Call of Duty 4: Modern Warfare - rzut okiem

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani...

Guuns... lots of guuns...

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani...

Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani..., Call of Duty 4: Modern Warfare - rzut okiem

No i stało się – rewolucja miała miejsce. Ekipa ze studia Infinity Ward postanowiła odstawić do garażu wehikuł czasu i przenieść nas tym razem na całkiem współczesne i nowoczesne pole walki. Mowa oczywiście o najnowszym dziecku tegoż teamu, czyli kolejnej, czwartej w historii odsłonie słynnego cyklu Call of Duty. Nazwa ta wszystkim graczom od lat kojarzyła się z najbardziej znanymi epizodami drugiej wojny światowej, w których mogliśmy wziąć udział, w każdej nowej odsłonie zabijając kolejne dziesiątki i setki aryjskich nadludzi. Teraz zmienił się zarówno teren działań, jak i czasy oraz przeciwnicy. Czy samej grze wyszło to na dobre? O tym przekonamy się już za chwilę.

Idziemy do kina!

Gra, w trybie single player, to przede wszystkim diabelnie dobry kawał wojennego kina. Do tego zresztą zdążyliśmy już przywyknąć i zapewniamy Was – w tej materii nic się nie zmieniło. A jeśli już, to tylko na lepsze. Od samego początku trafiamy w środek piekielnie wciągającej opowieści, która - choć relatywnie krótka - dostarcza nam wrażeń porównywalnych tylko z najlepszymi produkcjami filmowymi. Dostajemy więc w ręce kilkugodzinny, rewelacyjny, interaktywny film sensacyjno-wojenny, zaś sam sposób realizacji jeszcze pogłębia „kinowość” tejże produkcji. Widać to szczególnie na samym początku gry, kiedy po pierwszym, w pełni grywalnym epizodzie, rozpoczyna się – swoją drogą świetny pomysł i wykonanie – typowo filmowa czołówka, z pojawiającymi się nazwiskami. Przy okazji maleńka podpowiedź, bo jak zauważyliśmy, nie każdy zwrócił na to uwagę, często ograniczając się jedynie do oglądania: spróbujcie w jej trakcie poruszać myszką. Przepraszamy, głową.

Nie chcemy oczywiście zdradzać tutaj fabuły, uwierzcie jednak, iż jest to gra wyjątkowa pod tym względem – niewiele jest tytułów, w których sama opowieść sprawia, iż nie odchodzimy od kompa tylko dlatego, żeby dowiedzieć się „co dalej?”. A przecież, to tylko zwykła strzelanka. W grze przyjdzie nam się – aktywnie – wcielić w trzy postaci, będące członkami elitarnych jednostek amerykańskich i brytyjskich, zaś poszczególne akcje będziemy wykonywać począwszy od pokładu estońskiego frachtowca, przez tereny byłych republik radzieckich, aż po labirynty niskich zabudowań bliskowschodnich miasteczek. Jedne z najbardziej klimatycznych misji odbędziemy zaś w scenerii, która na pewno rozczuli wszystkich stalkerów.

Wszystkie epizody zaś, wedle wzorca znanego już z trzeciej, konsolowej części, łączą się w jedną spójną opowieść, w której co jakiś czas zmienia się główny bohater oraz miejsce akcji. W grę sprytnie wplecione zostały w pełni grywalne retrospekcje, czy charakterystyczny już dla Call of Duty epizod „lotniczy” – choć krótki, to przyznajemy, niebywale klimatyczny i dający wiele radości. Bo czyż AC130 Spectre może nie być klimatyczny?

Wspominaliśmy, przy okazji przedstawiania historii cyklu, o kluczowym dla niej określeniu, czyli intensyfikacji doznań. Czwórka pod tym względem nie ma sobie równych – tak szybkiego tempa akcji - wręcz bombardowania efektownymi zagrywkami - nie przeżyliśmy od dawna. Mówiąc krótko: kampania nie daje nam nawet na chwilę odetchnąć i wciąga, jak chodzenie po bagnach. Zastanawiamy się, czy znajdzie się ktokolwiek, kto po jej odpaleniu odejdzie od swojego peceta przed zobaczeniem końcowych napisów. No i, oczywiście, małej niespodzianki po nich następującej. Jedynym, a zarazem najpoważniejszym jej minusem jest sam czas rozgrywki. Niestety, to tylko pięć, może maksymalnie do dziesięciu godzin zabawy, w zależności od umiejętności gracza i poziomu trudności. To zdecydowanie największa wada tej gry.

