All Points Bulletin - kasa wirtualna i rzeczywista, czyli rozbijamy porcelanową świnkę

Grzegorz Bonter
2010/07/03 20:45
0
0

Światło... wreszcie widzę światło. To był dziwny sen. Wydawało mi się, że widzę jakieś samochody, przestępców, graffiti na murach. Nie wiem co wczoraj jadłem, ale wiem jedno - gdy sobie to przypomnę, już nigdy, przenigdy, nie wezmę tego do ust. A może to były te nowe dragi, które przyniósł Scott? Nieee. Pewnie skórka pomidora przylepiła mi się do ściany żołądka. Tak, pewnie tak. Skórka pomidora i ściana żołądka. Plask. Razem. Brzmi prawdopodobnie. No nic. Rozejrzyjmy się w prawo, w lewo. Gdzie ja jestem? To chyba jakaś stacja metra. No nic.... Może pogadam z tym starym typem pod ścianą. Oby tylko się nie zestarzał i nie umarł zanim do niego nie podejdę.

Światło... wreszcie widzę światło. To był dziwny sen. Wydawało mi się, że widzę jakieś samochody, przestępców, graffiti na murach. Nie wiem co wczoraj jadłem, ale wiem jedno - gdy sobie to przypomnę, już nigdy, przenigdy, nie wezmę tego do ust. A może to były te nowe dragi, które przyniósł Scott? Nieee. Pewnie skórka pomidora przylepiła mi się do ściany żołądka. Tak, pewnie tak. Skórka pomidora i ściana żołądka. Plask. Razem. Brzmi prawdopodobnie. No nic. Rozejrzyjmy się w prawo, w lewo. Gdzie ja jestem? To chyba jakaś stacja metra. No nic.... Może pogadam z tym starym typem pod ścianą. Oby tylko się nie zestarzał i nie umarł zanim do niego nie podejdę.

All Points Bulletin - kasa wirtualna i rzeczywista, czyli rozbijamy porcelanową świnkę

- Siema młody. Witaj w San Paro!

Co?! Jakie San Paro? Cholera, jeszcze wczoraj nie byłem w żadnym San Paro! Chwila... budzę się w mieście o meksykańskiej nazwie i nie leżę w wannie wypełnionej lodem? Na nerkach nie mam szwów - ufff. Przynajmniej o tyle dobrze. Dobra, spytam tego starca o...

- Tak, pewnie chcesz spytać mnie o to, co tutaj się dzieje?

Cholera, dobry jest.

- Jesteś w San Paro. Jak to mówią, do San Paro prowadzą drogi tylko z prawym pasem - wjechać, wjedziesz, ale o wyjeździe nie ma mowy. To miasto to jeden wielki konkurs przeciągania liny pomiędzy stroną gliniarzy i łowców a nami, przestępcami.

OK, teraz oficjalnie zakładam sobie teczkę dla obecnej sytuacji. Jak ją oznaczyć? Hmmm... może "MAM PRZEJ**ANE"? Mam nadzieję, że przynajmniej nikt mnie do niczego ryzykownego tutaj nie będzie przymuszał...

- Od teraz San Paro to twój plac zabaw, młody. Sądząc po twojej posturze, to raczej polibudy nie kończyłeś. To oznacza, że twoja jedyna szansa na przetrwanie tutaj leży w pracy dla gangów.

No to super... Po prostu świetnie. Już widzę ten wzrok rozczarowania na twarzy matki, gdy się dowie, w co się wpakowałem. Cholera, cholera.

- Ale nie martw się. Zaraz Cię oprowadzę i wyjaśnię "co" i "jak".

Dobra, spokojnie... Oddychaj. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Będzie OK. Ten brodacz ewidentnie chce mi pomóc. Będzie dobrze. Musi być dobrze.

