TOP 111: Miejsca 100 - 91

Redakcja gram.pl
2011/01/01 17:00

100. FIFA 10

100. FIFA 10, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Harpen: FIFA 09, oczywiście w wersji na konsole Xbox 360 i PlayStation 3, była (a właściwie jest) grą niezwykle dopracowaną. Mimo to twórcy wyszli ze słusznego założenia, że nie ma rzeczy idealnych i w FIFA 10 nie zdecydowali się na rewolucyjne zmiany, lecz w zdecydowanej większości dopieścili elementy, które zadecydowały o sukcesie poprzedniczki. Dlatego też autorzy najbardziej skupili się na poprawieniu animacji poszczególnych zawodników i usprawnieniu rozgrywki. Oznacza to, że gra do złudzenia przypomina transmisję telewizyjną z tą różnicą, że to właśnie my kierujemy piłkarzami, których sztuczna inteligencja została znacznie poprawiona. Piłkarze walczą o piłkę bark w bark, częściej korzystają z bardziej agresywnych metod odbioru futbolówki (np. wślizgów) itp. Na tym jednak nie koniec.

Gracze, którzy nie mają zamiaru wyłącznie rozgrywać jednego meczu za drugim, lecz chcą skupić się na zarządzaniu klubem z pewnością dostrzegą m.in. udoskonalenia w kwestii przeprowadzania transferów. Zakupić znanego piłkarza, będąc menadżerem małego klubu, jest znacznie trudniej niż w poprzedniej odsłonie cyklu FIFA. Oprócz tego możemy także wcześniej, w specjalnym edytorze, przygotować sposób rozegrania rzutu wolnego czy też rożnego i w odpowiedniej chwili, w trakcie meczu, go uruchomić. To tylko przykłady nowości, jakie wprowadzono w FIFA 10, by uczynić tę grę bardziej grywalną. Sprawia to, że po raz kolejny dzieło EA Sports „cierpi” na syndrom jeszcze jednego meczu, więc lepiej nie sięgać po ten tytuł wówczas, gdy mamy mało czasu. Niejedna zarwana nocka gwarantowana.

99. King's Bounty: Wojownicza księżniczka

99. King's Bounty: Wojownicza księżniczka, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Komix: Wojownicza księżniczka to samodzielny dodatek do wydanej w 2008 roku gry King’s Bounty: Legenda. Rozszerzenie to oczywiście zachowało większość najlepszych cech oryginału, uzupełniając je rozmaitymi nowościami. Zanurzenie się w ten baśniowy świat to czysta rozkosz, którą gracz niemiłosiernie przedłuża w nieskończoność, ścigając już na 100% ostatniego przeciwnika na dzisiaj. Księżniczka potrafi wciągnąć równie mocno jak King’s Bounty: Legenda czy Heroes of Might and Magic III. Tym razem główną bohaterką jest księżniczka Amelia, której z pomocą ruszał w podstawce dzielny rycerz Gilbert. Minęły lata i mała księżniczka nie jest już dziewczyną lecz kobietą, przypominającą bardziej heroiczną Xenę niż rozwydrzoną damę dworu. To na jej barki spada odpowiedzialność za ratowanie swojego świata.

Aby pokonać wszystkie przeciwności dzielna księżniczka będzie przemierzać różnorakie światy i krainy, poznając wielu wrogów i przyjaciół. Pomocą służyć jej będzie dzielna armia oddanych wojowników oraz… smoczek (nasuwają się trochę skojarzenia z Milusiem). Zaraz na początku gry będziemy musieli zdecydować się na wybór profesji oraz smoka, który będzie z nami podróżował. To zwierzątko zastąpiło znaną wcześniej Szkatułę Szału. Z czasem nabierze on więcej mocy i nieraz zdecyduje o wyniku bitwy. Mimo tego, że smok nie jest tak ciekawy jak duchy uwięzione w Szkatule, to jednak sprawia wrażenie potężniejszego i przydatniejszego, zwłaszcza w późniejszych etapach gry.

