Call of Juarez: The Cartel - wrażenia z pokazu gry

Grzegorz Bonter
2011/03/04 14:30

Call of Juarez: Więzy Krwi zrobił niemałe zamieszanie nie tylko na polskim rynku, ale również na zagranicznym. Nic więc dziwnego, że Techland postanowił dalej rozwijać tę markę, wprowadzając przy tym spore zmiany. Call of Juarez The Cartel ma bowiem rozgrywać się w czasach współczesnych. To dość drastyczna zmiana, więc z pewnym dystansem podchodziłem do tego, co ma mi zamiar pokazać Techland podczas prezentacji gry.

Call of Juarez: Więzy Krwi zrobił niemałe zamieszanie nie tylko na polskim rynku, ale również na zagranicznym. Nic więc dziwnego, że Techland postanowił dalej rozwijać tę markę, wprowadzając przy tym spore zmiany. Call of Juarez The Cartel ma bowiem rozgrywać się w czasach współczesnych. To dość drastyczna zmiana, więc z pewnym dystansem podchodziłem do tego, co ma mi zamiar pokazać Techland podczas prezentacji gry. Call of Juarez: The Cartel - wrażenia z pokazu gry

Call of Juarez: The Cartel rzuci nas w sam środek podziemia narkotykowego na południu Stanów Zjednoczonych, zaraz przy granicy z Meksykiem. Tamtejsze kartele tak się rozgościły na tym terytorium, że ośmieliły się przeprowadzić atak bombowy na jedną z agencji rządowych. Problem w tym, że atak ten nie mógłby zostać przeprowadzony bez pomocy z zewnątrz. Dlatego też do znalezienia sprawców wysłano przedstawicieli aż trzech różnych instytucji - DEA, FBI i policji.

W COJ:The Cartel pokierujemy jedną z trzech postaci, którą wybierzemy na samym początku zabawy. Pierwszy protagonista to Ben McCall, potomek bohaterów Call of Juarez: Więzy Krwi. To doświadczony i zdystansowany nowojorski glina, pełen cynizmu. Jako syn pastora jest bardzo religijny, ale spory wpływ na jego osobowość miały także doświadczenia z wojny. Specjalnością McCalla jest sypanie zabawnie zmodyfikowanymi cytatami z Biblii.

Kolejny członek naszego zespołu z Call of Juarez: The Cartel to Eddie Guera. To typowy "douchebag", czyli pozer. Lubi błyskotki i postawione kołnierzyki. Jest oczywiście bardzo wygadany i zadziorny. Za dnia pracuje w agencji rządowej, aby wieczorem przepuścić zarobione w DEA pieniądze na hazardzie. Jego uzależnienie nierzadko zmusza go do łamania prawa, np. podkradania materiałów dowodowych z wizerunkiem Benjamina Franklina.

Kim Evens z wyglądu do złudzenia przypomina Hale Berry w roli w filmie Swordfish. Jest pełna ambicji i z ogromnym uporem stara się wspinać coraz wyżej po szczeblach jej kariery w FBI. Motywują ją do tego jej pochodzenie, bowiem wychowała się w "złej" dzielnicy w jednej z amerykańskich metropolii. To zahartowało jej charakter, przez co stała się bardziej chłopczycą niż powabną damą. Choć oczywiście dbałości o urodę nie można jej odmówić.

Po wyborze postaci przyszedł czas na wkroczenie do akcji. Pierwsze wrażenie było dość dziwne. Brak piachu, kaktusów, rozpadających się drewnianych domów. Zamiast tego siedzimy w wygodnym SUV-ie na ulicy Los Angeles i obserwujemy mieszkanie dealera narkotyków. Jedynie czerwone, zachodzące słońce wydaje się znajome. Gadka szmatka i za chwilę jesteśmy już u drzwi wspomnianego dealera, przemawiamy mu do rozsądku, zmuszamy do założenia podsłuchu i zadzwonienia po kolesiów jego szefa. Wszystko zrealizowane jak w nieco twardszej wersji NCIS. Plan wypala i wkrótce kierujemy samochodem przez ciasne uliczki tak, aby nie zgubić z oczu śledzonych przestępców.

W tym miejscu muszę przyznać, że Techland odwalił kawał dobrej roboty przy odtwarzaniu ulic amerykańskich miast. Jadąc zaułkami i osiedlowymi uliczkami Los Angeles widzimy typowe sceny dla tej okolicy - jakieś osiłki kopią leżącego na ziemi biedaka, gdzie indziej grupka zawadiaków siedzi na schodach domu obserwując "swoje terytorium". Przemoc i suche powietrze LA. Zupełnie jakbyśmy tam byli.

Ale wróćmy do rozgrywki. Tę właściwą zobaczyliśmy dopiero po zakończeniu sceny śledzenia samochodu, czyli pod miejscowym klubem. Tutaj też pojawia się pierwsza ciekawa mechanika. Jako przedstawiciele prawa mamy licencję na zabijanie, ale nie możemy nadużywać środków. Jeżeli na naszej drodze stoją nieuzbrojone zbiry, to musimy wykończyć ich w walce na pięści. Jeżeli jednak w ich dłoni jest pistolet, to droga wolna - możemy robić z nich naszą prywatną skrytkę na ołów z pocisków.