- Widzisz... tutaj obowiązują dwie waluty. Tradycyjne, "wirtualne dolary" i, nieco bardziej abstrakcyjne, punkty RTW. Te śmieszne papierki, jakie pewnie masz w kieszeni... Jak to nazywają? A tak - "prawdziwa waluta". To możesz wymienić w kantorze na punkty RTW i o nich zapomnieć.

Krajst. Jednak jest źle, ale nie najgorzej. Koleś mówi o mojej kasie, a ja nadal nie tracę krwi. Niech mówi dalej.

- Twoim celem będzie zarabianie "wirtualnych dolarów", bo to za nie najłatwiej kupić na czarnym rynku dobrą spluwę i amunicję do niej. Albo ciuchy... i może jakąś tłustą furę do tego.

Ciuchy? Furę? Stary, ja chcę tu jedynie przeżyć i zachować integralność mojego tyłka. Bycie świadkiem zmiany daty już będzie dla mnie sukcesem, a nie jakieś pieprzone fatałaszki!

- Wracając jeszcze do punktów RTW - ta waluta obowiązuje na posterunkach strzegących dostępu do dzielnicy finansowej. Złoty bilet do tej zatęchłej fabryki zbrodni Willy'ego Wonki można zdobyć na dwa sposoby i żaden z nich niestety nie uwzględnia jedzenia sporej liczby czekolad.

Co za lewe metafory. Streszczaj się pryku.

- Pierwszy, to zakup wejściówki ważnej przez 20-godzinny. Z tego czasu jesteś rozliczany co do sekundy, dzięki wbudowanemu czipowi. Drugi wariant to zakup dostępu na 30, 60 lub więcej dni. Wtedy możesz rozbijać się po tamtej strefie do woli.

Hmmm... no dobra, ale co jeżeli...

- Jeżeli jesteś typowy kozaczkiem-biedaczkiem bez kasy przy duszy, to a) masz problem b) nadal masz szansę rozwiązać ten problem. Gdy nie masz dostępu do dzielni finansowej, to wciąż możesz się skitrać na dowolnie długi czas w dzielnicy społecznościowej. Jednak tam jest straszna zmuła i wkrótce sam będziesz chciał opuścić to pozerskie bagno pełne odpicowanych chłopaków nadal siedzących w szafach.

Dobra, dobra. Czyli jakiś plan B. Zaczynam widzieć szerszy obraz tego miejsca. Mam ochotę na tosta. Ciekawe, jak smakują tutejsze tosty...

- Jak możesz zdobyć kasę? Na to również jest kilka sposobów...

...Mmmmm. Takie ze stopionym serem, szyneczką i pieczarkami...

- Przede wszystkim... och na miłość boską. Synek, ty w ogóle mnie słuchasz? Nie ma takiego gadania w myślach kiedy JA mówię.

GramTV przedstawia:

Fuuu-. Skup się, skup się stary. Olej te pieprzone tosty, spaślaku.

- Jak już zacząłem mówić, głównym źródłem twojego przychodu będą przestępstwa. Po wykupieniu przepustki do sektora finansowego zaczyna się prawdziwa zabawa. Po tym, jak poprzysięgniesz swoje oddanie jednemu z gangów, odpowiedni ludzie będą dawać ci cynk o nagranej robocie. Lepiej więc, żeby nosił przy sobie tego twojego srajfona.

Ale skąd on wie o...

- Misje są podzielone na różne rodzaje, ale łączy je jedno. Jeżeli będziesz skutecznie malował chodnik mózgami przeciwników, nagrody będą się na ciebie sypały jak manna z nieba. Musisz przy tym uważać. Jeżeli jesteś w terenie, oczy dookoła głowy. Zrozumiano?

Dobra, koleś chce ode mnie potwierdzenia. Głowa w górę i głowa w dół. Chyba nie poszło źle.

