The Gunstringer - recenzja

Rafał Dziduch
2011/09/22 09:00
4
0

Po udanym i cieszącym się sporą popularnością Splosion Man Twisted Pixel wykreowało kolejnego, szalonego bohatera. To niejaki The Gunstringer, którego przyjdzie nam w grze animować. Ale uwaga: słowo animować jest w tym miejscu kluczowe, bowiem autorzy wpadli na nowatorski pomysł – Gunstringer to kukiełka, którą... poruszamy po teatralnej scenie.

Po udanym i cieszącym się sporą popularnością Splosion Man Twisted Pixel wykreowało kolejnego, szalonego bohatera. To niejaki The Gunstringer, którego przyjdzie nam w grze animować. Ale uwaga: słowo animować jest w tym miejscu kluczowe, bowiem autorzy wpadli na nowatorski pomysł – Gunstringer to kukiełka, którą... poruszamy po teatralnej scenie. The Gunstringer - recenzja

Fabuła gry przypomina odrobinę film Kill Bill, a w każdym razie wpisuje się w motyw zemsty doskonale znany z kinowych ekranów. Nie nastawiajcie się jednak na nic głębokiego, bo to wyłącznie pretekst do wysłania bohatera do akcji. Animowany kościotrup-marionetka, zwany po prostu Gunstringer został pochowany żywcem i pozostawiony na pewną śmierć przez swoich byłych kompanów. Teraz pragnie wytropić zdrajców i osobiście wymierzyć im sprawiedliwość. Jeżeli zdecydujemy się mu pomóc, nic nie powstrzyma go na szlaku zemsty. W grze Twisted Pixel wszystko jest jednak przepuszczone przez sarkastyczno-ironiczny filtr, który nadaje grze karykaturalnego rysu. Widać to choćby w przerysowanych projektach przeciwników bohatera, którzy nie do końca są typami spod ciemnej gwiazdy, a raczej wywołują uśmieszek na twarzy. By nie zdradzać zbyt wiele, powiem tylko że jeden z bossów to dmuchany zielony ludek, który fruwa na wietrze niczym dziecięce zabawki. Pojedynki z nimi są nie tyle ciężkie czy wymagające, co po prostu zabawne.

Zapraszamy na scenę

Zanim jednak dojdzie do walk z bossami, trzeba przebić się przez kolejne epizody. The Gunstringer został podzielony na prolog i epilog, który przedzielają trzy epizody. Każdy z nich składa się z czterech scen i finalnej sekwencji walki z bossem. Całość przedstawiono zaś w postaci spektaklu teatralnego. Spodziewajcie się zatem migawek z widowni, która reaguje dość żywiołowo – bije brawo, krzyczy, śmieje się, buczy, wychodzi z sali. Do tego narrator na bieżąco komentuje nasze poczynania i gdy rozprawiamy się z przeciwnikami raczy nas pochwałami, a gdy skończymy w przepaści stwierdza, że Gunstringer poległ marnie. Cała ta otoczka wypada jednocześnie komicznie, zabawnie i spójnie, co mi akurat pasowało. Mam nawet wrażenie, że gdyby wyjąć ją z gry Twisted Pixel, ta wypadła by o wiele gorzej, bo jako tytuł zręcznościowy jest po prostu przeciętna.

Zapraszamy na scenę, The Gunstringer - recenzja

Pod względem technicznym zabawa w The Gunstringer przypomina inne produkcje na Kinecta, ale jest jedna różnica, dla wielu może być może kluczowa. Nie trzeba stać, ani tym bardziej poruszać się przed sensorem. Można rozsiąść się wygodnie w fotelu i trzeba mieć tylko wolne obie ręce. Lewą bowiem sterujemy marionetką (na ekranie widać zresztą charakterystyczny krzyżak do trzymania), a prawa odpowiada za celowanie i używanie broni. To w zasadzie cała filozofia (machamy rękoma), choć oczywiście różne czynności odbywają się kontekstowo. Dla przykładu, poruszając lewą ręką na boki, przesuwamy kukiełkę, a machając do góry sprawiamy, że Gunstringer skacze. Można dzięki temu przeskakiwać nad przepaściami, omijać turlające się głazy lub inne przeszkody.

Pif-paf, pif-paf , pif-paf

W Gunstringer niemal bezustannie się biega i strzela, ale oba te zadania są w dużej mierze zautomatyzowane. Na ruch do przodu wcale nie mamy wpływu, marionetka po prostu biegnie. Czasami bohater skryje się za jakąś osłoną i wówczas gra zmienia się w typowy celowniczek – trzeba wystrzelać wszystkie pojawiające się postaci. Na dobór broni również nie mamy wpływu – w większości wypadków posługujemy się rewolwerem lub dwoma, czasami, po zebraniu specjalnej ikonki, dostajemy shotgun albo miotacz płomieni. Prawa ręka, która służy nam do zaznaczania celów, odpowiada również za oddanie strzału. By to zrobić, trzeba – wzorem kowbojskich zabaw z dzieciństwa, ugiąć rękę w łokciu, udając że się strzela. Pif-paf, pif-paf , pif-paf , The Gunstringer - recenzja

W czasie gry czekają nas setki, jeśli nie tysiące przeciwników do rozwalenia, z których wszyscy, pomijając bossów, padają po jednym strzale. Dlatego gra jest bardzo szybka i dynamiczna. Gunstringer wciąż biegnie, a jeśli uda się nam zaznaczyć i zlikwidować przeciwników, zdobędziemy określoną ilość dolarów. Jeśli nie, zdobyta na zakończenie etapów kasa będzie mniejsza. Wrogowie w grze są dość zróżnicowani, a ich projekty też u niejednego wywołają uśmieszek. Natknąć się można na zwykłych kowbojów; takich którzy jadą na koniach; dziwacznych ninja, którzy rzucają w nas nożami; wredne ptaszyska i nietoperze; duchy zmarłych; opryszków posyłających w naszą stronę dynamit czy bomby; a nawet przeciwników którzy lecą w naszym kierunku, by eksplodować. Głównym atutem tej całej menażerii jest to, że prezentuje się zabawnie, bo większego wyzwania nie stanowi, a Gunstringer co kilka sekund kładzie pokotem tony tego tałatajstwa.

