The Next BIG Thing - beta-test

Łukasz Berliński
2011/03/01 12:45
7
0

The Next BIG Thing zapowiadane było jako kolejna wielka produkcja autorów serii Runaway. Fani klasycznych gier przygodowych z pewnością nie mogą doczekać się dnia premiery, a my tymczasem mieliśmy okazję już zagrać w wersję "preview" i podzielić się z Wami naszymi pierwszymi wrażeniami. Zainteresowani?

The Next BIG Thing zapowiadane było jako kolejna wielka produkcja autorów serii Runaway. Fani klasycznych gier przygodowych z pewnością nie mogą doczekać się dnia premiery, a my tymczasem mieliśmy okazję już zagrać w wersję "preview" i podzielić się z Wami naszymi pierwszymi wrażeniami. Zainteresowani?

Hiszpańskie studio Pendulo stworzyło duet bohaterów świetnie przyjęty przez graczy. Mowa oczywiście o studencie fizyki Brianie Basco oraz seksownej Ginie Timmins z Runaway, których przygody doczekały się aż trzech części. Zainspirowani sukcesem swego flagowego tytułu Hiszpanie postanowili jednak nieco zaryzykować i postawić na nowe w swej najnowszej produkcji. Choć z drugiej strony "nowe" nie jest może najlepszym określeniem - The Next BIG Thing to bowiem klasyczna gra przygodowa point and click, zrealizowana w charakterystycznym dla Pendulo Studios stylu graficznym. Fani ich poprzednich gier poczują się zatem jak w domu.

The Next BIG Thing - beta-test

Hollywood opanowane przez monstra

Fabuła The Next BIG Thing rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych stylizowanych na lata 40. Nie są to jednak te czasy, które znamy z podręczników historii. W Hollywood, głównym miejscu akcji, królują horrory. Żeby było ciekawiej, całym przemysłem filmowym kierują... monstra. Z pozoru odrażające istoty w The Next BIG Thing okazują się być nie tylko dobrymi aktorami, którzy zagrają rolę nawet w filmie dla dzieci czy komedii romantycznej. Są również niesamowicie barwnymi postaciami, które urozmaicą nam rozgrywkę i pomogą rozwiązać śledztwo, które może mocno wpłynąć na całą potworzastą branżę filmową.

W The Next BIG Thing pokierujemy dwójką, a jakżeby inaczej, z pozoru przeciwstawnych sobie bohaterów. Liz Allaire to z jednej strony młoda, ambitna dziennikarka, która jest zawsze pierwsza na miejscu zdarzenia. Z drugiej to typowa blondynka, mająca problemy z policzeniem do czterech, gadająca sama do siebie różne dziwne, niezrozumiałe dla drugiej strony konwersacji zdania oraz emocjonująca się każdym zdarzeniem. Jej przeciwieństwem jest Dan Murray, dziennikarz sportowy i macho - typ, który częściej bywa na salonach niż w redakcji. Nie dziwne więc, że w grze poznajemy go w momencie, w którym jego chlebodawca postanowił przenieść go do działu społecznościowego i pomagać Liz. Dlaczego? W wersji testowej na to pytanie nie poznaliśmy odpowiedzi. W każdym razie powinniście wiedzieć, że Liz i Dan nie pałają do siebie wielką sympatią. Jednak choć wspomniana dwójka to na pierwszy rzut oka ogień i woda, to jak mawia najstarsze prawo fizyki, przeciwieństwa lubią się przyciągać, a kto się czubi...

Historia, którą poznajemy w The Next BIG Thing rozpoczyna się po ceremonii wręczenia nagród Horror Movies Awards, kiedy to Liz zauważa, że do biura filmowego magnata Fitzrandolpha zakrada się Big Albert, jedna z największych gwiazd filmowych i popularny aktor, który na widok młodej dziennikarki szybko czmycha przez okno. Zaalarmowana tym niecodziennym zachowaniem Liz postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wszczyna śledztwo, mające na celu wyjaśnienie tego niecodziennego zdarzenia.

