Smite - betatest

Sławek Serafin
2012/11/11 23:41
9
0

Smite to gra boska z założenia. I do tego wcale nie jest taka zła...

Smite to gra boska z założenia. I do tego wcale nie jest taka zła... Smite - betatest

Pierwsze wrażenie, jakie przynosi ze sobą Smite, jest takie jak dualistyczne wierzenia starożytnych Persów - dobro walczy tu ze złem. Dobro, czyli znajoma, swojska mechanika MOBA, jest tak podobna do tej z League of Legends i DOTA 2, że od razu czujemy się tu jak w domu. To znaczy, jeśli znamy którąś z tych gier, a zwłaszcza tę pierwszą, bo koncepcje Smite są najbardziej zbliżone właśnie do tej najpopularniejszej gry MOBA. Czyli jest tak jak gdzie indziej, tak? Co w tym dobrego w takim razie? Przecież takich gier jest aż za dużo, a wszystkie są z grubsza rzecz biorąc takie same. I to ma być dobre? No, ani trochę, to prawda. Ale paradoksalnie w Smite jest, bo choć gra pożycza sobie te rozwiązania, to podaje je na swój unikalny sposób. I to jest dobre.

Ale jest też ta druga strona, zła. Otóż Smite przenosi MOBA w świat perspektywy trzeciej osoby. Próbowano to już robić, na przykład w Monday Night Combat, ale to akurat była gra akcji w przebraniu MOBA - a Smite nie rusza podstaw gatunkowych, tylko zmienia punkt widzenia. I to robi kolosalną różnicę, na dodatek... bardzo pozytywną. Ale znowu... co w tym złego? Przecież taka odmiana jest bardzo dobra. Owszem, w teorii, jest. I w praktyce, na dłuższą metę, również. Ale mówimy tu o pierwszym wrażeniu, tak? A ono jest wielce dezorientujące i można je sprowadzić do kwestii "ale jak do diabła mam cokolwiek trafić?!". Wiem, zamieszałem. Chaotyczny ten wstęp trochę. Ale właśnie taki jest Smite - niezrozumiały na początku.

A wszystko przez to, że naszego bohatera widzimy zza pleców. Ekhm, to znaczy, przepraszam bardzo, nie bohatera, ale boga naszego. Smite nie bawi się w półśrodki i nie produkuje jakichś fikcyjnych postaci ze światów pseudofantasy, jak inne MOBA. Nie, autorzy po prostu sięgnęli do mitów i legend, poszperali w panteonach, wypisali najfajniejszych bożków z politeistycznych religii i tak zbudowali galerię postaci, które biją się w Smite. Brzmi to... w zasadzie neutralnie, jak się zastanowić, ale wystarczy zagrać, żeby się przekonać, że to strzał w dziesiątkę. Bogowie to bogowie w końcu, nie? Odyn to Odyn, a nie jakiś tam śmieszny jednooki koleś z włócznią. Ma klasę, ma charyzmę, identyfikacja następuje od razu, nić sympatii i szacunku zawiązuje się momentalnie. Znamy się przecież od lat, prawda? Oczywiście, nie wszystkich bożków ze Smite rozpoznamy od razu - ci z mitów nordyckich, egipskich i greckich nie sprawią problemów, ale już niebiańskie istoty Hindusów i Chińczyków są dość egzotyczne. To akurat dobrze, zawsze lepiej jest znać inne kultury niż ich nie znać, nawet dzięki jakiejś niepoważnej grze.

Boga widzimy z tyłu. Czy to w bazie, czy pod wieżą na jednej z trzech linii, czy też w krętej niczym labirynt dżungli. W walce też, z tyłu, jak w grze akcji. Tylko Smite grą akcji nie jest i z tego wynika cała masa... no, może nie problemów, ale... niejasności. Zwłaszcza niejasna jest kwestia ataków, tych podstawowych. Jeśli walczymy z jednym przeciwnikiem nie jest źle, zwłaszcza kiedy walczymy wręcz - klikamy gdy jesteśmy obok niego i coś tam się dzieje. Gorzej gdy musimy precyzyjnie dobijać stworki przeciwnika, by dostać za nie złoto, ale żeby jednocześnie nie zabijać ich zbyt szybko, bo utrzymanie linii frontu jest w Smite równie ważne, jak w innych MOBA. A może nawet ważniejsze. Celowanie w konkretnego przeciwnika w dużej ich grupie to czarna magia, szczególnie gdy mamy broń strzelecką i atakujemy z dystansu. Oczywiście można się przyzwyczaić, potrzeba tylko czasu i ćwiczeń, ale do fatalnego stanu polskich dróg też się można przyzwyczaić, co nie zmienia faktu, że są takie, jakie są.

GramTV przedstawia:

Smite to nie jest gra akcji, ale jest tu bardziej zręcznościowo niż w innych MOBA. Walka bazuje na statystykach, współczynnikach, arbitralnych losowaniach, ale tylko do momentu, gdy zaczynamy używać umiejętności postaci. Zmiana perspektywy w Smite spowodowała, że wszystkimi specjalnymi atakami trzeba trafić. Tak ręcznie, przycelować i trafić. W innych MOBA to banał, klikamy i się dzieje, tu zaś trzeba brać pod uwagę swoją pozycję, ruch i przede wszystkim kierunek, w którym patrzymy - nie zaatakujemy przeciwnika, który jest za naszymi plecami. Nawet go przecież nie widzimy! Użycie każdej z umiejętności wymaga więc sprytu i zręczności. Nie jakiejś małpiej od razu, bez przesady, ale mimo wszystko nie jest łatwo, zwłaszcza w ostatniej fazie rozgrywki w starciach grupowych, które są kompletnie chaotyczne na pierwszy, drugi i siódmy rzut oka też.

