All Points Bulletin - Skąd się biorą gangi?

Sebastian Kejres
2010/06/30 18:00
0
0

Poniższy dokument to transkrypcja zapisu audio z dyktafonu znalezionego przy niezidentyfikowanych zwłokach na Pograniczu. Oryginały umieszczono w archiwum dowodowym, sygnatura 11-R/22-04-12.

W trakcie transkrypcji rozdzielono zapis na dwie kategorie na podstawie różnicy głosów. Jeden prawdopodobnie należał do właściciela dyktafonu. Drugi to osoba, która ze znanych tylko sobie powodów służy za przewodnika.

Właściciel i zarazem przypuszczalna ofiara, to osoba wykształcona – prawdopodobnie dziennikarz lub socjolog, próbujący zebrać materiały do jakiegoś opracowania. Jest to kilkakrotnie sugerowane w jego wypowiedziach. Drugi mężczyzna to prawdopodobnie członek gangu lub osoba neutralna, ciesząca się pośród gangsterów pewnym mirem.

Tło nagrania wskazuje, że „wycieczka” rozpoczyna się w ruchliwym miejscu – prawdopodobnie w barze gdzieś w centrum miasta. Dalsza analiza sugeruje, że obaj osobnicy, używając samochodu, przenoszą się gdzieś poza Pogranicze.

All Points Bulletin -  Skąd się biorą gangi?

Hej! Ty pewnie jesteś tym gościem od Bryły? O, stary, nie wiem coś mu załatwił, ale skoro prosi, to cię oprowadzę. Schowaj kasę – jak Bryła ręczy za ciebie, to nie musisz szastać forsą. Na mnie wołają Plecak. Nie pytaj dlaczego, to nudna gadka. Masz wszystko, co ci potrzeba? No to dawaj, zjeżdżamy stąd.

Nawiązałem kontakt. Grzesiek ak. Bryła załatwił mi przewodnika. To młody, najwyżej osiemnastoletni chłopak. Ekstrawagancka odzież, tatuaże i słowotok maskują strach i kompleksy. Jestem pewien, że jest uzbrojony. Cholera, nie wiem czy to był dobry pomysł.

Słuchaj, kiedy miniemy Pogranicze, trzymaj się blisko mnie. Tylko moja obecność zapewni ci bezpieczeństwo. Jeżeli stracisz mnie z oczu, ktoś może cię pobić, bo jesteś obcy. I będziesz miał szczęście, jeżeli stracisz tylko kilka zębów. Rozumiesz, tam jest inny świat. Nie gap się na mnie, jakbyś mi nie wierzył – zresztą sam zobaczysz. Tu nie chodzi tylko o brak glin. Tam po prostu rządzą inne zasady. Opowiem ci zresztą o wszystkim, tylko dojedźmy na miejsce.

Teraz jestem pewien, że to był zły pomysł. Niby czytałem o tym wszystkim, ale dopiero słowa tego chłopaka uzmysłowiły mi, że to prawda. Przekraczam granicę między światem prawa i porządku a terenami gangów. To naprawdę tak, jakbym wylądował na Marsie.

Widzisz tamten budynek? To strażnica. To tam siedzą gliniarze, którzy obserwują dzielnie. A tamta knajpa na rogu, to już posterunek „Pił”. Teren pomiędzy jest niczyj. To tu najczęściej padają trupy, bo goście z obu stron są dość nerwowi. Mówię poważnie, wczoraj była taka akcja. Jakiś gość chciał wejść do środka. Chłopaki zatrzymali go, a ten wystartował z łapami. Wzięli go na fleki – wtedy gliniarze wyskoczyli i zaczęli strzelać. Któryś z chłopaków dostał kulkę. W ruch poszły automaty. Jatka trwała jakieś piętnaście minut. Potem wszystkim się znudziło i każdy wrócił na swoją stronę.

Plecak mówi o policji, jak o jeszcze jednym gangu. Ze sposobu wypowiedzi i jej treści można wnioskować, że władza nie ma tu żadnego autorytetu. W sumie czemu miała by mieć? Teren odseparowano, mieszkańcy nie otrzymują żadnego wsparcia ze strony rządu. Zamieciono ich pod dywan i udaje się, że nie ma żadnego problemu. Muszą sami sobie jakoś radzić.

