W samo południe z przedpremierowym rozdawnictwem dodatków

Łukasz Wiśniewski
2011/03/09 12:00

Macie już fefnaście specjalnych przedmiotów do Dragon Age II i czekacie na to, by je wykorzystać w grze? To może poczytajcie w tym czasie ten felieton... Tematem są bowiem właśnie rozmaite drobne dodatki do gier, dorzucane w ramach promocji.

Macie już fefnaście specjalnych przedmiotów do Dragon Age II i czekacie na to, by je wykorzystać w grze? To może poczytajcie w tym czasie ten felieton... Tematem są bowiem właśnie rozmaite drobne dodatki do gier, dorzucane w ramach promocji.

Zaczęło się pewnie niewinnie: wydawcy podpisując umowy z sieciami dystrybucyjnymi wylądowali w sytuacji ograniczonego manewru. Panie - powiedział negocjatorowi handlowiec - powiedz no mi, co takiego wyjątkowego będzie miała moja sieć, skoro sprzedaje feftylion waszych gier? Tu przedstawiciel wydawcy podrapał się po głowie. Jakieś koszulki to w sumie drogo wyjdzie, bo faktycznie w sieci owej sprzedają się koszmarne ilości gier. No i do tego potrzebne będą inne pudełka na tę edycję, większe, więc zamówienie na podstawowe będzie mniejsze, a do tego szansa na przestrzelenie się z ilością egzemplarzy robi się podwójna... Nagle nad jego głową rozbłysła magiczna żarówka: dajmy coś cyfrowego!W samo południe z przedpremierowym rozdawnictwem dodatków

Myślę, że właśnie tak powstała pierwsza edycja z dodatkowymi elementami dodanymi do wnętrza gry, a nie do opakowania. No i fajnie, tylko każdy taki pomysł musi być rozwijany. Zjawili się nowi handlowcy i zażyczyli sobie podobnych przywilejów. Czasem dawało się to obejść - bo przecież unikatowość danej edycji dotyczy konkretnego rynku. Tak więc ten sam bonus można zaoferować i w USA, i w Niemczech, i w Polsce. Na każdym normalnym rynku jednakże jest kilku ważnych graczy, więc tak czy inaczej ze trzy takie specjalne dodatki należy wykombinować. Wiadomo, że nie będzie to fabuła, bo tej zwykle nie wystarczy nawet na samą grę. Może więc jakieś przedmiociki?

Pora na przykład. Ponieważ zaś mówimy o sytuacji, która doprowadziła do pewnych patologii i wręcz bandyterki, za ów przykład posłuży nam gra o odpowiednim etosie: Mafia II. Przedpremierowe zamówienia dawały tam graczom możliwość uzyskania kilku ciuszków i ze dwóch specjalnych fur dla Vito. Jak kupiło się w jednym sklepie, był to styl wojskowy, w innym bardziej rockerski, w jeszcze innym nowobogacki... Nieważne zresztą detale, grunt że owe ciuszki i bryki były dostępne od startu (a konkretnie od momentu, gdy mamy dostęp do szafy i garażu, odpowiednio). Wpływ na rozgrywkę miało toto w sumie znikomy, ot wojskowy Jeep pozwalał łatwiej radzić sobie na oblodzonych drogach, a dodatkowe dwa stroje to zawsze mniejsze wydatki na przebieranie się, gdy rozesłane zostaną listy gończe. No, ale było to unikatowe.

Ludziska kupili i spoglądali potem z wyższością na tych co nie mieli bajerów, a z zazdrością na owych co mieli inne. No i tu pojawili się prawdziwi złodzieje i mafiosi... Każdy taki dodateczek to fragment kodu, a kod da się złamać. Nagle okazało się, że o ile uczciwi ludzie mieli najwyżej po dwie bryki, to - jak i w życiu prawdziwym bywa - złodzieje mieli ich i dziesięć (istniało pięć przedpremierowych pakietów). Sytuacja zrobiła się patologiczna - tych DLC nie dawało się dokupić (exclusive w sumie), więc po forach internetowych użytkownicy płakali, że złodziej to ma lepiej. Wreszcie więc wydawca dorzucił wszystkie te przedpremierowe bajery do dużego pakietu dodatków. No i cała idea specjalnej edycji poszła się kochać... Tym razem, bo nic nie wskazuje na to, by z takich dodatków wydawcy i handlowcy zrezygnowali.

