Dostaliśmy do testów największego transformersa wśród myszek i największą myszkę wśród transformersów – Cyborg R.A.T.9. Oto wrażenia z próbnej jazdy.
Cyborg R.A.T.9, to nie tylko jedna z najciekawszych i najbardziej oryginalnych konstrukcji w ofercie firmy Mad Catz, ale również w całym segmencie dedykowanych graczom urządzeń peryferyjnych. Gryzoń zwraca naszą uwagę od pierwszego kontaktu, nie przypominając w niczym klasycznych, obłych kształtów konkurencji. Gdyby nie rolka przewijania, na pierwszy rzut oka trudno byłoby „szczura” skojarzyć z przeznaczoną dla graczy myszką. Przyznam szczerze, że, jak rzadko kiedy, ciekaw byłem, jak Cyborg R.A.T.9 sprawdzi się podczas ostrych bojów.
Design myszki jest wielce oryginalny i jego ocenę pozostawiam indywidualnym gustom czytelników. Wystarczy zresztą spojrzeć na załączone zdjęcia – mnóstwo pokręteł, pozornie ostrych krawędzi, dodatkowych przycisków, chrom i matowa czerń wyraźnie tutaj dominują. Nie jest to z pewnością urządzenie dla miłośników łagodnych linii i eleganckich obłości. Od razu niemalże pojawia się również pytanie, czy coś tak strasznie kanciastego, na pierwszy rzut oka składającego się z mnóstwa posklejanych ze sobą, płaskich powierzchni, może być w jakikolwiek sposób wygodne i ergonomiczne?
Osobiście nie nazwałbym myszki Cyborg R.A.T.9 najwygodniejszą na świecie (tutaj palmę pierwszeństwa wciąż dzierży DeathAdder), jednak już po kilku chwilach zdziwiony byłem, jak przemyślaną i doskonale dopasowaną do ludzkiej dłoni jest ona konstrukcją. Sztuczka polega na strasznie mylącym nasze zmysły kształcie całości. Kiedy weźmiemy „szczura” do ręki, szybko okazuje się, że tak naprawdę płaskich powierzchni jest tam niewiele, a wszelkie szczeliny, szpary i dziury są usytuowane w miejscach, gdzie nasza dłoń i palce nie mają kontaktu z myszką.
Powierzchnie, z którymi mamy bezpośredni kontakt zostały delikatnie wyprofilowane i całkiem nieźle dopasowane do kształtu dłoni. Nawet, jeśli wcześniej korzystaliśmy z typowego, „obłego” gryzonia, dość szybko przyzwyczajamy się do nowego kształtu. Największe zastrzeżenia mam jedynie do dwóch elementów. Wymienna podpórka pod mały palec (prawy bok myszy) jest ukształtowana w taki sposób, że umieszczone tam „korytko” wymusza zgięcie palca, co nie każdemu może odpowiadać. Osobiście wolałbym rozwiązanie podobne do zastosowanego na lewym boku, z płaską półeczką pod kciuk.
Druga sprawa, to podpórka pod środek dłoni. Mimo dużego zakresu regulacji i dwóch wymiennych płytek, strasznie ciężko było mi znaleźć optymalne rozwiązanie. Być może jest to wina mojego charakterystycznego chwytu (tzw. claw grip), który wymusza przesunięcie dłoni do tyłu. Tak czy inaczej, nawet stosując palm grip, czyli kładąc całą dłoń na myszce i stosując różne ustawienia, daleki byłem od osiągnięcia pełnego komfortu. Dodatkowo Cyborg R.A.T.9 ma w tej kwestii olbrzymią wadę – przesunięcie rzeczonego panelu do tyłu i oparcie na nim dłoni doprowadza do częstego podnoszenia się przodu gryzonia. Nie pomaga nawet dociążenie „szczura” znajdującymi się w zestawie metalowymi krążkami. Dlatego bardzo szybko wróciłem do ustawień fabrycznych tego elementu.
