Forza Horizon - recenzja

Paweł Pochowski
2012/10/21 20:00
8
0

Turn 10, twórcy serii Forza Motorsport, pracę nad spin-offem powierzyli studiu Playground Games. Forza Horizon to więc nie tylko nowa formuła, ale także nowi twórcy. O tym, czy Horizon jest krokiem w dobrą czy w złą stronę dowiecie się z naszej recenzji tego tytułu.

Turn 10, twórcy serii Forza Motorsport, pracę nad spin-offem powierzyli studiu Playground Games. Forza Horizon to więc nie tylko nowa formuła, ale także nowi twórcy. O tym, czy Horizon jest krokiem w dobrą czy w złą stronę dowiecie się z naszej recenzji tego tytułu. Forza Horizon - recenzja

Zapowiedź Forza Horizon była małym szokiem chyba dla wszystkich fanów samochodówek - nie wydaje mi się, by zagorzałym miłośnikom serii choćby przeszło przez myśl, że ich ukochana ścigałka skręci w stronę gry z otwartym światem; część graczy natomiast - w tym także i ja - kojarzyła Forza Motorsport z rozbudowaną, świetną i bardzo szczegółową, aczkolwiek lekko flegmatyczną produkcją. Nie śledziłem zbyt pilnie nowych doniesień o Horizon, tymczasem po odpaleniu gry odniosłem wrażenie, że oto trafił w moje ręce tytuł, na który czekałem od dawna i nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy!

Podczas pierwszych chwil spędzonych w wirtualnym Kolorado uśmiech nie schodził z moich ust - jak zauroczony przemierzałem kolejne kilometry za kierownicą wybranego przez siebie autka i podziwiałem, jak śliczny i zróżnicowany świat przygotowali dla nas artyści z Playground Games. Odkrywałem także mnóstwo możliwości - pojedynek z samolotem, wyzwania jeden na jednego, nielegalne wyścigi uliczne, szukanie zapomnianych samochodów... Miazga! Dwadzieścia godzin później mój entuzjazm dla tego tytułu troszkę zmalał, ale jedno mogę stwierdzić z całą pewnością - Forza Horizon to bardzo dobra produkcja, która w trochę inny niż dotychczas sposób, ale nadal skupia się na jednym, ale za to najważniejszym aspekcie - miłości do samochodów.

Forza Horizon rozpoczyna się mocnym akcentem - po ślicznie zrealizowanym filmiku wprowadzającym nas w klimat samochodowego święta, którym jest impreza Horizon, przenosimy się za kierownicę Dodge Vipera, a zaledwie kilka sekund później ścigamy się z największą gwiazdą imprezy: Dariusem Flintem prowadzącym Ferrari. Idylla trwa raptem dwie minuty, po których okazuje się, że głównym bohaterem gry jest chłopak przyglądający się pojedynkowi Dodge'a i Ferrari z pobocza drogi. Szczęście się do nas uśmiecha i to bardzo, bardzo szeroko. Zupełnie niespodziewanie przez radio podają ważną wiadomość - organizatorzy festiwalu ostatnich dziesięć miejsc na liście startowej przyznają chętnym, i to na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy". Rzutem na taśmę zajmujemy ostatnie, 250. miejsce. Jeszcze tylko szybki przegląd techniczny naszego lekko stuningowanego, ale i zaniedbanego VW Corrado i świat wyścigów staje przed nami otworem.

Horizon to prawdziwe święto motoryzacji. Cały teren przystrojony jest specjalnymi flagami, po okolicy kręcą się uczestnicy Horizonu, a co kawałek napotykamy na przyczepy w których możemy (lub dopiero będziemy mogli) wziąć udział w kolejnych zawodach. Całość w pewien sposób przypomina mi klimat Need for Speed: Shift, w którym także starano się odwzorować samochodowe imprezy. Centrum festiwalu stanowi kilka olbrzymich namiotów, które zapewniają nam jednocześnie dostęp do ważnych funkcji, m.in. sklepu z autami, garażu, lakierowni czy rynku Xbox Live. Gromadzi się tam także masa publiczności, czekająca na efektowne ewolucje. Podczas przejażdżek po okolicy z radia słyszymy spikerów opowiadających o najważniejszych wydarzeniach, rozmawiających z najlepszymi kierowcami, a pomiędzy tym lecą mocne, energetyczne kawałki - w zależności od stacji jest to muzyka elektroniczna, rock lub pop. Wybrano je z głównego nurtu i fajnie pasują do zabawy, ale miłośnicy poszczególnych gatunków mogą być zawiedzeni. Rock na soundtracku to tak właściwie pop-rock a nie porządne szarpanie strun; w Horizon Bass Arena gra z kolei pożałowania godny Skrillex, który dla mnie ma niewiele wspólnego z prawdziwym dubstepem. Na szczęście reszta wykonawców stoi już na zdecydowanie wyższym poziomie, dzięki czemu cały soundtrack można uznać za duży plus nowej Forzy.

