Dex - wrażenia z wczesnej wersji

Paweł Pochowski
2014/10/16 12:00
1
0

Gdyby pierwsza część Deux Ex ukazała się na początku lat 90-tych, wyglądałaby dokładnie jak Dex! I jest to chyba najlepsza rekomendacja dla tej produkcji.

Dex - wrażenia z wczesnej wersji

Dex to kolejne dziecko Kickstartera, które w normalny sposób nie mogłoby się ukazać. Choć gra powstała małym kosztem (twórcy prosili o 14 tysięcy funtów, dostali ponad 30), dwuwymiarowym RPG z pikselową grafiką nie byłby zainteresowany żaden z wydawców. A twórcy z czeskiego studia Dreadlocks nie mieliby jak sfinansować jej produkcji. Albo dłubaliby przy niej po godzinach, rozciągając czas potrzebny do jej stworzenia do nieskończoności. Ale na szczęście finasowanie społecznościowe jest idealnym rozwiązaniem w takich właśnie przypadkach. Dzięki niemu w zaledwie dziewięć miesięcy po zakończeniu zbiórki tytuł zadebiutował w Steam Early Access w dość rozbudowanej formie, choć wiele w nim jeszcze brakuje.

Na przykład fabuły. Rozgrywka zaczyna się bez żadnego intro, nie ma nawet tekstowego wprowadzenia do panującej w świecie sytuacji, nie znamy także imienia postaci, w którą się wcielamy. Wiemy tylko, że ma niebieskie włosy, bo widać to na pierwszy rzut oka i przyszło jej żyć w niezbyt odległej, cyberpunkowej rzeczywistości, wpisującej się w kanon gatunku. Z wielkimi korporacjami knującymi swoje złe zamiary usidlenia ludzkości, z obskurnymi dzielnicami opanowanymi przez żądne władzy i pieniędzy gangi, ze zwykłymi ludźmi starającymi się odnaleźć pośrodku obserwujących ich kamer, a życiem w biedzie - z wirtualną rzeczywistością, która coraz bardziej przestaje być wirtualna i z ludźmi, którzy wszczepiają w swoje ciała różne usprawnienia, coraz bardziej przypominając maszynę, nie człowieka. Cyberpunk pełną gębą, ale nic dziwnego, bo twórcy Dex czerpią pełnymi garściami z dorobku ikon gatunku, jak chociażby amerykańskiego pisarza Williama Gibsona, który nazywany jest ojcem cyberpunku.

Brak fabuły to nie przypadek. Nie jest to także wynik wczesnej wersji gry, bo ostatnia z aktualizacji pozwoliła jej na osiągnięcie stanu 1.0.0.5. To konieczność. Problem z Dex oraz podobnymi grami polega na tym, że nie są one odpowiednie do dystrybuowania w formie wczesnego dostępu. Tam idealnie sprawdzają się tytuły pokroju DayZ czy The Forest, które już od samego początku mają fajną mechanikę, która pomimo tego, że produkt nie jest wykończony, potrafi dać sporo zabawy. Dla przykładu w The Forest już teraz wiele rzeczy działa dobrze - jest crafting, są tubylcy, można zwiedzać całą wyspę. Natomiast, gdy do gry wchodzi nowa łatka dodająca kolejne funkcje lub poprawiająca stare błędy, to rozgrywka staje się jeszcze lepsza. Czy tak może być w przypadku RPG? Chyba nie. Nie przypadkowo gry nastawione na fabułę nazywa się często w języku angielskim "doświadczeniami" - bo chłoniemy je od początku do końca, powoli zagłębiając się w świecie rozgrywki, poznając bohaterów i ich historie. I to w jakiej dawce oraz kolejności są nam one podawane ma ogromne znaczenie.

I dlatego właśnie w przypadku wczesnej wersji Dex historii nie poznajemy póki co w ogóle. Byłoby to zbyt krzywdzące w perspektywie późniejszego grania w pełną wersję produkcji. Kilkukrotnie powracanie do gry i zaczynanie jej od nowa sprawiłoby tylko, że gdy wreszcie będzie ona całkowicie gotowa nie wciągnęłaby nas w swój świat tak, jak powinna. To jak ze słuchaniem dowcipu, którego puentę już znamy. Nigdy nie będzie już tak śmieszny, jak za pierwszym razem. Stąd też brak w grze głównej linii fabularnej, informacji o pierwszoplanowych postaciach czy głównych misji. By, gdy będzie to gotowy produkt, nawet osoby, które odpaliły wczesną wersję miały po co do niego usiąść. A co w takim wypadku już jest? Całkiem sporo.

