MX vs. ATV: Alive - recenzja

Paweł Pochowski
2011/06/25 19:38
8
0

Marka MX vs. ATV największe tryumfy święci za oceanem. Gry z tej serii nigdy nie odznaczały się niesamowitą grywalnością, ale powód ich sukcesu leży zupełnie gdzie indziej – traktują o sporcie, który szczególnie w Stanach jest niesamowicie popularny. Niestety, MX vs. ATV: Alive raczej nie ma szansy ani na popularyzację motocrossowych/quadowych wyścigów off-roadowych, ani też na zdobycie milionowej rzeszy graczy w Europie. Dlaczego? Powód jest prozaiczny.

Marka MX vs. ATV największe tryumfy święci za oceanem. Gry z tej serii nigdy nie odznaczały się niesamowitą grywalnością, ale powód ich sukcesu leży zupełnie gdzie indziej – traktują o sporcie, który szczególnie w Stanach jest niesamowicie popularny. Niestety, MX vs. ATV: Alive raczej nie ma szansy ani na popularyzację motocrossowych/quadowych wyścigów off-roadowych, ani też na zdobycie milionowej rzeszy graczy w Europie. Dlaczego? Powód jest prozaiczny.MX vs. ATV: Alive - recenzja

MX vs. ATV: Alive jest produkcją, w której bierzemy udział w wyścigach motocykli crossowych oraz quadów. Decyzja którym z tej dwójki wolimy sterować należy do nas i można zmienić ją każdorazowo przed rozpoczęciem wyścigu. Wybrać możemy także czym poruszać się mają nasi przeciwnicy – jeśli tylko chcemy na linii startu mogą ustawić się same dwu lub czterokołowce, albo też „zestaw mieszany”.

MX vs. ATV: Alive nie jest mistrzem pierwszego wrażenia – wprost przeciwnie po kilkunastu pierwszych minutach spędzonych z tą produkcją moje odczucia były co najwyżej średnie. Pojazdów do wyboru niewiele, tras także jakby mało, jazda niezbyt przyjemna, inteligencja SI co najwyżej japońska (taka-sobie) i przeciętna grafika. Jedynie soundtrack bardzo mi się spodobał, ponieważ jeszcze podczas intra poleciał utwór Rise Against, a i reszta numerów umilających nam zabawę reprezentuje mocne, rockowe brzmienie. Na szczęście czym więcej czasu z MX vs. ATV: Alive spędziłem, tym gra bardziej zaczęła pokazywać swoje zalety oraz bronić przed wadami.

Niewielka ilość pojazdów i tras do wyboru to efekt dwóch zabiegów zastosowanych przez twórców MX vs. ATV: Alive. Po pierwsze w MX vs. ATV: Alive testowany jest nowy model dystrybucji gier konsolowych. Polega on na tym, że gra sprzedawana jest w niższej niż standardowej dla nowych produkcji cenie, a w zamian zawiera okrojoną zawartość. Zaoszczędzone pieniądze gracz może wydać na zakup DLC podzielonych według odpowiednich kategorii. Dzięki temu ten, kto woli mieć dużo tras czy pojazdów, zainwestuje właśnie w nie, natomiast osoby lubiące przebierać swoje wirtualne alter ego zakupią zestawy ubrań, kasków, gogli, etc. No a w końcu gracz, który nie lubi wydawać kasy na DLC – cieszyć się będzie tańszą grą.

MX vs. ATV: Alive zawiera 18 tras wyścigowych oraz trzy tereny przeznaczone dla trybu „free ride”. Nie jest to mało, jednak tutaj pojawia się drugi zabieg zastosowany przez twórców, który sprawia, że mamy okrojony dostęp do zawartości gry – poziom doświadczenia. Na początku rozgrywki możemy ścigać się tylko na sześciu trasach, następnych kilka dostępnych jest dopiero, gdy nasz zawodnik zdobędzie dziesiąty level, a wszystkie, gdy osiągnie 25 poziom doświadczenia. Sytuacja klaruje się identycznie, gdy chodzi o pojazdy. Dopóki nie osiągniemy dziesiątego poziomu doświadczenia startować możemy jedynie motocyklami Blaze MX 125, Takashi 125 oraz quadach Blaze ATV 250f oraz Takashi ATV 250f. Reasumując, początkowo ścigamy się ciągle po tych samych trasach tym samym sprzętem, co zbyt pozytywnie na urozmaicenie rozgrywki nie wpływa.

