem, rozgrywka toczy się tutaj na zupełnie innych zasadach, ale nowe dziecię twórców Endless Legend tak samo jak FTL próbuje zrobić z utartą formułą coś nowego, coś ciekawego, połączyć ją z innymi gatunkami i innymi pomysłami na rozgrywkę. I też mu się udaje. Nie wiem jak Francuzi z Amplitude Studios to robią, że czego by się nie tknęli, czy to strategia 4X, czy hybrydowy rogal, to wychodzi im coś fantastycznego, ale... cóż, na pewno nie będę narzekał. Wręcz przeciwnie, teraz nie mogę się powstrzymać, by z ekscytacją nie czekać na zapowiedź ich następnej gry, bo jestem przekonany, że będzie równie znakomita jak poprzednie. I może zrobi trzęsienie ziemi w jeszcze jednym z moich ulubionych gatunków.

Wracając jednak do Dungeon of the Endless. Fabularnie akcja gry osadzona jest gdzieś pomiędzy Endless Space i Endless Legend. Postacie z uniwersum Endless Space, załoga i "pasażerowie" statku-więzienia rozbijają się na jakiejś dziwnej planecie i muszą pokonać dwanaście poziomów rojących się od różnych dziwnych stworów podziemi, by wyjść na powierzchnię znanej z Endless Legend Aurigi. I to tyle w zasadzie, jeśli chodzi o scenariusz. Dungeon of the Endless bynajmniej nie aspiruje do roli gry opowiadającej wspaniałe historie, nie o to w niej chodzi. Nie znaczy to, że historii żadnych tutaj nie ma, owszem, są, i grając odkryjemy niejedną, ale nie są one najważniejsze... To znaczy, do momentu, gdy nie okaże się, że jeden z naszych bohaterów zabił drugiego w windzie pomiędzy 10 a 11 poziomem tylko dlatego, że mieli "wspólną historię". Przyznam, że byłem tym trochę zszokowany, głównie dlatego, że razem z trupem w windzie przepadło sporo fajnego sprzętu, bo akurat za samą postacią nie przepadałem szczególnie jakoś...

Dungeon of the Endless wygląda na początku na klasycznego podziemnego rogalika ze strategicznymi korzeniami, coś jak bardzo sympatyczne Sword of the Stars: The Pit. Mamy bohaterów, mamy lochy, mamy potwory, generalnie wszystko znajome się wydaje. Ale to złudzenie, bo gra ma całkiem inne zasady i inny przebieg, rogalem z RPGową podbudową jest tylko częściowo, a bardzo ważną rolę odgrywają w niej elementy strategii turowej, gry logicznej i poczciwego tower defence. Naszym zadaniem jest oczywiście przeprowadzenie bohaterów od wejścia do wyjścia na każdym z poziomów, ale musimy w tym celu działać o wiele bardziej strategicznie niż byśmy mogli na początku przypuszczać. Bohaterowie to nie wszystko, ważna jest też kontrola terenu, gospodarka zasobami i odpowiednie przygotowanie obrony przed nieuniknionymi atakami na nasze odsłonięte flanki. A najważniejszy jest oczywiście kryształ.

Kryształ to nasze źródło energii, napędzane oczywiście charakterystycznym dla uniwersum Bezkresnych Pyłem. Każde dziesięć jednostek Pyłu w krysztale pozwala nam zasilić jedno dodatkowe pomieszczenie z tych odkrytych przez naszych bohaterów. Sala podłączona do sieci jest bezpieczna - nie będą się w niej pojawiać potwory, które, jak to potwory właśnie, rodzą się w ciemności. Dodatkowo w zasilonym pomieszczeniu możemy konstruować moduły różnej maści, co jest kluczem do generowania niezbędnych surowców i obrony naszego stanu posiadania. Dungeon of the Endless korzysta z tego samego schematu ekonomicznego co Endless Space i Endless Legend - tutaj także mamy punkty przemysłu, żywności, nauki i Pyłu, przy czym trzy pierwsze surowce możemy produkować za pomocą różnych replikatorów i generatorów wznoszonych w zasilanych Pyłem pomieszczeniach. Punktami przemysłu płacimy za konstruowanie modułów, nowe modele tychże modułów opracowujemy wydając punkty nauki, a żywnością leczymy naszych herosów i karmimy ich awans na wyższe poziomy. Proste i przejrzyste, gdy już załapie się na jakich zasadach wszystko działa. I jednocześnie skomplikowane i pogłębione, o czym przekonamy się później, w trakcie gry, opracowując kolejne strategie i rozgryzając kolejne taktyczne oraz ekonomiczne łamigłówki.