- Na niezaspokojoną chcicę Suzy z 5 Alei - nawet kiwanie głową wychodzi ci tępo. No nic. Idźmy dalej. Pierwszy rodzaj misji to coś, co w tutejszym slangu funkcjonuje pod nazwą "contact mission". Takie zadanie oznacza przeprowadzenie szturmu na jakiś obiekt lub przejęcie danego terytorium. "Dispatch" to tzw. "przeszkadzajka". Twoi rywale mają do wykonania jakieś zadanie, twoim interesem jest, aby im się nie udało. Rozjeżdżaj, wysadzaj, strzelaj. Wszystko, byle tylko te gnojki nie dotarły nie dokończyły misji.

Chwila - strzelanie, wysadzanie i rozjeżdżanie?! Może powinienem powiedzieć temu kolesiowi, że jeszcze w ostatnią niedzielę grzecznie pomagałem księdzu przy prowadzeniu mszy? Dobra, sądząc po tym wszystkim, co widzę wokoło, to i tak nic to nie...

[BUUUM!]

... cholera! Co to było!?

- Spokojnie szczylu, to tylko chłopaki bawią się w wysadzanie aut.

No po prostu zaj***ście - "chłopaki bawią się w wysadzanie aut"? To miało mnie uspokoić? No to gratuluję skuteczności.

- Znów muszę wracać do tematu, niech to szlag. Gdy tak będziesz sobie biegał po mieście, czasami ktoś z twojego ziomalstwa będzie potrzebował pomocy. Wtedy na twoim pagerze pojawi się propozycja przyłączenia się do danej ekipy. Zgadzaj się, bo pomaganie sobie jest ważne. Nawet gdybyś był w drodze do swojej panienki, to pamiętaj, że "bros before hoes". To jest święte prawo i masz go przestrzegać.

Bros before hoes. Brzmi prosto. Zapamiętane. Coś jeszcze?

- Ostatni rodzaj to "baunties", które wbrew pozorom nie mają nic wspólnego z czekoladą i kokosami. Jeżeli w twojej okolicy pojawi się jakiś kozak, który rozwala wszystkich na prawo i lewo, możesz wziąć zlecenie na jego cwaniakowaty łeb. Jest to naprawdę dochodowa fucha, więc bądź czujny. Do tego pamiętaj, że sam na ulicy nie przetrwasz długo. Chroń plecy innych, a inni będą chronić twoje. Jak jedziesz na akcję, to nie bój się zabierać po drodze kumpli - w kupie o wiele łatwiej rozwala się tych tępych gliniarzy. Dobra, to chyba było na tyle, jeżeli chodzi o bujanie się po mieście.

No, nareszcie!

- Teraz czas na handel.

Że co? Dobra, jeżeli ten koleś będzie gadał przez jeszcze 5 minut, to sam sobie strzelę w lewe jądro, aby móc bólem zagłuszyć wspomnienie tego pieprzonego "wykładu". Nie żartuję... no dobra, żartuję.

- Pewnie zauważyłeś, że w dzielnicy towarzyskiej sporo plebsu tłoczy się wokół kolorowych kiosków. To specjalne komputery, na których można projektować fatałaszki, tatuaże czy nawet wzory decali dla fur. Jeżeli nie idzie ci na mieście, to zawsze możesz spróbować swoich sił właśnie w sprzedawaniu ciekawych templatek. Grosz z tego nie jest zbyt wielki, ale zawsze może się trafić ktoś, kto zapłaci za twój wzór Punktami RTW.

Punktami RTW? Czyli...

- Tak, po twojej gębie widzę, że dobrze kombinujesz. Dzięki temu mykowi możesz sobie zapewnić dodatkową przepustkę do dzielnicy finansowej. Fajny ficzer, co nie? OK. Wydaje mi się, że to już naprawdę wszystko co miałem ci do przekazania.

Wreszcie! Całkiem spoko koleś mimo wszystko. Kiwnę mu z uznaniem z głową, przybiję żółwika. Jestem gotowy San Pero! Nadchodzę!

- Heh, kolejny szczyl wyfrunął z gniazda. Może ten przeżyje nieco dłuż...

[PISK OPON, GŁUCHE UDERZENIE CIAŁA O MASKĘ]

- ...albo i nie.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!