Mistrzowie drugiego planu

GramTV przedstawia:

Choć zarówno Liz jak i Dan to nieprzeciętne charakterki, to prawdziwymi gwiazdami The Next BIG Thing zdają się być postacie drugoplanowe. Wspomniany wyżej Fitzrandolph to nie tylko potwór-milioner w smokingu, ale także reżyser i producent, pracodawca potwornych aktorów. Na swej drodze spotkamy także olbrzyma poetę, którego jedyną muzą i inspiracją zdaje się być ból wprawiający go w natchnienie, czy też robota, dla którego życie to "marność nad marnościami i wszystko marność". Nie wspominając już o profesorze Fly, nieco szurniętym stworze, będącym po trosze człowiekiem i latającym insektem.

Kolorytu wszystkim postaciom nadają podkładane głosy, które świetnie współbrzmią z dobrymi, nierzadko rozbrajającymi dialogami. The Next BIG Thing testowaliśmy w wersji anglojęzycznej i taka też ma trafić na półki polskich sklepów. Nie martwcie się jednak zawczasu jeśli nie znacie języka - przetłumaczone zostaną napisy, dzięki czemu zachowany zostanie oryginalny dubbing, zrealizowanym w iście hollywoodzkim stylu.

Oldschool zawsze w modzie

Od strony technicznej The Next BIG Thing nie odstępuje zanadto od klasyki gatunku. To stara szkoła point and click, w której poza śledzeniem dialogów liczy się także wyszukiwanie, oraz niejednokrotnie umiejętne łączenie zebranych przedmiotów. W testowanej przez nas wersji mieliśmy okazję poznać mniej więcej pierwsze dwie godziny gry i w tym czasie wszystkie zagadki nie sprawiały większych trudności. Do ich rozwiązania wystarczyła zdroworozsądkowa logika oraz kontekst danej sytuacji. Nic jednak straconego dla tych, którzy z grami przygodowymi nie są za pan brat - w The Next BIG Thing mamy do dyspozycji trzy poziomy trudności. Na najłatwiejszym możemy w kryzysowej sytuacji kliknąć po poradę, która wskaże nam co robić dalej. Na średnim z nich ta opcja jest niedostępna, za to nic nie stoi na przeszkodzie by skorzystać z przywileju podświetlenia wszystkich "klikalnych" obiektów, jakie znajdują się na danej planszy. Wyjadacze powinni jednak od razu wybrać najtrudniejszy poziom, który nie przewiduje żadnych, nawet najmniejszych podpowiedzi w trudnych momentach. Gra została podzielona na checkpointy, będące niczym innym, jak podrozdziałami zaprezentowanej w grze historii. Dobre rozwiązanie dla tych, którzy nie mają zamiaru przechodzić gry w jeden wieczór, a mają tendencję do zapominania kluczowych wątków.

Czy warto czekać na The Next BIG Thing? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Choć wersja, którą miałem okazję testować skończyła się w momencie, w którym akcja zaczynała się zazębiać i nabierać smaczku, to już teraz widać, że autorom udało się połączyć "dziennikarski" światek z filmową branżą, w której główną rolę odgrywają potwory - ta mieszanina to istna beczka śmiechu. Premiera już niedługo, bo 25 marca. Warto na nią czekać.

Komentarze
7
Usunięty
Usunięty
05/03/2011 11:44

Eh. A ja tęsknię za Mystem... Szkoda ,że seria się skończyła. Runway- nie mój klimat...

Headbangerr
Gramowicz
02/03/2011 19:40

Dobrego adventure nigdy za wiele. Swoją drogą, to chyba jedyny gatunek gier, w którym niepotrzebny jest postęp technologiczny.

Headbangerr
Gramowicz
02/03/2011 19:40

Dobrego adventure nigdy za wiele. Swoją drogą, to chyba jedyny gatunek gier, w którym niepotrzebny jest postęp technologiczny.




Trwa Wczytywanie