Guitar Hero - historia serii

mastermind
2008/02/01 17:00

Dwaj koledzy z MIT-u i ich marzenie

Dwaj koledzy z MIT-u i ich marzenie

Dwaj koledzy z MIT-u i ich marzenie, Guitar Hero - historia serii

Strzelanie do potworów, wyścigi samochodowe czy nawet przestawianie cukierkowych figurek po ekranie imitującym mapę świata jest już passe. W obecnych czasach, w przemyśle rozrywkowym liczy się maksymalna interakcja uczestnika z grą. W popularnych, zwłaszcza w Kraju Kwitnącej Wiśni i USA, salonach gier czy raczej wielkich centrach rozrywki stawia się na automaty wyposażone w kontrolery, które pomagają wczuć się w rolę mistrza deskorolki, specjalisty od narciarstwa alpejskiego albo gwiazdy rocka. I właśnie moda na to ostatnie zjawisko – imitowanie występów prawdziwych rockmanów - przyszła do nas wraz z premierą serii Guitar Hero.

A wszystko zaczęło się pewnego uroczego wieczoru w roku 1995, kiedy dwaj przyjaciele, absolwenci słynnego Massachusetts Institute of Technology (MIT) - Alex Rigopulos i Eran Egozy - zaczęli rozmawiać o swoich marzeniach. Panowie chcieli wynaleźć sposób na to, by zwykli gracze mogli choć w części poczuć u siebie w domach tę część magii, którą gwiazdy rocka przeżywają na scenie. Wkrótce potem powstała firma Harmonix Music Systems, której głównym celem było umożliwienie ludziom nie potrafiącym grać na instrumentach odczuwania beatów muzyki. Pierwszą, zapomnianą już dzisiaj produkcją z 2000 roku, która co ciekawe trafiła nawet na pecety, było oprogramowanie The Axe. Nie była to gra w ścisłym znaczeniu tego słowa, ale po prostu program, który zmieniał mysz lub dżojstik w sterownik umożliwiający... modyfikowanie w czasie rzeczywistym dołączonych na CD kawałków. The Axe zdobyło uznanie krytyki i niemałą ilość zadowolonych użytkowników, a programiści z Harmonix Music Systems nabyli dzięki niemu stosownego doświadczenia. Nawiązali przy okazji współpracę z kilkoma liczącymi się twórcami (m.in. Motley Crue, Meredith Brooks) i zrozumieli, że zabawa w „sterowanie muzyką” jest pasjonująca nie tylko dla nich.

The Axe doprowadziło Harmonix Music Systems wprost do wydanej w 2001 roku na PS2 FreQuency. Na przykładzie tej gry widać już dokładnie koncepcję rozgrywki, które przenikną do hitowej serii Guitar Hero. W FreQuency gracze musieli naciskać we właściwych momentach odpowiednie klawisze oraz ich kombinacje na DualShocku, po to by „złapać nutki”, które następnie układały się w melodię. Trudność polegała na tym, że zbierało się oddzielnie ścieżki dla gitary akustycznej, basu, perkusji, a nawet wokalu. Dodatkowym utrudnieniem było, znane też doskonale z Guitar Hero, wzrastające tempo rozgrywki. W grze zadbano również o rzetelny zestaw utworów. Posłuchać można było kawałków m.in.: Orbital, Fear Factory, No Doubt, Paula Oakenfolda, The Crystal Method, czy Meat Beat Manifesto. To również ten tytuł, po raz pierwszy w produkcjach ze znaczkiem Harmonix Music Systems, wprowadził rozgrywkę multi. Gracze mogli rywalizować przez Internet lub na jednej konsoli na podzielonym ekranie.

Kolejną udaną produkcję Harmonix Music Systems było Amplitude, które ujrzało światło dzienne w marcu 2003 roku. W zasadzie był to sequel poprzedniej gry z nowym zestawem utworów i w nowej oprawie graficznej. Na ścieżce usłyszeć mogliśmy m.in.: Davida Bowie, P.O.D., BT, Weezer, Pink, Dieselboy, blink 182, Run DMC i innych. Cała zabawa sprowadzała się ponownie do naciskanie przycisków zgodnie z kombinacjami rozpisanymi na ośmiu ścieżkach, które układały się w utwór. Jeśli w którymś momencie nie zdążyliśmy prawidłowo nacisnąć przycisku, kawałek należało powtórzyć. Generalnie zarówno FreQuency, jak i Amplitude znalazły spore rzesze wielbicieli, osiągając w branżowych magazynach znakomite noty. Obie sięgnęły też po liczne nagrody, wśród których na wspomnienie zasługują wyróżnienia przyznane przez znane pismo Rolling Stone oraz brytyjską organizację BAFTA.