No, ale w końcu to jak jest z tą zmianą perspektywy? Źle czy dobrze? Dobrze. Bardzo dobrze. Na początku będziemy mieli problemy z dokładnym celowaniem przy zwykłych atakach, ale już ze specjalnych umiejętności korzysta się całkiem naturalnie (co nie znaczy, że łatwo) od samego początku. I fajnie to wszystko wygląda, bardziej emocjonująco, dzięki zmniejszeniu dystansu między graczem a kierowaną przez niego postacią. Można być jeszcze bliżej, gdyby na przykład zaserwować perspektywę pierwszej osoby... ale wtedy granie ocierałoby się o paranoję, bo Smite to gra ciągłego strachu przed niespodziewanym atakiem.

To konsekwencja zmiany perspektywy - patrząc zza pleców nie widzimy niestety, co mamy za plecami. W normalnej MOBA od razu wiemy, gdy ktoś nas zachodzi od tyłu. A w Smite nie. Dlatego też panicznie rozglądamy się przez cały czas, nawet wtedy gdy jesteśmy pod własną wieżą, bo nigdy nie wiadomo kto nam nagle wyskoczy z dżungli. Poczucie zagrożenia nigdy nas nie opuszcza, a czasami adrenalina skacze do poziomu wręcz szkodliwego, bo tak się składa, że gdy uciekamy, to nie widzimy, kto i jak nas goni. Postać porusza się szybciej do przodu niż do tyłu, więc jeśli mamy zwiewać, to musimy się odwrócić do przeciwnika plecami. Nie brzmi to jakoś strasznie, ale jeśli zagracie, to sami zobaczycie, jak emocjonujące są takie desperackie ucieczki. I jak rzadko się udają w sytuacji, gdy nie da się robić uników, bo nie widać jak wróg przymierza się do ataku...

Smite już tak ma, że szafuje emocjami. Ale, co ciekawe, nie tymi najbardziej negatywnymi. Największą plagą darmowych gier MOBA są ludzie, którzy nie przebierają w słowach gdy komentują nasze granie - to wie każdy, kto miał choć trochę do czynienia z tym gatunkiem. W Smite ruganie kolegów z drużyny zdarza się o wiele rzadziej bo... nie widać jak i co robią. Nie da się kliknąć i popatrzeć jak wygląda sytuacja na innej linii, nie da się nawet obserwować swojego partnera na linii bez odwracania wzroku od przeciwnika, więc nie ma też jak zauważyć błędów. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, więc gracze w Smite są dla siebie zaskakująco mało nieuprzejmi. Jeszcze jedna pozytywna strona zmiany punktu widzenia...

Ale czy to się przyjmie? Nie mam pojęcia. Chciałbym, żeby się przyjęło, bo przez tych kilka godzin spędzonych z betą Smite bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. I coraz lepiej im dłużej grałem. Nie wszystko jeszcze działa jak powinno, grze brakuje bardzo wielu szlifów i balansu, a także większej galerii bogów i trochę lepiej przemyślanego systemu kupowania nowych postaci - w tym momencie są one absurdalnie drogie, a na dodatek nie ma tu instytucji rotacji darmowych bożków, więc nowych kupuje się w ciemno (prawie, bo można ich najpierw testować w grach z botami). Ale to wszystko jest do przerobienia, poprawienia, ulepszenia, bo Smite jest jeszcze w bardzo wczesnej fazie rozwoju... Ale wystarczająco grywalnej, żeby już się w nią wgryźć i nie puszczać, zwłaszcza jeśli szuka się jakiejś odmiany od ciągle takich samych League of Legends i DOTA 2... Odmiany, bo prawdziwą alternatywą dla tych dojrzalszych, bogatszych i bardziej rozbudowanych gier Smite nie jest. Jeszcze.

Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
21/11/2012 18:06

Gra jest ok ale brak jej balansu tutaj nowa postac, która jest przesadzona (loki czy baccus czy jak mu tam) tutaj nervy postaci tak, że staja sie bezużyteczne brzydko mówiąc, już nie chce wspominać o tym, że na siłe chcą wcisnąć dużo opcji żywcem wyjetych z innej gry a mianowicie leauge of legends. Gra ma swoje plusy ale dużo jeszcze trzeba w niej dopracowac moim zdaniem.

Usunięty
Usunięty
20/11/2012 15:27

Syf syf syf, stick to Starcraft II i oryginalnych MOBA

Usunięty
Usunięty
14/11/2012 20:02
Dnia 12.11.2012 o 12:42, Harunia napisał:

Czy tak ma wygladac rozrywka dla kogos kto chce grac bardziej powaznie?

ktoś kto chec grać "poważniej" NIGDY nie gra z randomami (np: grupa znajomych, komunikacja glosowa itd), albo gra w gry sprawiedliwe, patrz sc1: 1 na 1 i liczy sie tylko skill.problemu nie rozwiazesz w zaden sposob. nawet komuś kto zawsze gra "sumiennie" i jest jest w 99% gier najlepszym graczem w druzynie (miałby super pozycje w jakimiś hiper rankingu którego nie da się zrobić) czasem "coś wypadnie" i musi wyjść, czy odejść nagle od komputera. żadne dziwne rankingi i matchmakery tego nie uwzględnią. tego się nie da poprawić. tyle.ja od lola odbilem sie kilka razy. dlaczego ? bo bycie zalezym od anonimowych idotow (a nie mam teamu) nie sprawia mi radosci.




Trwa Wczytywanie