To dom Arako. Tu się wszystko zaczęło. Widzisz, jego starzy zginęli kiedy był mały – jakiś wypadek. Wychowywała go babka – chyba matka jego starego. Ale to była starsza babka. Kilka lat temu kifła na serce. Arako był wtedy, jak to się mówi, małoletni. Na początku nie było problemu, ale potem jakieś garnitury doszły do wniosku, że skoro on siedzi w przytułku, a dom stoi opuszczony i nikt za niego nie płaci, to go sobie zabiorą. Arako prysnął z przytułku, załatwił kasę i zapłacił, co chcieli. No, ale oni nie chcieli przestać kombinować. Mówili, że Arako nie może być właścicielem, bo jest za młody, że opiekun prawny – znaczy inne garnitury – nie może mu pozwolić mieszkać samemu... Takie tam pierdoły. Próbował z nimi do sądu chodzić – ale okazało się, że nie ma żadnych praw, bo jest dzieciakiem. Znaczy tak naprawdę chodziło o to, że był z biednej dzielnicy i nie może posmarować, gdzie trzeba. Więc się wkurzył. Zwołał kolesi i jak przyszli ci od eksmisji, wywalili ich na zbity pysk. Ale tamci byli uparci, ściągnęli jakichś drabów z „ochrony” – mówię ci, ale była burda! Ja tam wtedy miałem z dziesięć lat, więc starzy nie pozwolili mi pójść popatrzeć. Ale słychać było to parę ulic stąd. Potem Arako szukali gliniarze. Jak go nie znaleźli, wrócili goście od eksmisji. I znów wylecieli.

A potem to już jakoś tak poszło. Próbowali wywalić na ulicę kogoś innego, więc Aro z kumplami przyszli i też nie dali. Jak ludzie zobaczyli, że chłopaki robią dobrą robotę, to zaczęli im pomagać. To trwało tak ze dwa lata. Potem się dowiedzieliśmy, że jakaś firma posmarowała, bo chcieli tu postawić jakiś market czy inny szajs-club. Zrobiła się niezła chryja, ale i tak nie dali ludziom spokoju. Próbowali wprowadzić buldożery. Wtedy chłopaki wzięli kątówki i w nocy poprzecinali mosty w maszynach. Stąd się wzięła nazwa Piły. Akcję powtarzali kilka razy, było kilka mordobić z ochroniarzami, ale to jeszcze nie była wojna.

A potem ktoś kropnął Arako na schodach jego domu. Tak naprawdę to mógł być ktokolwiek, ale ludzie mieli dość. Pogonili gliniarzy, jak przyszli zabrać ciało. W dzielnicy pojawiła się broń, chłopaki straszyli każdego obcego. Bajzel na kółkach, mówię ci.

Martyrologia. Męczeństwo. Poczucie wspólnoty. Obrona terytorium. Wszystko jest w tej historii. Tego uczyli mnie na studiach. Ci ludzie nie czują przynależności do świata „na zewnątrz”. Plecak miał rację, tu jest zupełnie inaczej. Ludzie nie boją się chodzić po ulicach, mimo że co drugi wyrostek ma pistolet maszynowy, a każdy jakiś rewolwer albo chociaż nóż. Owszem, ulice są pełne przemocy, ale nikt nie kradnie, dziewczyna nie boi się, że ktoś ją zgwałci – bo jak ktoś spróbuje, to jej brat i jego kumple dopadną go i wykastrują. Na ścianach budynków widać łamaną linię – symbol gangu Pił.

W domu Arako jest kapliczka. Typowy przykład kultu bohatera. Człowieka, który sprzeciwił się systemowi i oddał za to życie. W domu jest trochę osobistych przedmiotów, a w saloniku na ścianie wisi okrwawiony t-shirt z dziurami po kulach. Pod spodem kilka zniczy, jakieś kwiaty, ogólnie trochę darów wotywnych. Inna, brutalna, ale prawdziwa kultura. Widać w tym wszystkim potrzebę przynależności do grupy, z którą łatwo się identyfikować. Fascynujące.