Celem naszej zabawy w Forza Horizon jest wspięcie się na sam szczyt rankingu kierowców i zdetronizowanie dotychczasowego króla Dariusa. Zanim jednak dane nam będzie zmierzyć się z numerem jeden ścigamy się w sześciu kolejnych "ligach" - zielonej, niebieskiej, różowej, pomarańczowej, fioletowej oraz złotej. Kolejny kolor to zarazem następny poziom wtajemniczenia; wyścigi są coraz trudniejsze, dłuższe, musimy zebrać więcej punktów by przejść do wyższej ligi, ale jednocześnie za dobre wyniki otrzymujemy więcej kredytów, a i ścigamy się coraz szybszymi samochodami. Niestety, punktowane są jedynie dwa rodzaje wyścigów - sprinty (od punktu A do B) oraz normalne, rozgrywane na dystansie kilku okrążeń.

W temacie normalnych wyścigów w ramach festiwalu to w zasadzie wszystko. Oprócz nich startować możemy w nielegalnych zmaganiach na ulicach z normalnym ruchem (tzn. że spotkamy trzy, no góra cztery auta...), ale to jedynie wariacja na temat tego, co jest powyżej. Dostajemy w nich znacznie większe pieniądze, ale też nie wliczają się one do zmagań w ramach festiwalu - zresztą jakże by miały, skoro nazywają się "nielegalne". Reszta imprez to albo eventy, jak słynny już wyścig Mustang vs Mustang w różnych wersjach (czasem ścigamy się z balonem lub po prostu z innym niż Mustang samolotem), albo pokazówki dla publiczności czy zadania polegające na wykonaniu zdjęcia konkretnego auta w podanym miejscu. To wszystko jest fajne, ale samych rodzajów wyścigów z przeciwnikami w ramach Horizonu mogłoby być więcej.

Korzystając z okazji wspomnę od razu o innych możliwościach w Forza Horizon - oprócz powyższych możemy także szukać zapomnianych aut (jest ich dziewięć), ścigać się jeden na jednego: albo z gwiazdami poszczególnych etapów, które żądają od nas satysfakcji, a w razie naszego zwycięstwa oddają nam swoje auta; albo ze spotkanym na drodze kierowcą lub też "duchem" gracza zaproponowanego nam przez grę - dwie ostatnie opcje zręcznie udają Autolog, ale są raczej nieopłacalne. Szczególnie pokonywanie innych graczy, które przynosi nam zaledwie od 500 do 5000 kredytów, co przy zarobkach z wyścigów wynoszących od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy oraz cenach aut dobijających do dwóch milionów kredytów jest kwotą żałośnie śmieszną. Tak, ja wiem, że nie o to tutaj chodzi, ale po prostu było mi szkoda na to czasu. Szczególnie, że wyścigi z duchem innego gracza proponowane są nam na tej samej trasie, którą dopiero co ukończyliśmy - a komu chciałoby się jechać ten sam wyścig dwa razy pod rząd?

Rozwiązań zapożyczonych z Autologu jest zresztą więcej. Jeżdżąc po ulicach Kolorado co rusz napotkamy się albo na fotoradary albo na "strefy prędkości" - w obu przypadkach nasz najlepszy wynik (który jest najwyższą prędkością w danym miejscu lub najwyższą średnią prędkością na danym odcinku) trafia na coś w rodzaju ściany szybkości, na której możemy porównywać go z wynikami naszych znajomych. Oprócz tego punktowana, i to dosłownie, jest także zwykła jazda po normalnych drogach - punkty otrzymujemy za ewolucje, niebezpieczną jazdę czy... kształtowanie krajobrazu (czytaj - rozwalanie tego, co się da rozwalić). Niestety po dwudziestu godzinach grania okazało się, że w wirtualnym Kolorado poza kolejnymi wyścigami by dotrzeć na szczyt jest niewiele do roboty... o ile nie kochasz samochodów. I tutaj uwypukla się główna cecha Horizonu.