W Dungeon of the Endless każdy losowo wygenerowany poziom składa się z określonej ilości pomieszczeń oddzielonych od siebie drzwiami. Otwarcie drzwi to tak jakby rozpoczęcie następnej tury. Otrzymujemy wtedy kolejną partię surowców wygenerowanych przez nasze moduły produkcyjne, co cieszy, ale też w tym właśnie momencie w każdym z "ciemnych", niezasilonych pomieszczeń na całym poziomie mogą się pojawić potwory w nieustannie rosnącej liczbie. I owe potwory ruszą niepowstrzymaną falą w naszym kierunku, próbując dostać się do kryształu i go zniszczyć... w większości przypadków, bo niektóre gatunki stworów przede wszystkim polują na bohaterów, a jeszcze inne najbardziej lubią niszczyć moduły produkcyjne. Każdy poziom to określona liczba pomieszczeń, więc i konkretna ilość drzwi, a co za tym idzie i limit tur. W tych ramach musimy planować swoje posunięcia, pamiętając o ograniczonych zasobach - w tym także o tym najbardziej deficytowym, czyli energii kryształu. Nawet na najniższym poziomie trudności nigdy nie wystarczy nam Pyłu do objęcia siecią wszystkich odkrytych pomieszczeń. Zawsze któreś z nich pozostaną ciemne, a to oznacza, że w każdej turze mogą się w nich pojawić potwory. Każde kolejne otwarte drzwi, każdy zasilony pokój i zbudowany moduł musi być częścią ogólnej strategii, która nie tylko pozwoli nam znaleźć wyjście z danego poziomu, ale też obronić nasze zasoby, bohaterów i źródło energii.

GramTV przedstawia:

Formułowanie taktyki i strategii przeżycia to najfajniejsza część Dungeon of the Endless. Jak zasilić pomieszczenia by oddzielić naszą sieć od potencjalnych gniazd potworów tylko jednym wąskim gardłem, które nafaszerujemy modułami obronnymi? Jak potem przenieść "linię frontu" gdy odkryjemy więcej pomieszczeń? Jak rozmieścić bohaterów, by jednocześnie zwiększali obronność i dawali premie do generowania surowców ze swoich specjalnych umiejętności obsługi modułów? I przede wszystkim co zrobić, gdy wszystko zacznie się koncertowo... psuć? A psuć się będzie, oj będzie, i to często, i ze skutkami śmiertelnymi dla naszych herosów. Wiele godzin zajmie, zanim nauczymy się, jak w miarę bezpiecznie pokonywać kolejne poziomy, a będzie to nauka jednocześnie i frustrująca, i niesamowicie wciągająca. Wciągająca głównie dlatego, że Dungeon of the Endless ma rozgrywkę kilkupoziomową, kilkuwarstwową.

Z jednej strony więc mamy tutaj elementy strategiczne i ekonomiczne, gospodarkę surowcami i tak dalej. Z drugiej zagwozdki logiczne rodem z tower defence, gdy planujemy rozmieszczenie modułów obronnych i taką, a nie inną konfigurację zasilonych pomieszczeń. Z trzeciej zaś nadal funkcjonują tutaj istotne cechy RPGowego rogala, bo nasi bohaterowie awansują na poziomy, zdobywają nowy sprzęt i nowe umiejętności aktywne i pasywne. Na dodatek możemy też tych bohaterów wymieniać w trakcie penetrowania podziemi i odblokowywać do późniejszego wykorzystania w nowej rozgrywce, być może w nadziei odnalezienia takiej konfiguracji drużyny, która pozwoli nam poznać kolejną historyjkę fabularną. I żeby było zabawniej, mamy tutaj także element zręcznościowy - choć gra jest teoretycznie turowa, to wszystkie wydarzenia następujące po otwarciu drzwi aż do zabicia ostatniego stwora w tej rundzie rozgrywają się w czasie rzeczywistym. I choć mamy ratującą życie aktywną pauzę, to momentami bywa naprawdę bardzo gorąco, w sytuacjach gdy jesteśmy atakowani w kilku różnych miejscach i stworom uda się na przykład przebić przez któreś z ufortyfikowanych pomieszczeń, nie daj boże zabijając bohatera go broniącego. Przygotujcie siebie, a zwłaszcza rodzinę, na głośnie bluzgi pod adresem autorów Dungeon of the Endless - czasem po prostu trzeba dać upust emocjom. Choćby po to, by przekląwszy solidnie kilka razy, wrócić do rozgrywki i spróbować uratować się, albo też wzruszyć ramionami, wyjść z gry i od razu zacząć następną, w której z pewnością lepiej nam pójdzie.