To stara przetwórnia owoców. To dla ludzi, którzy tam robili, postawiono te domki. Potem właściciel splajtował. Dzielnia podupadła. Jak się to wszystko zaczęło, Arako i inne chłopaki zrobili sobie tu bazę wypadową. Teraz to siedziba wewnętrznego kręgu. Nie znajdziesz tam grama trefnego towaru – nie licząc oczywiście broni. Na początku wewnętrzny krąg to byli kumple Arako, ale przez ostatnich parę lat mocno ich przetrzebiło. Dwóch nie żyje, jeden musiał uciekać przed glinami, a jeden ma odsiadkę. Teraz rządzi kilku zasłużonych młokosów i jeszcze dwóch „starych”. Po wewnętrznym kręgu są centurioni – śmieszna nazwa, nie wiem skąd się wzięła. Ktoś kiedyś nią rzucił i się przyjęło. Centurionów jest jedenastu, a każdy ma od kilkunastu do około trzydziestu ludzi. Razem pewnie ze dwustu chłopa. Ale jak będzie trzeba mogą skrzyknąć więcej. Tu prawie każdy chce bronić swojego domu. Tak było w zeszłym roku, jak nam próbowali wjechać na dzielnię ci od Mózgotrzepów. Ale wpierdziel zebrali! Od tamtej pory mamy spokój. Nikt nie podskakuje, bo tu by się trzeba było strzelać o każdą cegłę.

Lokalny patriotyzm. „Moja ziemia”, „Mój dom”, „Moja osada”, „Mój gang”. Wszystko to tu jest. Oczywiście oni nie ubierają tego w tak wyszukane słowa jak patriotyzm. Dla nich terytorializm to obce słowo – ale terytorium gangu jest nienaruszalne.

Mają swoje barwy i godło. Co z tego, że to schematyczny rysunek piły – dla nich ma olbrzymie znaczenie. Mają własna armię. Ze sztabem, dowódcami liniowymi i żołnierzami. Co z tego, że poza granicami strefy mówi się, że są przestępcami. Tu to obrońcy ojczyzny. Kradną, ale okradają obcych. Handlują narkotykami – ale to nie dzieciaki z dzielnicy są ofiarami. Sami też ćpają, a co mają robić? Wymuszają, stręczą i mordują. Tylko że robią to wszystko obcym. Im – nie nam. Małe plemię w dżungli współczesnej cywilizacji. Aby przeżyć musi walczyć z całym wrogim mu światem. To wygląda cholernie podobnie wszędzie, gdzie się popatrzy. Owszem, początek zapewne jest inny, nie zawsze stoją za tym tak „światłe” pobudki. Czasami jest to brak pieniędzy albo chęć pokazania, że jest się „kimś”. Ale efekt jest podobny. Powstaje małe plemię z własną kulturą, nieufnie patrzące na wszystkich innych.

Po okolicy jest rozrzuconych sporo magazynów. Chłopaki trzymają tam gnaty, bryki, towar na handel. Na początku było trochę wpadek, ale potem nauczyli się reagować szybciej, niż gliniarze byli w stanie dostać się do interesującego ich miejsca. Kilku chłopaków ostrzeliwuje radiowozy i gliny przypadają w jakimś miejscu, z którego mogą się bronić. A w tym czasie magazyn zostaje opróżniony. Teraz policja próbuje zabierać się za to z większym rozmachem, ale jak psy wyciągają wozy opancerzone i śmigłowce, to chłopaki strzelają do nich z wyrzutni. Ci z rządu nie bardzo wiedzą, co mają zrobić. Próbowali nawet wprowadzić tu wojsko, ale się na zewnątrz straszny wrzask podniósł i zrezygnowali.

GramTV przedstawia:

Oczywiście sporo zależy od tego, kto ile w łapę dostanie. Słyszałem, że takiemu gościowi od glin to nawet czterdzieści patyków miesięcznie dają. Co cię dziwi? Chłopaki dobrze się zakręcili za forsą. Stać ich.

Matko, jakbym słuchał opowieści o filmie sensacyjnym. Walki z siłami zbrojnymi, informatorzy, kupieni ludzie. Kiedy takie rzeczy dzieją się na szczeblu międzynarodowym, mówimy o konflikcie interesów. Ale wewnątrz państwa to działania przestępcze.

