Klawiatura SteelSeries Shift nie jest może nowością, ale mając okazję pobawienia się tym wynalazkiem, postanowiłem podzielić się z czytelnikami naszego portalu kilkoma konkluzjami po krótkim teście. Krótkim, bo choć Shift pod wieloma względami jest produktem całkiem udanym, to jednak ma też kilka wad, które sprawiły, że dość szybko powróciłem do swojej ulubionej „czarnej wdowy”.
Pierwsze wrażenia
SteelSeries Shift zapakowano w dość solidne i estetyczne, duże kartonowe pudło. Poza samą klawiaturą znajdziemy tam odłączaną podpórkę pod nadgarstki oraz standardową garść ulotek, naklejek i prostą instrukcję w kilku językach.
Klawiatura wykonana została z czarnego tworzywa, sprawiającego wrażenie solidnego i wytrzymałego. Co nie mniej ważne dla wielu użytkowników, wszystkie powierzchnie są matowe, z delikatnie wyczuwalna fakturą, co przy „maskującym” kolorze skutecznie zapobiega pozostawianiu na obudowie śladów palców, czy dłoni. Również wykonane z twardego plastiku klawisze mają tą delikatnie wyczuwalną chropowatość. Niektórych może też nieco zdziwić podzielona na dwie części spacja. O tym jednak za chwilę.
Design oparty jest na prostocie i takich samych kątach, co akurat można uznać za zaletę w przypadku, gdy dysponujemy ograniczonym miejscem na biurku. Obudowa klawiatury została zagospodarowana w pełni, nie ma tu wielu ozdobników; jedynie niewielkie podświetlane logo. Nie podoba mi się natomiast zupełnie niepotrzebna i wyglądająca nieco tandetnie naklejka ciągnąca się przez całą szerokość obudowy pod klawiszami funkcyjnymi i zwieńczona kłującym w oczy napisem SHIFT.
Konstrukcja
Tutaj docieramy do najciekawszej części, ponieważ SteelSeries Shift zdecydowanie różni się od większości dedykowanych graczom klawiatur. Ma bowiem, będąc spadkobierczynią produkowanego przez tę samą firmę modeli Zboard, wymienialne panele z klawiszami.
Panel ten podzielony jest na trzy części połączone zawiasami, co w domyśle ma oczywiście po złożeniu całości w nieduża „kostkę” ułatwiać przechowywanie kliku „zestawów tematycznych” do różnych gier. Szkoda tylko, że mimo relatywnie długiej obecności tego modelu na rynku owe panele wciąż policzyć można na palcach jednej ręki. I to nie wszystkich.
Odpinanie i zapianie paneli odbywa się w prosty sposób, dosłownie jednym ruchem. Służy do tego solidna klamra po prawej stronie obudowy, która utrzymuje panel we właściwej pozycji. W testowanym egzemplarzu części były bardzo dobrze spasowane, po zaciśnięciu klamry nie wyczułem żadnych luzów, ani nie zauważyłem, by panel odstawał w którymkolwiek miejscu. Również wszystkie klawisze reagowały prawidłowo, choć wielokrotnie powtarzałem operację zdejmowania i zakładania klawiszy.
SteelSeries Shift, jak każda bez mała klawiatura dla graczy, wyposażona została również w baterie dodatkowych przycisków. Małą nagrodę dostaje ode mnie osoba, która umieściła pakiet przycisków multimedialnych (czyli służących do obsługi odtwarzaczy wszelakich) na lewej krawędzi obudowy. Po wygodnym, dużym pokrętle na modelu Logitech G510, to druga klawiatura, w której dało się z nich wygodnie korzystać.
Zazwyczaj nie robiłem tego, ponieważ sięganie ponad linię klawiszy F1 – F12 jest po prostu strasznie niewygodne. I tutaj trafiłem na pierwszy poważny zgrzyt. Otóż dwanaście klawiszy domyślnie obsługujących makra i profile zostało umieszczonych właśnie na górnej krawędzi obudowy. Dostęp do nich nie jest zbyt wygodny i intuicyjny, nie sprzyja temu również fakt, iż nie wystają one poza obrys obudowy (choć wygląda to ładnie) i dodatkowo mają relatywnie duży skok. Plusem jest to, że mamy tam klawisz nagrywania makr w locie oraz trzy klawisze „poziomów”, co razem daje nam 24 dodatkowe funkcje.