Od DualShocka do Gibsona

Prawdziwy przełom nastąpił jednak w październiku 2005 roku. Wówczas na światowe półki trafiła pierwsza część Guitar Hero. Słabiej zorientowani klienci byli zaskoczeni olbrzymimi rozmiarami pudełka, które kryło w sobie imitację słynnego czarnego Gibsona SG, wykonaną mniej więcej w wymiarze ¾ oryginału. Koniecznie należy w tym miejscu wspomnieć, że pomysłu z wykorzystaniem „małej gitary” jako sterownika nie należy wcale przypisywać Aleksowi Rigopulosowi i Eranowi Egozy’emu. Otóż blisko dziesięć lat wcześniej, a dokładnie w roku 1998, Konami stworzyło automat zwany Guitar Freaks, do którego dołączona była właśnie gitara z trzema przyciskami (zielonym, czerwonym i niebieskim), a zasada zabawy była dokładnie taka sama jak w przypadku wspomnianych już tytułów! Doprawdy, nie pytajcie nas, dlaczego pod adresem Harmonix Music Systems nie skierowano pozwów o złamanie patentów, ale najwyraźniej ktoś w Konami nie dopilnował istotnych formalności.

Fakt jest jednak faktem, Guitar Hero wylądowało w sklepach i momentalnie znalazło setki tysięcy nabywców na całym świecie. Dochody Harmonix Music Systems musiały być z tego tytułu gigantyczne, bowiem w produkcję gry zainwestowano „jedynie” milion dolarów, co jak na ten segment rozrywki nie jest kwotą wygórowaną, wszak trzeba sobie zdawać sprawę, że bajer w postaci małej gitary kosztuje. Gibson SG był jednak nieco bardziej skomplikowany niż zabawka z Guitar Freaks. Miał bowiem aż pięć klawiszy, co sprawiało, że niektóre kombinacje na wyższych poziomach trudności wykonać było trudniej. Do tego dochodził specjalny przełącznik imitujący strunę, który trzeba było naciskać równocześnie z przyciskami oraz wajcha (tzw. whammy bar) odpowiedzialna za efekt, która generowała dodatkowe punkty.

Gra zawierała 47 kawałków, z czego 30 było coverami nagranymi przez WaveGroup – zespół, który związał się z serią na dobre. Wśród nich znalazły się, dla przykładu: Red Hot Chili Peppers (Higher Ground), Jimi Hendrix (Spanish Castle Magic), Black Sabbath (Iron Man), Ozzy Osbourne (Bark at the Moon) oraz Megadeth (Symphony of Destruction). Projektując całe urządzenie, autorzy postanowili skupić się na trzech głównych aspektach gameplaya. Pierwszym był zapis, który odpowiadał z grubsza nutowym zapisom utworów, po to by dać graczom wrażenie grania prawdziwego kawałka. Drugim był system Star Power, który miał pogłębiać muzyczno-arcadowe wrażenia. Trzecim elementem stała się specyficzna atmosfera scenicznego show, które realizować miało m.in. użycie whammy bar i potrząsanie gitarą. Cała zabawa opierała się na trybie kariery, w której gracz stawał się członkiem fikcyjnego zespołu i podróżował z koncertu na koncert. Można również było poćwiczyć kawałki przed poważniejszą rozgrywką niezależnie od kariery, albo w trybie multiplayer rywalizować w czasie jednej piosenki z kumplem. Sukces gry był ogromny. W sumie sprzedano grubo ponad 1,5 miliona kopii i momentalnie przystąpiono do realizacji części drugiej.

