BioShock Infinite – pierwsze wrażenia

Michał Mielcarek
2011/06/09 13:25

BioShock to Rapture. To także Big Daddy i Little Sisters. W Infinite nie będzie żadnego z tych trzech elementów. A jednak są powody, dla których ta gra nie mogła nosić innego tytułu.

BioShock to Rapture. To także Big Daddy i Little Sisters. W Infinite nie będzie żadnego z tych trzech elementów. A jednak są powody, dla których ta gra nie mogła nosić innego tytułu. BioShock Infinite – pierwsze wrażenia

Wszystko jest na miejscu. Są plasmidy, czy jakkolwiek się one tu nazywają, czyli supermoce pozwalające bohaterowi np. unosić przedmioty i ludzi w powietrze siłą woli. Nie wiadomo, w jaki sposób Booker DeWitt będzie je zdobywał, jak będzie wyglądało rozwijanie owych mocy, ale to w tej chwili mało istotne detale. Istotne jest to, że pojawią się one w grze, co już jest nawiązaniem do oryginalnego Bioshocka. Ale też nie chodzi o sam gameplay, a o to, z czym wiąże się używanie supermocy. Podwodna utopia Rapture upadła między innymi z ich powodu, wojnę splicerów wywołała np. potrzeba uzupełniania ADAMu, specjalnej substancji ładującej moce. Krótko mówiąc poszło o władzę i tak samo sytuacja wyglądała w Columbii, latającym mieście-fortecy, które miało być symbolem wielkości USA i myśli człowieka, a stało się jeszcze jednym dowodem na to, że równość wszystkich ludzi i pokój, to mrzonki. W Columbii walczą ze sobą dwie frakcje, jedna z nich – Vox Populi w założeniach miała być pokojową organizacją, ale w miarę jak zyskiwała coraz większe poparcie, podejmowała coraz bardziej agresywne działania mające doprowadzić ją do uzyskania władzy w Columbii. Efekt jest taki, że bohater spotyka na ulicach typów spod ciemnej gwiazdy, szukających kłopotów. Jest świadkiem przemocy, napotyka również zranione, dogorywające zwierzęta, a w pewnym momencie staje przed wyborem – ocalić listonosza skazanego na śmierć, czy biernie przyglądać się egzekucji.

Próba przerwania tego szaleństwa kończy się tak, jak można się spodziewać, czyli agresją ze strony tłumu. Booker musi się chować, bo w otwartej walce nie ma szans. To znaczy, w takiej klasycznej, bez cover systemu, a także bez... szyn łączących różne fragmenty miasta. Są one zawieszone na takiej wysokości, że bez problemu da się je złapać i szybko oddalić się od zagrożenia. W trakcie jazdy można strzelać, a także da się puścić w dowolnym momencie albo przeskoczyć na kolejną szynę, by pojechać w innym kierunku. Tyle że mieszkańcy Columbii doskonale znają ten sposób podróżowania i oczywiście gonią uciekającego Bookera. Plus taki, że nie wszyscy wpadają na ten pomysł.

Walka z kilkoma, jeśli nie kilkunastoma furiatami miała prawdopodobnie na celu udowodnienie, że Infinite nie jest liniowym, do bólu skryptowanym shooterem, jak Call of Duty. A takie wrażenie można było odnieść po pierwszej prezentacji. Grający stosował różne triki. Raz podróżował na szynach, innym razem korzystał z cover systemu i krył się za murkami, a także pokazywał, że można poprosić Elizabeth o wsparcie. Dziewczyna posiada niezwykłe moce, które kontroluje w bardzo niewielkim stopniu, ale wystarczy, by przesunąć spory wagonik kolejki podwieszonej na jednej z szyn w stronę lewitującego przeciwnika, uniesionego w powietrze przez bohatera. Wykorzystanie elementów otoczenia to również jeden ze znaków rozpoznawczych Bioshocka.

Kolejny to zapierający dech design świata. Teraz doszła do tego jeszcze nieprawdopodobna grafika. Bez zbędnego rozpisywania się o teksturach, modelach postaci, animacji ruchów czy cudnym oświetleniu (słońce niemal naprawdę razi), gra wygląda doskonale i nie będzie miała czego się wstydzić, gdy ukaże się w przyszłym roku. Szkoda tylko, że zmieniono wygląd Elizabeth, ale to już kwestia gustu. Może uznano, że mangowa dziewczynka z dużymi oczami nie najlepiej pasuje do Bioshocka? Ale przynajmniej jest urocza, radosna, ale też bardzo delikatna. Nic dziwnego, była więziona przez piętnaście lat! Pilnował jej Songbird, przerażająca kreatura, przy której Big Daddy jest uroczy i słodki. To taki latający Big Daddy, też ma zakuty łeb, tylko nie jest w stroju nurka. Wygląda raczej jakby był mechaniczny. I jest przerażający. Od jego wrzasków i pisków autentycznie bolą uszy, a do tego jest nieustępliwy i totalnie zabójczy, co udowodnił łapiąc DeWitta, ciskając nim na kilkadziesiąt metrów. Bohater wylądował w środku jakiegoś budynku, ale kreatura po chwili oderwała dach i już miała zadać śmiertelny cios, gdy... nie będziemy psuli Wam zabawy. Wystarczy wspomnieć, że gdyby nie Elizabeth, Booker zakończyłby żywot. Dziewczyna ma niezwykły wpływ na Songbirda. Stwór nie chce jej skrzywdzić, za to zmasakrowałby każdego, kto odważyłby się ją tknąć. Albo próbował ją uwolnić. Ot, takie dziwne stworzenie, opiekuńcze, ale też... zazdrosne?

Ta dziwaczna relacja między ofiarą i prześladowcą jest jakąś formą nawiązania czy też rozwinięcia relacji Big Daddych i Little Sisters. A więc znów, niby Infinite to zupełnie inna gra, ale jednak wychodzi na to, że to Bioshock pełną gębą. I tylko trudno przypomnieć sobie, by w tamtej grze była akcja, która widowiskowością mogłaby się równać z ucieczką Bookera po szynach przed pociskami wystrzelonymi przez działa zamontowane na sterowcu. Wybuchy i ogień dookoła, świetnie oddane poczucie prędkości i ten stres towarzyszący każdemu puszczeniu się szyny nad przepaścią i locie w dół, by w ostatniej chwili złapać się innej szyny, to gigantyczny zastrzyk adrenaliny. Czego chcieć więcej? Może tylko odpowiedzi na kilka pytań. Na przykład o co chodzi z mocami Elizabeth. Dlaczego dziewczyna ich nie kontroluje, skąd w ogóle je ma i jak to się stało, że nagle w środku Columbii pojawiła się ulica z kinem, w którym wyświetlano Powrót Jedi?

GramTV przedstawia:

Komentarze
13
Usunięty
Usunięty
28/03/2013 19:30

Jeśli chcecie obejrzeć jak wygląda gameplay na medium 720p to zapraszam: http://www.youtube.com/watch?v=hh3Zi46lXWk :)

Usunięty
Usunięty
11/06/2011 12:33

To już w sumie coś kompletnie odmiennego od dwóch poprzednich części "Bio", ale mi akurat się podoba, mój typ widoczków/lokacji :-) wygląda fajnie!

Usunięty
Usunięty
10/06/2011 11:53

Napaliłem się na ten tytuł jak szczerbaty na suchary :)Design bardzo przypadł mi do gustu, klimat wręcz wylewa się z ekranu. No i jest to po prostu stary dobry Bioshock tyle, że bez Rapture.Czemu do premiery tak daleko? :(




Trwa Wczytywanie