Skoro jesteśmy już przy motocyklach, warto dodać, że oczywiście marki jak Blaze czy Takashi nie istnieją – są to pojazdy wzorowane na maszynach Hondy i Suzuki. Sytuacja jest jednak o tyle kuriozalna, że już w DLC normalnie możemy kupić motocykle/quady wykonane na licencji czy to Yamaha czy KTM. Sprzęt Suzuki zarezerwowany jest natomiast dla graczy ze Stanów. Nawet DLC z pojazdami tej firmy mogą nabyć tylko mieszkańcy Ameryki Północnej. Trochę to niesprawiedliwe, że producent mając w ręku potrzebne licencje do gry wprowadza motocykli marki „no-name”. Podobna sytuacja ma miejsce przy trasach – większość z nich jest wzorowana na prawdziwych torach, ale nie licencjonowana.

Gdy już mowa o licencjach – w MX vs. ATV: Alive ścigamy się z czołówką amerykańskich zawodników, wykonanych z dbałością nie tylko o dane osobowe czy wygląd, ale także szczegóły dotyczące malowania pojazdów na których się ścigają czy wyścigowych ubrań. Bluzy, spodnie, buty, kaski, rękawice i gogle motocyklowe praktycznie w całości wykonane są w oparciu o prawdziwe licencje takich marek jak Fox czy Alpinestars. Szkoda jednak – dla mieszkańców Europy niezainteresowanych wyścigami motocrossowymi większość nazwisk jest całkowicie anonimowa. Natomiast dla mnie osobiście licencjonowane portki nie są zbyt wartościowe. Wolałbym to zamienić na więcej prawdziwych quadów czy crossów.

Fani przebierania zawodników w różne ciuszki w ogóle będą wniebowzięci, ponieważ MX vs. ATV: Alive oferuje szerokie możliwości personalizacji. Jak już wspominałem, kasków, spodni czy butów dostępnych jest cała masa – dodatkowo każdemu takiemu ciuszkowi możemy wybrać kolor, dzięki czemu możemy zrealizować własną wizję tego, jak chcielibyśmy wyglądać podczas wyścigów motocrossowych. Zresztą to samo tyczy się motocykla/quadu na którym się ścigamy, ponieważ i jemu dobierać można wiele części (zawieszenie, łańcuch, wydech, kierownica itp.) w różnych kolorach. Szkoda jednak, że wprowadzone zmiany mają wpływ głównie estetyczny.

Prawdziwe zmiany w zachowaniu się poszczególnych modeli motocykli i quadów odczuć można wraz z rozwijaniem ich kolejnego poziomu – tak jak zawodnik zdobywa kolejne szczeble doświadczenia, tak motocykl czy quad może nabić po trzy gwiazdki poziomu rozwoju. Wraz z nimi odblokowują się nowe podzespoły, które poprawiają właściwości jezdne naszego dwu lub czterokołowca. W taki sposób eliminuje się kolejny z początkowych minusów MX vs. ATV: Alive. Gdy dysponujemy mocniejszym motocyklem, rozgrywka nabiera zdecydowanie większych rumieńców – jazda jest szybsza, a zabawa agresywniejsza.

GramTV przedstawia:

Zabawa w MX vs. ATV: Alive jest całkiem wciągająca. Model sterowania jest całkowicie zręcznościowy, ale by dobrze jeździć trzeba „wczuć” się w prowadzoną maszyną i wyrobić sobie odpowiednie nawyki. Trasy są trudne techniczne, bogate w hopki, na których trzeba odpowiednio wyskoczyć (jedną gałką sterujemy maszyną, a drugą ciałem zawodnika – jest to ważne przy szybkim wchodzeniu w zakręty, wybijaniu się z hopek czy lądowaniu). Przydaje się także odpowiednie operowanie sprzęgłem i wybór dobrego toru jazdy. Całość składa się na przyjemną, zręcznościową zabawę, do której jednak trzeba mieć odpowiednie podejście. Wtedy MX vs. ATV: Alive daje z siebie znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać na samym początku.