W Dungeon of the Endless chce się grać raz za razem. Dziwny przymus topienia w tej produkcji kolejnych godzin trochę słabnie, gdy już uda nam się za fęfnastym razem zaliczyć po raz pierwszy wszystkie dwanaście poziomów i wyjść na powierzchnię Aurigi... ale tylko trochę. Chce się grać dalej, na wyższych poziomach trudności, z innymi bohaterami i w innych lądownikach, które wprowadzają dodatkowe zasady zmieniające rozgrywkę i wymuszające stosowanie nowych strategii. Gra się nie nudzi, nawet jeśli zdecydujemy się zignorować możliwość grania sieciowego. A owszem, możemy sobie zaszaleć w cztery osoby, gdzie każda kontroluje jedną z postaci. Granie z przypadkowymi ludźmi nie jest jakoś szczególnie emocjonujące, bo Dungeon of the Endless wymaga przemyślanego działania, trzymania się strategii i skoordynowanych działań, więc takie rozgrywki szybko kończą się chaotyczną sieczką i czterema zgonami. Co innego jednak zabawa ze znajomymi, z komunikacją głosową i wspólnym planowaniem - podejrzewam, że w ten sposób można wycisnąć z Dungeon of the Endless dużo więcej niż kilkadziesiąt godzin świetnej rozrywki.

No i jeszcze na dodatek gra jest śliczna. Elegancki, czytelny interfejs, znak firmowy Amplitude Studios zestawiony jest z umyślnie rozpikselowaną, bardzo mocno stylizowaną na retro grafiką. I wygląda to świetnie. A brzmi jeszcze lepiej. Tematy muzyczne i charakterystyczne odgłosy nie nudzą się nawet po trzydziestu godzinach ślęczenia nad kolejnymi poziomami podziemi i nadal budują specyficzny klimat. Klimat, który swoją mieszanką emocji, frustracji, ekscytacji i fascynacji najbardziej przypomina wspomniane już na początku FTL. Dungeon of the Endless to inna gra pod wieloma względami, ale duchowo to bardzo bliski krewniak Faster Than Light. Gra się tak samo znakomicie.

Dungeon of the Endless to sprytnie pomyślany kolaż różnych gatunków, połączonych w jedną ekscytującą i pachnącą świeżością całość. Czy potraktujemy grę jak rogalika, czy jak strategię, czy jak tower defence, jedno jest ważne - jest po prostu bardzo dobra. I szkoda tylko, że nie znalazła jeszcze polskiego dystrybutora, tak jak Endless Space i Endless Legend, poprzednie gry Amplitude, i trzeba wydawać dewizy na zakup na Steamie. Zakup zdecydowanie opłacalny, zwłaszcza jeśli mamy kolegów lubiących rogale, z którymi moglibyśmy razem w czwórkę penetrować lochy Aurigi.

8,5
Świetne pomieszanie i poplątanie różnych gatunków
Plusy
  • sympatyczny klimat
  • bardzo ładnie stylizowana grafika
  • bardzo dobra ścieżka muzyczna
  • rogalik, strategia, gra logiczna i tower defence w jednym
  • nie nudzi się
  • fajny multiplayer
  • trudne jak diabli!
Minusy
  • trudne jak diabli!
  • tryb multi wymaga dużej koordynacji
Komentarze
3
Trejanus
Gramowicz
05/04/2021 08:51

Brak polskiej wersji. Nie rozumiem, pozostałe gry z universum Endless są zlokalizowane. Wysiłek w zlokalizowanie samej warstwy tekstowej jest... chyba żaden. Olali polskich graczy. Jeszcze mam nadzieję że po prostu po cichu uzupełnia grę o polską warstwę językową w rach "cichej" aktualizacji.

kostrowski
Redaktor
05/11/2014 14:21

Gra mistrz

naczelnyk
Gramowicz
05/11/2014 13:04

No cóż. Tak jak napisał recenzent. Gra jest wyśmienita. Śliczna, wymagająca i emocjonująca. Mam do Amplitude coraz większy szacunek - dla takich gier warto mieć PC.




Trwa Wczytywanie