Na wysokości klawiszy F1 – F12 znajdziemy też niewielki blok trzech dodatkowych. Bar Lock odpowiada za przełączanie dodatkowych funkcji panelu F1 – F12, Pad Lock zaś uruchamia alternatywne działanie klawiszy bloku numerycznego. Umieszczony pośrodku klawisz z logo SteelSeries wywołuje zaś domyślnie aplikację. Otrzymujemy w ten sposób kolejne kilkadziesiąt nowych możliwości konfiguracji – to akurat dobry pomysł, choć nieco mniej wygodny, niż EasyShift Roccata.
Tutaj ciekawostka. Choć rozwiązanie to nie przypadło mi zbytnio do gustu, klawiszami na górnej krawędzi zachwycił się dla odmiany mój kumpel, który do dziś pogrywa sobie w stareńkie Frets on Fire...
Kolejny prosty, a świetny patent, to... umiejscowienie wyjścia wiązki kabli. Zamiast tradycyjnie na środku, wypuszczona ona została po prawej stronie tylnej części obudowy. Efekt? Zero problemów z odginaniem grubego kabla, żeby ominąć podstawkę monitora. Dziwi mnie niezmiernie, że nie jest to powszechne rozwiązanie.
Wyprowadzenie kabla jest piekielnie grube, ponieważ skrywa w sobie aż cztery wiązki przewodów. Dwa z nich, to kable USB - jeden komunikacyjno-zasilający i jeden obsługujący wbudowany w klawiaturę dwuportowy hub. Dwa kolejne, to z kolei kable audio, pozwalające podłączyć stereofoniczny zestaw słuchawkowy z mikrofonem bezpośrednio do klawiatury. Wszystkie te dodatkowe wyjścia/wyjścia umieszczono również na tylnym panelu obudowy, po prawej stronie. Kable zatopiono w klasycznej gumie, która sprawia jednak wrażenie całkiem wytrzymałej. Mimo wszystko wolałbym tutaj solidny oplot.
Całość uzupełnia odczepiana podpórka pod nadgarstki. Prosta i sprawiająca początkowo wrażenie zbyt delikatnej, dzięki wewnętrznym żeberkom jest na tyle sztywna i twarda, by dobrze spełniać swoją rolę. Leżąc na płaskim biurku nie przemieszcza się i ugina delikatnie dopiero pod bardzo silnym, punktowym naciskiem.
SteelSeries Shift wygląda i sprawia wrażenie produktu bardzo wytrzymałego. Może traci przez to na subtelności, ale przynajmniej daje poczucie pewności, które nie towarzyszyło jej protoplaście, czyli modelowi Zboard. Jeśli mam za wytrzymałość zapłacić stylistyką, chętnie poniosę takie koszty.
Testy praktyczne
SteelSeries Shift ze względu na swoją konstrukcję jest klawiaturą, która spodoba się przede wszystkim osobom preferującym dość duży skok klawiszy. Wymagają one dość mocnego i głębokiego wciśnięcia, choć reagują prawidłowo. Skok zbliżony jest do klawiatur mechanicznych, choć oczywiście mamy tu do czynienia z rozwiązaniem opartym na gumie przewodzącej – jest bardzo miękko, ale i cicho.
Przy pisaniu długich tekstów może to początkowo sprawiać problem osobom, które preferują krótki skok klawiszy lub płaskie klawiatury laptopowe. Nie przeszkadza to natomiast w żaden sposób podczas gry, zakładając, że szybko nauczymy się głęboko dociskać klawisze. Zupełnie nie zauważamy też tego, że spacja podzielona została na dwie części. Rzędy klawiszy są ułożone w płaskie, niewyprofilowane „schodki”. O ile przy płasko leżącej klawiaturze nie przeszkadza to zbytnio, o tyle po jej podniesieniu (tak zazwyczaj robię pisząc) odczuwałem już spory dyskomfort związany ze ześlizgiwaniem się placów z dolnych rzędów.
SteelSeries Shift używałem grając zarówno w strzelanki oraz gry akcji, jak i strategie, czy gry MMORPG. W tych pierwszych grach wszystko było w jak najlepszym porządku, w pozostałych dwóch przypadkach nieco przeszkadzało wspomniane już umiejscowienie klawiszy makr. Opcja szybkiego tworzenia i nagrywania ich wlocie jest świetna i zawsze przydatna – obsługujące ją, wtopione w obudowę klawisze na tylnej krawędzi są jednak mało poręczne.
