Trials Fusion - już graliśmy

Łukasz Wiśniewski
2014/04/07 21:30
3
0

Produkcje RedLynx spod znaku Trials przestały być czymś niszowym. Odkąd fińskie studio stało się częścią Ubisoftu, tworzone tam gry mogą liczyć na szeroką promocję. Na szczęście nie tracą swojego charakteru, o czym dobitnie przekonaliśmy się podczas zorganizowanej w Helsinkach prezentacji.

Trials Fusion - już graliśmy

Jeśli nie macie pojęcia, czym jest seria Trials, wkrótce będzie okazja, by przekonać się o tym na własnej skórze. Tylko kilka dni dzieli nas od premiery Trials Fusion, jeszcze bardziej odjechanej niż dotychczasowe odsłony, choćby przez futurystyczną oprawę i silną obecność pingwinów. W całej zabawie jak zawsze chodzi o pokonywanie na motocyklach szalonych, często wręcz obłąkańczo trudnych torów. No i oczywiście o tworzenie samemu kolejnych tras, by jak najbardziej skatować znajomych i całkiem obcych graczy. Można też rywalizować ze sobą na wiele sposobów. Warto też zaznaczyć, że najnowsza produkcja RedLynx jest - choć trudno w to uwierzyć - trudniejsza od poprzedniczek (a posiłkowałem się tu opinią obecnych na pokazie maniaków serii).

Jest coś takiego w Finach, że potrafią tworzyć rzeczy szalone, odjechane. Widać to najbardziej w muzyce (to z tego kraju pochodzą Lordi, Leningrad Cowboys czy Eläkeläiset), ale na innych poletkach twórczych również. Trials Fusion posiada to "coś", ten odjazdowy sznyt. Jeśli w grze poświęconej ewolucjom na motocyklach przychodzi wam zagrać w ping-ponga z pingwinem, używając zamiast paletek znaków drogowych, to wiedzcie, że coś się dzieje... To dość ekstremalny przykład, bo dotyczy ukrytego wyzwania, ale ogólnie tłem dla naszych kaskaderskich popisów są miejsca mocno nietypowe. Raz mkniemy poprzez walącą się farmę wiatrową, potem trasa przebiega na linii ataku niezidentyfikowanych sił na tamę, za chwilę przemykamy pomiędzy startującymi futurystycznymi pojazdami latającymi.

Każda trasa z podstawowego zestawu zawiera ukryte wyzwania (w sumie jest ich 120), czyli trudne do okrycia sekrety, lub aktywowane w jakiś sposób odmienne tryby jej pokonywania. Zmienia się wtedy tło, zmieniają się elementy trasy, zmieniają się wymagane do wymaksowania poziomu zadania. Jakby bez tego pokonywanie wyzwań stawianych przez twórców Trials Fusion nie było wystarczająco trudne... Jednym z elementów, z których fińskie studio jest najbardziej dumne, jest doszlifowywana przez lata fizyka. Jak najbardziej, mają prawo do chwalenia się nią, każda z maszyn, jaką mamy do wyboru posiada odmienne właściwości jezdne i - co przecież ważne - swoją wirtualną masę. Jeśli dodamy do tego inne elementy, jak na przykład świetnie oddany moment pędu, oraz całkowicie osobno i dynamicznie obliczane interakcje obiektów motocykla i jeźdźca, otrzymujemy jakość rzadko spotykaną w grach. Nie ma tu zaplanowanych animacji podczas akrobacji, dlatego każdy ruch gracza przekłada się na zmianę efektu końcowego.

Wspomniane powyżej elementy maja największe znaczenie w trybie FMX Trials. Tu bowiem nie mamy za zadanie pokonać trasę od początku do końca z jak najmniejszą ilością wpadek. Tutaj musimy wykonać jak najwięcej akrobacji, najlepiej łącząc je ze sobą. Mamy na to wyznaczony czas, a zależnie do trasy, punktowane są inne ewolucje. Tu tez najbardziej widać, ze choć fizyka w rozgrywce jest precyzyjna i spójna, to jednak niekoniecznie realistyczna z punktu widzenia Ziemi i jej grawitacji... Tryb FMX Trials wylądował w Trials Fusion na liczne prośby graczy - kontakt z fanami to zresztą kolejna rzecz, z której ekipa RedLynx ma prawo być dumna. Choć działają jako część korporacji, nie zmienili swojego podejścia do tworzenia gier i postępują dalej tak, jak za czasów "indykowych".

