Sleeping Dogs - recenzja

Adam "Harpen" Berlik
2012/08/29 15:20

True Crime: Hong Kong zdaniem Activision nie spełniał standardów, więc firma postanowiła anulować prace nad tym tytułem. To najwyraźniej zamiast osłabić morale twórców, jeszcze je zwiększyło, w efekcie czego Sleeping Dogs ma szansę zgarnąć nagrodę w kategorii Gra Roku.

True Crime: Hong Kong zdaniem Activision nie spełniał standardów, więc firma postanowiła anulować prace nad tym tytułem. To najwyraźniej zamiast osłabić morale twórców, jeszcze je zwiększyło, w efekcie czego Sleeping Dogs ma szansę zgarnąć nagrodę w kategorii Gra Roku. Sleeping Dogs - recenzja

Dlaczego zatem recenzujemy Sleeping Dogs, a nie True Crime: Hong Kong? Niedługo po tym, jak Activision ogłosiło, że produkcja studia United Front Games wypada z harmonogramu, zainteresował się nią Square Enix. Koncern nie mógł jednak wykorzystać poprzedniej nazwy i musiał wymyślić własną, czyli tę, którą widzicie w nagłówku niniejszego artykułu. To, czy w czytniku kręci się nośnik z nową odsłoną True Crime, czy też ze Sleeping Dogs, z perspektywy gracza, jest najmniej ważne. Najważniejsze jest to, co widać na ekranie telewizora lub monitora, a widać naprawdę udaną pozycję, zapewniająca kilkanaście (a nawet więcej) godzin rozgrywki na wysokim poziomie. Ale po kolei.

Już od pierwszych chwil czuć, że United Front Games mocno przyłożyło się do Sleeping Dogs. Fabularne wprowadzenie nie pozostawia złudzeń – autorzy pragną zaserwować nam nie tylko absorbujący gameplay, ale również przedstawić dość ciekawą historię policjanta działającego pod przykrywką. Oficer Wei Shen ma za zadanie rozpracować od środka przestępczą organizację zrzeszoną pod szyldem Sun On Yee. Scenariusz, choć wydaje się sztampowy, jest poprowadzony bardzo dobrze i obfituje w kilka zwrotów akcji, w wyniku których gracz zaczyna przejmować się losem zarówno głównego bohatera, jak i jego kompanów – gangsterów. Szkoda tylko, że charyzmatyczne postacie można zliczyć na palcach jednej ręki – cała reszta niestety nie zapada w pamięć.

Ukończenie głównego wątku Sleeping Dogs zajmie przeciętnemu graczowi około dziesięć godzin, a wszystkich misji pobocznych co najmniej dwa razy tyle. Należy jednak mieć świadomość, że zaliczenie jedynie właściwego scenariusza i pominięcie całej reszty zawartości przygotowanej przez United Front Games byłoby niezwykle krzywdzące dla tego studia. Autorzy stworzyli bowiem sporych rozmiarów miasto, w którym nietrudno znaleźć dodatkowe zadania. Przede wszystkim możemy zająć się wykonywaniem questów zlecanych przez jedną z policjantek. Sprawy te nierzadko wymagają od nas takiego samego zaangażowania, jak etapy powiązane bezpośrednio z fabułą. Poza tym istnieje możliwość sprawdzenia swoich zdolności w wyścigach rozgrywanych na terenie miasta (model jazdy jest stricte zręcznościowy – a'la Need for Speed). Możemy także odwiedzać szkółki, w których rozwiniemy swoje zdolności walki wręcz. To jednak nie wszystko – niekiedy nawet zwykli przechodnie poproszą nas o pomoc i – jak się chwilę później okaże – pozornie łatwe zadanie może zamienić się w całkiem niebezpieczny pościg. W metropolii nie brakuje również znajdziek, dzięki którym zwiększymy na przykład poziom zdrowia naszego bohatera.