Karykaturalny Dziki Zachód

Walka z bossami też zaprawiona jest charakterystycznym dla gry humorem. Gdy dopadniemy w końcu jednego z naszych oprawców, kamera pokazuje teatralną scenę wraz z kurtyną od strony widowni. Widać na niej poruszających się na sznurkach Gunstringer i bossa. Sterując naszą laleczką musimy unikać ataków wroga, a w stosownym momencie zaznaczać słabe punkty przeciwnika i potem strzelać w nie ile popadnie. Nie raz zdarzy się także okazja ku temu, by tłuc jedną lalką w drugą. Na końcu w ruch idą pięść i po kilku lewych i prawych prostych przeciwnik pada. W tym miejscu również zaznaczam, że nie są to walki nad wyraz trudne i wymagające, ale pamiętajmy, że gra dostępna jest od 12 lat. Karykaturalny Dziki Zachód, The Gunstringer - recenzja

Wykonanie The Gunstringer wpisuje się w konwencję. Autorzy w komiksowej kresce zwizualizowali karykaturalny Dziki Zachód, w którym m.in. trafimy do saloonu, na preriowe pustkowia, do podziemnych katakumb, niewielkich miasteczek i osad, kanionów czy np. na cmentarz. Lokacje są bardzo miłe dla oka, a do tego zróżnicowane. Czasami akcja przedstawiana jest z boku, czasem zza placów bohatera, a kiedy musi uciekać przed przeszkodami, widzimy go z przodu. Pojawiają się również misje, w których jeździ na koniu lub fruwa w przestworzach, co dodatkowo umila zabawę. Przejście każdego aktu zajmuje mniej więcej 20 minut, co nie pozwala ani się zbytnio znudzić, ani za bardzo zirytować. Dodatkowo, za zarobione podczas zabawy dolary, można odblokować ogromne ilości materiałów dodatkowych (filmy z produkcji, ścieżki dialogowe z komentarzami twórców, galerię zdjęć, kawałki, audio, dodatkowe tryby, arty, tematy itp.). Na plus zaliczam grze także fakt, że w dowolnej chwili do gry dołączyć się może drugi gracz i przejąć drugi celowniczek. We dwie osoby zabawa jest jeszcze fajniejsza.

GramTV przedstawia:

Przyznam się jednak, że mam pewien problem z liczbową oceną The Gunstringer. W zasadzie nie zauważyłem większych wad tej produkcji (może poza momentami, w których wywija się mieczem – co wykonane jest kompletnie bez polotu), ale jednak to pozycja mocno casualowa. Owszem, jest zabawna i z przyjemnością przechodzi się ją od początku do końca, ale jednak gameplay jest prościutki jak konstrukcja cepa i ciężko mówić o jakichś większych wyzwaniach. Wprawdzie da się odblokować tryb hard, ale nie jest on wcale taki ciężki. Trudno zatem The Gunstringer polecać hardcore’owym graczom, zagrywającym się choćby we współczesne shootery, ale też ciężko z tego powodu obniżać ocenę. Prędzej będzie to atrakcja dla młodszych którzy cenią celowniczki. Gra zdradza też pewne podobieństwa pod względem estetyki z Little Big Planet, ale wspominam o tym na marginesie. Przejście całej gry zajęło mi ok 7 godzin, choć nie udało mi się za każdym razem zdobyć złotego medalu, a nasze wyczyny są pod koniec oceniane.

PS. Jako bonus do gry dołączono także Fruit Ninja Kinect. To prosta zręcznościowa gra, w której przy pomocy ruchów rąk, które imitują siekanie bronią, przecina się wirtualne owoce. Średnia ocen dla tej gry z www.gamerankings.com wynosi blisko 75%, więc bez wątpienia warto się z nią zapoznać.

7,0
Rzetelna, ale w sumie casualowa produkcja. Jeśli cenicie zwariowany humor, możecie nawet dodać pół oczka do oceny.
Plusy
  • zabawna narracja
  • kreskówkowa grafika
  • fajna zabawa we dwie osoby
  • wiele dodatków do odblokowania
Minusy
  • przeciętny gameplay
  • liniowa i monotonna
  • fatalna walka mieczem
Komentarze
4
Usunięty
Usunięty
25/09/2011 19:58

to samo chcialem napisac. wyglada identycznie jak marsjanie z filmu.

Usunięty
Usunięty
22/09/2011 12:35

czy tylko mi się to wydaje, że "główny bohater" przypomina marsjanina z filmu "Marsjanie atakują~" z ''96 roku

Usunięty
Usunięty
22/09/2011 09:42

Coooo? "Nasza Cena: 159,90"? Kurcze, jeszcze pamiętam jak było mówione, że Gunstringer nie będzie drogi, że w dniu premiery ma kosztować około 100-110zł i inne takie :D. Co to się stało? :Po proszę, znalazłem :P http://www.gram.pl/news_8A3eHei2_The_Gunstringer_zostanie_wydany_razem_z_Fruit_Ninja_Kinect.html




Trwa Wczytywanie