Amelia zdobywając doświadczenie może rozwijać nowe umiejętności, poznawać nowe czary, zabierać w podróż towarzyszy i awansować aż do 50 poziomu. Tym razem w przemierzaniu świata pomaga bohaterce skrzydlaty rumak, pegaz, który znacznie ułatwia eksplorację krainy. Pozwoliło to na stworzenie lokacji niedostępnych lub ukrytych na pierwszy rzut oka. Wprowadzono również całą (dość potężną) rasę jaszczuroludzi i nowych potężnych bossów. King's Bounty: Wojownicza księżniczka to świetna gra i pozycja obowiązkowa dla wielu graczy, nie udało się jej jednak uniknąć wtórności w stosunku do Legendy. Nowości mogło być więcej, zwłaszcza, że niektóre z nich są natury czysto kosmetycznej. Najnowsze rozszerzenie wprowadziło edytor map, który miał zapewnić grze trwałość i zachęcić ludzi do tworzenia nowych map, podobnie jak w przypadku Herosa 3, jednak jak na razie wysypu projektów nie było, a szkoda.

98. Lumines

98. Lumines, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Marcellus: Tetris XXI wieku, niewiele było gier, które potrafiły mnie tak wciągnąć. Ba, wręcz zahipnotyzować! Podczas przedłużających się posiedzeń z grą skupienie było tak wysokie, że człowiek bał się choćby drgnąć, by nie zakłócić koncentracji, pracowały wyłącznie palce i mózg. Stąd też po co dłuższych sesjach z PSP w dłoni i Lumines w napędzie, byłem zazwyczaj odrętwiały do bólu. Ale warto było.

Lumines, w przeciwieństwie do Tetrisa, jest jednak grą muzyczną, każdej czynności na przyciskach towarzyszy dźwięk, który zgrywa się z podkładem muzycznym danej planszy. Oczywiście dźwięki na każdym levelu są inne, a dodatkowo zmienia się oczywiście kolorystyka oraz, co najważniejsze dla rozgrywki – tempo opadania klocków i szybkość z jaką przez planszę przesuwa się linia usuwająca klocki ułożone w kwadraty (lub ich wielokrotność). Na niektórych planszach linia idzie bardzo wolno, a klocki spadają niezwykle szybko, co wymaga zwijania się jak w ukropie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że gra wymaga tworzenia kombosów, by podczas jednego przejścia linii zniknęło jak najwięcej klocków, ale tak naprawdę chodzi o to, żeby usunąć z planszy wszystkie klocki, albo chociaż pozostawić na niej wyłącznie te w jednym z dwóch kolorów. A zresztą, co Wam będę tłumaczył, obejrzyjcie filmik.

Gra wymaga poznania i stosowania kilku sztuczek, jeżeli chce się osiągnąć naprawdę przyzwoite wyniki, a za takowy uznaje się zamknięcie licznika (999999 pkt.), możliwe jedynie w pierwszej części gry i wymagające treningu oraz sporej cierpliwości, bo sesja trwa długo, a pod koniec wpada się już w niemalże trans. O co zresztą chodziło twórcy – genialnemu Tetsuyi Mizuguchiemu, twórcy między innymi Rez, ostatnio pracującemu przy Child of Eden. Jeżeli nie graliście w Lumines, łatwo możecie to nadrobić także na PC, PS3 i X360, nie tylko na PSP, na które pierwotnie gra została wydana.

97. BLACK

 97. BLACK, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Osti: Maksimum strzelania, zero kombinowania – innymi słowy… BLACK.