System rozwoju postaci w Sleeping Dogs nie należy do rozbudowanych, ale niewątpliwie jest bardzo interesujący. Oto bowiem nasz protagonista może zdobywać punkty w trzech kategoriach, takich jak policjant, triada (powiązane z głównym wątkiem fabularnym i etapami zlecanymi przez policjantkę) i sława (dotyczą pozostałych misji pobocznych). Doświadczenie nabyte podczas wykonywania kolejnych misji pozwala uzyskać dostęp do nowych umiejętności. To jednak nie wszystko, co przygotowało United Front Games w tej kwestii. Jeśli chcemy być oficerem pod przykrywką, który – pomimo specyficznego charakteru powierzonego mu zadania – nie łamie prawa bez powodu, musimy przestrzegać przepisów, nie doprowadzać do stłuczek, nie dewastować elementów otoczenia i, wreszcie, nie zabijać niewinnych przechodniów oraz nie kraść samochodów. Dlaczego? Za wszystkie wykroczenia otrzymujemy bowiem ujemne punkty w kategorii policjanta. Jeśli zaś chodzi o triadę, to tutaj doświadczenie nabywamy między innymi podczas walki z przeciwnikami, zarówno tej wręcz, jak i przy użyciu broni palnej.

Hongkong jest obszerną metropolią, także w wirtualnym świecie Sleeping Dogs, a więc przejechanie z jednego końca na drugi zajmuje sporo (prawdziwego) czasu. Niekiedy musimy dotrzeć do celu misji pokonując nawet trzy tysiące metrów, ale na szczęście producenci nie zmuszają nas do długich wycieczek. W dowolnej chwili możemy bowiem skorzystać z taksówki, o ile ta znajduje się w zasięgu naszego wzroku, a nad nią widnieje specjalna ikona. Wówczas po dłuższej chwili zostaniemy przeniesieni do miejsca, w którym rozpoczniemy kolejną misję. Jeśli jednak sami zdecydujemy się jechać, możemy użyć GPS-u. Ten, przynajmniej w teorii, wskaże nam na mini mapie najkrótszą trasę. A na ową wycieczkę warto czasem się udać po to, by pozwiedzać, bo klimat miasta wręcz wylewa się z ekranu. Na uwagę zasługuje również to, że w grze obowiązuje ruch lewostronny.

GramTV przedstawia:

Niezaprzeczalnym atutem Sleeping Dogs jest system walki wręcz. Niczym w pamiętnych filmach akcji główny bohater jednocześnie rozprawia się z kilkoma przeciwnikami. Wrogowie, nawet jeśli otoczą naszego protagonistę ze wszystkich stron, to i tak mają małe szanse na przetrwanie. Dysponujemy bowiem sporą liczbą ataków, korzystamy zarówno z pięści, jak i nóg, serwując oponentom lekkie, a także mocne ciosy. Istnieje ponadto opcja kontrowania – aby z niej skorzystać należy odczekać, aż wokół przeciwnika pojawi się czerwona obwódka i wówczas nacisnąć odpowiedni przycisk. Nie brakuje również sekwencji Quick Time Event podczas starć oraz wielu efektownych finisherów - najciekawiej prezentują się te z wykorzystaniem elementów otoczenia. Rozbicie głowy o głośnik, zmielenie żywcem, zrzucenie intruza z piętra na parkiet w klubie, nabicie na kolce, to tylko przykłady niezwykle brutalnych akcji kończących żywot naszych nieprzyjaciół. Generalnie starcia bez użycia broni palnej stanowią największą atrakcję opisywanej produkcji – zapewniają zdecydowanie więcej frajdy niż pościgi czy też etapy podczas których sięgamy po giwerę.

Zadania, jakie przyjdzie nam wykonywać w Sleeping Dogs, są dość zróżnicowane. Twórcy przygotowali kilka etapów, które umiejętnie dawkują - przeplatają się one w kolejnych misjach tak, by gracz jednocześnie nie czuł się zagubiony w natłoku nowych fragmentów, wymagających przyswojenia mechaniki, i nie był znużony powtarzaniem tych samych czynności. Początkowo misje opierają się na jeździe samochodem, pieszych pościgach i walce wręcz. Dostęp do broni palnej otrzymujemy dość późno i nie korzystamy z niej tak często, jakbyśmy mogli się tego spodziewać – autorzy nie chcieli, by użytkownik myślał, że rozpoczęcie nowego zadania jest równoznaczne z rozpoczęciem kolejnej strzelaniny. Mimo iż z grubsza wiemy, czego się spodziewać po nowej misji, nie mamy pojęcia, w jakiej konfiguracji. Czy najpierw będzie pościg autem (lub łódką!), gonitwa za celem na motorze, czy strzelanina, czy też może walka wręcz? Twórcy potrafią także bardziej zaskoczyć. W pewnych etapach musimy uporać się z mini-grą hakerską, podłożyć pluskwę, zdewastować dom jednego z intruzów powiązanych z fabułą, a nawet zaimponować dziewczynie podczas karaoke. A to i tak nie wszystko.