Guitar Hero II wydany pod koniec 2006 (PS2) i w 2007 (Xbox 360), okazał się nie mniejszym sukcesem, w zasadzie nie zmieniając ani na milimetr koncepcji rozgrywki. Dość powiedzieć, że w 2006 roku zajął szóstą pozycję na liście najlepiej sprzedających się gier roku, z wynikiem ponad 3 milionów egzemplarzy. Czym zatem przyciągnął fanów? Tym razem gra zawierała aż 64 utwory (w tym 40 licencjonowanych oraz 24 bonusy), a do tego usprawniono tryb pojedynków multi, dodając przy okazji zestawy trzy akordowe, które punktowane były potrójnie. Dołączany do zestawu PS2 Gibson był dla odmiany czerwony, a właściciele Xboxa 360 otrzymywali w pudełku Gibsona X-Plorera oraz dodatkowych dziesięć kawałków, które można było odblokować w czasie gry.

Ci ostatni mogli również porównywać swoje osiągnięcia przez Xbox Live oraz wypełniać 50 achievementów. Poprawiono również grafikę, dodając m.in. efekty specjalne, pirotechniczne oraz zachowania sceniczne postaci, które skorelowane zostały z muzyką. Tym razem z głośników usłyszeć można było m.in.: Guns N' Roses (Sweet Child O' Mine), Van Halen (You Really Got Me), Black Sabbath (War Pigs), Alice Cooper (Billion Dollar Babies) czy Iron Maiden (The Trooper). Dzięki temu wszystkiemu gra zyskała olbrzymią popularność, a sukces ten skazywał ją na kontynuacje. Odcinanie kuponów od sławy

Nietrudno zauważyć, że produkcja kolejnych odsłon gry była swoistym odcinaniem kuponów od sławy. Kosmetyczne zmiany gameplaya nie zrażały jednak fanów. Wprost przeciwnie, z tygodnia na tydzień ich przybywało, a wszyscy nowi gracze z miejsca zakochiwali się w zabawie. Wiadomo – nic nie sprawia takiej frajdy przed ekranem, jak granie na gitarze (nawet plastikowej), kiedy wkoło znakomicie bawią się kumple. Kolejny przystanek na drodze spektakularnych sukcesów serii Guitar Hero stanowił Guitar Hero Encore: Rocks the 80s.

Wydany w połowie 2007 roku, był w zasadzie dodatkiem do dwójki, nie wprowadzając kompletnie żadnych zmian w rozgrywce. W nawiązaniu do tytułu, w grze znalazło się natomiast trzydzieści kawałków z lat 80. Tym razem można było usłyszeć np.: Twisted Sister (I Wanna Rock), Ratt (Round and Round), Quiet Riot (Metal Health), Dio (Holy Diver) i wiele innych. Pewną ciekawostką jest natomiast fakt, że w listopadzie 2007 kapela The Romantics złożyła w sądzie pozew sądowy przeciwko Activision, RedOctane, Harmonix i Wavegroup Sound, a więc wszystkim firmom, które stały za produkcją gry. Chodziło o bezprawne wykorzystanie utworu What I Like About You.

Nieco wcześniej, bo w 2006, dały znać o sobie prawa rynku. Firmę, która odpowiadała za wydawanie gier z serii Guitar Hero, a więc RedOctane, w maju kupiło Activision. Z kolei MTV w kilka miesięcy później nabył większościowy pakiet udziałów w Harmonix, które tym samym straciło prawa do developingu Guitar Hero. Nawiasem mówiąc, ze strony Harmonix było to rewelacyjne posunięcie, bo niemal w tym samym czasie firma ogłosiła, że rozpoczyna nową serię - Rock Band - która twórczo rozwija pomysły z Guitar Hero, wprowadzając do całej zabawy podział na specjalizacje wśród muzyków amatorów. Na skutek całego zamieszania z prawami do tytułu Guitar Hero III: Legends of Rock, która światło dzienne ujrzała w lecie 2007 roku, wydana została już przez Neversoft (twórców serii Tony Hawk) i trafiła z miejsca na PlayStation 2, PlayStation 3, Xbox 360, Wii, PC, a nawet Mac-a. Co ciekawe, tym razem, po raz pierwszy w historii serii, można było nabyć grę z kontrolerem bezprzewodowym albo dwiema gitarami. A o Guitar Hero III: Legends of Rock przeczytać będzie można przy okazji recenzji, którą niebawem znajdziecie na naszych łamach.