GramTV przedstawia:

Sieci sprzedaży - sieciami sprzedaży. Każdy duży wydawca posiada jednak swoje własne działy promocji. Potężni deweloperzy takoż. Część bardzo mocno wspiera się marketingiem zbudowanym w ramach społeczności sieciowych. No i właśnie dochodzimy do casusu BioWare i Electronic Arts. Pierwsi działają z wielką skutecznością w oparciu o klasyczne community, drudzy przeprowadzają ofensywę na social media (czytaj: facebook). EA nie stroni też od standardowych gratisów przedpremierowych, na dodatek chętnie podpisuje dodatkowe umowy promocyjne już po premierze. Łatwo więc policzyć, że takich drobiazgów dodawanych w ramach tej czy innej specjalnej okazji robi się całkiem sporo. Już w wypadku Dragon Age: Początek było tego ładnych kilka sztuk, teraz przy Dragon Age II mamy prawdziwy wysyp. Specjalny pancerz w ramach gratyfikacji za zakup innej gry z tego studia. Pierścionek w ramach zamówienia przedpremierowego. Pakiet biżuterii w zamian za spędzenie iluś godzin w facebookowej gierce. Inny drobiazg za zarejestrowanie się na forum. Magiczne buty dla posiadaczy karty miejskiej. Święta aura za udział w rekolekcjach w parafii świętego Jerzego... no dobra od jakiegoś czasu przesadzam. Ale tylko w detalach.

Owszem jakieś pojedyncze bajery dla postaci to jeszcze nic złego. Na przykład takie, które można dostać nieco po premierze razem z puszką napoju (tym razem nie żartuję, kłania się Mass Effect 2), bo toto jeszcze na dodatek zachęca do ponownego przejścia gry. Jednak już całe skarbce, które da się uzbierać przed premierą, to jakaś paranoja. Zwłaszcza, jeśli postaramy się na całą sprawę spojrzeć zdroworozsądkowo od strony mechaniki gry. Cóż, jeśli zebranym zawczasu szpejem da się obdzielić całą drużynę, to należy koniecznie rozważyć implikacje związane z poziomem trudności zabawy.

Jeśli posiadane przedmiociki miałyby znacząco ułatwić rozgrywkę konkretnym graczom, to byłoby to bardzo nieuczciwe względem tych osób, które grę kupiły, ale nie miały czasu i ochoty na ów specyficzny treasure hunt w realnym świecie, nie objęty przecież fabułą. Na takie zagranie poważne firmy nie mogą sobie pozwolić. Z drugiej strony nie mogą też być to gadżety bezużyteczne, bo nie po to robi się akcję za akcją, by rozdawać szmelc. Sprzeczność? Cóż, pod warunkiem, że stosujemy taki układ odniesienia. Mam wrażenie, że pomimo tego, iż intuicyjny, jest on z gruntu mylny. Jeśli bowiem odpowiedzi nawzajem się wykluczają, to oznacza to iż... poziom trudności rozgrywki nie ma dla twórców i wydawcy najmniejszego znaczenia. Nie stanowi żadnego punktu odniesienia przy rozważaniu kampanii marketingowej opartej o wirtualne błyskotki.

Powyższy wniosek pasuje zresztą do ogólnego trendu upraszczania gier. Ta taktyka bycia przyjaznym dla każdego potencjalnego klienta prowadzi do zupełnej negacji wyzwań. Jeśli grę ma przejść pijany analfabeta z jedną ręką na temblaku i stłuczonymi okularami, to nie może być ona trudna. A firma niestety musi się liczyć i z takimi nabywcami, jeśli fokusy wykażą, iż mieszą się oni w grupie docelowej. Business is business, sorry Winnetou... Ważne elementy, czyli fabuła, kreacja postaci, sam świat gry - tych elementów nie dotyczą gratisowe breloczki, naszyjniki i spinki do krawata dla bohaterów opowieści. Walka zaś i tak jest na tyle prosta, że żadne przedmiociki na nią nie wpłyną, bo pozostanie piekielnie łatwa. Cóż, że wrogów kupa, skoro ich systematyczne eliminowanie może co najwyżej znużyć, ale na pewno nie zrodzi frustracji na bazie umiejętności gracza?

