Shovel Knight - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2014/07/14 17:00
6
0

Perełka z Kickstartera - tak najkrócej można opisać Shovel Knight, dwuwymiarową retro platformówkę studia Yacht Club Games, inspirowaną klasycznymi, ośmiobitowymi grami na konsolę NES.

Shovel Knight - recenzja

Shovel Knight trafił na Kickstartera ponad rok temu z hasłem "przełomowy list miłosny do 8-bitowych gier". Twórcy potrzebowali zaledwie 75 tysięcy dolarów na stworzenie zaprezentowanego dzieła, ale pomysł fanom staroszkolnych produkcji przypadł do gustu na tyle, że wsparli oni studio Yacht Club Games kwotą wielokrotnie wyższą - ostatecznie uzbierano ponad 311 tysięcy dolarów. W efekcie otrzymaliśmy jedną z najlepszych platformówek ostatnich lat, a może nawet i wszech czasów.

Głównym bohaterem Shovel Knight jest tytułowy rycerz z charakterystyczną łopatą, która służy mu do pokonywania napotkanych przeciwników i przeszkód. Dzielny wojownik przemierza klimatyczny, fantastyczny świat w poszukiwaniu złej Czarodziejki, którą musi pokonać, by uratować swoją ukochaną. Zanim jednak tego dokona, zmierzy się z podległymi jej rycerzami. Scenariusz nie oferuje zatem nic odkrywczego i stanowi jedynie pretekst do eksploracji kolejnych lokacji wypełnionych licznymi zagrożeniami. Niemniej pojawia się kilka momentów, które sprawiają, że opowiadana historia mimo wszystko potrafi zapaść w pamięć.

Shovel Knight jest tradycyjną platformówką w dwóch wymiarach, która do złudzenia przypomina gry wydawane w czasach świetności NES-a, oferując pikselowatą oprawę graficzną i charakterystyczną dla tamtych czasów ścieżkę dźwiękową. Esencję rozgrywki stanowi więc skakanie po kolejnych przeszkodach i walka z oponentami z koniecznością wielokrotnego powtarzania tych samych fragmentów i uczenia się ich na pamięć. Wiąże się to oczywiście z dość wysokim poziomem trudności, choć umówmy się - są trudniejsze gry. Co prawda brzmi to banalnie, ale ma swój niesamowity urok. Dlaczego? Przyczyn jest wiele, ale najważniejszą z nich jest wyjątkowo zróżnicowana rozgrywka.

Początkowe etapy są pewnego rodzaju wprowadzeniem, dzięki któremu autorom udaje się wkręcić graczy w klimat Shovel Knighta. Trudno tutaj zginąć, a znacznie łatwiej zakochać się - w świetnej atmosferze i pomysłowości twórców. Ta przejawia się na każdym kroku. Korzystają oni z kilku rozwiązań, którymi tak umiejętnie żonglują w kolejnych poziomach, że nie odczuwamy nudy ani przez moment. Trafiamy do lasu, zamku, miejscówki z lawą, a nawet wyjątkowo kolorowego poziomu, w którym wszyscy wrogowie i wszystkie elementy otoczenia próbują nas zepchnąć w przepaść. W jednym z ostatnich aktów odwiedzamy także specjalną wieżę, w której platformy przesuwają się w określonym tempie, a my musimy wyczuć moment tak, by szybko przedostać się między nimi. Warto dodać, że na końcu każdego poziomu czeka na nas boss, a czasem nawet bossowie. W każdym również znajdziemy wiele ukrytych przejść z licznymi skarbami, więc sympatycy eksploracji będą niewątpliwie zadowoleni, bowiem gra nie jest do bólu liniowa.

Każda z lokacji w Shovel Knight zmusza nas do dwóch rzeczy: wykazania się zręcznością i umiejętnością wyczucia momentu. Jeśli opanujemy te dwie sztuki, z pewnością dojdziemy do ostatniego bossa. Kluczowy jest odpowiedni rytm - gdy wskoczymy w dane miejsce za wcześnie, zapewne coś zrzuci nas w przepaść, gdy za późno, również najpewniej będziemy musieli rozpocząć zabawę od ostatniego punktu kontrolnego. Chyba, że go zniszczymy. Zaraz, co?

GramTV przedstawia:

Shovel Knight podchodzi do kwestii zapisywania stanu rozgrywki w bardzo ciekawy sposób. Na każdej planszy mamy kilka punktów kontrolnych, które aktywujemy automatycznie, przechodząc obok nich. Możemy je również zniszczyć, by zdobyć określoną liczbę złota, które przyda nam się później. Musimy jednak liczyć się z tym, że zniszczenie checkpointu jest jednoznacznie z brakiem możliwości zapisu stanu rozgrywki obok niego. Zatem jeśli w danej lokacji rozwalimy wszystkie punkty kontrolne, to po każdej śmierci będziemy musieli rozpoczynać zabawę od początku.

Mało tego, wzorem staroszkolnych platformówek po śmierci bohater Shovel Knighta odradza się przy ostatnio aktywowanym punkcie kontrolnym, ale gdy wyjdziemy z gry lub powrócimy na mapę świata, nasz postęp nie zostanie zapisany. Jeśli zdobędziemy jakiś przedmiot przechodząc wybraną miejscówkę ponownie, musimy pokonać na jej końcu bossa i dopiero wtedy przenieść się do mapy świata, by móc skorzystać z nowo pozyskanej rzeczy w późniejszych etapach. Początkowo może wydawać się, że lokacje są trudne i rozbudowane, ale to pozory - największym przeciwnikiem gracza w tego typu grach jest niewiedza. Każdą lokację da się przebiec bez większych problemów, gdy już się ją dokładnie pozna. Stąd też speedruny - rekordziście udało się przejść całość w nieco ponad 52 minuty. Oczywiście takie osoby muszą znać grę na wylot i mieć niesamowite doświadczenie w innych tego typu produkcjach.

