F1 2011 - recenzja

Paweł Pochowski
2011/10/12 18:00
7
0

Tegoroczny sezon Formuły 1 powoli dobiega końca. Na szczęście jest pewien sposób, aby formułowa rzeczywistość ubarwiała nam popołudnia jeszcze przez wiele miesięcy. Wszystko za sprawą gry F1 2011 która niedawno zadebiutował na sklepowych półkach.

Tegoroczny sezon Formuły 1 powoli dobiega końca. Na szczęście jest pewien sposób, aby formułowa rzeczywistość ubarwiała nam popołudnia jeszcze przez wiele miesięcy. Wszystko za sprawą gry F1 2011 która niedawno zadebiutował na sklepowych półkach.F1 2011 - recenzja

Codemasters nie zdecydowało się na wprowadzenie w F1 2011 wielu zmian względem poprzedniej części. Praktycznie w żadnym aspekcie nie dokonano rewolucji, co oznacza, że jeżeli komuś F1 2010 się totalnie nie spodobało, to szansa na to, że F1 2011 przypadnie mu do gustu jest naprawdę niewielka. Gra powtarza schematy poprzedniczki i trudno mieć jej to za złe – osadzona jest w ramach wyznaczonych przez licencję Formułę 1 oraz ogólną wizję Codemasters Birmingham, która przecież nie mogła ulec wielkiej zmianie przez ostatnich 12 miesięcy – i nie uległa.

F1 2011 nadal jest produkcją tak właściwie zawieszoną w próżni. Nie jest to ani wyścigowy symulator, który mógłby zadowolić fanów produkcji pokroju rFactora kochających się w skrajnym przywiązaniu do realizmu, ani też typowy arcade, który mogliby od czas do czasu odpalić gracze ścigający się okazyjnie. Grupą docelową dla Codemasters Birmingham - co zresztą zbyt dziwne nie jest, ale warto sobie to uzmysłowić – są po prostu fani Formuły 1. Stąd produkcja ta stara się zadowolić wszystkich, ale kto wie, czy przez takie podejście tak naprawdę w 100 procentach nie jest w stanie zadowolić nikogo. Jeżeli macie zamiar ścigać się w nowej części wirtualnej Formuły 1, uzbrójcie się w cierpliwość. Będzie więcej niż przydatna.

Chcąc pozostać jak najbliżej oryginału Codemasters Birmingham poniekąd zmuszone zostało do wprowadzenia do rozgrywki dwóch systemów wykorzystywanych w tym sezonie. Piszę oczywiście o KERS oraz DRS. Regulowane tylne skrzydło dzięki zmniejszeniu docisku pozwala osiągać większą prędkość ułatwiając tym samym wyprzedzanie (wykorzystywać je możemy jednak tyko w określonym momencie), natomiast KERS to system odpowiedzialny za ni mniej ni więcej tylko doładowanie naszego silnika mocą dodatkowych 80 koni mechanicznych z energii odzyskanej podczas hamowania. Oczywiście nie możemy używać tego na okrągło, na jedno okrążenie przypada nam dokładnie 6,67 sekundy podczas których możemy korzystać z tego systemu. Ale mogę się założyć, że większość osób czytających tę recenzję doskonale o tym wie.

Fajnie, że twórcy trzymają się rzeczywistych zasad, ale jakoś specjalnie ani KERS ani DRS rozgrywki jak dla mnie nie polepszają. Z reguły i tak nie korzystałem ani z jednego ani drugiego systemu. Ułatwiają zarówno wyprzedzanie jak i osiąganie lepszych czasów okrążeń, ale problem polega na tym, że w przypadku kamery prezentującej rozgrywkę z kokpitu totalnie nie mam pojęcia ile KERSu już wykorzystałem, a ile mi jeszcze zostało. Jasne, to jest jak najbardziej wierne oryginałowi, ale skoro mam możliwość zadecydowania w opcjach czy chcę widzieć w HUD mapę czy nie, to chciałbym także mieć możliwość ustawienia sobie widocznego wskaźnika pozostałego czasu, przez jaki mogę mieć ten system aktywny.