Co stało się, kiedy twórcy serii Burnout wzięli się za produkcję FPSa? Powstała produkcja, która bez wątpienia jest jedną z najlepiej wyglądających minionej generacji, a także tytuł, w którym zniszczenie i dobra zabawa są na pierwszym miejscu. Mimo wszystko BLACK nie był grą „lekką”. To poważna historia nie do końca legalnych operacji przeprowadzanych przez amerykański wywiad. Skojarzenia z niedawno wydanym Call of Duty: Black Ops są jak najbardziej na miejscu. Samo umiejscowienie gry w Europie Wschodniej jest tego dobrym przykładem, podobnie jak przerywniki filmowe, w których pojawiają się aktorzy.

Odstawmy jednak fabułę na bok, bo mimo wszystko to nie ona gra tu pierwsze skrzypce. BLACK już na zawsze zostanie zapamiętane za to, że zmusił on PlayStation 2 i pierwszego Xboksa do tego, by wycisnęły z siebie siódme poty. Mimo czterech lat na karku dzieło Criterion wciąż wygląda znakomicie, przy jego pomocy można oszukiwać znajomych, że pod Waszym telewizorem znajduje się mocniejszy sprzęt niż w rzeczywistości – i nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty przesady. I aż do chwili, kiedy na rynku ukazało się Battlefield: Bad Company nie było innego tytułu, który umożliwiałby nam destrukcję na taką skalę. W BLACK za naszą sprawką waliły się całe budynki, co rzecz jasna było zasługą skryptów (ale za to jakich!), płomienie pożerały całe pola, a palec naprawdę rzadko schodził ze spustu. Wymiany ognia to esencja tej produkcji i niewiele jest strzelanin, gdzie były one równie sycące. Tutaj można się delektować każdym wystrzelonym nabojem.

Cholernie wysoki poziom trudności, znakomita oprawa, w tym muzyka , w komponowaniu której maczał palce sam Michael Giacchino oraz czysta radość. Czego chcieć więcej? Chyba tylko więcej „Czerni”.

96. Blood Bowl: Legendary Edition

 96. Blood Bowl: Legendary Edition, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Bambusek: „Jak wygląda dzień bez Blood Bowl? To proste – nie ma czegoś takiego jak dzień bez Blood Bowl.”

To tylko jedna z wielu „złotych myśli” pary komentatorów tego sportu. Blood Bowl to odmiana footballu amerykańskiego. Tyle, że jeszcze bardziej brutalna, pozbawiona dwóch bramek (punkty dają tylko przyłożenia) i rozgrywana przez rasy z Warhammer Fantasy Battle. Gra zresztą oryginalnie jest stołowym systemem bitewnym z figurkami, miarkami i kostkami. Całkiem popularnym zresztą. Wydana pod koniec października Legendary Editio to chyba najkompletniejsza i najlepsza próba przeniesienia tej gry na ekrany monitorów. Oczywiście już rok temu to samo studio wydało standardową, bardzo udaną, wersję, ale w porównaniu z LE była biedna. Tutaj mamy aż 20 ras (brakuje tylko Krasnoludów Chaosu), więcej trybów gry (no, jeden dodatkowy, ale za to długi), poprawione AI. Po prostu Blood Bowl. Zespoły są zróżnicowane, mają inny styl gry. Wszystko jest wierne oryginałowi, więc wirtualne kości turlają się niezwykle często. Jest to głównie strategia turowa połączona ze sportówką, ale jak ktoś chce to może grać w czasie rzeczywistym.

Jeżeli ktoś lubi figurowe gry bitewne lub planszowe i nie reaguje alergicznie na football amerykański powinien zagrać. Zwłaszcza, ze multiplayer jest genialny i wciąga jak bagno.

