Weekend z grą Civilization IV: Colonization – dzień pierwszy

Michał Myszasty Nowicki
2008/11/07 17:00
7
0

Ziemia na horyzoncie!

Podróże i odkrycia wikingów

Ziemia na horyzoncie!

Ziemia na horyzoncie!, Weekend z grą Civilization IV: Colonization – dzień pierwszy

Głównym tematem i motywem przewodnim gry Civilization IV: Colonization jest kolonizacja Nowego Świata – w domyśle Ameryki – i późniejsza walka o niepodległość naszego nowego państwa. W związku z tym, tytułem wstępu, chcieliśmy przybliżyć nieco naszym czytelnikom historię podbojów kolonialnych tego kontynentu. Chyba w każdej szkole uczycie się o tym, że Amerykę odkrył w 1492 roku Krzysztof Kolumb, każdy słyszał o Ferdynandzie Cortezie, walkach z Indianami, czy Deklaracji Niepodległości. Ostatnie badania i wykopaliska – przede wszystkim w kanadyjskiej miejscowości L'Anse aux Meadows – dowodzą jednak, iż Ameryka odkryta została i skolonizowana przez Europejczyków niemalże... 500 lat przed Kolumbem! Nie trzeba chyba długo zastanawiać się, któż mógł być pionierem w tej dziedzinie, gdyż w owym czasie była tylko jedna grupa ludzi niebojących się żeglugi w nieznane, odważnych i gotowych podjąć każde wyzwanie. Wikingowie.

Wygnaniec

Początkowo większość informacji na temat obecności wikingów w Ameryce w okresie wczesnego średniowiecza oparta była na poszlakach, wiedzy zawartej w często fabularyzowanych i fantastycznych sagach lub też dowodach, których autentyczność do dziś podawana jest w wątpliwość – jak choćby słynny kamień z Kensington. Dlatego też przez kilkaset lat uważano, że odkrywcą Ameryki był Krzysztof Kolumb, którego pierwsza wyprawa z 1492 roku dotarła w okolice wybrzeży tego kontynentu. Z kolei za pierwszych europejskich kolonistów uważało się powszechnie 39 marynarzy z jednego z rozbitych statków Kolumba, którzy po katastrofie pozostali na Hispanioli. Krążyła też teoria, jakoby odkrywcami Nowej Ziemi mieli być Chińczycy, jednak stanowiąca koronny argument zwolenników tej teorii mapa uznana została ostatecznie za wyjątkowo udany falsyfikat. Jaka była wiec prawda o odkryciu i kolonizacji tego kontynentu? Przekonajmy się. Warto wszakże zaznaczyć w tym miejscu, że choć teoria ta znalazła poparcie w niepodważalnym materiale dowodowym, spora część historii oparta jest na przekazach zawartych w sagach – mogła więc zostać nieco ubarwiona.

Początek naszej opowieści ma swoje źródło w Sagach o Islandczykach powstałych w okresie od X do XI wieku. Znajdujemy tam między innymi historię Eryka Rudego, który był synem Thorwalda Aswaldssona, wygnanego z Norwegii w 960 roku za „pewne zabójstwa”, jak ujmuje to Saga o Eryku Rudym. Thorwald osiedlił się wraz z rodziną na Islandii, tam jednakże Eryk dopuszcza się identycznej zbrodni, jak onegdaj jego rodziciel. Według wspomnianej, zapewne stronniczej sagi, są to dwa zabójstwa, usprawiedliwione wszakże godzącymi w interes i dobre imię Eryka występkami ofiar. Tak czy inaczej około roku 982 Eryk Rudy zostaje wygnany na trzy lata z Islandii. Jako że ze względu na ojca niemożliwy jest dla niego powrót do rodzimej Norwegii, postanawia zwrócić swe oczy w całkowicie przeciwnym kierunku – na zachód. Znajdował się tam ponoć nowy i niezbadany ląd, odkryty przypadkowo przez wikinga Gunnbjörna Ulfssona niemalże całe stulecie wcześniej. Eryk kompletuje załogę, zbiera chętnych do osiedlenia się na nowym lądzie i wyrusza ku nowej ziemi. Z islandzkich portów wyrusza dwadzieścia pięć okrętów, z których czternaście osiągnie zamierzony cel.

