All Points Bulletin - Z wizytą u handlarza bronią - czyli kosa i spluwa

Sebastian Kejres
2010/07/01 18:00
0
0

W światowym obrocie znajduje się ponad 550 mln sztuki broni. Co dwunasty człowiek na Ziemi ma broń. Pytanie tylko... jak uzbroić 11 pozostałych?

W światowym obrocie znajduje się ponad 550 mln sztuki broni. Co dwunasty człowiek na Ziemi ma broń. Pytanie tylko... jak uzbroić 11 pozostałych? Jurij Orłow w filmie Lord of War

Gdzieś na świecie

Gdzieś na świecie, All Points Bulletin - Z wizytą u handlarza bronią - czyli kosa i spluwa

Słuchaj, młody, robię przysługę twojej matce. Poczciwa kobiecina, lubię ją, więc masz u mnie robotę. Ale żadnych taryf ulgowych! To, że jesteś jakimś tam moim pociotkiem, nie zwalnia cię od myślenia. A teraz pakuj walizki - jedziemy do Ghany z dostawą.

Granica Ghany – kilka dni później

Siedź młody cicho, ja będę gadał z celnikami. To taki kraj, że jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz. Nie gap się na jego nos – bardzo tego nie lubi. Podobno kiedyś zarządził turyście rewizję osobistą. Dlaczego? Bo mu żona nie dała. Przecież ci mówię, że nie lubi, jak się ludzie gapią na jego kinol. A teraz zawrzyj buzię - muszę załatwić interes.

Trzydzieści kilometrów w głąb Ghany

Trzydzieści kilometrów w głąb Ghany, All Points Bulletin - Z wizytą u handlarza bronią - czyli kosa i spluwa

Trzymaj. To znacznik laserowy. Jeżeli zaczną się kłopoty, po prostu wymierz nim w samochód, który podjedzie. Jakie kłopoty? O matko, z kim ja muszę pracować. Dobra, zrobimy tak: w wewnętrznej kieszeni mam ramkę fajek, jeżeli wyjmę ją i wysypię na ziemię, ty znakujesz furę. Jeżeli natomiast zapalę, spokojnie odłożysz znacznik do schowka. Proste. Zrozumiałeś? Świetnie, to teraz siedź w wozie i czekaj na znak.

Godzinę później

I czego robisz taką wystraszona minę? To tylko kilkaset sztuk broni. A co ty myślisz, że zapłaciłem celnikowi parę stów za przewóz maszyn rolniczych? Tak, znacznik też jest bronią, a w zasadzie jej spustem. Do cholery jasnej, zrozum – to byli bardzo niebezpieczni ludzie, którzy potrzebowali tego, co im przywiozłem. Żeby to dostać, mogli zapłacić umówioną kwotę, albo oddać kilka strzałów. Eh, młody. Ty myślisz, że to niby takie złe. Zły jest świat i ludzie. Broń to tylko środek, żeby to zło rozpowszechniać. Coś mi się zdaje, że będę ci musiał wiele wytłumaczyć. Ale to nie tu. Wrócimy do domu, siądziemy przy gorzale i pogadamy. Co to znaczy, że nie pijesz? Teraz zaczniesz, nie ma obawy. W tym zawodzie albo chlejesz jak kozak, albo leżysz. Nie powiesz przecież gościowi, który kupuje od ciebie towar za grubą forsę, że nie pijesz, bo albo się obrazi, albo co gorsza uzna, że chcesz coś ukryć. W obu wypadkach jak trafisz na nerwowego faceta możesz zarobić kulkę. A teraz - do domu.

Gdzieś na świecie – dwadzieścia cztery godziny później

Gdzieś na świecie – dwadzieścia cztery godziny później, All Points Bulletin - Z wizytą u handlarza bronią - czyli kosa i spluwa

Siadaj. To przeźroczyste to ruska i polska wódka, w kwadratowych butelkach masz whisky, następne są francuskie wina i trochę koniaków. Na końcu niemieckie piwa. Wybierz sobie coś. Spokojnie, nauczę cię pić wszystkie te rzeczy, ale na to będzie jeszcze czas. Na razie weź szklankę, tą szeroką, wrzuć dwie kostki lodu i nalej whisky na trzy palce. Pij jak uważasz, ale najlepiej tak, żebyś skończył nim się lód roztopi.

A teraz słuchaj. Jak sprzedajesz broń, musisz być obyty. W różnych sprawach. Ja ci dziś nakreślę ogólny obraz, ale szczegóły będziesz musiał sam sobie wyszperać. Co się dziwisz – nie kłamał ten, który powiedział, że człowiek uczy się całe życie. A teraz siadaj i zawrzyj jadaczkę, żebyś czegoś nie zgubił.