Przede wszystkim - rozbudowany, klimatyczny świat, który co prawda przemierzamy w dwóch wymiarach, co ogranicza ruchy naszej postaci do prawo lub lewo, a także góra lub dół, ale bynajmniej nie wpływa negatywnie na jego otwartość. Twórcy Dex przygotowali kilka dzielnic, takich jak centrum miasta, dzielnica czerwonych latarni, doki, slumsy czy rynek i poruszamy się po nich zupełnie swobodnie, zaglądając do różnych zakamarków. Mogą to być budynki czy sklepy, magazyny czy fabryki. Na swojej drodze spotykamy różne postacie, część z nich nie jest interaktywna, ale z pozostałą częścią można swobodnie pogadać, zapytać o interesujące nas kwestie czy pohandlować. Niektórzy oczywiście będą mieli dla nas różne problemy do rozwiązania. Zadania poboczne to jedyne z misji, które na ten moment można w grze wykonać.

GramTV przedstawia:

Teoretycznie są one dość standardowe. A to ktoś zniknął z czymś ważnym i musimy odnaleźć jego lub przynajmniej wspomnianą rzecz. A to komuś nie podoba się pobliskie laboratorium narkotyków i prosi o jego zniszczenie. A to znowu handlarz starociami daje nam znać, że szuka antyków i chętnie odkupi od nas wszystkie, jakie tylko znajdziemy. Co jednak jest odmienne od dzisiejszych gier akcji z elementami RPG to fakt, że gra nas absolutnie nie prowadzi za rączkę. Nie oznacza na mapie miejsca do którego mamy się udać. Nie maluje nam ogromnych strzałek. Wielu rzeczy trzeba domyślić się samemu, ponadto zadania pozostawiają często kilka furtek co do podejmowanych decyzji czy sposobów ich rozwiązania. Dzięki temu poziom trudności jest wyższy, ale i gra bardziej nas wciąga, daje też więcej satysfakcji z wykonywanych zadań. Bo co to za problem pójść w miejsce X i wykonać to, co zostanie napisane na górze ekranu? Żaden. Ale jak już trzeba ruszyć głową lub samemu poszukać w którym z bloków zamieszkiwał poszukiwany człowiek, wykonanie zadania jest znacznie bardziej przyjemne.

Oczywiście w grze napotykamy nie tylko osoby, które chętnie z nami pogadają, ale także takie, z którymi o rozmowie nie ma co myśleć. Interakcja z nimi zaczyna się bowiem od mocno niewerbalnej strony - rzucają się na nas z pięściami, łomem czy czym tam akurat mają. Jeśli to pistolet, to otwierają ogień bez ostrzeżenia. Najgorzej jednak, jeżeli napotka się dwóch czy trzech przeciwników na raz. Bo pokonanie jednego nie jest żadnym problemem, ale walka z kilkoma jest już bardzo ciężka do wygrania i wymaga trochę wysiłku. Sterowanie postacią podczas walki jest proste - LPM to cios, PPM to kopniak, te dwa przyciski połączone z klawiszami odpowiedzialnymi za ruch łączą się w proste kombinacje. Możemy także strzelać, ale jest to zdecydowanie najmniej wygodna z opcji, wymaga bowiem wejścia w tryb celowania (środkowy przycisk na myszce), trzymania go cały czas, celowania oraz strzelania za pomocą LPM. To zbyt wiele jak na jedną myszkę i stąd jest to bardzo uciążliwe. Tym bardziej, że w obecnej wersji klawiszologii w grze zmienić się niestety nie da. Opcja taka zostanie dodana dopiero z czasem.

