Fallen Enchantress - recenzja

Sławek Serafin
2012/11/28 16:46

Połączenie klasycznej rozgrywki strategiczno-turowej w stylu Cywilizacji z tłem fantasy, smokami, demonami i wielkimi bohaterami z jeszcze większymi toporami. Czy to działa razem?

Połączenie klasycznej rozgrywki strategiczno-turowej w stylu Cywilizacji z tłem fantasy, smokami, demonami i wielkimi bohaterami z jeszcze większymi toporami. Czy to działa razem? Fallen Enchantress - recenzja

Już raz działało, wiele lat temu, w kultowym Master of Magic. Całkiem niedawno doświadczeni twórcy ze studia Stardock, odpowiedzialnego między innymi za świetne Galactic Civilizations, postanowili wskrzesić tę legendę. Co prawda nie mieli praw do marki, więc musieli tworzyć następcę "duchowego", a nie faktyczny sequel, ale nikomu to nie przeszkadzało. Przecież nic nie mogło pójść źle - świetna formuła plus weterani strategii turowych równa się fenomenalna gra, prawda? No właśnie nie. Elemental: War of Magic okazał się być strasznym knotem, źle pomyślanym, niedopracowanym, rojącym się od błędów, praktycznie niegrywalnym. Było tak źle, że nawet połatanie gry poprawkami nie pomogłoby - trzeba ją było zrobić od nowa. I oto jest, Fallen Enchantress, czyli Elemental zrobiony od nowa.

Gra nie jest typową strategią 4X, jak Cywilizacja. Dlaczego? Dlatego, że do czterech podstawowych składników, takich jak eksploracja, ekspansja, eksploatacja i eksterminacja dochodzi jeszcze piąty - eksperiensja, że tak staropolskim zaciągnę, co by do "eksów" pasowało. To "doświadczenie" to bardzo mocno zarysowane i wyciągnięte na pierwszy plan elementy RPG. Pod tym względem Fallen Enchantress przypomina mocno Heroes of Might & Magic - tutaj też mamy herosów prowadzących do boju nasze armie, rzucających zaklęcia, obwieszonych znalezionym sprzętem, wykonujących kolejne misje. Początkowy etap gry jest prawie wyłącznie skupiony na tych bohaterach. Miast mamy jeszcze niewiele, cały czas jesteśmy w fazie poznawania okolicy i pierwszych spotkań z sąsiadami, więc strategia jeszcze nie ma aż takiego znaczenia - o wiele ważniejsze są dokonania naszego głównego bohatera oraz jego małej drużyny.

Ta grupka podróżuje po pograniczu, rozbija kręcące się w pobliżu bandy potworów i bandytów, plądruje ich leża i obozy oraz przyjmuje od nieznajomych w karczmach różne misje. W nagrodę za ich wykonanie dostaje punkty doświadczenia i awansuje na kolejne poziomy, a także zdobywa kolejne przedmioty - coraz ostrzejsze bronie i coraz wytrzymalsze pancerze tudzież różne pierścienie, płaszcze i tym podobne elementy ekwipunku. Fajne, nie? Jasne, że fajne, nawet bardzo... ale tylko przez jakiś czas. Urok nowości i świeżości szybko blaknie, niestety. Poszczególni bohaterowie są do siebie bardzo podobni, prawie nic ich nie wyróżnia, zwłaszcza że nie ma wśród nich nawet tego sztywnego podziału na magów i wojowników - można ich rozwijać w obu kierunkach jednocześnie, więc kończy się to tak, że mamy drużynę jednakowo nijakich, czarujących i bijących mieczami hybryd bez charakteru. I tak będzie w każdej kolejnej rozgrywce, więc już po jednorazowym zaliczeniu Fallen Enchantress, co zajmuje kilka godzin, wiemy, że widzieliśmy wszystko i nic nowego gra nam nie zaoferuje. Ale przecież tak samo jest z Cywilizacją, prawda? A tam gra się cały czas od nowa, raz za razem...