Wiesz, co jest największym problemem w tym wszystkim? Ci na zewnątrz nie mogą zrozumieć, że ludzie tu chcą po prostu normalnie żyć. Mieć rodziny, pracę, po której wrócą do domu i pobawią się z dzieciakami. Ludzie chcą wiedzieć, że nikt ich nie wywali z domu tylko dlatego, że jakieś garnitury chcą postawić jakieś swoje centrum handlowe. Chcesz macha? Czego się krzywisz, to dobry towar, mnie byle szmelcu nie sprzedają.

Chłopak ma rację. Oczywiście nie mam na myśli „trawy”. Ludziom chodzi o poczucie bezpieczeństwa, stabilność. Skoro władza nie może im tego zapewnić, próbują osiągnąć to własnymi rękoma.

Przeżyłem silny wstrząs. Kilku młodych mężczyzn katowało na środku ulicy jakąś dziewczynę. Chciałem im przeszkodzić, ale Plecak mnie powstrzymał.

Nie wtrącaj się. Ta suka dawała gliniarzowi. Muszą się dowiedzieć, czy coś mu powiedziała. A jak się wtrącisz, ciebie też wezmą na fleki i nie pomoże to, że przyszedłeś tu ze mną.

Nie możesz pojąć takiej prostej rzeczy? Tu nikt się nie przejmie, jeżeli zarobisz kulkę. Dla tych wszystkich ludzi jesteś z zewnątrz. Więc albo jesteś nikim, albo wrogiem, który chce czegoś, co należy do nich. A z laską jest jeszcze gorzej, bo jest stąd, a dawała się dmuchać wrogowi i być może pomagała mu wymyślić, jak zabrać to, co należy do ludzi z dzielni. Rozumiesz, zdradziła swoich. Pewnie jakby z nim spała i przynosiła informacje bratu, to wszyscy by chwalili ją za to, że taka cwana z niej sztuka. A tak jest tylko zwykłą suką, która kręci tyłkiem przed gliniarzami.

Mieszkańcy przypominają kulturę pierwotną. Są brutalni i surowi w osądach. Nie dopuszczają do głosu litości, nie wierzą w okoliczności łagodzące. Nie ma miejsca na błędy, kiedy idzie o przetrwanie. Bo dla nich dokładnie tym jest bunt przeciwko władzy. Próbą przetrwania w brutalnym świecie. Skoro życie się z nimi nie cacka, czemu oni maja się cackać z innymi? Nie mógłbym żyć tak jak oni, ale jestem w stanie ich zrozumieć. Skłamałem - mógłbym. Oczywiście gdybym nie bał się takiej odpowiedzialności. Bo takie a nie inne zasady oznaczają, że odpowiadasz za każdy swój wybór.

Nie mogę cię rozgryźć. Chcesz wiedzieć co tu się dzieje, jak to wszystko działa? Dziwne, ale niech będzie. Na początku gapiłeś się na wszystko, jakbyś kosmitę zobaczył. A teraz wyglądasz, jakbyś się czegoś przestraszył. Nie mnie i nie innych z dzielni. Więc czego się pietrasz? Przecież mówiłem, że póki jesteś ze mną, nic ci nie grozi.

Jak wytłumaczyć chłopakowi, że przestraszyłem się siebie? Zdałem sobie sprawę, jak cienka jest pozłota cywilizacji. To, co uważałem za wartości przyrodzone, to tylko nabyte warunkowanie oparte na systemie kar i nagród. Jak wytłumaczyć, że pojąłem czym są ludzie? Dzikimi bestiami, które same założyły sobie cugle.

Dobra, starczy. Zdaje mi się, żeś się już napatrzył. Niedługo zrobi się ciemno, a dobrze byłoby cię przerzucić przez Pogranicze, nim zajdzie słońce.

Na podstawie zapisu audio nie można ustalić dalszych losów właściciela dyktafonu. Nie można nawet mieć pewności co do tego, że ciało znalezione na Pograniczu należało do tego samego mężczyzny, którego głos słychać na nagraniu. Odciski palców z urządzenia zostały usunięte, zaś personalia denata pozostają nieznane.

Oceniamy materiał jako interesujący dla policyjnych socjologów, którym nagrania mogłyby naświetlić kilka do tej pory niezrozumiałych faktów. Jednocześnie nie możemy uznać go za wystarczającą podstawę do wszczęcia śledztwa w sprawie korupcji osób z kręgów okołorządowych.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!