Chłopcy z Placu Broni

Jako, że jak wie chyba każdy, mamy do czynienia z Królową Skryptów, cały dramatyzm sytuacji zawdzięczamy jednak nie tyle własnym działaniom, co znów perfekcyjnie użytym skryptom. Widać to wyraźnie podczas kolejnych podejść do gry – na wyższych poziomach, zabawa potrafi być przez to niekiedy... łatwiejsza. Nic bowiem nie jest już w stanie nas zaskoczyć – wiemy w jakiej kolejności najefektywniej „czyścić” budynki, skąd i kiedy wyskoczą kolejne fale wrogów, czy choćby diablo upierdliwe psiaki. Zdajemy sobie jednak doskonale sprawę, iż zadziała tu zasada „coś za coś” – dramaturgia lub swoboda, twórcy zaś wybrali jednoznacznie i zdecydowanie tę pierwszą opcję. Gra jest liniowa i to wręcz do bólu – jedyną wolność mamy chyba tylko w doborze broni, biegać bowiem musimy tam gdzie trzeba – jednak podczas rozgrywki, jakoś specjalnie to nie przeszkadza. Świetnie działa tutaj usprawiedliwiający efekt głosu dowódcy i grupy – przecież mamy do wykonania konkretne zadanie, w konkretnym miejscu, zaś precyzyjne rozkazy dostajemy dosłownie co chwilę. Jesteśmy żołnierzem, członkiem oddziału, a nie turystą, który może wleźć sobie gdzie chce oraz kiedy chce i to mimo wyraźnych zakazów.

Kolejna ważna rzecz, to działania naszych towarzyszy broni. Kiedy patrzy się na ich zachowanie, ruchy i gestykulację, tylko pogłębia się wrażenie uczestniczenia w prawdziwej wojnie – są one po prostu perfekcyjne. Nasi komandosi poruszają po polu walki skokami, chowają się za przeszkodami, przekazują sobie za pomocą gestów informacje, nawet choćby zmieniając magazynek informują nas o tym, abyśmy zdawali sobie sprawę z chwilowej przerwy w osłaniającym nas ogniu. Podobnie jest z przeciwnikami – mimo tego, iż pojawiają się zawsze w tych samych miejscach, to już samo ich zachowanie zasługuje na pochwałę. Kiedy mają iść szeroką ławą, mając zdecydowaną przewagę i osłonę artyleryjską – tak właśnie robią. Kiedy zaś walczymy w budynkach, czy na bardziej zagęszczonej przestrzeni – chowają się za przeszkodami, poruszają się skokami, czasem potrafią po prostu wystawić zza węgła samą broń i strzelając na oślep zmusić nas do szukania osłony.

Więcej niż stereo, choć nie zawsze w kolorze

Na dodatek, wszystko to wygląda niemalże jak prawdziwy film. Mówiąc prościej – grafika jest rewelacyjna. Oczywiście, żeby cieszyć się w pełni wszystkimi efektami i detalami, trzeba być posiadaczem naprawdę bardzo mocnego sprzętu. Jeśli już jednak jesteśmy takimi szczęśliwcami, na naszych ekranach zagości jedna z najlepiej zrealizowanych produkcji filmowych ostatnich lat. Na dodatek interaktywna i co najważniejsze – bardzo płynna. Wraz z zakupem dostajemy bowiem coś, co zaczyna stanowić rzadkość w dzisiejszym świecie wydawanych na czas gier – program o naprawdę bardzo dobrze zoptymalizowanym kodzie. W czasie rozgrywki, mimo ustawienia wszystkich opcji na maksimum, ani razu nie doświadczyliśmy przycinania się, czy jakichkolwiek zawieszek. Również jeśli chodzi o stabilność, nie mamy nic do zarzucenia – mimo wielogodzinnego męczenia gry na różne sposoby, zmian ustawień grafiki i innych podobnych eksperymentów, takich jak wychodzenie do pulpitu w trakcie rozgrywki, ani razy nie zobaczyliśmy go z powodu kaprysu programu.