O handlu bronią trzeba wiedzieć przede wszystkim jedno: ludzie chcą mieć broń. Oczywiście nie wszyscy, w zasadzie posiadanie broni to pragnienie mężczyzn. Kiedy wiesz już, kto jest twoim odbiorcą, musisz się zastanowić, dlaczego chce ją kupić, a dopiero potem po co. Na to pierwsze pytanie odpowiedź jest nieco skomplikowana i sięga w zamierzchłą przeszłość.

Jeżeli słuchałeś uważnie nauczycieli w szkole to wiesz, że ludzie istnieją w sumie od niedawna. Jednak już przodkowie ludzi wykonywali narzędzia, a co za tym idzie broń. To były czasy, kiedy tylko zręczność myśliwego gwarantowała przetrwanie plemieniu, jego szczeniakom i samicy. O zdobyciu partnerki nie decydowały więc takie elementy jak atrakcyjność czy możliwości „w łóżku”. Ale jeżeli byłeś w stanie dopaść mastodonta, ubić go i przywlec do domu mięso, miałeś pewność, że nie opędzisz się od lasek. Jest więc trochę prawdy w twierdzeniu, że facet wielką spluwą kompensuje sobie jakieś kompleksy. Po prostu posiadanie sprzętu do zdobywania pożywienia i obrony plemienia informowało wszystkich, że jesteś mężczyzną. Właśnie z tego powodu olbrzymia część inicjacji chłopców wiązała się i nieraz ciągle wiąże się z wręczeniem im broni. Rozumiesz?

W późniejszej historii robi się jeszcze zabawniej. 8000 l.p.n.e ludzie zaczynają uprawę roli. Jakieś siedem tysięcy lat temu powstają pierwsze zalążki struktur państwowych. Wraz z tym faktem społeczeństwo zaczyna się rozwarstwiać. Z całej powstałej wówczas struktury nas interesują wojownicy. Nie licząc kapłaństwa, to szczyt drabiny społecznej. Otaczani wielkim szacunkiem. To oni mają bronić zajmowanego przez daną grupę terenu i w razie konieczności zginąć. Z byciem wojownikiem wiąże się nie tylko szacunek, ale też pewne przywileje i zainteresowanie kobiet. I znów o statusie decyduje posiadanie broni.

Sytuacja komplikuje się odrobinę w okresie szeroko pojmowanego antyku. Chociaż to przede wszystkim w rejonie Morza Śródziemnego. Pojawiają się uczeni i nagle okazuje się, że do zdobycia władzy nie trzeba być dobrym wojownikiem, tylko umieć używać mózgu. W Azji radzą sobie z tym w miarę dobrze, tam sztuka, filozofia i literatura to domeny właśnie ludzi żyjących z miecza. Również Grecy przywracają równowagę w temacie. Możesz być myślicielem, ale kiedy polis cię potrzebuje, wkładasz zbroję, bierzesz miecz i idziesz zginąć w jego obronie. W Rzymie sprawa znów się nieco komplikuje. Jednak tam wytwarzają się dwa mechanizmy, które podtrzymują obraz, o którym mówię. Po pierwsze - masz gladiatorów, bożyszczy tłumu, oblubieńców Marsa. Po drugie, służba w legionach mogła zapewnić każdemu status obywatela Rzymu, a co za tym idzie dawała szansę na inne tytuły. Antyk pozostawia pewien bajzel – nadal dobrze jest być wojownikiem, ale na szczyt drabiny prowadzą i inne drogi.

Na szczęście przychodzi średniowiecze i epoka feudalna. Feudalizm to taka zwariowana forma kapitalizmu. Ci na szczycie są coraz bogatsi i potężniejsi, a ci na dole coraz biedniejsi i słabsi. Tu o statusie znów decyduje broń, a w zasadzie prawo do jej noszenia. Teoretycznie broń mógł mieć każdy – no bo przecież nawet głupia siekiera może służyć do rozbicia czaszki sąsiadowi. Jednak miecz mogli posiadać już tylko rycerze. Na początku i na końcu średniowiecza to się zaciera. Na początku, kiedy warstwa „rycerska” dopiero się wykształca, do miecza mógł się dorwać każdy, kogo stać było na wybulenie za niego kasy, albo zaciągnął się na służbę do wystarczająco bogatego gościa. Na końcu zaś bardziej liczył się tytuł niż sam fakt posiadania miecza. Wszyscy historycy uważają, że średniowiecze skończyło się wraz z nadejściem epoki wielkich odkryć. Ja jednak uważam, że stało się to w chwili, kiedy powstały wojska zaciężne – regularne armie.

