The Next BIG Thing - recenzja

Łukasz Berliński
2011/04/18 17:35
3
0

Grając w wersję preview The Next BIG Thing narzekałem, że trwała ona tak krótko. Niestety, pełna gra nie oferuje wiele więcej. Z ciekawie zapowiadającej się produkcji, The Next BIG Thing na tle innych gier jej podobnych jawi się zaledwie jako tytuł poprawny.

Grając w wersję preview The Next BIG Thing narzekałem, że trwała ona tak krótko. Niestety, pełna gra nie oferuje wiele więcej. Z ciekawie zapowiadającej się produkcji, The Next BIG Thing na tle innych gier jej podobnych jawi się zaledwie jako tytuł poprawny.

The Next BIG Thing - recenzja

Pendulo Studios przyzwyczaiło nas do bardzo dobrze zrealizowanych humorystycznych gier przygodowych. Zapowiedź The Next BIG Thing rozpaliła oczekiwania wszystkich fanów serii Runaway na nowy tytuł w znanej konwencji. I choć hiszpańskie studio po raz kolejny rzetelnie wywiązało się ze swych obowiązków, to ich najnowszej grze brakuje najzwyczajniej w świecie ikry, pazura, drapieżności. Szkoda, bo to przyzwoita produkcja, którą za parę lat będziemy kojarzyć za sprawą jednej durnowatej zagadki.

Dziennikarskie śledztwo

Historia w The Next BIG Thing przenosi nas do Stanów Zjednoczonych lat 40. ubiegłego wieku. Młoda, ambitna dziennikarka Liz Allaire wyrusza jako podopieczna swego starszego kolegi po fachu Dana Murraya na galę rozdania nagród dla najlepszych filmów grozy. Ten gatunek opanował całe Hollywood, a potwory grające w mega produkcjach cieszą się większą popularnością niż zwykli aktorzy. Największym potentatem tej branży jest niejaki pan FitzRandolph, filmowy magnat, właściciel dużej wytwórni. To właśnie do jego biura włamuje się jeden z gości gali, Wielki Albert, którego na niecnym uczynku zauważa dziennikarska para. Liz, jak na prawdziwą, młodą, ambitną dziennikarkę, która wierzy w misyjność mediów i inne podobne bzdury, nie może przepuścić takiej okazji do przeprowadzenia śledztwa. I choć jej kolega na początku nie przejawia jakiejkolwiek chęci współpracy, to z biegiem wydarzeń okaże się, że włamanie było jedynie drobnostką w obliczu niecnych planów... nie powiem kogo, by nie psuć zabawy z poznawania fabuły The Next BIG Thing na własną rękę.

Potwory i spółka

W The Next BIG Thing kierujemy na zmianę Liz oraz Danem. Choć to nieprzeciętne charaktery, to znacznie ciekawiej prezentuje się obsada drugoplanowa. To dzięki takim postaciom jak Poeta, którego jedyną inspiracją do tworzenia wątpliwej jakości poezji jest doświadczanie coraz to bardziej wyrafinowanych form bólu, czy też nihilistyczny robot, dla którego życie to pasmo cierpień i beznadziei sprawiają, że w The Next BIG Thing gra się z nieukrywaną przyjemnością. Zresztą humor w najnowszej produkcji Pendulo Studios to jej największy atut. Może nie będziecie co chwila parskać w monitor, ale dialogi zostały napisane w taki sposób, że na twarzy gracza gości uśmiech.

Co ciekawe, fabuła została tu poprowadzona w formie opowieści. Prezentuje ją tajemniczy narrator, starszy pan, którego tożsamość jest największą zagadką w całej grze. Na jej rozwiązanie trzeba czekać do samego końca, choć nie jest to długi czas. Niestety, ukończenie The Next BIG Thing zajęło mi niecałe pięć godzin, co jak przygodówkę jest skandalicznie krótką rozgrywką. Fabuła jest tu poprowadzona od początku do końca, główny wątek nie pozostawia niedomówień, ale autorzy zostawili kilka otwartych furtek, które śmiało można by zamknąć w kontynuacji.

Światowa przygoda

GramTV przedstawia:

Przez te niecałe pięć godzin The Next BIG Thing zabiera nas w najprzeróżniejsze lokacje. Zwiedzimy posiadłości FitzRandolpha położone w samym sercu Hollywood, egipski pałac, laboratorium profesora Muchy czy wyimaginowany świat jednej z bohaterek. Każda lokacja jest starannie dopracowana, a kreskówkowa oprawa graficzna stojąca na najwyższym poziomie i płynnie działająca w wysokich rozdzielczościach to już znak firmowy hiszpańskiego studia. Na pochwałę zasługują również animowane przerywniki, które doskonale wpasowują się w całą opowiadaną historię, nadając jej filmowego charakteru.