Wyprawa Eryka dociera do wybrzeży Grenlandii, a nasz bohater wraz ze swoimi ludźmi przystępuje do badania nowego lądu. Trzy lata wygnania spędzają oni przede wszystkim na poszukiwaniu miejsc nadających się pod ewentualną kolonizację. Każdy kolejny rok to nowy obóz w zupełnie innym miejscu. Kiedy mija okres banicji, Eryk wraz ze swoimi ludźmi wraca na Islandię, gdzie rozpoczyna "akcję propagandową" mającą na celu skłonienie jak największej liczby chętnych do osiedlenia się na nowym lądzie. To właśnie jego pomysłem było nazwanie tej ziemi Grenlandią (zieloną krainą). Taka nazwa przyciągała chętnych w bardzo skuteczny sposób. Dodatkowo wzbogacona opowieściami o bogactwach naturalnych stanowiła wyjątkowo kusząca propozycję, szczególnie dla wikingów, którzy na Islandii posiadali najmniej urodzajne i dochodowe ziemie. Przez całą zimę Eryk prowadzi swoją rekrutację, by wiosną 985 roku wyruszyć na czele niezwykle tym razem licznej wyprawy.

Po dotarciu do Grenlandii zakłada tam dwie kolonie na południowo-zachodnim wybrzeżu – wschodnią i zachodnią.

Biały Zielony Ląd

W swoim szczytowym okresie rozwoju kolonie te liczą od trzech do pięciu tysięcy mieszkańców. Do dnia dzisiejszego archeologom udało się odnaleźć i zidentyfikować około czterystu farm. Mieszkańcy zajmują się uprawą roli na nielicznych zdatnych do tego terenach i hodowlą zwierząt. Przede wszystkim jednak poświęcają się polowaniom, które dostarczały nie tylko pożywienia, ale i stanowiły podstawowe źródło "towarów eksportowych" kolonii, takich jak kły morsów. W tym celu odbywają niekiedy długie wyprawy, w czasie których spotykają między innymi pokojowo nastawionych Eskimosów, którzy w owym czasie nie zamieszkiwali na skolonizowanym południowo-zachodnim wybrzeżu. Eryk przyjmuje tytuł Najwyższego Wodza (charakterystyczny tylko dla wikińskich władców Grenlandii), zyskuje bogactwo i poważanie. Eryk umiera w wyniku zarazy przyniesionej przez kolejną falę kolonistów w 1002 roku, pozostawia jednak po sobie czwórkę potomstwa.

Choć pierwszym Europejczykiem, który postawił stopę na amerykańskim kontynencie, był jeden z synów Eryka, nie jemu przypada zaszczytne miano odkrywcy tego kontynentu. Dokonano tego bowiem jeszcze w trakcie pierwszej wielkiej fali kolonizacyjnej, czyli pamiętnej wyprawy z 985 roku. Podczas podróży statek kupca Bjarniego Herjólfssona zniesiony został z wyznaczonego kursu na zachód od floty i po trzech dniach podróży załoga ujrzała na zachodzie nieznany ląd. Bjarni wszakże nie był zainteresowany odkryciami, powrócił więc na wcześniej ustalony kurs i szczęśliwie dotarł do Grenlandii. Tam podzielił się swoim przypadkowym odkryciem z Leifem Ericssonem. Ten po kilku latach - około 1000 roku - zebrał grupę odważnych wikingów i postanowił wyruszyć w kierunku ziemi opisanej przez Bjarniego. Ekspedycją miał pokierować jego ojciec Eryk, jednak uległ on wypadkowi podczas jazdy konno i zmuszony był pozostać w grenlandzkiej kolonii.