Gracz, który po prostu lubi się pościgać po kilkunastu godzinach zabawy z pewnym zawodem stwierdzi, że widział już wszystko co wirtualne Koloradu ma mu do zaoferowania. Oczywiście pozostanie jeszcze sporo do ukończenia gry na 100%, wygrania wszystkich wyścigów etc., ale nie zobaczy nic nowego, a początkowa ekscytacja zmieni się w coraz mocniejsze znużenie. Z kolei ktoś, kto kocha samochody, czyli praktycznie każdy fan serii Forza Motorsport, będzie miał przed sobą jeszcze masę zabawy - przecież jest tyle aut! Można im robić fotki w setkach miejsc, przerabiać, malować na tysiące sposobów; swoje przygotowane kompozycje sprzedawać lub kupować inne, nagrywać powtórki i zapisywać je na dysku lub wysyłać na stronę społeczności, zapisywać się do klubów oraz tworzyć własne, organizować pomiędzy nimi zawody, i tak dalej, i tak dalej.

Bardzo ważnym aspektem zabawy w Forza Horizon jest tryb wieloosobowy. Szczerze przyznam, że otrzymałem tytuł na kilka dni przed premierą, więc nie za bardzo było z kim się ścigać i udało mi się rozegrać jedynie kilka wyścigów. Całość trybu multi przypomina mi Project Gotham Racing - na początek decydujemy się, w której z wyścigowych grup chcemy się bawić. Jest ich pięć, pierwsze cztery odzwierciedlają rosnący poziom trudności - w najłatwiejszej możemy wybrać auto oraz ułatwienia, w najtrudniejszej nie mamy wpływu na te elementy, a wszyscy ścigają się tymi samymi samochodami. Piąta kategoria to playground, czyli taka piaskownica, w której bawimy się w trybach "zakażony", "kotek i myszka" oraz "król" - to takie wariacje na temat samochodowego berka i temu podobnych. Oprócz tego zakładać można także gry niestandardowe, w których najważniejszą opcją jest włóczęga - wraz z siedmioma kolegami bawimy się w nim buszując po wirtualnym Kolorado. Ponadto możemy także wykonywać zadania grupowe - przejechać odpowiednią ilość kilometrów, nabić odpowiednią prędkość w podanym miejscu itp. Wydaje się to wszystko bardzo przemyślane, szkoda jedynie, że multi nie jest zintegrowane mocniej z trybem jednoosobowym - by włączyć tryb wieloosobowy musimy zakończyć zabawę w singlu i wejść do ekranu opcji. A skoro już przy tym jesteśmy Horizon dość często "raczy" nas widokiem ekranu ładowania. Powiedziałbym nawet, że wprost za często.

GramTV przedstawia:

W Forza Horizon w nasze ręce trafia kilkadziesiąt różnych modeli samochodów - od amerykańskiej klasyki (Mustang, Camaro czy Charger w nowym i starym wydaniu), przez kultowe samochody rajdowe (Audi Quattro, Subaru Impreza, Mitsubishi Lancer), popularne podstawy do przeróbek (Toyota Supra, VW Golf, Honda S2000), samochody europejskie (BMW, Mercedes, Lotus, Peugeot) aż po supersamochody (Ferrari, Lamborghini, Bugatti czy RUF). Każdy z egzemplarzy możemy poddać tuningowi typowemu dla serii Forza - modyfikacje może wykonać za nas mechanik, ale to własnoręczne przerabianie auta jest prawdziwą kopalnią dobrej zabawy. Możemy nie tylko wymienić poszczególne elementy silnika, ale nawet wstawić całkiem inny. Decydujemy o typie i szerokości opon; wielkości, kształcie i kolorze alufelg; możemy wymienić zawieszenie i hamulce lub zamontować klatkę bezpieczeństwa, a jeśli mamy na to ochotę, to i wyposażyć nasze autko w inne zderzaki, spoiler oraz maskę. Na koniec można to wszystko pomalować według własnego widzimisię, w typowy dla Forza Motorsport sposób - kształtów, naklejek i kolorów jest całe mnóstwo, jeżeli macie więc zacięcie artystyczne lub jesteście fanami przerabiania samochodów - aspekt ten dostarczy wam zabawy na całe tygodnie.

Niestety, dziwnym trafem nie udało mi się dokopać do możliwości wprowadzania szczegółowych zmian w ustawieniach auta - kąty nachylenia tylnego skrzydła, długości przełożeń czy ciśnienia w oponach itp. Wszystko wskazuje na to, że twórcy po prostu zrezygnowali z tych możliwości w Horizon, a szkoda - ale potwierdza to jedynie fakt, że ten spin-off serii nastawiony jest na bardziej zręcznościową zabawę.