Modele postaci są wspaniałe. Każdy z żołnierzy – w końcu to jednostki specjalne – obwieszony jest mnóstwem sprzętu, ruchy sołdatów są zaś płynne i bardzo naturalne. Osobną kwestią jest posiadana przez nas broń, która wygląda po prostu rewelacyjnie, zadbano nawet o takie szczegóły i smaczki, jak odpowiednio zniekształcone odbicie świata w przyrządach celowniczych, czy... no właśnie, spróbujcie w ciemnym pomieszczeniu skierować optykę broni w kierunku źródła światła – robi wrażenie, prawda?

Duże wrażenie zrobił na nas zaimplementowany w grze rag-doll. Nareszcie ciała zachowują się, jakby coś ważyły – zabici efektownie spadają, tudzież malowniczo układają się w otaczającej ich scenerii, nie mamy jednak do czynienia z efektem „słomianego chochoła”, widać wyraźnie, że zwłoki posiadają odpowiednią masę. Praktycznie nie zdarza się również, żeby w jakiś drastyczny sposób wnikały w elementy otoczenia, czego niestety nie da się powiedzieć o upuszczonej broni – ta potrafi niekiedy zniknąć do połowy w podłodze, czy jakiejś szafce.

GramTV przedstawia:

Już w tutorialu, przepraszamy, na szkoleniu, dowiadujemy się, ze nie zawsze przeciwnik schowany, to przeciwnik bezpieczny. Jeśli tylko wiemy za którym to kawałkiem falistej blachy, czy drewnianymi drzwiami się przyczaił, możemy wpakować w rzeczone pół magazynka, będąc niemalże pewnymi, iż kilka kul dosięgło niemilca. Gorzej z resztą otoczenia, łącznie z kloszami lamp ulicznych, gdyż wciąż należy ono do gatunku tych niezniszczalnych. W przeciwieństwie do samochodów – te bowiem zaczynają się palić i wybuchają zawsze. Ot, taka ciekawostka.

Jeśli chodzi o udźwiękowienie gry, to jest ono – do zresztą przyzwyczaił nas już ten tytuł – zwyczajnie bardzo dobre. Otaczające nas zewsząd odgłosy eksplozji i strzałów, pokrzykiwania żołnierzy obu stron, staccato kul uderzających o metalowe powierzchnie, czy choćby dyskretny chrzęst gruzu pod nogami – wszystko brzmi bardzo naturalnie i autentycznie, przez co jeszcze lepiej wczuwamy się w zaserwowaną nam przez autorów opowieść. Wszystkie kwestie, łącznie ze standardowymi komunikatami naszych kolegów, zostały w pełni udźwiękowione, co trzeba przyznać niejednokrotnie ratuje nas przed odegraniem save’a podczas pierwszego podejścia do kampanii. Bo prawdę powiedziawszy, znajomość języka angielskiego jest niezwykle przydatna. Raz, że zbyt często nie ma czasu na czytanie przetłumaczonych dialogów, po drugie zaś, słuchanie naszych towarzyszy broni może nam znacznie ułatwić życie – na najwyższym poziomie trudności jest wręcz nieodzownym elementem gry.

...śmierć milionów, to tylko statystyki.

Na osobną uwagę zasługuje tryb multi, który zresztą dla wielu graczy będzie podstawowym argumentem przemawiającym za zakupem. Dodajmy jedynie, że bardzo mocnym i rokującym wielkie nadzieje argumentem. Gra jest jeszcze zbyt „ciepła”, abyśmy mogli w pełni i z czystym sumieniem wypowiedzieć się na temat rozgrywek sieciowych – tym bardziej, że w ostatnich dniach dedykowane serwery przeżywały istne oblężenie, przez co komfortowa gra nie była raczej możliwa. Jednak to, co udało nam się dotychczas sprawdzić, pozwala nam stwierdzić, iż kupując Call of Duty 4: Modern Warfare, kupujemy świetną grę sieciową, zaopatrzoną w dodatkowy bonus w postaci rewelacyjnego, interaktywnego filmu.