Większy wpływ na rozgrywkę i ciekawszy pod względem „fajności” jest zdecydowanie samochód bezpieczeństwa. Długo spekulowano o tym, czy faktycznie safety car się w F1 2011 pojawi czy też nie. Fani Formuły 1 - możecie odetchnąć z ulgą, wasze wyścigowe plany nie raz i nie dwa zostaną popsute przez wyjazd na tor samochodu bezpieczeństwa. Nie jest to zbyt miłe uczucie, gdy po wielu okrążeniach nagle wszystko co udało nam się wypracować przepada, ale za to przynajmniej wiemy, że wyścigi w wirtualnym F1 są równie nieprzewidywalne jak w tym rzeczywistym. A więc ta innowacja jest jak najbardziej na plus.

GramTV przedstawia:

Kolejnymi dość szumnie zapowiadanymi zmianami były te dotyczące trybu kariery. Panowie pracujący w oddziale Codemasters położonym w Birmingham całkiem słusznie wyszli z założenia, że można by nadać mu więcej smaczków, aby gracz bardziej mógł wczuć się w rolę kierowcy wyścigowego. Tej modyfikacji nadano nawet motto. Brzmi ono „Be the driver, live the life, go compete” i jest dowodem na to, że twórcy gier uwielbiają ubarwiać rzeczywistość. Otóż kariera nie różni się zbytnio od tego, co widzieliśmy w poprzedniej edycji F1 od Codemasters. Zabrano nam możliwość zdecydowania o tym, jak wiele sezonów chcemy się ścigać. W F1 2010 do wyboru mieliśmy trzy, pięć lub dziesięć sezonów natomiast w F1 2011 odgórnie nasza przygoda w najlepszej wyścigowej lidze świata potrwa pięć "lat". Nadal po wyścigach udzielamy wywiadów, a sposób w jaki się wyrażamy o naszym zespole wpływa na ocenę naszej pracy, która wraz z wynikami decyduje o tym, czy zaproponowany nam zostanie angaż na następny sezon. Dołożono także kilka animacji prezentujących radość po zwycięstwie lub smutek po niewykonanym zadaniu w sesji treningowej. Coś więcej? Cóż, przemodelowano sposób komunikowania się z naszym menagerem. Tym razem zamiast osobistej rozmowy możemy liczyć jedynie na wymianę e-maili. Nie jest to zbyt znacząca modyfikacja, co więcej to z grubsza tyle jeśli chodzi o całe to „Be the driver, live the life, go compete” – a szkoda, bo spodziewałem się więcej.

Szkoda także, że zamiast nie przyłożono się bardziej chociażby do dopracowania stawianych nam przez zespół wymagań. Początkowo bardzo frustrowało mnie, że HRT w którym jeździłem przez pierwszy sezon potrafiło ustalić dla mnie za cel „możliwy do osiągnięcia” zajęcie 13 miejsca w kwalifikacjach oraz 11 w wyścigu. Wpływ miała na to moja dobra postawa w dwóch poprzednich wyścigach, ale zespół wcale nie zmniejszył swoich „żądań” nawet, gdy przestałem być w stanie je wykonywać. Zresztą poziom trudności jest bolączką F1 2011 – dokładnie tak samo jak poprzedniej części tej serii. Z jednej strony na niższym poziomie trudności wygrywamy z palcem trzymanym w pewnym przysłowiowym miejscu – z drugiej zwiększenie go skutkuje tym, że jeżdżąc w karierze w jednym z gorszych zespołów niezwykle ciężko jest nawiązać walkę z lepszymi zespołami. Nie dość więc, że początkowo uczymy się jak grać, to dodatkowo twórcy rzucają nam kłody pod nogi sprawiając, że pierwszy sezon naszej kariery to wieczna walka na tyłach stawki (o ile nie ułatwimy sobie zabawy obniżeniem poziomu zaawansowanie sztucznej inteligencji). Dodajmy do tego chociażby niesprawiedliwe sędziowanie (gra potrafi w jednym miejscu wybaczyć nam przecięcie całego zakrętu, natomiast w innym karze nawet za delikatny wyjazd poza tor – dokładnie tak samo było w F1 2010) i otrzymamy obraz produkcji, która potrafi być naprawdę frustrująca. Stąd aby się przez te trudności przebić, trzeba posiadać wiele wspomnianej na początku tekstu cierpliwości i miłości względem Formuły 1. Tylko tak jesteśmy w stanie sobie poradzić z pewnymi dolegliwościami tego tytułu.