Tryb zabawy dla pojedynczego gracza w MX vs. ATV: Alive nie daje wiele satysfakcji. Gra praktycznie pozbawiona jest trybu kariery – sami wybieramy sobie w jakim wyścigu wystartujemy, wybieramy trasę i liczbę okrążeń do przejechania. Przypomina to tak właściwie tryb szybkiego wyścigu z innych gier tego rodzaju. Dobrze, że punkty doświadczenia oraz poziomy gwiazdek dla pojazdów doliczane są także podczas rozgrywki wieloosobowej. Szkoda natomiast, że sam multiplayer i dostępne w nim opcje także szału nie robią. Wybieramy jedynie klasę pojemności motocykli lub quadów z którymi chcemy się zmierzyć i... to by było na tyle. MX vs. ATV: Alive nie oferuje więc zbyt wiele trybów zabawy, ani dla pojedynczego gracza, ani online.

Na szczęście dostępna jest opcja zabawy na podzielonym ekranie. Nawet jeśli bierzemy udział w zwykłym wyścigu, ale za to z kolegą siedzącym obok nas – rozgrywka staje się lepsza. Dodatkowo w dwie osoby warto odpalić tryb „free ride”, w którym śmigamy bez ograniczeń po trzech wielkich placach. Nie ma żadnej wytyczonej trasy, jeździmy więc w którym kierunku chcemy, robiąc tricki czy umownie grając w berka. Szkoda jedynie, że twórcy sami nie przewidzieli więcej ciekawych opcji dla rozgrywki w dwie osoby.

Najgorszym elementem MX vs. ATV: Alive jest grafika. Przede wszystkim po oczach już nie bije, ale wprost wali, brak wygładzania krawędzi, który na dzień dobry przekreśla szanse na ładną oprawę wizualną. Tekstury nie są wykonane w zbyt wysokiej rozdzielczości, szczególnie elementy tła – wszelkie drzewa, publiczność czy nawet panie zapowiadające start wyścigu zawodzą. Co gorsze, nawet pojazdy nie prezentują się na tyle ładnie, na ile powinny. Na uznanie zasługuje za to efekt zostawianych śladów w podłożu przez przejeżdżające maszyny. Z każdym kółkiem można zaobserwować, jak coraz bardziej niszczona jest nawierzchnia. Nie jest to co prawda nic nowego, ale prezentuje się całkiem ładnie.

Animacja kierowcy podczas jazdy czy to quadem, czy motocyklem, prezentuje się naturalnie. Obserwowanie jak wiatr szarpie ciuchami naszego zawodnika oraz jak brudzą się one z każdym przejechanym kilometrem jest dość przyjemne. Co jednak ciekawe, słaba oprawa graficzna nie rzuca się w oczy podczas jazdy. Obraz rozmywa się w trakcie nabierania prędkości i ładnie maskuje wszelkie techniczne niedoskonałości. W ruchu więc MX vs. ATV: Alive prezentuje się znacznie ładniej niż gdy się zatrzymamy.

Reasumując, MX vs. ATV: Alive to dość nierówny tytuł, który przy pierwszym kontakcie raczej gracza odpycha niźli przyciąga. Jeśli jednak spędzimy przy nim trochę czasu, a dodatkowo przymkniemy oko na największe mankamenty, jak brak rozbudowanego trybu kariery, większej ilości trybów zabawy, maszyn oraz tras i brzydkawą oprawę graficzną, produkcja odwdzięczy się całkiem przystępną grywalnością. Szczególnie, gdy odpalimy ją online lub wraz ze znajomym.