Wzorcowo natomiast umieszczone zostały, będące pietą achillesową wielu myszek, boczne przyciski. To kolejna z wielkich niespodzianek. Są wyjątkowo wąskie, bardzo cofnięte i... ułożone po prostu perfekcyjnie. Ich kształt zapobiega przypadkowemu wciśnięciu, a jednocześnie nie wymaga podnoszenia kciuka z podpórki, by szybko i intuicyjnie uaktywnić któryś z nich. Podobnie wygodnie obsługuje się dodatkowy przycisk trybów, umieszczony na charakterystycznym skrzydełku obok LPM. Nieco gorzej jest natomiast w przypadku przycisku zmiany DPI, szczególnie przy zwiększaniu czułości gryzonia. Na to jednak mamy rewelacyjne lekarstwo.
Zmiany DPI w locie dokonujemy zazwyczaj, kiedy chcemy zwiększyć precyzję celowania. Twórcy Cyborg R.A.T.9 umieścili więc na lewym boku myszy służący wyłącznie do tego, specjalny przycisk. W aplikacji możemy (poza standardowymi stopniami DPI) ustawić tutaj zupełnie osobną rozdzielczość, działającą w chwili, gdy trzymamy wciśnięty przycisk. Podczas biegu między budynkami, czy walki na krótkim dystansie działamy więc na wyższym DPI, zapewniającym nam odpowiednią szybkość, kiedy zaś zdecydujemy się na oddanie strzału do oddalonego przeciwnika, po prostu wciskamy czerwony guzik i trzymając go celujemy spokojnie korzystając ze zdefiniowanego wcześniej, dużo niższego DPI. Genialne.
Ogromna liczba pokręteł nie jest na szczęście jedynie ozdobą. Praktycznie każdy element Cyborg R.A.T.9 do czegoś służy. Możemy więc przesuwać podpórkę pod kciuk oraz panel pod dłoń, zmieniać ciężar myszki (+/- 42 g), a także otrzymujemy w pakiecie kilka wymiennych paneli. Poza wspomnianą, dla mnie nieco niewygodnie wyprofilowaną podpórką po prawej stronie, znajdziemy w zestawie panel pod dłoń o wyższym profilu. Dodatkowo dwa wspomniane panele możemy zastąpić standardowymi wersjami z pokrytą gumą, antypoślizgową powierzchnią. Wszystko to, wraz z dwoma akumulatorami znajdziemy w wyściełanym gąbką, metalowym pudełku. Tutaj nadmienię jeszcze, że zarówno sama mysz, jak i wszelkie akcesoria wykonane zostały z materiałów wysokiej jakości, nawet elementy z tworzyw sztucznych, podobnie, jak u Razera, sprawiają wrażenie bardziej „szlachetnych”, niż jest to w rzeczywistości. Za jakość ocena celująca.
Nie mam też absolutnie żadnych zastrzeżeń do skoku i pracy głównych przycisków Cyborg R.A.T.9. Skok i twardość „klików” jest idealnie wymierzona, nie ma tu mowy o przypadkowych wciśnięciach, nawet gdy dość mocno opieramy palce na klawiszach, natomiast ich aktywacja wymaga delikatnego zwiększenia siły nacisku. Co najważniejsze, szczególnie dla osób używających, jak ja, chwytu claw grip, przyciski reagują jednakowo na niemalże całej swej powierzchni.
Cyborg R.A.T.9 jest również jedną z najcięższych myszek, jakie miałem okazję posiadać. Zdecydowanie nie jest to produkt dla potrzebujących maksymalnej szybkości i preferujących chwyt palcami graczy – „szczur” jest na to po prostu zbyt masywny. Jednak zawiedzeni wszystkimi zawodniczkami wagi lekkiej, potrzebujący czegoś naprawdę solidnego, mają duże szanse zakochać się w myszce Mad Catz od pierwszego dotknięcia.
