W obronie tradycji cz. II

Curtiss
2008/04/05 17:16

Na życzenie tych kilku osób, którym chce się czytać moje felietony, kontynuuję temat. Może tekst nie będzie dłuższy, ale mam nadzieję, że równie ciekawy. Tak się składa, że szczególnie fascynuje mnie kwestia tradycji narosłych wokół tożsamości narodowej. Ponieważ każdy z nas wie mniej więcej, do czego to się sprowadza, pozwolę sobie na potraktowanie tematu bardzo swobodnie i z owych sposobów identyfikacji uczynię tylko kanwę dzisiejszej wypowiedzi.

W obronie tradycji cz. II

Na życzenie tych kilku osób, którym chce się czytać moje felietony, kontynuuję temat. Może tekst nie będzie dłuższy, ale mam nadzieję, że równie ciekawy. Tak się składa, że szczególnie fascynuje mnie kwestia tradycji narosłych wokół tożsamości narodowej. Ponieważ każdy z nas wie mniej więcej, do czego to się sprowadza, pozwolę sobie na potraktowanie tematu bardzo swobodnie i z owych sposobów identyfikacji uczynię tylko kanwę dzisiejszej wypowiedzi.

Ab ovo

Tożsamość narodowa czy też etniczna ogniskuje się wokół pewnych tradycji. Czy to religijnych (naród Izraela) czy językowych i kulturowych, tak jak na przykład w przypadku Finów. To właśnie tym drobiazgom, które czynią z nas członków jakieś społeczności, a także efektom, do jakich to prowadzi, poświęcę dzisiejszy tekst. Niewątpliwie, jest się nad czym zastanowić.

Mimo, że "tradycja" państwowości sięga swymi korzeniami czasów antycznych, to dla tak zwanej kultury zachodniej poczucie przynależności narodowej jest w większości wypadków stosunkowo młode. Jedną z przyczyn jest powstanie systemu lenno-feudalnego, który na niektórych obszarach utrzymał się, w nieco tylko zmienionej formie, niemal do XIX wieku. Przysięga lenna tworzyła więź lojalności z seniorem, a nie z nacją. Zmiana seniora przyczyniała się do przeniesienia owej więzi niezależnie od jego przynależności etnicznej. Z drugiej strony medalu mamy chłopów pańszczyźnianych, plebs miejski, fornali.... Rzeszę ludzi, których życie toczyło się w większości wypadków wokół jednej tylko kwestii: aby jakoś przeżyć. Chłop francuski więcej miał wspólnego ze swoim odpowiednikiem z Polski, niż ze swoim panem, mimo że różnił ich język i obyczaje. A wszystko to razem tworzyło społeczeństwo, dla którego określenie "tożsamość narodowa" było, delikatnie rzecz ujmując, dość obce. Niektórzy kulturoznawcy posuwają się wręcz do twierdzenia, że naród jako pojęcie i rzeczywisty twór powstał dopiero w XVIII wieku.

Prawo lenne miało swoje zalety, jednak w żadnym razie nie przeważały one nad wadami. Bądź co bądź, to z tego powodu Anglia i Francja przez sto lat szarpały się za kudły. Już wyjaśniam – chodzi oczywiście o tak zwaną Wojnę Stuletnią. Po ślubie z Henrykiem II Eleonora zwana Akwitańską wniosła mu ową prowincję w posagu. W efekcie jej dzieci, późniejsi posiadacze korony angielskiej, znaleźli się w nader specyficznym położeniu. Mieli do wyboru – oddać swoje dziedzictwo lub złożyć hołd królowi Francji. Sprawę komplikował dodatkowo fakt, że niecałe trzy pokolenia wcześniej potomkowie Wilhelma Zdobywcy byli takim układem związani i nie bardzo chcieli do niego wracać. Wojny wybuchały już dla błahszych powodów.

Naród Wybrany

GramTV przedstawia:

Dzieci Izraela, potomkowie Izaaka lub, jak przez wieki na nich wołano, Żydzi, wobec opisanych prze ze mnie faktów są ewenementem. Przez dwa tysiące lat poniewierki zachowali odrębność kulturową, poczucie tożsamości oraz potrafili, po tym czasie, przeprowadzić rekonstrukcję państwa. Oczywiście, lwią część sprawy wyjaśnia odrębność religijna. Jednak to nie wszystko. Ów przypadek dowodzi dobitnie, że słowa "państwo" oraz "naród" są rozdzielne. Mimo braku tego pierwszego, to drugie może trwać. Izraelici, po dwóch tysiącach lat, dzięki sporej pomocy zewnętrznej, uzyskali swoje państwo. O politycznym wydźwięku całej sprawy pozwolę sobie nie mówić. Natomiast społecznie są precedensem do roszczeń wyzwoleńczych i separatystycznych dla wszystkich rejonów świata.