Zaskoczeniem nie będzie, gdy ujawnimy, że za wykonywanie misji otrzymujemy punkty doświadczenia. Te wydawać można na rozwijanie podstawowych umiejętności. Jest ich pięć - wytrzymałość, otwieranie zamków, atak wręcz, leczenie oraz strzelanie. W finalnej wersji gry będzie także szósta, dotycząca hakowania komputerów. Dla gier cyberpunkowych - standard. Co ważne to fakt, że one naprawdę się przydają i mają istotny wpływ na zabawę. Zamknięte drzwi czy skrzynki napotykamy co krok, podniesienie wytrzymałości sprawia, że nasza postać dostaje niezły bonus do posiadanego zdrowia, a lepsza wiedza na temat leczenia się sprawia, że każdy z medykamentów działa aż o 25 procent lepiej. To lepsze rozwiązanie, dać graczom rzadsze ulepszenia, ale bardziej znaczące. Osobiście nie lubiłem zwiększania statystyk postaci o jakieś pięć procent, bo podczas zabawy jest to prawie nieodczuwalne, stąd popieram drogę wybraną przez panów ze studia Dreadlocks. W pełnej wersji Dex pojawi się także możliwość modyfikowania ciała, jednak w wersji Early Access takich możliwości jeszcze nie było.

Pozostał nam aspekt ostatni, ale wcale nie mniej ważny od pozostałych - oprawa audiowizualna. I jest to mocny punkt Dex, pod warunkiem, że nie macie już dość tych staroszkolnych produkcji. Gracze powoli czują się przesyceni wszechobecną pikselozą i jest to zrozumiałe, bo pod względem graficznym cofnęliśmy się ostatnio o dwadzieścia lat - a przynajmniej takie można odnieść wrażenie obserwując scenę niezależną. Dex także wpisuje się w kwadratowy trend, ale robi to ze smakiem, korzystając z ręcznie malowanych postaci oraz tła. Wykreowany przez twórców świat jest wiec kanciasty, ale jest także klimatyczny - cyberpunk wprost wylewa się z ekranu, a pomimo niezbyt wielkiego zaawansowania technologicznego nie raz złapałem się na tym, że widoczki najzwyczajniej w świecie podziwiałem. Podobnie jest ze stroną audio. Tu co prawda brakuje jeszcze głosów postaci (o ile w ogóle się takowe pojawią), ale muzyka robi dobre wrażenie, pasuje do całości zabawy, podkręca tempo w kryzysowych sytuacjach i nadaje klimat dla poszczególnych miejscówek niczym orkiestra podczas przedstawienia w teatrze. Kolejny plusik dla Dex.

Dex jednak to nie tylko pozytywy, to byłoby zbyt piękne. Gra jest we wczesnej fazie, zrozumiałe są więc pewne niedociągnięcia, ale trzeba o nich wspomnieć. I tak produkcja potrafi wyłożyć się podczas oglądania mapy. Niby wszystko jest ok, ale nie pozwala nam jej zamknąć i powrócić do zabawy. W tym momencie sytuację ratuje na szczęście to, że gra zapisuje się automatycznie przy każdej zmianie planszy. Ale to nie koniec. Nasza bohaterka lubi zawiesić się w jakimś miejscu i jak uparty osioł stoi tam nie zważając na przeróżne zachęty do zrobienia kroku w którąkolwiek ze stron. Pomaga dopiero kij w postaci "alt + f4". Gracze skarżyli się na więcej dolegliwości - od znikającego ekwipunku, po problemy z działaniem broni, ale miejmy nadzieję, że wszystko to problemy wieku niemowlęcego i nie będzie dla nich miejsca przy pełnej wersji Dex.

Niestety, pomimo wielu licznych zalet, świetnego klimatu i ciekawej rozgrywki, Dex na ten moment trudno polecić. Do gry zaimplementowano tylko misje poboczne, a i poznawanie ich może odbić się negatywnie na późniejszych odczuciach płynących z rozgrywki. Dlatego szczerze zachęcamy do cierpliwości i poczekania, aż gra zostanie całkowicie ukończona. Porównajcie sobie to do sytuacji, w której otrzymalibyście gwiazdkowy prezent w połowie listopada. Niby nadal fajnie, ale to całkowicie nie to samo, co znalezienie go pod choinką. Poczekajcie więc na "gwiazdkę", bo warto.

Komentarze
1
Usunięty
Usunięty
16/10/2014 14:12

Gdy usłyszałem o tym tytule miałem wrażenie, że może być naprawdę ciekawy.Mam nadzieję, że twórcy szybko się uwinął i będzie można zagrać w ukończoną grę. Czekam.