Inna sprawa, że z innymi błędami tej gry poradzić się nie da ani w ten, ani w inny sposób. Co ciekawe poradzić sobie z nimi nie mogą także twórcy. Początkowo F1 2011 nie potrafił znaleźć żadnego serwera do rozgrywki online, gdy wyszukiwarka nastawiona była na losową trasę. Po wypuszczeniu pierwszej łatki radzi sobie z tym troszkę lepiej, ale i tak matchmaking w F1 2011 dosłownie leży i kwiczy. Najlepiej działa wieloosobowy tryb szybkiej zabawy – tam bez problemu znajdziemy chętnych do jeżdżenia. Jednak to co wyprawia się na większości „szybkich wyścigów” woła o pomstę do nieba. To nie Formuła 1, to istne Destruction Derby, w których część bolidów rozpada się w drobny mak już na pierwszym z zakrętów. Można co prawda poszukać znajomych podchodzących do tematu „na poważnie”, ale wtedy pozostają inne problemy, które tylko czekają jakby tu nam zabawę popsuć. Chodzi o częste lagi oraz jeszcze częstsze rozłączenia z serwerami. Co chwilę pojawia się komunikat o tym, że „ktoś tam” utracił połączenie. Cieszmy się i radujmy, bowiem skoro mamy możliwość odczytania tego komunikatu oznacza to, że ciągle jeszcze jesteśmy podłączeni. A wierzcie mi, stan ten zmienia się często i gwałtownie. Problemy techniczne multiplayera to jak dla mnie największe rozczarowanie F1 2011. Obecnie aby pograć online, musimy nastawić się na prawdziwą batalię z konsolą. Tak być nie powinno.

Co jeszcze w F1 2011 nie zostało wykonane odpowiednio dobrze? Cóż, pozwolę sobie po krótce wymienić jeszcze kilka rzeczy. Po pierwsze – loadingi są zbyt długie i zbyt częste, a zainstalowanie gry na dysku skraca ich czas naprawdę niewiele. Po drugie – polski wydawca nie pokusił się o przygotowanie nawet kinowej wersji językowej, że o dubbingu już nie wspomnę. Ten z F1 2010 arcydziełem nie był, ale słuchało się go całkiem przyjemnie. Następnie w kolejce ustawiają nam się chociażby mizerna instrukcja obsługi (ta ulotka nie mówi praktycznie o niczym zaawansowanym) czy to, że nadal zdarzają się błędy podczas odwiedzania pit-stopów. Nie są tak częste jak w poprzedniej części serii, ale nadal się zdarzają.

Dla odmiany to, za co F1 2011 można pochwalić, to delikatnie ulepszony system sterowania bolidem, który sprawia wrażenie przyjemniejszego oraz bardziej wymagającego. Lepiej czuć bolid i jego zachowania, ale też więcej pracy musimy włożyć w to, aby bez włączonych wspomagaczy okiełznać tą dziką bestię. Co ważne, wyłączenie wszelkich ułatwiaczy polecam jedynie w sytuacji, jeśli ktoś posiada kierownicę. To właśnie na tym kontrolerze, a nie na padzie, czuć najlepiej całą przyjemność z jazdy wyścigowym bolidem Formuły 1. Ulepszono także efekty pogodowe. Deszcz prezentuje się jeszcze lepiej, a przecież już w zeszłym roku na jego widok wielu graczom dosłownie „świeciły się oczy”. Także bolidy prezentują się ślicznie i szczegółowo, ogólnie jednak silnik graficzny dostaje już zadyszki i Codemasters będzie musiało pomyśleć o jego wymianie lub znacznym wzmocnieniu. Najgorzej wyglądają animacje przerywnikowe oraz prezentowane podczas nich rozmyte tekstury wzorów na kasku. Niby głupota, ale jednak kłująca w oczy.