Szkoda, że samochody w Forza Horizon nie podlegają zniszczeniom - byłby to fajny aspekt ekonomiczny, jeśli musielibyśmy zabezpieczać sobie fundusze na naprawienie naszej bryki. Niestety zamiast tego mamy komiczny efekt odbijania się od band, a na lakierze nie dopatrzyłem się nawet najmniejszej ryski nawet po dzwonie z 300 kilometrów na godzinę prosto w mur. (Jak słusznie zauważyli czytelnicy - w grze istnieje możliwość włączenia zniszczeń wizualnych. Są one bardzo kosmetyczne, kończą się na lekko pogięciu i porysowaniu karoserii, pęknięciu szyby czy odpadnięciu lusterka; nie mają wpływu na jazdę, a co więcej - nie są widoczne w różnych trybach kamery. Np. z zewnątrz ewidentnie widać, że przednia szyba w naszym samochodzie jest pęknięta, ale już z kamery wewnątrz pojazdu efekt ten znika... Mówi się trudno). Kolejna różnica od FM to poziom trudności - Horizon jest łatwiejszy od normalnej Forzy. By mieć jakiekolwiek wyzwanie i nie przyjeżdżać za każdym razem na pierwszym miejscu już na starcie polecam podniesienie trudności przeciwników i wyłączenie asyst wspomagających jazdę. Dopiero wtedy wyścigi są jakimkolwiek wyzwaniem. Inną sprawą jest fakt, że poziom trudności jest dziwnie nierówny. Niektóre z wyścigów bez wyraźnego powodu wydają się być znacznie trudniejsze od innych, ale nie jest to znaczna wada - tym bardziej, że eventów jest tyle, że możemy w nich przebierać praktycznie do woli. Jeżeli nie mamy ochoty brać udział w danej imprezie, lub okazała się ona nie do przejścia - można ją sobie spokojnie odpuścić, a punkty potrzebne do przejścia do wyższej ligi bez problemu zdobędziemy w innych zawodach.

Także fizyka nie jest tak zaawansowana jak w FM. Na szczęście model jazdy daje olbrzymią przyjemność z prowadzenia auta, a jednocześnie nie pozwala nam na wchodzenie w zakręty z gazem wciśniętym do dechy. Więcej! W miarę mocny samochód z tylnym napędem od razu straci w tym momencie przyczepność, natomiast "pedal to the metal" w czymś pokroju podrasowanego maksymalnie BMW M1 (jedno z "zapomnianych" aut) to brak przyczepności powyżej 7 tys. obrotów na każdym biegu poniżej czwórki. Dla mniej wprawnego kierowcy jest to wprost murowany dzwon. Ze sprzętem trzeba obchodzić się więc ostrożnie i delikatnie, ale też nie na tyle, by nie dało się dobrze bawić. Rzekłbym, że system sterowania idealnie pasuje do charakteru rozgrywki w Forza Horizon. Dodam, że przez cały czas korzystałem z kierownicy i jeździło mi się naprawdę przyjemnie. Używanie tego kontrolera stwarza pewne ograniczenia - np. nie udało mi się znaleźć przycisków odpowiedzialnych za przybliżanie i oddalanie mapy co jest swego rodzaju utrudnieniem; nie oferuje ona także pełnej funkcjonalności w momencie gdy bawimy się w malowanie naszego auta, jednak nie zaliczam tego do wad produkcji, ponieważ odpalenie pada i szybka podmianka kontrolerów nie jest wielką niedogodnością.

Oczywiście Horizon to nie same zalety. Jak już wspomniałem wcześniej - gra potrafi troszkę nużyć, bo jest naprawdę długa, a Playground Games nie wypełniło Kolorado zbyt wielką liczbą możliwości - o ile ktoś nie będzie dobrze bawił się "po prostu jeżdżąc" świetnym autem. 30 godzin to praktycznie minimum, które trzeba spędzić przy tym tytule by wszystko mniej więcej ogarnąć i zaliczyć. Troszkę irytowała mnie sztuczna inteligencja - jechała poprawnie, ale niestety jak po sznurku. Zwiększenie poziomu trudności przeciwników przekłada się na ich szybszą, ale wcale nie agresywniejszą jazdę. Co więcej czasami zdają się nas kompletnie nie widzieć - w trybie wolnej jazdy bardzo często uderzają w nas z impetem, o ile nie usuniemy im się z drogi. Z kolei podczas wyścigów obijają się o nas, ale nie w ramach walki o pozycje, a bardziej tego, że zajęliśmy im idealną, zaprogramowaną linię przejazdu. Czasem potrafią popełnić błąd i efektownie wylecieć z trasy, ale nie wygląda to zbyt przekonywująco. Nie jest źle, ale gdybym mógł, życzyłbym sobie zacieklejszych przeciwników.