Autorzy gry Sleeping Dogs nie dają nam niestety możliwości wyboru poziom trudności. Ten jedyny, domyślny, jest niestety zbyt niski. Początkowo walka wręcz może sprawiać problemy, ale kiedy ją opanujemy, nie będziemy mieli kłopotów z pokonaniem przeciwników. Tak samo jest w przypadku pościgów i strzelanin oraz innych etapów. Praktycznie każdy z nich zaliczamy za pierwszym podejściem, co nieco zniechęca do zabawy, bo jesteśmy świadomi, że wystarczy wciskać kolejne przyciski i oglądać przerywniki filmowe, które (co akurat jest zaletą, bo fabuła należy do dość interesujących) pojawiają się bardzo często. Nawet finałowy boss, o ile można tak nazwać końcowego przeciwnika, nie stanowi wyzwania.

Sleeping Dogs nie błyszczy pod względem graficznym. Oprawa wizualna prezentuje się dobrze, aczkolwiek nie rewelacyjnie. Twarze bohaterów wyglądają całkiem przyzwoicie, gorzej wypada jednak mimika. Gra przeciętny wygląd nadrabia atmosferą – tętniące życiem miasto wygląda świetnie, wystarczy spojrzeć na neony, wszędobylskie „krzaczki” charakterystyczne dla azjatyckich metropolii. Warto także odwiedzić pobliskie bazary, na których możemy zaopatrzyć się dosłownie we wszystko. Niewiele dobrego można napisać natomiast o muzyce – utwory ze stacji radiowych nie zapadają w pamięć i tak właściwie ciężko znaleźć wpadające w ucho kawałki. Z kolei voice over stoi na najwyższym, światowym poziomie. Aktorzy, którzy użyczyli swoich głosów poszczególnym postaciom, stanęli na wysokości zadania. Kwestie przez nich wypowiadane są pełne emocji i zaangażowania.

Podsumowując, trzeba przyznać, że gdyby nie Square Enix, świat ominęłaby premiera wyśmienitej produkcji. Sleeping Dogs jest bowiem niezwykle udanym tytułem, który oferuje wciągającą rozgrywkę, ciekawą fabułę, zróżnicowane misje, a także długi czas zabawy. Gra prezentuje niezwykle wysoki poziom wykonania - ewidentnie widać, że United Front Games przyłożyło się mocno jej każdego elementu swojego dzieła. To pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów azjatyckich filmów akcji, ale także dla wszystkich osób będących entuzjastami sandboksów.

9,0
Pozycja obowiązkowa!
Plusy
  • niesamowity klimat
  • długi czas rozgrywki
  • zróżnicowane zadania
  • system rozwoju postaci
  • mechanika walki wręcz
  • voice over
  • rozmiar miasta
Minusy
  • przeciętna grafika
  • mało charyzmatycznych postaci
  • słaba muzyka
  • zbyt niski poziom trudności
Komentarze
34
Usunięty
Usunięty
31/10/2012 16:31

Bardzo dobra gra, mimo wielu minusów. System walki jednak w batmanie daje większą frajdę, o fizyce jazdy samochodów nie ma co pisać bo jej nie ma ale auta a zwłaszcza motocykle mają fajną dynamikę jazdy. Fabuła tylko przeszkadza moim zdaniem, a sikp przy filmikach dość długo się włącza. Mimo to warto kupić dla tego unikalnego azjatyckiego klimatu i jazdy po lewej stronie a oklepywanie mord naprawdę wprowadza u mnie dobry nastrój. Jednak 9 jest oceną za wysoką tak jak w Saint row 3, 7+,8- ale warto tą jedną dniówkę na grę zainwestować zwraca się już po pierwszych 15 minutach gry. Można parę miesięcy poczekać cena pewnie spadnie poniżej 50 pln na PC a wtedy brać w ciemno.

Usunięty
Usunięty
03/09/2012 12:48

Powinniście dać tutaj recenzję KLOCUCHA :D

Zaix_91
Gramowicz
02/09/2012 16:39

Dnia 31.08.2012 o 02:07, paraGaladh napisał:

Umknęło mi to przez późną porę, mój błąd, oczywiście, że mowa tu o wersji na X360. Co nie zmienia faktu, że abstrahując od tego niektórzy tej oprawy jakby nie doceniają.

Zgadzam się w 100%. Miasto w czasie deszczu wygląda wręcz bajecznie! ;)




Trwa Wczytywanie