Gdy uda nam się już wejść do klubu, czeka nas niemała rozróba pośród tańczących na parkiecie gości. To znaczy nie do końca tańczących... Na odgłos pierwszych wystrzałów wszyscy klienci tej tancbudy zamiast uciekać, po prostu kucnęli i nakryli głowy. Techland tłumaczył się, że to uproszczenie najlepiej sprawdziło się w tej sytuacji. Niech będzie.

Jak wygląda sama walka i strzelanie? Styl strzelania został zachowany z Call of Juarez: Więzy Krwi. Oznacza to, że będzie on miał nieco naleciałości CoD-owskiego shoot'n'run. Ciekawostką jest tutaj jednak to, jak gracz powinien "przeprowadzać" strzelaniny. Otóż konieczne jest stosowanie policyjnej taktyki ognia zaporowego. Gdy dwóch pozostałych członków drużyny będzie ostrzeliwało przeciwników, my musimy ich flankować i zachodzić od tyłu lub z boku. Połączenie tego i systemu krycia się z Więzów Krwi zapowiada się naprawdę dobrze.

GramTV przedstawia:

Oprócz tego Techland pokazał mi w akcji ulepszony tryb slow-mo. Jeżeli znajdziemy się w miejscu, gdzie musimy dokonać gwałtownego wejścia, to przez chwilę obok drzwi pojawiają się półprzezroczyste postacie wskazujące miejsca, w których powinni stanąć gracze. Gdy ustawienie będzie odpowiednie, wpadamy do sąsiedniego pomieszczenia i przy spowolnionym czasie możemy łatwiej rozprawić się z zebranym wewnątrz wrogami. Całość sprawia wrażenie o znacznie lepsze i efektywniejsze, niż rozwiązania zastosowane w Więzach Krwi.

O ile fabuła Call of Juarez: The Cartel ma być liniowa, to gracze będą mieli poważny powód, aby wcisnąć "New Game" co najmniej kilka razy. Jak skomentował to sam Paweł Kopiński, brand manager Techlandu:

"Jest wiele różnic (pomiędzy grą różnymi postaciami - dop. red.). Począwszy od całej warstwy fabularnej, która pozwala na spojrzenie na sprawę w zupełnie inny sposób, w zależności od tego jaką gramy postacią i jakie informacje wcześniej udało nam się zebrać, zobaczyć albo usłyszeć, poprzez różnice grywalnościowe np. przy okazji trybu koncentracji – każdy z bohaterów ma inne parametry związane z tym trybem, aż po różne zakończenia gry dla każdego bohatera.

Jest też w grze wiele miejsc, gdzie robimy zupełnie różne rzeczy, w zależności od tego jakim bohaterem gramy (...) ".

Precyzując - jeżeli zagramy Kim Evans, to doświadczmy nieco innych wydarzeń, niż grając McCallem. Da nam to inną perspektywę na dialogi oraz wątki fabularne.

Na koniec wspomnę o tym, co zrobiło największe wrażenie. Zdecydowanie najmocniejszym atutem pokazanego mi fragmentu The Cartel były bardzo hollywoodzkie sceny pościgowe. Dzika pogoń za bossem narkotykowym po autostradzie przy rozpaczliwym unikaniu zwykłych aut, czy też odpieranie ataku helikoptera. To wszystko wygląda dynamicznie, a klimat podkręca dodatkowo muzyka.

Co do tego ostatniego elementu, to można liczyć na jakość co najmniej taką, jak w Więzach Krwi. Za muzykę w grze odpowiada bowiem ten sam człowiek:

"Muzykę, jak i całą warstwę dźwiękową The Cartel tworzy Paweł Błaszczak. Paweł zajmował się tym także w poprzednich odsłonach gry i z reakcji graczy wiemy, że muzyka zawsze była mocnym punktem serii. Dodatkowo w The Cartel pojawiają się także utwory licencjonowane" - zdradził Kopiński.

Zbierając to wszystko do przysłowiowej kupy - Call of Juarez: The Cartel bardzo różni się od swoich starszych braci. Mamy widowiskowe sceny pościgów, realistyczne (z punktu widzenia taktyki) strzelaniny, wreszcie dodany tryb kooperacji oraz naprawdę nieźle zrealizowany dodatek slow-mo. Czego chcieć więcej? Miejmy tylko nadzieję, że fani nie będą mieli zbyt dużych pretensji do Techlandu o przejście do świata współczesnego i porzucenie westernowych klimatów. SUV-a owsem nie nakarmisz...

Komentarze
14
DambialkoX
Gramowicz
13/03/2011 18:51

Może być fajne, ale jakoś Call of Juarez zawsze z dzikim zachodem będzie mi się kojarzył :D

Usunięty
Usunięty
08/03/2011 15:26

Z miłą chęcią zagram, jeżeli będzie warto.

Headbangerr
Gramowicz
06/03/2011 12:02

No i mamy kolejny powiew świeżości w grach dzięki Polakom ;) Oby tylko wszystkie te bajerki złożyły się w jakąś sensowną całość.




Trwa Wczytywanie