Świetnie działa natomiast system anty-ghostingu, który w teorii pozwala nam na jednoczesne wciśnięcie aż siedmiu klawiszy. Nie zawsze było ich co prawda siedem, jednak dla najczęściej używanych podczas gry zestawów wszystko działało wyjątkowo sprawnie i dużo lepiej, niż w większości produktów konkurencji. Jeśli więc podczas gry często korzystacie z takich kombinacji, Shift jest rzeczywiście godny polecenia.
Brakowało mi też podczas wieczornych i nocnych sesji podświetlenia klawiszy, choć domyślam się, że jego brak może wynikać z charakterystycznej konstrukcji. Olbrzymim plusem jest natomiast łatwość, z jaką SteelSeries Shift możemy... wyczyścić. Zamiast mozolnego wydłubywania pojedynczych klawiszy zdejmujemy cały panel i przedmuchujemy go sprężonym powietrzem, mając jednocześnie doskonały dostęp do znajdujących się w obudowie gumek. Rewelacja.
Oprogramowanie
Samo w sobie jest naprawdę świetne, niemal tak dobre, jak będący dla mnie wzorem software Roccata. Na dodatek oferuje kilka niespotykanych w zasadzie funkcji. Najciekawszą jest chyba statystyka wciśnięć poszczególnych klawiszy. Niby ciekawostka, ale jak się okazuje, całkiem przydatna. Grając w jakiś tytuł, czy używając dowolnego oprogramowania, do którego przypiszemy osobny profil, możemy bowiem sprawdzić których klawiszy używamy najczęściej. W ten oto sposób łatwo „wytropić” te najważniejsze i przekonfigurować klawiaturę w taki sposób, by skoncentrować je na przykład wokół WSAD. To się naprawdę sprawdza.
Całość jest relatywnie przejrzysta i wygodna w obsłudze, przede wszystkim w intuicyjny sposób pozwalając na tworzenie profili i konfiguracje klawiszy w ich obrębie. Co ciekawe, cierpliwi mogą nawet całkowicie powyłączać niepotrzebne klawisze, tak, aby podczas gry ich przypadkowe wciśnięcie nie zaowocowało niespodziewanymi efektami.
Niestety, trafiłem podczas korzystania z pakietu SteelSeries Engine na piekielnie frustrujący problem. Otóż, jako rozwiązanie kompleksowe, oprogramowanie to „pogryzło się” w systemie z analogicznym pakietem od myszki Roccat Kone+, której aktualnie używam. Do tego stopnia, że wszystkie sterowniki myszy przestały działać – nie funkcjonował nie tylko sesnsor, ale również przyciski oraz rolka. Przyczyną ewidentnie było oprogramowanie, gdyż po deinstalacji SteelSeries Engine gryzoń momentalnie ożył, a kilka kolejnych prób udowodniło tę tezę. Zapewne przypadek jeden na kilkaset konfiguracji, ale warty wspomnienia.
Podsumowanie
SteelSeries Shift, to zdecydowanie lepsza i poprawiona wersja koncepcji, która pojawiła się wraz z modelem Zboard. Klawiatura sprawia wrażenie produktu znacznie bardziej solidnego i dobrze wykonanego. Moje obawy o precyzję działania okazały się niepotrzebne, dobre spasowanie poszczególnych elementów zapewnia spory komfort pracy. Ze względu na wyprofilowanie klawiszy ( a w zasadzie jego brak) polecam ją jednak głównie do gier, pisanie na niej jest znacznie mniej komfortowe.
Warto też – decydując się na ten model – pamiętać o charakterystycznym, dość wysokim skoku klawiszy. Mimo ciekawej koncepcji z wymienialnymi zestawami klawiszy, SteelSeries Shift zaskakuje wciąż małą ich liczbą – w chwili obecnej można nabyć jedynie zestawy przystosowane do dwóch przebojowych tytułów World of Warcraft i StarCraft II oraz zdecydowanie mniej popularnego Medal of Honor. Dlatego najwięcej pożytku będą mieli z niej właśnie miłośnicy tych trzech tytułów.
Klawiaturę SteelSeries Shift w cenie 189 złotych zainteresowani zakupem znaleźć mogą również w sklepie gram.pl.