Tu może lekka dygresja, bo przedstawiciele studia sporo opowiadali o tym, jak dołączenie do rodziny Ubisoftu wpłynęło na ich sytuację. To głos ciekawy, bo wychodzi na to, że francuski koncern faktycznie nabył ich dla pomysłów, a nie mocy przerobowych. RedLynx koncentruje się dalej na swoich projektach, a nie wykonuje "podzespołów" do wielkich projektów. Tero Virtala (managing director) podkreślał, że za dawnych czasów tylko część mocy przerobowych ekipy szła na tworzenie gier. Ktoś przecież musiał zajmować się księgowością, promocja, kontaktami z wydawcami... Teraz mają zapewnione fundusze korporacyjne, a całe studio w zasadzie zajmuje się już tylko projektowaniem i kodowaniem gier. No i ponoć robi to po swojemu, bez nacisków. W sumie patrząc na to, co prezentuje sobą Trials Fusion, wygląda na to, że Tero Virtala zbytnio nie koloryzował w swojej wypowiedzi...

Dość dygresji. Dla wielu osób to nie pokonywanie trudnych torów będzie najważniejsze w Trials Fusion (swoją drogą wolę nie wgłębiać się w detale tego, jak mi to szło). Istnieje bowiem wielu sadystów, starających się w kolejnych częściach zasłynąć jako twórcy najbardziej szalonych tras. Dla nich ekipa ze studia RedLynx ma w zanadrzu edytor, zawierający około tysiąca obiektów. Tym akurat nie dane mi było się pobawić, w sumie to czasochłonny element, a tyle innych rzeczy było do przetestowania... Tworzenie tras to element sławy mołojeckiej, który nabierze znaczenia z czasem. Zaraz po premierze współzawodnictwo będzie się opierało na wynikach osiąganych na trasach. Zaprzęgnięte tu zostaną zarówno sprawdzone już przez fińskie studio elementy, jak też na przykład społecznościowe rozwiązania oferowane przez PlayStation 4.

GramTV przedstawia:

Dla tradycjonalistów są jeszcze na przykład klasyczne zawody dla czterech osób, siedzących przed jednym ekranem. To testowałem na PC, ale za pomocą padów do Xboxa 360 (trochę trudno używać klasycznych piecykowych peryferiów grając we czwórkę). RedLynx odpuściło sobie kombinowanie ze split-screenem, wszyscy jedziemy razem, kto spartoli albo zostanie na szarym końcu, zostanie ponownie wrzucony na trasę w punkcie kontrolnym. System punktowy jest tak pomyślany, by mieć szanse się odkuć, ale nie jest to oczywiście proste. Z towarzyskiego punktu widzenia jest to sympatyczny element, ale w sumie dla całokształtu Trials Fusion nie ma wielkiego znaczenia. Choćby dlatego, że siłą rzeczy wygląda ubożej, by nie przeszkadzać w rywalizacji.

No właśnie, od strony wizualnej, nowa odsłona serii prezentuje się naprawdę nieźle. Gra stworzona została z myślą o nowych konsolach (na nich testowaliśmy rozgrywkę solową) i PC, z odchodzącej generacji uwzględniono tylko Xboksa 360. Tła są pełne dynamicznych detali (wspominałem w sumie o niektórych), modele dopracowane - naprawdę nie ma powodów do narzekania, zwłaszcza, że najważniejsza jest i tak specyficzna, futurystyczna stylistyka. Oczywiście mamy możliwość przebierania naszego jeźdźca, zgodnie z szalonymi standardami, znanymi już chociażby z odsłony Evolution. Utwory przewijające się w Trials Fusion perfekcyjnie współpracują z futurystycznym obrazem, niektóre całkiem nieźle wpadają w ucho. Ogólnie audiowizualnie nie ma się do czego przyczepić.

Gra, która jest uczciwie trudna zapewne nie przypadnie do gustu graczom, którzy lubią być rozpieszczani łatwą rozgrywką na poziomie hard i czuć się przez to twardzielami. W Trials Fusion nie ma taryfy ulgowej. Gdy jakaś trasa jest opisana jako trudna, to trzeba przygotować się na krew, pot i łzy. Ja osobiście cieszę się, że ekipa z RedLynx nie bawi się w kompromisy. To będzie najlepsza część serii!

Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
08/04/2014 21:58

[m]

Zaix_91
Gramowicz
08/04/2014 16:11

"W Trials Fusion nie ma taryfy ulgowej. Gdy jakaś trasa jest opisana jako trudna, to trzeba przygotować się na krew, pot i łzy" - to osobiście podoba mi się najbardziej w tej serii od samego jej początku. :)

Usunięty
Usunięty
07/04/2014 21:41

[m][Lucas]Spamer pod moim artykułem?Nie tylko pod moim zresztą...Do widzenia się z panem - BAN.




Trwa Wczytywanie