Jako, że mamy tu do czynienia z urządzeniem bezprzewodowym, w zestawie – oprócz wspomnianych akumulatorów – znajduje się również podłączany przez złącze USB nadajnik z dość długim kablem w oplocie, służący jednocześnie, jako ładowarka i magazyn na niewykorzystane obciążniki. Jeśli chodzi o samą komunikację między urządzeniami, nie trafiłem na większe problemy. Nieco gorzej jest jednak z akumulatorkami, a dokładniej ich czasem pracy.
Nie bez powodu otrzymujemy w zestawie dwa takowe. W pełni naładowany akumulator wystarcza na raptem kilka godzin intensywnego użytkowania. Myszka informuje nas o wyczerpującym się zapasie energii miganiem diod pokazujących aktualne ustawienia DPI i oznacza to, że należy jak najszybciej podmienić akumulator na w pełni naładowany. Podczas intensywnego dnia pracy, połączonego z wieczornym graniem, zdarzało mi się je zmieniać nawet trzykrotnie. Szkoda więc, że w bezprzewodowym Cyborg R.A.T.9 nie pomyślano jednak o możliwości podpięcia zwykłego kabla USB.
Tym bardziej, że zaobserwowałem bardzo niepokojące zjawisko. Otóż o tym, że niedługo należy wymienić akumulator, możemy dowiedzieć się na przynajmniej godzinę przed miganiem diod. Daje się wtedy zaobserwować zjawisko „uciekania” kursora (inne, niż akceleracja wsteczna), który w ekstremalnych warunkach zaczyna niemalże żyć własnym życiem. Nie zdarza się to wszakże podczas intensywnej pracy, a w chwili, kiedy po nawet krótkim bezruchu ruszamy myszką. Mam wrażenie, że może to mieć coś wspólnego z zaimplementowanym w Cyborg R.A.T.9 systemem „usypiania” nieaktywnego gryzonia. Tak, czy inaczej zdarzało się to na tyle często i regularnie, by uznać to zjawisko za wadę.
Niezależnie od ustawionej rozdzielczości laserowego sensora (zakres od 100 do 5600 DPI), nie pojawiło się również zjawisko wstecznej akceleracji. Nawet przy ekstremalnie szybkich ruchach mamy pełną kontrolę nad kursorem. Jedynym problemem w tej kwestii jest opisane powyżej zjawisko, towarzyszące wyrywaniu „szczura” ze snu przy słabym akumulatorze.
Dołączona do myszki Cyborg R.A.T.9 aplikacja, dzięki której możemy zmieniać ustawienia DPI oraz przypisywać funkcje klawiszom, również postanowiła spłatać mi małego psikusa. Mimo kilkukrotnych reinstalacji, ściągania najnowszej wersji ze strony Mad Catz, na dobrze zadbanym i relatywnie „świeżym” systemie Windows 7 (64 bity), nijak nie udało mi się zobaczyć zawartości zakładki odpowiedzialnej właśnie za definiowanie klawiszy i profili. Przez cały czas witała mnie tam jedynie pusta, biała karta. Trudno więc wypowiadać mi się na temat tych funkcji gryzonia, choć intuicyjny, przejrzysty i działający panel związany z ustawieniami DPI oraz trybu precyzyjnego celowania pozwala się domyślać, że jest on równie prosty w obsłudze.
Cyborg R.A.T.9, to niewątpliwie ciekawa i bardzo udana konstrukcja, która przyciąga uwagę nie tylko charakterystycznym designem, ale również kilkoma ciekawymi i przydatnymi rozwiązaniami. Gdyby nie wymienione powyżej wady, takie, jak krótki czas działania na wymiennym akumulatorze, wariujący po wyjściu z uśpienia kursor, czy kilka rozwiązań kontrowersyjnych z punktu widzenia ergonomii, byłby to produkt niemalże wzorcowy. Co ciekawe, wiele z tych problemów może nie dotyczyć tańszego i wyposażonego w tradycyjny kabel USB modelu Cyborg R.A.T.7, który poza tym posiada praktycznie wszystkie funkcjonalności testowanego dziś modelu. Ja osobiście skłaniałbym się raczej ku właśnie temu „szczurowi”. Każdy porządny gryzoń powinien mieć ogonek.