Tendencja jest jasna i widoczna, ale daje też inteligentnym ludziom cenną podpowiedź: jeśli do jakiejś gry cRPG jest dodawane mnóstwo przedpremierowych wirtualnych ulepszaczy postaci, to można spokojnie założyć, iż nie będzie ona trudna. Z tymi polepszaczami czy bez. W wypadku zaś innych gier (jak Mafia II), dodających samochody, giwery, ciuchy... wpływ da balans zabawy i tak będzie mniejszy, bo przecież większość różnic leży w rękach gracza. Zresztą i tak pewnie prędzej czy później cały ten szpej wyląduje w jakimś zbiorczym pakiecie.

Nie mi oceniać, na ile sensowna jest strategia marketingowa oparta o takie mikro-prezenty dla graczy. Pewnie działa, skoro się cały czas nasila ów trend w branży. Mi osobiście toto nie przeszkadza, nawet lubię czasem takie łowy. Nie budzi też jednak zbytnich emocji. Kończę już, pójdę pograć w Dragon Age: Legends na facebooku, mam już tam trzy przedmiociki do Dragon Age II odblokowane, dwa jeszcze czekają. Cóż z tego, że gra łatwa, fabułę ma niezłą. Na szczęście w chwilach, gdy potrzebuję prawdziwego wyzwania, zawsze mogę włożyć do konsoli Demon's Souls. Oby trudne gry dalej powstawały, bo odskocznia może być coraz bardziej potrzebna...

Komentarze
14
Usunięty
Usunięty
09/03/2011 21:50

Ja tam usilnie czekam aż gram.pl wyśle moją kopię gry. Ultima wysyłała 7go i już ludzie wczoraj grali... a tu w nocy zniką się zmienił opis że 9tego będzie wysyłane... 21.45 a status sie nie zmienia - podsumuje to tak 0 gdyby nie te dodatkowe rpzedmioty ktore mozna upolowac na roznych stronach to pewno bym sie irytowal bardziej ze czekam na gre a tu zastój w sklepie. gram w DA Legends i staram sie uzbeirac wszystkie te darmowe itemki - jakis taki myk, 3 zdobyte, kolejne trzeba wywalczyc niestety z problemami - niby beta otwarta, ale dolaczyc do gry nie mozna, wiec nie mozna praktycznie grac bo nie ma Henchmanow ;P Zastanawia mnie tylko ze juz wczoraj na torrentach byly dodatki DLC z Black Emporium i Księciem - troche bida.

Usunięty
Usunięty
09/03/2011 20:38

Z całą pewnością mogę się zgodzić z jednym. Zbyt szczodre rozdzielanie dodatków (darmowych czy nie) psuje pewne elementy rozgrywki. Co z tego, że w Mass Effect 2 każda broń miała lepszą wersję (strzelba, karabin szturmowy i snajperka nawet po 3), do pancerzy można było dokupić nowe części, a jak nie wystarczały 3 szturmówki, to można było odblokować 3. w pewnym miejscu gry? I tak chyba z miesiąc po premierze każda broń miała lepszą wersję dostępną od 3 misji (licząc tą w której mamy tylko pistolet), a do tego kilka pancerzy dostępnych od 2. misji. W sumie nawet nie było specjalnej potrzeby zbierać sprzętu podczas rozgrywki bo Shep był uzbrojony po zęby od samiuśkiego początku. Tym bardziej, że nawet "ciężka" broń (ta 3. opcja broni do wyboru, kto grał to wie, kto nie grał to trudno, nie będę spoilować) była w sumie gorsza od tej z DLC.

Lucas_the_Great
Redaktor
Autor
09/03/2011 20:31
Dnia 09.03.2011 o 20:28, Graviel napisał:

"Macie już fefnaście specjalnych przedmiotów" Error

Czemu? Przecież nie ma ich fefdziesiąt... :D




Trwa Wczytywanie