Znakomitym przykładem udanej secesji jest Finlandia. Kraj, który w zeszłym roku obchodził dziewięćdziesiątą rocznicę istnienia. Wcześniej przez wieki był szwedzki, później rosyjski... Naród, którego najsłynniejszy kompozytor "urodził się w szwedzkojęzycznej rodzinie", jak możemy przeczytać w encyklopedii. W którym przez długie lata uczeni ludzie mówili po szwedzku, bo tylko w tym języku nauczano w szkołach. Dziś jedna z potęg gospodarczych Europy, która zarazem mogłaby służyć za model społeczeństwa obywatelskiego. I której niskiego poziomu przestępczości nie tylko my możemy pozazdrościć. Oczywiście, mieli bez porównania łatwiej, niż Izrael. Oni byli u siebie, już mieli swój kraj. Musieli "tylko" pozbyć się innych nacji, które rościły sobie prawa do ich ziem. Wszystkim sądzącym, że było to łatwe, polecamy historię fińsko-rosyjskiej Wojny Zimowej...

Piękny dzień na umieranie

Jak widać, poczucie tożsamości narodowej może być, i często jest, bardzo silne. Podobnie jak dążenie do autonomii. Ktoś mógłby powiedzieć: "Kiedyś tak było". I jeśli miałby na myśli jednostki, mógłby mieć rację. Jednak w skali społeczności, w jakiej te mechanizmy zachodzą, jest to proces, który nadal trwa. Nawet w tej chwili, no prawie, istnieje wiele miejsc, w których separatyści chcą własnej niezależności. Typowym przykładem tego, co się wówczas dzieje, jest Tybet – kto nie wie o czym mowa, niech włączy telewizor.

O dziwo, istnieje też przykład mniej krwawy. Zapewne dlatego nie jest on tak głośny, chociaż moim skromnym zdaniem, z powodów społeczno-polityczno-gospodarczych, o wiele ciekawszy. Lakota, jedno z plemion narodu Dakotów, lepiej w Polsce znanych jako Sioux, wypowiedziało wszystkie traktaty, jakie ich przodkowie zawarli z Rządem Stanów Zjednoczonych. Co więcej, ogłosili się niezależnym i wolnym państwem, zajmującym tereny pięciu BYŁYCH stanów Ameryki: Dakota Północna i Południowa, Nebraska, Montana i Wyoming. Plemiona Dakotów zaliczały się niegdyś do największych społeczności plemiennych Wielkich Równin. Stosunkowo późno spotkali się z białymi. Chociaż dość szybko przekonali się, jak dwulicowi i podstępni mogą być agenci rządowi, to nie byli w stanie oprzeć się ekspansji osadników wspieranych przez armię i państwowe pieniądze. Pod koniec XIX wieku zostali zepchnięci do niewielkich enklaw i zmuszeni do podpisania Traktatów, na mocy których stali się wyrzutkami na własnej ziemi. Aż do teraz. Scenariusz jak w dobrym thrillerze politycznym, ba, nawet scenariusz do gry mógłby być z tego niczego sobie.

Najbardziej jednak w całej sytuacji zaskakuje postawa administracji Georga W. Busha. Jest to typowy przykład tego, co Amerykanie nazywają "It's not my business". Bardzo powszechne zjawisko u kończących kadencję polityków. Rezygnujący działacz dowolnego ugrupowania nie ma przecież żadnego interesu w załatwieniu tej sprawy. Nie zapewni mu to kapitału politycznego, a wiec nie warto się tym zajmować. Najciekawszym aspektem owego wydarzenia jest jednak fakt, że następcy obecnego prezydenta zostanie zgniłe jajo, którego nie będzie mógł wyrzucić. Ich linia polityki międzynarodowej, zapoczątkowana niemal równo przed dziewięćdziesięciu laty, wiąże im ręce. Niemal każdy konflikt na przestrzeni tego czasu, którego podłoże miało charakter wyzwoleńczy, wiązał się z ich zaangażowaniem. Już interwencja w Iraku znacznie nadszarpnęła ich wizerunek "światowego żandarma" i "obrońcy uciśnionych".

Oczywiście, postawa polityczna amerykańskiej administracji nie była tematem tego felietonu. Jednak to właśnie na niej zakończę, bo kto im, narodowi emigrantów, uchodźców i dorobkiewiczów bez własnej, wspólnej kulturowej kolebki daje prawo do oceniania innych nacji? Czy poza nimi samymi ktoś jeszcze wierzy, że Stany Zjednoczone mają do tego prawo? Nie mówię o interwencjach zbrojnych, ale właśnie o ingerencji w życie innych narodów, o moralnym aspekcie sprawy. Chyba się rozpędziłem, mam jednak nadzieje, że przejrzyście wyraziłem mój niepokój ową sprawą.

Komentarze
10
Curtiss
Gramowicz
Autor
07/04/2008 14:46

W zasadzie nie miałem w planie wartościowania miedzy państwem a narodem. Wielką rzadkością jest sytuacja w której jakieś państwo nie ma swojego narodu. Nawet Amerykanom, cokolwiek byśmy o nich nie myśleli, udało sie wykształcić coś w tym stylu. Częściej jak pokazuje ten tekst zdarza się sytuacja odwrotna.Co do niewymienionych nacji, to owszem jest tego bardzo dużo, Kurdowie, Cyganie, Tybetańczycy i Indianie stanowią tylko najbardziej znane przypadki.

Usunięty
Usunięty
06/04/2008 15:38

Trudno coś powiedzieć na ten temat . Bardzo ciekawy tekst

Usunięty
Usunięty
06/04/2008 15:35

ważniejszy naród




Trwa Wczytywanie