Materiał filmowy

Niestety ani pokaz rozgrywki ani nawet najlepszy zwiastun nie są w stanie oddać ducha Guitar Hero. Niemniej jednak warto chociaż obejrzeć, jak ta gra wyglądała wcześniej. Poniżej prezentujemy Wam pełen przekrój przez serię GH.

GramTV przedstawia:

Komentarze
17
Domek
Gramowicz
04/02/2008 09:38

"Pewną ciekawostką jest natomiast fakt, że w listopadzie 2007 kapela The Romantics złożyła w sądzie pozew sądowy przeciwko Activision, RedOctane, Harmonix i Wavegroup Sound, a więc wszystkim firmom, które stały za produkcją gry. Chodziło o bezprawne wykorzystanie utworu What I Like About You".Słowo wyjaśnienia, bo z tego krótkiego fragmentu można odnieść błędne wrażenie. W grze Guitar Hero Encore: Rocks the 80s znalazł się cover utworu What I Like About You, a firma Harmonix miała pełne prawo do jego wykorzystania - nie ono było przyczyną sporu. Przyczyną sporu było przekonanie grupy Romantics, że utwór zbyt mocno przypomina oryginał - czyli że cover jest za dobry, a gracz może odnieść wrażenie, że ma do czynienia z autentycznym wykonaniem (a - jeszcze raz - Harmonix miało prawo tylko do nagrania "własnej wersji", nie do wykorzystania oryginału).Cały ten proces sądowy to oczywiście jedna wielka bzdura i "skok na kasę" zespołu The Romantics, który zwęszył po prostu potencjalne pieniądze (zresztą nawet się z tym specjalnie nie kryli, fragment pozwu brzmiał mniej więcej tak: "Nie mamy oczywiście nic przeciwko dobremu biznesowi, ale chcemy mieć w nim swój udział"). Ostatecznie zespół proces przegrał, a sędzia uznał, że Harmonix miało pełne prawo do użycia w grze covera utwory What I Like About You, z którego skorzystało i nie ma o czym mówić. Całkiem słusznie zresztą.

Domek
Gramowicz
04/02/2008 09:38

"Pewną ciekawostką jest natomiast fakt, że w listopadzie 2007 kapela The Romantics złożyła w sądzie pozew sądowy przeciwko Activision, RedOctane, Harmonix i Wavegroup Sound, a więc wszystkim firmom, które stały za produkcją gry. Chodziło o bezprawne wykorzystanie utworu What I Like About You".Słowo wyjaśnienia, bo z tego krótkiego fragmentu można odnieść błędne wrażenie. W grze Guitar Hero Encore: Rocks the 80s znalazł się cover utworu What I Like About You, a firma Harmonix miała pełne prawo do jego wykorzystania - nie ono było przyczyną sporu. Przyczyną sporu było przekonanie grupy Romantics, że utwór zbyt mocno przypomina oryginał - czyli że cover jest za dobry, a gracz może odnieść wrażenie, że ma do czynienia z autentycznym wykonaniem (a - jeszcze raz - Harmonix miało prawo tylko do nagrania "własnej wersji", nie do wykorzystania oryginału).Cały ten proces sądowy to oczywiście jedna wielka bzdura i "skok na kasę" zespołu The Romantics, który zwęszył po prostu potencjalne pieniądze (zresztą nawet się z tym specjalnie nie kryli, fragment pozwu brzmiał mniej więcej tak: "Nie mamy oczywiście nic przeciwko dobremu biznesowi, ale chcemy mieć w nim swój udział"). Ostatecznie zespół proces przegrał, a sędzia uznał, że Harmonix miało pełne prawo do użycia w grze covera utwory What I Like About You, z którego skorzystało i nie ma o czym mówić. Całkiem słusznie zresztą.

Usunięty
Usunięty
02/02/2008 18:58

Widziałem toto w sklepie, i gdyby nie to, że na dniach kupuję prawdziwe wiosełko, to bym sięjak najbardziej skusił, mimo dość niezłej ceny.Niemniej fajnie, że giera w której jest naprawdę kawał dobrego łupania stajesię tak popularna. Bądź co bądź, kolejna broń do walki z dziećmi techno;)Ładna sprawa co do tego złamania praw autorskich. Ale myślę, że developerzy się po prostujakoś między sobą dogadali...




Trwa Wczytywanie