95. GTA: Episodes from Liberty City

95. GTA: Episodes from Liberty City, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Lucek: Episodes from Liberty City to dwa dodatki do GTAIV, które znalazło się w naszym zestawieniu wcześniej. Tak naprawdę w pakiecie otrzymujemy dwie produkcje, które mogłyby z powodzeniem być osobnymi grami. Mowa o The Lost and Damned oraz The Ballad of Gay Tony. W pierwszym z wymienionych tytułów wcielamy się w rolę członka gangu motocyklowego, natomiast drugi pozwala nam pozwiedzać wszystkie najmodniejsze kluby Liberty City w skórze młodego Latynosa. Warto wspomnieć, że początkowo dodatki ukazały się wyłącznie na platformie Xbox Live, natomiast od jakiegoś czasu dostępne są w wersji pudełkowej, zarówno na konsolę Microsoftu jak i Sony.

Oba tytuły zachwycają i, jeśli chodzi o wątek fabularny, przewyższają podstawową wersję gry. Pod względem oprawy wizualnej i samej mechaniki nie zmieniło się wiele. Na uwagę zasługuje natomiast muzyka. W Lost and Damned odnajdą się przede wszystkim fani ciężkich gitarowych brzmień, natomiast z The Ballad of Gay Tony zadowoleni powinni być wszyscy fani muzyki tanecznej. Oba dodatki zapewniają po kilka godzin rozgrywki i pod tym względem deklasują wiele wydawanych dzisiaj pełnoprawnych produkcji. Jeżeli tworzylibyśmy ranking dodatków do gier to Episodes from Liberty City z pewnością znalazłoby się na pierwszym miejscu.

GramTV przedstawia:

94. Warhammer 40.000: Dawn of War II

94. Warhammer 40.000: Dawn of War II, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Bambusek: Po wydaniu Company of Heroes firma Relic zabrała się za produkcję sequela Dawn of War, strategii czasu rzeczywistego osadzonej w realiach Warhammera 40.000. Pierwsza część odniosła sukces, więc co mogło pójść źle teraz? Nic, o ile nie zacznie się kombinować. Kanadyjczycy jednak zaczęli i w efekcie środowisko się podzieliło. Jedni pokochali Dawn of War 2, doceniając zmiany wprowadzone do serii, drudzy woleli starą mechanikę. Głównym zarzutem w stosunku do dwójki jest to, iż w trybie single player bardziej przypomina hack&slash niż strategię. Dopiero w multi czuć, że to faktycznie RTS, mimo niemalże całkowitego zrezygnowania z bazy (mamy tylko jeden budynek i możemy w określonych miejscach stawiać generatory). W kampanii singleplayer po raz kolejny prowadzimy do boju Space Marines z zakonu Krwawych Kruków. Tym razem bronimy ich rodzimego podsektora Aurelia przed atakami Orków, Elearów i Tyranidów. W rozgrywkach sieciowych zagrać można było już każdą z tych czterech ras. Wybieraliśmy jednego z trzech dowódców (różniących się przeznaczeniem i zdolnościami globalnymi – całkiem udane przeniesienie doktryn z Kompanii Braci na grunt „czterdziestki”) i staraliśmy się pokonać wroga. Tryby gry były tylko dwa – utrzymywanie punktów kontrolnych i zniszczenie bazy przeciwnika. W późniejszym patchu wprowadzono jeszcze Last Stand – grupa bohaterów broniąca się przed kolejnymi falami przeciwników.

Mimo rozbicia środowiska gra odniosła sukces. Już wydano jeden dodatek, wprowadzający siły Chaosu, a w marcu pojawi się kolejny. Jeżeli kogoś interesują klimaty sci-fi, ale odrzuca go zbyt tradycyjna mechanika StarCrafta to powinien się zainteresować – może ta gra jest czymś dla niego.