Kuleje polski dubbing i to zarówno pod względem jakości wypowiadanych tekstów (które w przeważającej większości są głupie - ja wiem, że pewnie zostały specjalnie w ten sposób napisane, ale to nie zmienia faktu, że... są po prostu głupie) jak i głosów poszczególnych aktorów - voice acting jest na poziomie High School Musicalu czy innych spolszczonych produkcji Disneya, mamy więc do czynienia głównie z przesłodzonymi głosikami i zbyt mocnym akcentowaniem. Z tego co wyczytałem da się uruchomić grę w angielskiej wersji językowej, wystarczy jedynie zmienić ustawienia konsoli. Sam jednak nie zdecydowałem się na ten krok, co najwyżej czasem wyłączałem radio.

Ciekawym błędem jest to, że kartonowe znaki rabatowe nie pojawiają się w naszym tylnym lusterku, a publiczność w centrum festiwalu gdy się jej z bliska przyjrzymy trzęsie się jak narkomani na głodzie, ale to jedyne babole jakie udało mi się znaleźć w oprawie graficznej Horizonu. Oprócz tego jest po prostu prześlicznie. Twórcy uraczyli nas dynamicznym trybem dnia i nocy - Kolorado prezentuje się cudownie zarówno w blasku pierwszych promieni wschodzącego słońca jak i w samym środku nocy. Dodatkowo Horizon odbywa się jesienią, która jest prawie tak ładna jak ta za oknem - na ziemi leżą żółte liście, a drzewa mienią się od żółtopomarańczowych barw. Ładnie prezentują się wszystkie elementy krajobrazu jak i efekty graficzne towarzyszące szybkiej jeździe, ale z naturalnych powodów wszystko przebijają modele samochodów, które przygotowano z najwyższą pieczołowitością. Z samego patrzenia na te cudeńka można poczuć autentyczną przyjemność. Oczywiście każde z aut wyposażono w widok z wnętrza, który także wykonany został z dbałością o najmniejsze detale. Jednym słowem grafika to olbrzymi plus nowej Forzy.

Reasumując, dla mnie Forza Horizon to prawdziwe święto samochodów. To co najlepsze w Forza Motorsport w dużej mierze udało się bezstratnie przeszczepić na bardziej zręcznościowy grunt, czego efektem jest ciekawy spin-off, świetna i wciągająca, choć nie pozbawiona wad, wyścigówka. Nie jest to idealny przykład gry z otwartym światem, ale chyba też nigdy o to nie chodziło. Mam nadzieję, że Horizon to nie jedyny "owoc" romansu Forzy z panami z Playground Games, a następna część tej podserii naprawi nieliczne, ale obecne w grze niedociągnięcia. Ode mnie propsy!

8,4
Horizon to prawdziwe święto motoryzacji
Plusy
  • model sterowania
  • świetna strona audiowizualna
  • klimat imprezy samochodowej
  • zabawa na długo
  • możliwość modyfikacji aut
  • grywalność
Minusy
  • przydałoby się więcej trybów wyścigów
  • częste ekrany ładowania
  • przeciętny dubbing
  • przeciwnicy mogliby aktywniej walczyć o pozycję
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
23/10/2012 17:29

Wypraszam sobie. Nowy HP był świetny, a nowy MW równie zapowiada się interesująco;)

Krzysiek_Ogrodnik
Gramowicz
23/10/2012 14:16
Dnia 21.10.2012 o 23:54, Mozgotrzep napisał:

Zaśmierdziało NFSem... I denerwuje mnie brak destrukcji samochodów. Ale poza tym brzmi dobrze :)

Dlaczego zaśmierdziało? Nawet jeśli nowa Forza przypomina jakiegoś NFS-a, to są to najlepsze stare części, a nie nowsze średniaki.

Usunięty
Usunięty
22/10/2012 23:16

i to się ceni, reakcja recenzenta :)Dzięki Zaix_91 a co do recenzji na prawdę bardzo dobra :) Gratuluję :)




Trwa Wczytywanie