Klasyka point’n’click

Autorzy The Next BIG Thing nie silili się na oryginalne rozwiązania i w swej najnowszej grze zaimplementowali klasyczny interfejs typu point’n’click. Nie ma tu żadnych kombinacji QTE, ani zagadek wymagających choćby odrobiny żółwiego refleksu. Ortodoksyjni fani gier przygodowych powinni być tą informacją szczególnie zadowoleni. Nie pocieszy ich jednak fakt, że The Next BIG Thing nie jest grą wymagającą od naszych szarych komórek pracy na najwyższych obrotach. Zdecydowaną większość zagadek rozwiązuje się poprzez umiejętną interakcję zebranych przedmiotów z aktywnymi obiektami umieszczonymi w danej scenie. Do reszty wystarczy zwykłe logiczne myślenie i kojarzenie faktów.

Jest jednak jedna zagadka, która z pewnością napsuje krwi nawet największym przygodówkowym wyjadaczom. Mam tu na myśli wyzwanie polegające na wskazaniu konkretnej części zdania w... egipskich hieroglifach. Nie wiem czy to moja ignorancja do starożytnych form piśmiennych (studiowałem jedynie język staro-cerkiewno-słowiański) czy też mało śmieszny żart ze strony autorów, ale wstyd się przyznać, w tym wypadku musiałem skorzystać z solucji. Bo jak tu szukać w zbiorze obrazków orzeczenia, albo bliższego dopełnienia? Nie wspominając już o pytaniu, który hieroglif rozpoczyna zdanie podrzędnie złożone dopełnieniowe... Co gorsza, klucz do tej zagadki jest dużo bardziej abstrakcyjny niż zadawane przez Wyrocznię pytania.

Jeżeli ktoś nie czuje się zbyt mocny w rozwiązywaniu łamigłówek, zawsze może wybrać na początku jeden z trzech poziomów trudności oferowanych w The Next BIG Thing. Najłatwiejszy z nich pozwala na skorzystanie z podświetlenia ważnych punktów znajdujących się w wybranej scenie oraz na skorzystanie pomocy narratora, który sugestywnie wskaże nam kolejny punkt działania. Średni pozwala na skorzystanie tylko z pierwszej opcji, natomiast trudny, co oczywiste, nie przewiduje jakiejkolwiek formy podpowiedzi. Polecam wybranie go wszystkim tym, którzy mają już jakieś doświadczenie z grami przygodowymi, gdyż jak wspomniałem,The Next BIG Thing poza jedną durną zagadką nie stanowi większego wyzwania.

Przygoda na jeden wieczór

The Next BIG Thing w polskich sklepach ukaże się w wersji jedynie z polskimi napisami. To dobre rozwiązanie, bowiem voice acting w tej grze stoi na najwyższym poziomie, a dobrane głosy idealnie pasują do wszystkich postaci występujących w grze. Można jedynie zadać sobie pytanie, czy warto wydawać 80zł na grę, którą można ukończyć w jeden wieczór, nie wysilając się przy tym zanadto. Bo choć The Next BIG Thing jest produkcją bardzo przyjemną i relaksującą, to na tle konkurencji wypada tylko przyzwoicie.

7,0
Przyzwoita przygodówka w klasycznym stylu
Plusy
  • Humor
  • Ciekawi bohaterowie
  • Oprawa graficzna
  • Dubbing
Minusy
  • Krótka
  • Mało wymagająca
Komentarze
3
Usunięty
Usunięty
18/04/2011 21:34

Dnia 18.04.2011 o 19:47, SpecShadow napisał:

To sobie poczekasz. Za to dzisiaj powinien wyjść Komputer Świat Extra z pierwszą i drugą częścią Runaway (ci sami twórcy) więc jest zawsze szansa i na część trzecią i NBT. Pomijając krótki czas każda z gier od tych twórców jest świetna.

Mam duzo czasu, wiele gier, w ktore nie nadazam grac bo jestem ciagle zajeta:). Poczekam.

Usunięty
Usunięty
18/04/2011 19:47
Dnia 18.04.2011 o 19:33, Eilene napisał:

Oj strasaznie krotka ta gra. Jednak nie kupie, zaczekam az pojawi sie jako dodatek do jakiegos czasopisma o grach;). Pozatym wydaje sie fajna.

To sobie poczekasz. Za to dzisiaj powinien wyjść Komputer Świat Extra z pierwszą i drugą częścią Runaway (ci sami twórcy) więc jest zawsze szansa i na część trzecią i NBT.Pomijając krótki czas każda z gier od tych twórców jest świetna.

Usunięty
Usunięty
18/04/2011 19:33

Oj strasaznie krotka ta gra. Jednak nie kupie, zaczekam az pojawi sie jako dodatek do jakiegos czasopisma o grach;). Pozatym wydaje sie fajna.




Trwa Wczytywanie