93. God of War II

93. God of War II, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Mejste: Jak godnie pożegnać się z zasłużoną konsolą? Wydać God of War II na nieodżałowane PlayStation 2 zamiast z drugiej odsłony przygód Kratosa robić tytuł startowy dla wchodzącej właśnie na rynek następczyni „czarnulki”. Twórcy z Santa Monica wycisnęli ostatnie poty z najlepiej sprzedającej się konsoli Sony udowadniając, że, pomimo upływu lat, w niepozornym i wydawać by się mogło nieco przestarzały urządzeniu drzemie jeszcze ogromny potencjał. I choć to pierwsza część God of War na długi czas zdefiniowała pojęcie „slasher”, to dopiero kontynuacja na dobre ugruntowała pozycję Kratosa w panteonie celebrytów gier wideo.

Świetna oprawa wizualna, którą nawet dzisiaj ogląda się bez zażenowania, mroczna wariacja na temat greckiej mitologii i zapadający w pamięć bohater - to główne cechy, dzięki którym zapamiętaliśmy Kratosa z drugiej odsłony God of War. Ci zaś, którzy nie mieli okazji zasmakować jego przygód w czasach panowania poprzedniej generacji konsol, mają wyjątkową okazję nadrobić zaległości na PlayStation 3 i to na dodatek w dużo lepszej jakości. Wszystko za sprawą God of War Collection, zestawie dwóch pierwszych odsłon przygód Kratosa przystosowanych do działania na PS3. Te gry w ogóle się nie zestarzały.

PS Nie martwcie się pozycją w rankingu, Kratos jeszcze się u nas pojawi...

92. FIFA 2003

92. FIFA 2003, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Harpen: FIFA 2003 to historyczne dzieło studia EA Sports, ponieważ opisywaną tutaj odsłonę w porównaniu do poprzedniej dzieli ogromna przepaść – twórcy zaimplementowali nowy silnik (co zaowocowało znacznie ulepszoną oprawą wizualną), przygotowali większą liczbę modeli poszczególnych zawodników, system rozgrywki został napisany zupełnie od nowa – zarówno te, jak i wiele innych czynników przyczyniło się do sukcesu rzeczonej produkcji. Mimo iż zarówno FIFA 2003 jak i kolejne części nazywane są przez złośliwych symulatorem transmisji telewizyjnej, to nie sposób nie docenić umiejętności twórców, którym udało się wreszcie oddać klimat prawdziwego spotkania piłkarskiego.

FIFA 2003 w momencie swojej premiery (a także przed nią, kiedy to EA Sports wszędzie chwaliło się screenshotami i informacjami na temat planowanych zmian) oczarowała fanów cyklu. Producenci nie zdecydowali się na metodę małych kroczków, lecz poszli na całość i zdecydowali się na wprowadzenie rewolucyjnych zmian, nadając serii zupełnie nowy kształt, który zresztą został zachowany po dziś dzień (oczywiście w nowych odsłonach gameplay jest zupełnie przebudowany, grafika ulepszona, ale całość prezentuje się dość podobnie, na pewno nie ma takiej różnicy, jak między FIFA 2002 i FIFA 2003). I właśnie takie ryzyko zadecydowało o sukcesie edycji wydanej pod koniec 2002 roku – szkoda tylko, że przez następnych kilka lat twórcy spoczęli na laurach i rokrocznie wydawali niemal tę samą grę w nowym pudełku.

91. LEGO Star Wars

91. LEGO Star Wars, TOP 111: Miejsca 100 - 91

Pepsi: Seria gier, których światy zbudowane są ze słynnych duńskich klocków na stałe wpisała się w branżowy krajobraz. Stało się tak właśnie dzięki LEGO Star Wars, produkcji nie tylko początkującej cały cykl, ale także chyba najcieplej wspominanej. Twórcy z Traveller's Tales idealnie wpisali się w niszę, podążając gdzieś za tęsknotą do prostych platformówek, w których trzeba skakać po poszczególnych poziomach, omijać przeszkody i w bezkrwawy sposób rozprawiać się z wrogiem (w tym przypadku trafieni przez nas przeciwnicy po prostu rozpadają się, jak na postacie wykonane z klocków przystało). Ten ostatni aspekt był wymagany ze względu na główną grupę docelową, którą stanowią młodsi gracze. Nie oznacza to jednak, że przy LEGO Star Wars dobrze nie mogą bawić się również bardziej doświadczeni miłośnicy wirtualnej rozrywki.