Nie napisałem jeszcze wszystkiego co o F1 2011 sądzę, ale widzę, że powoli czas na zakończenie. Reasumując, F1 2011 jest dla mnie małym zaskoczeniem. Spodziewałem się po Codemasters tytułu bardziej dopracowanego technicznie, tym bardziej, że przecież już w zeszłym roku liczne błędy popsuły wrażenia z grania w F1 2010 tuż po premierze. Widać w Wielkiej Brytanii nie uczą się na błędach. Produkcja ta wymaga od grającego wiele cierpliwości – daleko jej do ideału, ale jeżeli poświęcimy jej odpowiednio dużo czasu, potrafi odwdzięczyć się z nawiązką. Sam zdziwiłem się także tym, jak pomimo wielu niedociągnięć i frustracji męczących mnie podczas zabawy, siedziałem przy F1 2011 nadal i dalej walczyłem o urwanie kilku dziesiętnych sekundy na okrążeniu. To nie jest gra dla niedzielnych kierowców, ani też nie warto odpalać jej od wielkiego dzwonu. To tytuł wymagający wiele pracy. Dlatego właśnie polecamy go głównie najzagorzalszym fanom F1.

Kup F1 2011 w sklepie gram.pl!

8,2
F1 2011 to takie święta bez śniegu - mogłyby być lepsze, ale cieszymy się, że są w ogóle
Plusy
  • ulepszony model sterowania bolidem
  • jeszcze ładniejsze efekty pogodowe
  • safety car
  • licencja F1
  • wciąga
Minusy
  • błędy w multiplayerze
  • brak polonizacji
  • słabo zaprojektowany tryb kariery
  • czas loadingów
Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
13/10/2011 01:40

Naprawdę jestem mile zaskoczony tą grą, zwłaszcza modelem jazdy, force feedbackiem i race directorerem.Brak polonizacji jest mało istotny - F1 angielskim stoi.Komunikatów od inżyniera wyścigowego jest jednak za mało i nie można ich konfigurować. Przydała by się też głosowa komunikacja z inżynierem.Nie do końca rozumiem argument o mało symulacyjnym modelu jazdy. W każdej recenzji się on powtarza, a przecież nikt z nas nie wie jak w rzeczywistości jeździ się bolidem F1. Osobiście nie mam żadnego punku odniesienia, aby uznać model jazdy w rFactor za lepszy niż ten w F1 2011, zwłaszcza, że w rFactor model jazdy jest zależny od moda. Gra mogła by być lepsza, jednak poprawę widać. U mnie gra dostaje 8.5 (F1 2010 - 7.5).

Zaix_91
Gramowicz
Autor
12/10/2011 20:57
Dnia 12.10.2011 o 20:43, tonho napisał:

aprpopo KERS i widoku z kokpitu, widać że recenzent był mało spostrzegawczy bo dokładnie widać ile ci go zostało na zegarze prędkościomierza, gdy go odpalamy zegar zamienia się w licznik kersu i podaje od 400 do 0

No teraz mi wstyd. :) Totalnie nie rzuciło mi się to w oczy, szukałem czegoś bardziej wyraźnego - i aż nie mogłem uwierzyć, by Codemasters pominęło tak ważny czynnik... I okazuje się, że nie pominęli. ;) Dzięki za zwrócenie uwagi.

tonho
Gramowicz
12/10/2011 20:43

aprpopo KERS i widoku z kokpitu, widać że recenzent był mało spostrzegawczy bo dokładnie widać ile ci go zostało na zegarze prędkościomierza, gdy go odpalamy zegar zamienia się w licznik kersu i podaje od 400 do 0




Trwa Wczytywanie