Do dyspozycji otrzymujemy kilka trybów rozgrywki sieciowej – od klasycznego „każdy na każdego”, po taktyczne rozgrywki drużynowe - pozwalających chyba każdemu na znalezienie akurat tego, co najbardziej lubi. Najważniejszą zaś rzeczą jest wprowadzenie punktów doświadczenia, zdobywanych w trakcie sieciowych batalii. Sposobów na ich uzyskanie jest wiele, począwszy od fragowania przeciwników – zabicie kilku pod rząd daje dodatkowe bonusy, jak choćby możliwość przyzwania wsparcia powietrznego – aż po wypełnianie na mapie poszczególnych zadań, takich jak założenie/rozbrojenie ładunków wybuchowych, czy przejęcie flagi. Zdobyte w ten sposób punkty przekładają się na poziomy doświadczenia, dzięki którym możemy odblokowywać nowe bronie, czy też uzyskać dostęp do perków, czyli umiejętności i zdolności, zwiększających na przykład żywotność, czy też szybkość postaci. Dodatkowo, możemy wziąć udział w wyzwaniach – polegających głównie na zabiciu określonej liczby przeciwników z danej broni – co daje nam dostęp do ulepszeń tejże giwery, tudzież dodatkowe bonusy, jak na przykład kamuflaż.

Nowoczesne, dosłownie i w przenośni, Call of Duty wpadło znienacka na ekrany naszych komputerów i zdobyło je bardzo udanym szturmem. Odejście od drugowojennej tematyki wzbudziło początkowo nasze obawy i niepokój, jednak produkt, który otrzymaliśmy rozwiał je już podczas pierwszej misji. To nadal i wciąż jest Call of Duty, ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami, rewolucja odbyła się tylko w zakresie samej tematyki i klimatu. Co zresztą, naszym zdaniem, wyszło serii na dobre i nieco odświeżyło jej wizerunek – bo ileż razy można w końcu biegać po plażach z Thompsonem. Zgadza się, to nadal „najbardziej oskryptowana historia w dziejach”, ale opowieść w kampanii jest świetna i rewelacyjnie zaserwowana, tryb multi bardzo obiecujący i posiadający potencjalnie dużą żywotność – czegóż więc chcieć więcej? Może jak najszybciej wydanego, równie dobrego dodatku z nowymi trybami rozgrywki sieciowej i kolejnym, fascynującym interaktywnym filmem? Nie wiemy jak Wy, ale my mamy nadzieję, że nie trzeba będzie na niego długo czekać.

Tytuł: Call of Duty 4: Modern Warfare Gatunek: FPS Wymagania sprzętowe: CPU 2,4 Ghz, 512 MB RAM (Vista - 768 MB), karta graficzna Geforce 6600 / Radeon 9800 PRO lub lepsza + wciągająca i fascynująca opowieść w kampanii + oprawa audiowizualna całości + rewelacyjny klimat + guns... lots of guns… + oryginalny i potencjalnie bardzo żywotny tryb multiplayer Minusy: - krótka kampania - słaba żywotność tejże, wynikająca z całkowitej liniowości i skryptów Czas na opanowanie: single – 10 minut, multi – czas pokaże  Poziom trudności: zróżnicowany Producent: Infinity Ward Wydawca: Activision Polski wydawca: Licomp Empik Multimedia Cena: 99,99 zł Wersja: polska, kinowa Strona www: http://www.callofduty.com/

Komentarze
31
Usunięty
Usunięty
01/03/2012 20:30

Ja pod koniec gry się popłakałem . :)

Usunięty
Usunięty
15/11/2007 19:31

CoD 4 bardzo się graczą spodobał, średnia z netu wersji PC 93.4% mówi sama za siebie.

Usunięty
Usunięty
14/11/2007 18:38

Giera bardzo fajna i ma małe wymagania,coś mi mówi że to będzie hit.




Trwa Wczytywanie