Już podczas tej pierwszej wyprawy udało mu się dotrzeć i wylądować na kontynencie amerykańskim. Pierwszym terenem, na jaki trafiła wyprawa, była prawdopodobnie Ziemia Baffina, największa wyspa Archipelagu Arktycznego. Świadczyć może o tym nadana tym ziemiom przez Leifa nazwa Helluland, co oznacza „kamienną krainę”. Następnie trafia na półwysep Labrador, który z racji porastających go lasów nazywa Marylandem, czyli "krainą lasów". Leif podejmuje decyzję o spędzeniu zimy w obozie założonym na nowo odkrytym terenie. Wybór pada na trzecią z odkrytych przez niego ziem, Winlandię. Wydaje się ona być najbardziej przyjazna, okoliczne lasy pełne są jadalnych owoców, obfitość zwierzyny łownej robi wrażenie na wikingach, w rzekach i strumieniach wręcz roi się od smakowitych łososi. Najprawdopodobniej była to Nowa Finlandia, choć nie ma co do tego stuprocentowej pewności. Potwierdzeniem tej teorii może być jednak odkrycie w 1960 roku w kanadyjskiej miejscowości L'Anse aux Meadows śladów po wikińskiej osadzie.

GramTV przedstawia:

Wino i pasterze

W tym miejscu warto również przyjrzeć się bliżej kontrowersjom związanym z etymologią tejże nazwy. Oryginalna nazwa Vinland może być bowiem w języku staronordyckim przeczytana w dwojaki sposób – z długim lub krótkim "i". W pierwszym przypadku słowo vin oznacza wino, w drugim łąkę lub pastwisko. Odkrycie w L'Anse aux Meadows teoretycznie potwierdzałoby drugą z teorii, mówiącą, że Winlandia była "krainą łąk", co znajduje swoje odzwierciedlenie w angielskiej nazwie współczesnej miejscowości. W sagach trafić jednakże możemy na informację, że w wyprawie uczestniczył Niemiec o imieniu Tyrkir, któremu udało się znaleźć na lądzie dzikie winogrona. To mogłoby również wyjaśniać pochodzenie nazwy tej ziemi, będącej w tym przypadku "krainą wina". W tym przypadku jednak kłóci się z teorią o tym, jakoby Nowa Finlandia miała być miejscem, gdzie Leif założył swój zimowy obóz – na tym terenie nie występują winorośle. Oznaczałoby to, że wedle tej teorii wikingowie musieli dotrzeć znacznie dalej na południe. Po spokojnym i bezkonfliktowym przeżyciu zimy na nowej ziemi, Leif powrócił w następnym roku do grenlandzkiego Brattahild.

Kolejna wyprawa ku nowym ziemiom miała miejsce w 1004 roku, kiedy to kolejny z synów Eryka Rudego, Thorwald, pożeglował w ich kierunku wraz z trzydziestoosobową załogą. Do przezimowania wykorzystał on obóz założony wcześniej przez brata. Podczas tej wyprawy doszło też do pierwszej konfrontacji z rdzennymi mieszkańcami nowego lądu, kiedy wiosną Thorwald zaatakował dziewięciu tubylców, śpiących na brzegu pod trzema łodziami. Wikingom udało się zabić ośmiu Indian, ostatni z nich uszedł jednak z życiem i wkrótce powrócił z licznymi posiłkami. Wywiązała się zacięta walka, w wyniku której zginął między innymi sam Thorwald, śmiertelnie ugodzony strzałą. Mimo wrogiej postawy tubylców, wikingowie pozostali w obozie jeszcze jedną zimę, a w kolejnym roku przybył tu kolejny z synów Eryka, Thorstein. Nie zabawił jednak długo, odpływając pod koniec lata po odzyskaniu ciała zabitego przez Indian brata.


