Pod zacinającym się smokiem
Ściągnij kompletny poradnik do gry Divinity 2: Ego Draconis w formacie PDF
Divinity 2 kontynuuje bowiem tradycje zapoczątkowane przez poprzednie gry Larian Studio – jest to przede wszystkim hack’n’slash, doprawiony wszakże sporą dawką humoru i wzbogacony o całkiem interesującą fabułę. Tym razem przychodzi nam wcielić się w początkującego Pogromcę Smoków, członka elitarnej grupy zajmującej się zawodowo tępieniem przerośniętych jaszczurek. Grę rozpoczynamy w momencie, gdy nasz latający statek dociera do wioski Dalekoblask, w której czeka nas pierwszy etap rytuału przejścia – tracimy swoje dotychczasowe umiejętności, zyskując w zamian moce Pogromcy. Wkrótce okazuje się jednak, że w okolicy grasuje pokryta łuską bestia. Oddział wyrusza gromić gadzinę, lecz nam przykazane zostaje zachowanie ostrożności – wszak nie przeszliśmy jeszcze wszystkich niezbędnych rytuałów. Zaczynamy więc, korzystając z okazji, pomagać miejscowym, jednocześnie badając na własną rękę okolicę. Wtedy dochodzi do niespodziewanego wydarzenia... Przyznać trzeba, że główny wątek fabularny – choć rozpoczyna się pozornie mało ciekawie – z czasem rozkręca się niczym całkiem niezła powieść fantasy. Mamy tu kilka zwrotów akcji, ciekawych bohaterów i ich często niejednoznaczne intencje, zaś sam finał... Nie, tego nie mogę zdradzić. Dość powiedzieć, że hasło „nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy” potraktowano tutaj z należytym szacunkiem. Oczywiście fabuła jest w dużym stopniu liniowa, natomiast dużo więcej swobody mamy w przypadku wszelakich zadań pobocznych. Większość tego typu questów ma zazwyczaj przynajmniej dwa sposoby na rozwiązanie, zdarza się również, iż niektóre z nich poznamy dopiero korzystając ze specjalnej zdolności czytania w myślach. Główny wątek różni się od tych zadań również dużo bardziej epickim charakterem. Te ostatnie, to niejednokrotnie całkiem udana i zabawna parodia różnorodnych motywów znanych z innych gier, czy książek w klimatach fantasy. Wszechobecny humor, to zresztą jedna z największych zalet tego tytułu. Twórcy, podobnie jak w pierwszej grze z cyklu, naśmiewają się z niemalże wszystkich baśniowo-fantastycznych archetypów. Co najważniejsze jednak, te żarty i próby parodiowania klasycznych schematów stoją zazwyczaj na dość wysokim poziomie; nie jest to prosta slapstickowa hucpa, dużo bliżej belgijskiej ekipie do klimatu prozy Adamsa, czy Pratchetta. Niektóre sceny i postaci ocierają się wręcz o czysty absurd, co sprawia, że osoby lubiące tego typu poczucie humoru powinny naprawdę dobrze się bawić. Jedynym problemem może być fakt, iż zdarzają się chwile, kiedy poczuć można delikatny przesyt tak dużą kondensacją dowcipu na jednego bohatera niezależnego. Może to być wszakże niedogodnością chyba tylko dla osób, które od gier oczekują jedynie ociekania patosem i nadętym klimatem. Dla pozostałych, odpowiednio dawkowane, Divinity 2 stanowić może niezłą odtrutkę na ponurą rzeczywistość. Mimo naprawdę dużej liczby bohaterów niezależnych i rozbudowanych dialogów, których pozazdrościć może Divinity 2 niejeden „rasowy” komputerowy erpeg, wciąż i przede wszystkim jest to gra hack’n’slash z typowo zręcznościowym systemem walki. I właśnie w tym miejscu zaczynają się schody... Jako, że w grze mamy do czynienia wyłącznie z widokiem TPP, model walki wymaga ciągłego kontrolowania naszej postaci, co czynimy oczywiście za pomocą myszki i klawiatury. O ile w przypadku potyczek z przeciwnikami walczącymi wręcz jest to dość proste (sami do nas podbiegają), o tyle walka z wciąż uciekającymi (za co poniekąd im chwała) magami i rangerami staje się dość szybko prawdziwą zmorą. Problem polega na tym, iż uganianie się za będącymi w ciągłym ruchu postaciami praktycznie uniemożliwia nam korzystanie z przypisanych do klawiszy 1-0 specjalnych zdolności – wszak przeciętny pecetowy gracz posiada zazwyczaj jedynie dwie ręce. W sukurs przychodzi nam aktywna pauza, podczas której możemy dostać się do specjalnego menu z miksturami i umiejętnościami, a następnie skorzystać zeń w trakcie walki. Jest to jakieś rozwiązanie, jednak sprawdza się najlepiej... podczas walki wręcz z otaczającymi nas przeciwnikami. Próba użycia zdolności na uciekającym wrogu zazwyczaj skutkuje jedynie zużyciem many i wyprowadzeniem ciosu w próżnię. Bardzo szybko zaczynamy inwestować cenne punkty we wszelkie zdolności bierne, tudzież magiczne wspomagacze. Dlatego też gra może rozczarować wszystkich lubujących się w taktycznym rozgrywaniu potyczek – pamiętajcie, że mimo bogatej fabularnej otoczki, jest to tytuł, w którym stoczymy tysiące walk z setkami podobnych do siebie przeciwników. Mimo sugerowanego na początku zabawy wyboru profesji, już chwilę później dowiadujemy się, że – na szczęście – nic nie ogranicza naszej ścieżki rozwoju. Oprócz podnoszenia jednej z sześciu podstawowych statystyk, co poziom będziemy mogli wykupić lub ulepszyć dowolną z dostępnych umiejętności, podzielonych na pięć grup. W każdej z nich znajdziemy po kilkanaście umiejętności, a każdą z nich możemy doskonalić na pięciu poziomach. System ten jest bardzo elastyczny, a na liście zdolności znajdziemy kilka całkiem ciekawych pozycji. Dodatkowo, po wykonaniu jednego z zadań – jest to przynajmniej kilka godzin rozgrywki – uzyskamy możliwość przemiany w tytułowego smoka. Oczywiście nie będziemy mogli tego dokonać wszędzie i nie do każdego miejsca dostaniemy się w tej postaci, jednak przez pewien czas możliwość ta potrafi dać sporo radości i zabawy. Niestety, po dłuższej rozgrywce może nas dopaść znużenie podobnego tego, które towarzyszy walkom w ludzkiej postaci. Po wypracowaniu odpowiedniego schematu działania zaczynamy funkcjonować jak automat, niczym zbawienia wypatrując przeciwników, którzy zmuszą nas do choćby częściowej zmiany taktyki.