GramTV przedstawia:

Następne kilka wieków, niezależnie od tego, co mówią literaturoznawcy, kształtują właśnie wojskowi. Rozwój uzbrojenia, techniki wojskowej oraz strategii dyktuje pozycję poszczególnych społeczeństw. Tak jest aż do II Wojny Światowej. Potem do użycia wchodzi najpierw broń atomowa, a później jądrowa. Niektórzy uważają, że kończy to erę broni konwencjonalnej, ale to nieprawda. Kult broni jest zbyt silnie zakorzeniony w ludzkiej naturze.

Jednym z najciekawszych epizodów historii broni jest kultura osadnicza Ameryki końca XVIII i całego XIX wieku. Wiązało się to oczywiście między innymi z faktem, że osadnicy rozpowszechniali się szybciej niż struktury państwowe. Co za tym idzie, prawo docierało w dany rejon znacznie później niż ludzie. Ci, co chcieli być bezpieczni albo szanowani, musieli umieć posługiwać się bronią. Nie dziwne, że Amerykanie otaczają broń taka czcią i prawo do jej posiadania uważają za niezbywalne.

Wreszcie dochodzimy do gangów, mafii i całej reszty tego zorganizowanego chłamu. Tu znów zaczyna się zabawa. Status gangstera jest bardzo silnie związany z posiadaniem broni. Nieważne czy jej używasz, liczy się żeby ją mieć, bo tylko wtedy jesteś – cholerne koło historii - mężczyzną.

Gdzie w tym wszystkim miejsce dla handlarzy bronią? No, dzieciaku, to oczywiste. Wraz z epoką kamienia łupanego skończyła się era samoróbek. Do wykonania broni godnej wojownika potrzebny był wysokiej klasy rzemieślnik. Taki gościu nad wykonaniem sprzętu spędzał tyle czasu, że brakowało mu go na jego sprzedaż. Wiec pojawili się pośrednicy. Ludzie, którzy niekoniecznie potrafili broń wykonać, ale musieli się na niej znać. Oczywiście ryzyko związane z zawodem zawsze było spore. Można było handlować sprzętem najwyższej klasy, albo szmelcem od partaczy. Jeżeli trefna broń zawiodła, to zgadnij do kogo zwracał się z pretensjami wkurzony nabywca?

W każdej epoce, w jakiej broń była w użytku, istniał sprzęt, który był żyłą złota dla sprzedawców. W antyku były to rzymskie gladiusy, później wyroby tego czy innego mistrza. W dziewiętnastym wieku pojawia się colt peacemaker, potem przez krótki czas tommygun, aż wreszcie nastała era wujka Kałasznikowa.

Gdzie w tym wszystkim jest prawo? Ano, żeby nie bluzgać powiem, że ma wakacje na antypodach. To jest tak gigantyczny interes, że nikt nie przejmuje się ustanowionymi regułami. Siedzieć możesz iść nie za handel bronią, tylko ewentualnie za łamanie embargo. Nawet wielkie koncerny olewają temat równo i z góry. Jakoś niedawno była afera przy okazji procesu jednego z koncernów zbrojeniowych – „ukarano” ich grzywną w wysokości 440 milionów dolarów. Śmieszne jest to, że skazano ich za łapówkarstwo, na które notabene przez lata wydali pewnie podobną kwotę.

Rządy się oburzają, krzyczą, że to skandal, jak ktoś sprzedaje broń, ale tak naprawdę mają to gdzieś. Za dużo kasy spada do budżetu z tego biznesu. Krzywią się tylko jeżeli ta broń zostaje pod ich własną strzechą lub nie mają z tego działki. Bo działka do wielkich musi trafić. W tym interesie bez układów daleko nie zajedziesz. Jak nie znasz odpowiednich ludzi, to nigdy nie będziesz prowadził niczego poważniejszego niż butik ze sprężynowcami.

Ameryka Środkowa – jakiś czas później

Wiedziałem, że prędzej czy później o to zapytasz. Tak, cała moja opowieść była o jednostkach – jak ma się do tego sprzedawanie broni rządom i wszelkiej maści rebeliantom? Ano, to proste. Tu nadal chodzi o pokazanie, kto jest facetem. Owszem, odkąd co niektóre nacje położyły łapy na broni jądrowej, nastąpił rozłam na tych w pierwszej i w drugiej lidze. Każdy kręci się za pozycją w swoich własnych kręgach. „Ja mam lepsze samoloty”, „A ja lepszą obronę przeciwlotniczą.”. Każdy potrząsa taką szabelką, jaką mu los i handlarze bronią zesłali.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!