Pierwszą poważną próbę skolonizowania Ameryki podjął pięć lat później Thorfin Karlsefni, który wyruszył ku nowemu lądowi na czele wyprawy liczącej trzy statki. Wraz z nim popłynęło – tutaj źródła podają dwie różne liczby kolonistów – 160 lub nawet 250 mężczyzn i kobiet. Po ciężkiej zimie wyruszyli dalej na południe, gdzie ostatecznie postanowili osiedlić się w do dziś nieznanym miejscu. Z przekazów wynika, że początkowo wikingowie żyli w dość dobrych stosunkach z miejscową ludnością – istnieją nawet informacje na temat szczegółów prowadzonego z nimi handlu wymiennego. Niestety, z czasem uległy one pogorszeniu, co doprowadziło ostatecznie do otwartego konfliktu z rdzenną ludnością, nazywaną przez wikingów skrælingami. Z czasem najprawdopodobniej doprowadziło to do powrotu ocalałych Skandynawów na Grenlandię.

Co prawda wikingom najprawdopodobniej nigdy nie udało się na stałe skolonizować choćby skrawka amerykańskiej ziemi, to jednak nie ma wątpliwości co do tego, iż to oni byli pierwszymi Europejczykami, którzy odkryli i badali ten kontynent. Przetrwali w Indiańskich legendach, mówiących o rasie białych, potężnych wojowników, mających mnóstwo futer i metalu, a zamieszkujących na wschodnim wybrzeżu. Przez cały czas znajdowane są też w Ameryce dowody ich obecności – choćby odnaleziona w stanie Maine norweska moneta pochodząca z okresu panowania króla Olafa III, panującego w latach 1066-1093 czy choćby sławne ze względu na kontrowersje dotyczące ich autentyczności kamienie runiczne z Kensington i Haevener. Jedno jednak jest pewne – nie ujmując niczego Krzysztofowi Kolumbowi, to nie on odkrył dla Europy Amerykę.

Komentarze
7

Broda to tylko dodatek do reszty, choć fakt, rzucający się w oczy. ;)A Thorgal, to absolutny klasyk. Oprócz "Wyspy..." ten motyw był chyba jeszcze w pierwszym albumie "zdradzona czarodziejka"? Choć głowy sobie uciąć nie dam, a moje Thorgale są teraz jakieś 120 km od miejsca gdzie jestem. ;)

Vojtas
Gramowicz
08/11/2008 13:27
Dnia 08.11.2008 o 09:30, Myszasty napisał:

Z tego, co pamiętam, to nie ma chyba niezbitych dowodów na to, że Jan tam był, jak również nie ma pewności, że był on Polakiem. Mieszkał zdaje się w Gdańsku, ale to zawsze było miasto wielonarodowościowe. :)

No właśnie, zwłaszcza że to bardziej legenda niż fakt. ;)Rzecz dodatkowo komplikuje pojęcie "narodowości", której wykształciło się w okolicach XVIII-XIX wieku. Podobnie rzecz ma się z Kopernikiem, który uważał się za poddanego polskiego króla, ale najprawdopodobniej na codzień sprechał.

Dnia 08.11.2008 o 09:30, Myszasty napisał:

> Myszasty, czy Ty w poprzednim wcieleniu byłeś Wikingiem?

Dnia 08.11.2008 o 09:30, Myszasty napisał:

Łeb mam mocny i twardy, uwielbiam słuchać norweskiej i fińskiej muzy, biegałem też swego czasu z mieczem i toporem. Cholera, może? :D

No i broda! :)Czytając o tych islandzkich i grenlandzkich wyprawach przypomniał mi się Thorgal pt. "Wyspa lodowych mórz". Klasyk.

Dnia 08.11.2008 o 10:07, Maerius napisał:

Jak... to... z toporem... biegałeś? Po ogródku, do spożywczaka?!?

Po ogródku i owszem, zdarzało się. Ale zazwyczaj ubrany dodatkowo w koszulę nocną ze stalowych kółeczek i po jakiejś łące lub lesie. ;)




Trwa Wczytywanie