Akcja Lego Star Wars: The Video Game rozpoczyna się w czasach, gdy Jedi dowiadują się o istnieniu nowego Sitha, Dartha Maula... i toczy się przez trzy pierwsze Epizody Gwiezdnych wojen: Mroczne Widmo, Atak Klonów i Zemsta Sithów. W trakcie rozgrywki odtwarzamy wiele znanych z dużego ekranu scen i napotykamy mnóstwo postaci z uniwersum George'a Lucasa, a w wiele z nich możemy się wcielić. Często kolejne poziomy przemierzamy w szerszym gronie, przełączając się w dowolnym momencie na wybranego bohatera. Jest to nie tylko przywilej, ale także konieczność, by poradzić sobie z niektórymi przeszkodami. Poziomy zostały bowiem tak skonstruowane, by gracz musiał niejednokrotnie wysilić szare komórki w celu znalezienia przejścia do kolejnej lokacji. Niezbyt skomplikowana, ale jednocześnie dająca sporo radości rozgrywka, znane i uwielbiane przez niezliczone grono fanów uniwersum, luźne podejście do tematu i możliwość wcielenia się w rycerzy Jedi - ta mieszanka okazała się receptą na sukces, dzięki któremu LEGO Star Wars wylądowało w naszym zestawieniu.

Dowiedz się jak głosowaliśmy!

Komentarze
58
Usunięty
Usunięty
25/01/2011 14:10

Ech

Dnia 25.01.2011 o 09:32, Markush napisał:

Ale fakt, że Hirołsy są inspirowane właśnie KB to już nic nie znaczy, to tylko taki szczegół?

Z tego co widzialem post się odnosil do posta Vojtasa. Wiec z mojego punktu widzenia wygladalo to calkiem inaczej.Fajnie, ze grałeś i wręcz swietnie, ze ci się podobala.Mi chodziło raczej, ze sama inspiracja to za mało, aby powiedzieć, że cos jest podobne do czegoś.Przykładowo Tomb Raider i inspirowany na nim Prince of Persia.Osoba która grała w obie gry, chyba potrafi stwierdzić, że jednak różnice między nimi sa znaczne.EOT jak dla mnie, bo nie ma przeciez sensu tego ciagnac :)Nie chcialem, zadnego najazdu robić - bo chyba tak to odebrales. Po prostu zrozumiałem wypowiedz inaczej :P

Vojtas
Gramowicz
25/01/2011 11:27
Dnia 03.01.2011 o 17:18, Markush napisał:

> odgrzewane Hirołsy Ale fakt, że Hirołsy są inspirowane właśnie KB to już nic nie znaczy, to tylko taki szczegół? :>

Ale ja grałem i w KB, i w HoM&M - wiem, czym się różnią. A różnią się mocno. tym niemniej jedna i druga gra b. mi się podobała.

Dnia 03.01.2011 o 17:18, Markush napisał:

Swoją drogą, zauważyliście, że [..]

Tak, zauważyliśmy - chodzi przecież o flame i liczbę odsłon.

Usunięty
Usunięty
25/01/2011 09:32

Ale w ogóle WAAAAAAAAT?Ja tylko poprawiłem człowieka, bo myślał, że to KB jest kopią Hirołsów... A ty mi tutaj wyskakujesz, żebym zagrał w KB... Grałem, duuużo. Świetna gra. Nie chce mi się więcej pisać.Mam wrażenie, że w ogóle odpowiedziałeś nie na tego posta co potrzeba.Hmmm, czy jest jakiś błąd? Bo ja odpowiadałem na post Wintesuna, a nie Vojtasa.Dobra, ale mało to na temat.




Trwa Wczytywanie