I w Fallen Enchantress też można by było tak grać, cieszyć się syndromem jeszcze jednej tury... gdyby nie to, że część strategiczna gry, jej składnik 4X, jest równie nijaki jak część "bohaterska". I widać to już od samego początku, gdy wybieramy rasę, którą będziemy grali. Jak na grę fantasy, Fallen Enchantress zdołało przygotować szalenie bezbarwną kolekcję dostępnych nacji. Chwali się, że Stardock odeszli od stereotypów i nie ma w grze elfów, orków i krasnoludów... tyle że gdy się przyjrzeć, to mimo wszystko są. Nazywają się inaczej i są mniej charakterystyczne, bo to tylko tacy sami ludzie z nieco innymi cechami. Strasznie to bezbarwne, zmarnowany potencjał na wykreowanie fantastycznej różnorodności. A potem wcale nie jest lepiej. Niby wszystko jest na miejscu, budujemy osady, zajmujemy surowce, mamy nawet całkiem fajny podział na trzy specjalizacje miast. Ale to wszystko jest strasznie płytkie i ograniczone w porównaniu z tym, co oferują "prawdziwe" gry 4X. Na przykład budynki z miastach nie mają kosztów utrzymania, jednostki wojskowe też prawie nie, więc ekonomia nie ma tu żadnego znaczenia - kasa jest potrzebna tylko do kupowania bohaterom nowego wyposażenia i przyspieszania produkcji w miastach.

GramTV przedstawia:

Mądrzej trzeba gospodarować surowcem magicznym, maną, której ogólna pula uszczuplana jest o koszty utrzymania czarów wzmacniających naszych bohaterów, ale to też przestaje być dość szybko problemem, bo rozwój miast oraz rozbudowa ołtarzy na źródłach magii daje nam taki przychód many, że przestajemy martwić się czarami - zwłaszcza, że tych czarów nie ma za wiele. I na dodatek mamy dostęp do wszystkich, co jest akurat sporą porażką. W oryginalnym Master of Magic wybranie specjalizacji magicznej dla swojego władcy było bardzo ważną i bogatą w konsekwencje decyzją, a tutaj ostatecznie i tak będziemy mieli prawie wszystkie czary. Kolejny powód, dla którego gra robi się nudna już w drugim podejściu... I niestety nie ostatni.

Fallen Enchantress udało się nawet swoje teoretycznie mocne strony obrócić na własną niekorzyść. Weźmy na przykład system wyposażenia i tworzenia jednostek. Badając technologie wojskowe, trzecią z gałęzi odkryć po tych cywilnych i magicznych, zyskujemy dostęp do nowych pancerzy i broni. Nie jednostek jako takich, lecz ich wyposażenia. Na jego bazie "projektujemy" sobie własne, teoretycznie unikalne oddziały. Superpomysł, prawda? Prawda, jasne, że super - działa doskonale w masie strategii 4X, głównie tych kosmicznych, takich jak na przykład Endless Space. Tam też projektuje się okręty, montując na nich różne bronie, pancerze i wyposażenie dodatkowe. I nadaje to grze głębi, nowego wymiaru. A w Fallen Enchantress? No, tutaj to tak nie działa. Głównie dlatego, że nie ma żadnych zależności między poszczególnymi częściami wyposażenia. Cięższy pancerz jest zawsze lepszy niż lżejszy, większa broń lepsza niż mniejsza. Nie tworzy się nowych jednostek w zależności od okoliczności, jak w dobrych 4X, w których określony rodzaj broni może zostać skontrowany konkretnymi środkami obronnymi - tutaj, w Fallen Enchantress, tego nie ma. Cały system jest płytki i bardzo prosty, więc w efekcie dostajemy armie składające się z oddziałów o wiele mniej urozmaiconych i taktycznie ciekawych niż w innych grach tego typu. Trochę kolorytu wprowadzają tu fantastyczne stworzenia, które wybrane nacje mogą werbować w swoje szeregi - ale ich pojawienie się zależne jest od zbyt wielu zmiennych okoliczności, by można je było brać pod uwagę w ogólnym rozrachunku.