Shovel Knight oferuje zróżnicowany system rozwoju postaci. Po pokonaniu określonych bossów lub w niektórych lokacjach znajdziemy specjalne przedmioty, umożliwiające zwiększenie liczby żyć naszego bohatera. Pokonując wrogów i eksplorując kolejne lokacje będziemy zdobywać złoto, które wydamy na zakup nowych pancerzy lub zdolności, przydatnych w następnych etapach. Zarówno jedną, jak i drugą czynność wykonamy w pobliskich wioskach. Trzeba jednak pamiętać, że gdy poruszamy się po mapie świata, na naszej drodze również mogą stanąć bossowie. To nie wszystko - zdobyte złoto ciężko utrzymać przy sobie, bowiem wypada ono z naszego bohatera po każdej śmierci i mamy tylko jedną szansę, żeby je odzyskać. Trzeba dobiec do miejsca, w którym polegliśmy.

Ttwórcy ewidentnie czerpali inspiracje z takich klasyków, jak Super Mario Bros 3. (mapa świata, z której przenosimy się do kolejnych lokacji), Mega Man (poziomy podzielone na ekrany) i DuckTales (protagonista odbija się od przeszkód za pomocą łopaty niemal tak samo, jak Wujek Sknerus na lasce). To jednak nie wszystko. Trudno nie dostrzec nawiązania do Dark Souls (w Shovel Knight po zakończeniu każdego etapu bohater odpoczywa przy ognisku) czy nawet Diablo, gdzie złoto również pozostawało przy zwłokach bohatera.

Shovel Knight można skończyć w pierwszym podejściu w 6-10 godzin (ja potrzebowałem 9 godzin), a czas rozgrywki uzależniony jest od doświadczenia i umiejętności gracza. Ci, którzy znają na pamięć wyżej wymienione klasyki z epoki 8-bitowej, z pewnością dostrzegą tu sporo znanych motywów, które dla innych będą zupełną nowością. Niemniej gra zachęca do wielokrotnego przejścia w wielu trybach - najważniejszy z nich to New Game Plus, ale oprócz tego możemy spróbować ukończyć grę na przykład bez poniesienia śmierci, niszcząc wszystkie punkty kontrolne lub nie otrzymując żadnych obrażeń. Jest to konieczne, jeśli chcemy odblokować wszystkie osiągnięcia. Można także postarać się o przejście całości bez inwestowania złota w rozwój postaci.

Jak zatem wypada Shovel Knight? Tak, jak napisałem we wstępie - grę można określić mianem perełki z Kickstartera. Umiejętnie inspiruje się klasykami, dorzuca sporo własnych pomysłów, tworząc niesamowitą mieszankę epoki ośmiobitowych produkcji i nowoczesnych platformówek. Autorom świetnie udało się odwzorować klimat hitów z NES-a (za sprawą grafiki, muzyki i projektów poziomów) oraz dorzucić zaawansowane animacje bohatera, których próżno szukać w tamtych tytułach. Jeśli jednak miałbym wskazać największą zaletę Shovel Knighta, z pewnością byłyby to projekty poziomów, które są iście mistrzowskie. A wady? Cóż, może walki z bossami mogłyby być trudniejsze. Ale to już szukanie minusów na siłę, bowiem jako całość dzieło Yacht Club Games zasługuje na najwyższe pochwały.

9,5
Perełka z Kickstartera
Plusy
  • projekty poziomów
  • niesamowicie klimatyczna oprawa audiowizualna
  • zróżnicowana rozgrywka
  • zachęca do wielokrotnego przejścia
  • świetny powrót do przeszłości
  • świetnie wyważony poziom trudności
Minusy
  • może walki z bossami mogłyby być trudniejsze?
Komentarze
6
Usunięty
Usunięty
26/07/2014 17:47

Genialna gierka w przerwie między czymś bardziej poważnym . Gdyby walki z bossami były trochę trudniejsze byłby ideał :P

Usunięty
Usunięty
15/07/2014 12:06

Czy mówienie o odpoczywaniu przy ognisku jako o nawiązaniu do Dark Souls, nie jest trochę przesadą :P?Skoro już jesteśmy przy grach retro-podobnych... Niedawno wyszła na androida gra Wyward Souls. Bardzo przypomina gry z snesa, system walki podobny do tego z serii "Mana". Sama gra przypomina trochę tzw. rogaliki, bo jest trudna i polega na przemierzaniu podziemi bez dopuszczenia do własnej śmierci. Bardzo polecam, bo na androida jest co prawda mnóstwo gier, ale tak na prawdę nie wiele jest produkcji tak wysokiej jakości.

Usunięty
Usunięty
15/07/2014 08:55

Gdyby nie było fair, to ustawiliby sobie jakąś sztywną kwotę do zapłaty. Udostępnili OSTa za "co łaska" więc nie widzę żadnego problemu. Zresztą na bandcampie wiele kapel czy artystów tak udostępnia swoje dzieła.




Trwa Wczytywanie