Co do nowego pomysłu na sprzedaż jestem na tak, ale nie w tym konkretnym przypadku. MX vs. ATV: Alive nie jest produkcją klasy AAA, toteż nie powinna być sprzedawana w cenie, za którą w sklepie dostaniemy DiRT 3 czy inne hity. Gra od samego początku powinna zostać wyceniona niżej od tych produkcji i to nie ze względu na odjęcie pewnej części zawartości. Taki model sprzedaży mógłby sprawdzić się w wysokobudżetowych ścigałkach – do Forza Motorsport 4 czy nawet wspomnianego DiRT 3 pewnie spora część graczy kupiłaby wszystko, co tylko by się dało. MX vs. ATV: Alive, który najlepiej smakuje w małych dawkach, lub jako przerywnik od poważniejszych gier, to produkcja zbyt małego kalibru, aby inwestować w jej rozbudowywanie. Fani motocrossu oraz quadów mogą w MX vs. ATV: Alive zagrać - reszta nie koniecznie.

5,0
MX vs. ATV: Alive jest jak cross o pojemności 125 cm - jeździ się nieźle, ale chciałoby się więcej i szybciej
Plusy
  • przyjemny model sterowania
  • świetny soundtrack
  • split screen
  • dobrze gra się w multi
Minusy
  • grafika
  • mało trybów rozgrywki
  • brak kariery
  • tras i pojazdów mogłoby być więcej
Komentarze
8
Usunięty
Usunięty
25/07/2015 21:32

czy po zakupie pakietu na playstation store dostajemy takie marki motocykli czy quadów ktm , yamaha , kawasaki?czy po zakupie motoclub pro możemy kupić tor free ride JS7

Usunięty
Usunięty
25/07/2015 21:32

czy po zakupie pakietu na playstation store dostajemy takie marki motocykli czy quadów ktm , yamaha , kawasaki?czy po zakupie motoclub pro możemy kupić tor free ride JS7

Zaix_91
Gramowicz
Autor
04/07/2011 18:58
Dnia 28.06.2011 o 23:14, wal_czuk napisał:

Witam! Na wstępie: moją wypowiedzią nie chcę nikogo urazić :) (...)

Wszystkie zarzuty co do błędów w sterowaniu na filmiku się zgadzają, aczkolwiek dlaczego stwierdziłeś, że to ja jestem autorem załączonych do teksu gameplay''ów? :) Nagrywała je inna osoba z redakcji, która miała grę w rękach tylko przez moment, by na posiadanym sprzęcie zgrać co trzeba i przekazać kopię dalej. Stąd nie miała czasu na odpowiednie wgryzienie się w temat. :) Autor recenzji, a autor filmów to dwie różne osoby, nie wiem skąd pomysł, by było inaczej. A sterowanie w MX vs. ATV rozgryzłem należycie. Akurat w jeździe na dwukołowych sprzętach mam doświadczenie, zarówno w rzeczywistości, jak i w grach. ;)Zarzutu co do grafiki mimo wszystko będę bronił. Gra wyścigowa polega na szybkiej jeździe, ale mimo wszystko brzydka grafika w MX vs. ATV: Alive bije po oczach chociażby podczas sekwencji startowej lub trybu zabawy na otwartym placu. Poza tym pochwalić jakiś tytuł za ładną oprawę jestem gotowy jedynie wtedy, gdy w całości prezentuje się ona ładnie, a nie jedynie gdy szybko jeżdżę lub zamknę jedno oko. ;)Co do zarzutów odnośnie braku wspomnienia o poziomach trudności i dodatkowych umiejętności - przyznaję rację, że brakuje tego w tekście. Początkowo chciałem o tym wspomnieć, z czasem jednak z pewnych powodów zrezygnowałem. Jednak musimy pamiętać, że recenzja jest tekstem subiektywnym, są pewne wytyczne co może, ale nie musi zawierać. Opisanie poziomów trudności oraz dodatkowych umiejętności naszych zawodników w tym wypadku nie wpłynęłoby na ocenę produkcji, stąd między innymi postanowiłem z opisywania obu elementów zrezygnować (także dlatego, że wirtualni przeciwnicy mają się nijak do prawdziwych, a o multi wspomniane jest).Również serdecznie pozdrawiam,Wcale nie urażony Zaix ;)




Trwa Wczytywanie