Nie dziwi więc, że cała gra w takim właśnie ogólnym rozrachunku wypada... blado. Owszem, nie ma błędów i wpadek poprzednika. Tak, można powiedzieć, że Stardock wyciągnęło swoje War of Magic z bagna porażki na suchy ląd... ale nie dało rady przesunąć go dalej niż wybrzeże przeciętności. Wyżyny są dla Fallen Enchantress nieosiągalne, niestety. Gra nie jest źle pomyślana, wręcz przeciwnie, wiele koncepcji, takich jak udział bohaterów czy projektowanie jednostek, jest świetnych - tylko źle zaadaptowanych, kiepsko wykorzystanych. Jeśli dołożymy do tego niezbyt intuicyjny interfejs, nijaką, szaro-burą oprawę graficzną oraz mało wiarygodną i ani trochę lotną sztuczną inteligencję przeciwników, to wychodzi nam gra zaledwie przeciętna. A może i słaba nawet, gdy zestawi się ją z Cywilizacją V i Endless Space, dwoma najlepszymi 4X z ostatnich lat. Ba, Fallen Enchantress przegrywa nawet z wiekowym Master of Magic, który mimo okropnej grafiki nadal jest bardziej grywalny. Wielka szkoda. Trzymajmy kciuki, by Stardock nie uparło się jeszcze raz naprawiać swojej porażki, nieco mniejszej tym razem - niech już zajmą się Galactic Civilizations 3. Tamta seria wychodzi im zdecydowanie lepiej... a o tej litościwie zapomnijmy.

6,5
Piękne idee kiepsko, nieudolnie wdrożone w życie, niestety
Plusy
  • projektowanie jednostek jest dobrym pomysłem
  • połączenie strategii 4X z grą RPG zawsze mile widziane
  • nasi bohaterowie mają co robić
Minusy
  • nieciekawa oprawa wizualna
  • przeciętna Sztuczna Inteligencja
  • warstwa strategiczna płytka, powierzchowna
  • elementy RPG też szybko się nudzą
  • bawi tylko przy pierwszym podejściu
Komentarze
41
Usunięty
Usunięty
06/02/2013 12:48

Gram tylko klika dni. Moja opinia:Mogła być dobra gra strategiczna. Przez brak multiplayera wyszedł tylko dobry cRPG.Wady:Interface: mogłoby wyświetlać ilość pozostałych punktów ruchu przy ikonach z boku ekranu i po kliknięciu na miasto mogłoby się od razu pojawiać więcej informacji o nim.Stawianie miast z dziwnym i nieintuicyjnym na początku systemem punktów na polach.Poziomy miast jakby wprowadzone na siłę.Miasta po pewnym czasie zajmują za dużo terenu, zwłaszcza że poruszanie się po budynkach jest darmowe. Do tego miasta są połączone ze sobą darmowymi drogami (po wynalezieniu jakiejś początkowej technologii), co jeszcze bardziej ułatwia poruszanie się wewnątrz swojego kraju.Dziwny system latających jednostek, chyba niedorobiony.Gra pod jednego gracza. AI nigdy nie zaskoczy żadną niespodziewaną strategią.Zalety:Fajne czary i specjalne umiejętności jednostek, których aż chce się używać.Genialna, przejrzysta mapa Cloth.Wsparcie dla modów.Jak ktoś lubi elementy RPG, to pewnie polubi projektowanie jednostek, w tym ich wyglądu.I mimo tego co napisali w tej recenzji, daje to dodatkowe możliwości strategiczne, np. odpowiedni wybór broni i pancerza (broń kłującą lepiej przebija zbroje, kolczugi są dobre przeciw broni tnącej, a płyta przeciw miażdżącej), a jak ktoś ma dobre uniki, to może nawet walczyć bez pancerza.System dyplomacji z AI. Ich nastawienie do nas jest liczone na podstawie różnych czynników (taka zaleta w wadzie braku MP).

Usunięty
Usunięty
06/12/2012 16:27

Fallen Enchantress + DLC http://www.greenmangaming.com/search/?q=fallen+enchantressThe 30% voucher available lasts until 1200 GMT Friday December 7th! Enjoy:GMG30-DEC01-ARFC9Steam key + SD drm-free downloadPłatność w $ no i zniżka 30%.

Azazell
Gramowicz
05/12/2012 12:12

Nie będę jednak spamował, ale parę dni temu pojawiła się prywatna recenzja jednego z największych fanów i maniaków 4X. W dodatku jest osobą "niby" dość popularną na zachodzie wśród graczy. Ocenił FE na 9.5/10 .. Czyli niemal perfekcyjnie. W google na pewno znajdziecie.. wystarczy wpisać nazwę gry i dodać "review". Też inne serwisy jak dają wysoko, jakiś pomniejszy portal dał 5/5 ;). Bardzo mnie to cieszy :).




Trwa Wczytywanie